1
Gry wideo / Baldur's Gate 3
« dnia: Pn, 19 Sierpień 2024, 22:23:10 »Tytuł produkcji belgijskiego studia Larian Studios. Gra, która zgarnęła najważniejsze nagrody dla gier w roku 2023 i bieżącym. The Game Awards, Golden Joystick Awards, DICE Awards, British Academy Games Awards(BAFTA). Jest to druga w historii gra wideo nagrodzona wyróżnieniem Hugo. W marcu tego roku opublikowano dane na temat 15 milionów sprzedanych kopii. Na platformie steam tytuł otrzymał wskaźnik 96% pozytywnych recenzji i z ponad 560 tysięcy opinii graczy.
Larian nie ma co ukrywać postawił sobie nad wyraz ambitne zadanie, bo raz, że postanowili odkopać bardzo zakurzoną już w świecie gier wideo markę jaką jest Dunegons and Dragons. Trzeba powiedzieć wprost, że wchodzenie w tą markę to karkołomne wyzwanie, w końcu to za tym logo stoi przepotężna biblioteka rpgów. Planescape: Torment, Baldur 1 i 2, Neverwinter Nigths, Icewind Dale to legendarne tytuły, które zapisały się w gatunku na stałe. Sam Larian nigdy nie miał w portfolio tak dużego IP. Studio przed Baldurem było znane z serii Divinity Orginal Sin wstrzeliwującej się w nową, rosnącą fale retro izometrycznych gier rpg.
Pillars of Eternity, Disco Eylisum, Patchfinder, Tyranny, Tides of Numenera, Wasteland 3 to tylko najbardziej rozpoznawalne tytuły z tej niszy a przecież po premierze Baldura 3 dalej na rynku pojawiają się kolejne gry w nurcie jak choćby Warhammer 40,000: Rogue Trader.
Larian po nabyciu praw licencyjnych na grę w uniwersum D&D od właściciela marki, firmy Wizard of the Coast zdecydował się na wczesny dostęp przed oficjalną premierą czyli udostępnienie ludziom pierwszego z trzech aktów gry.
Zanim zaczniecie rzucać kamieniami, że takie podejście w przypadku gry singiel player jest karygodne to należy podkreślić, że w tym konkretnym przypadku ludzie szybko pokochali podejście Lariana. Larian mógł wyciągać wnioski z sugesti graczy co poprawić a co usunąć na stałe, gracze zaś zachwycali się się poziomem złożoności gry i świetną komunikacją ze strony producenta. Gra miała ambicje być naprawdę rozbudowana zarówno pod kątem mnogości rozwidleń tak w warstwie fabularnej jak i gameplayu.
Oficjalna premiera zeszłego roku czyli 3 sierpnia 2023, wstrząsnęła światem gier wideo. Pomimo pewnej liczby błędów na premierę, gra szturmem zdobyła portfele graczy i wszelkie większe wyróżnienia growe. Bugi były na bieżąco łatane a patche wprowadzały kolejne usprawnienia jak choćby nowe poziomy trudności. Tutaj warto zaznaczyć, że we wrześniu obecnego roku wyjdzie ostatni duży patch z oficjalnym wsparciem modów jako swoiste ukoronowanie całej gry.
Trochę lania wody i ogólników, ale jednak bardziej konkretnie, o co w tym chodzi, jak się to ma do starych baludrów?
Trzecia część rozgrywa się jakieś 120 lat po poprzedniczce, większość postaci w naszej drużynie to kompletnie nowi towarzysze wykreowani na potrzeby tej historii. Chociaż jest tutaj parę niespodzianek i dwójka z potencjalnych kompanów to postacie wyciągnięte ze starych, klasycznych już Baldurów , ba kilka postaci niezależnych, które spotkamy na swojej drodze to również persony z poprzedniczek.
Fabularnie rzecz ma się tak. Nasz protagonista zostaje porwany przez Illithidów, łupieżców umysłu, mackowate kreatury rodem z twórczości Lovecrafta w celu zakażenia ichnimi kijankami. Mamy przekichane bo kijanki zmieniają przedstawiciel ras wszelakich we właśnie owe mackowate cośie.
Szczęście w nieszczęściu latający statek na którym przebywamy z wieloma innymi porwanymi zostaje zaatakowany przez siły wrogo nastawionych do "złych ośmiornic" rasy Githyanki. Statek rozbija się, a my uciekamy z gruzów i zgliszczy statku na skraju pewnej plaży...
Pierwsze co rzuca się tutaj w oczy to niesamowicie duża liczba forsy wpompowana w projekt . To jest staroszkolny izometryczny rpg, ale z bardzo dobrymi dynamicznymi cutscenkami na silniku gry, ładną grafiką, świetnym udźwiękowieniem, dubbingiem. Na pewno nie żałowano tutaj budżetu.
Na dodatkową pochwałę zasługuje muzyka autorstwa Borislava Slavova. Wiele tutaj pięknych poetyckich utrowórw jak "The Song of Balduran", ale też zagrzewających do walki jak "Mind Flayer Theme".
Wracając do początku, czyli kreatora postaci gra oferuje całkiem przyzwoity wybór twarzy, fryzur, sylwetek, ale d nie urywa, mogłoby być tego więcej. Widywałem lepsze kreatory postaci.
Co ciekawe poza postacią wykreowaną od podstaw przez siebie mamy możliwość gry tzw. Origin Characters, są to postacie z ustalonym już back story, które i tak w większości spotkamy na swojej drodze jako towarzyszy naszej przygody- w końcu to drużynowy rpg.
Jedyna postać z tego grona, której nie możemy nabyć w naszym party jako towarzysza jest Dark Urge, Mroczna żądza. To jest naprawdę ciekawy wybór, gdzie gra tym bohaterem przypomina grę psychologiczną w ramach d&d. Nawiedzają nas dziwne, niewyjaśnionego pochodzenia mordercze myśli- klątwa, choroba psychiczna?- za którym możemy podążać albo się im opierać. Domyślnie Dark Urge jest przedstawicielem rasy smokopodobnych Drakonów, ale jego rasę można zmienić na dowolną, podobnie zresztą jest z wyborem klasy. Jest to też jedyna w pełni możliwa do edytowania wyglądu postać z grona origin characters.
Niestety boli fakt, że nasz główny protagonista jest praktycznie niemy w dialogach, ot rzuca czasem jakimś tekstem w trakcie eksploracji, ale to nic szczególnego. Patrząc na to, że główny bohater potrafił być już w pełni dubingowany w erze takich rpgów jak Mass Effect to musze potraktować to jako wadę.
Mechanicznie, gampelayowo gra stara się czerpać jak najwięcej ze staroszkolnych gier rpg. Do wyboru mamy 12 klas, ale mnogość ścieżek jest sporo większa, bo bazowe klasy rozwijają się jeszcze w podklasy a tych jest łącznie 46.
Gra ponad to oferuje ponad 600 zaklęc, ale nigdy za jednym przejściem nie zobaczymy ich wszystkich, bo jest to całościowa liczba dla przeróżnych klas postaci. Ras jest 11 , mamy tutaj min. klasycznie dla fantasy człowieka, elfa, orka, ale też rasy wykreowane w D&D jak githyanki, drowy czy drakony. Istnieje również podział na podrasy z ich własnymi bonusami.
Poziomów postaci mamy 12, nie jest to dużo jak na dużą grę rpg, gdzie zwykle jest to kilkadziesiąt poziomów, musimy więc naprawdę mądrze wybierać umiejętności dla każdej z postaci, chociaż na niższych poziomach trudności ciężko raczej spieprzyć sobie buildy. Jak spieprzymy to zawsze istnieje możliwość zmiany klasy a także resetu. Jako, że gra jednak jest dość długa to awanse nie odbywają się co przysłowiowe 5 minut, wręcz tutaj każdy kolejny awans to pewnego rodzaju święto.
Rpgowo jest w czym przebierać, tutaj poza bogactwem w "suchym" budowaniu postaci istnieją również spore możliwości w samej walce, czyli generalnie korzystanie nie tylko z umiejętności naszych postaci ale również otoczenia. Można wysadzić wrogów rzucając czymś łatwopalnym w wybuchające beczki, zrzucać ich w przepaść, tworzyć naprawdę kreatywne sposoby na podejście do walki . Baldur to gra gdzie możesz przemienić wroga w owcę, rzucić w tłum wrogów flakonem tłuszczu, przez co ten zacznie się ślizgać i przewracać ale też klasycznie bez udziwnień przywalić młotem.
Tylko tu dla niektórych może pojawić się zgrzyt. Walka odbywa się w turach, wielu ludziom taki system może nie odpowiadać, samemu na początku zajęło mi sporo czasu przyzwyczajenie się do tego modelu, ale suma summarum wychodzi to na plus, bo gra ma tak bogaty system, możliwości walki, że tury dają te spokojne parę minut na taktyczne zaplanowanie ruchów. Warto dodać, że gra wylicza prawdopodobieństwo szansy w % na udany atak używając rzutu kośćmi, tylko w trakcie walki my tych rzutów nie widzimy, ale one jak najbardziej odbywają się według silnika gry. Co ciekawe rzuty kośćmi już są widoczne wizualnie przy takich czynnościach jak testy perswazji, otwieranie zamków skrzyń, drzwi czy rozbrajanie pułapek. Jest to właściwie jedna z kluczowych mechanik w grze. Opcję testu poprzez rzuty kośćmi można wyłączyć w ustawieniach gry.
Poziom trudności jest bardzo elastyczny od łatwego dla ludzi, którzy nie mają większego doświadczenia z systemem d&d, po harcdcorowy tryb honorowy gdzie każda śmierć naszej drużyny kończy się całkowitym zakończeniem rozgrywki, gdzie zawsze powrót w tym trybie odbywa się tylko od rozpoczęcia przygody od początku.
Fabularnie gra składa nam obietnicę wielkiej przygody fantasy gdzie stoi przed nami świat pełen postaci i questów i tę obietnicę spełnia.
Generalnie to gra przebogata w content, naprawdę duża rozmiarami ale nie jest to klasyczny otwarty świat. Mamy tutaj podział na trzy akty, a w każdym z aktów duże huby. Już pierwszy akt treścią mógłby robić za jedną grę. Trzy duże huby, każdy inny środowiskiem z własnymi questami. Drugi akt jest najkrótszy w całej grze, ale ma fenomenalny gotycki klimat a trzeci to de facto znacząca zmiana klimatu, bo z rzadziej zamieszkiwanych podziemi, lasów trafiamy do ogromnej metropolii z setkami npców na ulicach.
Moje ulubione lokacje wizualnie to chyba Podmrok, podziemia wypełnione wielkim grzybami i gotycka, najbardziej wypełniona klimatem z horroru Dolina mroku, ale nie oznacza to, że którakolwiek z miejscówek w grze jest zła. Każda ma własny unikalny klimat i styl.
Questy oferują ciekawą fabularna treść i tak mamy tutaj między innymi rozwiązanie sprawy przeklętego obrazu, tropienie wiedzmy, sprawę masowych morderstw, poszukiwanie tajemniczego artefaktu/istoty zwaną pieśnią nocy czy wplątanie się w konflikt różnych stronnictw półświatka.
Co ciekawe mało który quest da się skończyć w przeciągu, powiedzmy kilkudziesięciu minut od jego rozpoczęcia. To de facto wieloetapowe zadania rozciągnięte nie rzadko na całą grę. Wątek pieśni nocy rozpoczynamy w akcie pierwszym, żeby ukończyć go dopiero w 3, chociaż istnieje też możliwość zakończenia w akcie 2, ale wtedy dostaniemy krótszy wariant tego questa pobocznego.
Jest tutaj parę wariantów przeróżnych zakończeń wszelkich wątków, co jest wartością dodatnią dla regrywalności gry, podobnie jest zresztą z klasami postaci, które skrajnie się różnią.
Bardzo dobre są też questliny związane z naszymi towarzyszami, nad którymi chciałbym się teraz zatrzymać.
Postaci, które spotykamy na naszej drodze to inni porwani przez Illithidów i tutaj robi się naprawdę ciekawie. Jest tutaj wampirzy pomiot Astarion, który ma za sobą służbę w pałacu wampirzego tyrana, Shadowheart elfia kapłanka Shar bogini starty z dziwnymi brakami w pamięci- swoją drogą bardzo podobny motyw do Dark Urge- Gale mag z pewnego rodzaju "magiczną bombą atomową” w swoim ciele, Karlah diabelstwo mierzące się ze śmiertelną chorobą, Lazael przedstawicielka rasy Githyanki z misją większa niż życie czy Wyll heroiczny obrońca słabszych, który czerpie jednak moce z dość dyskusyjnego etycznie źródła. Wszyscy to trochę taka zbieranina skrajnie różnych indywidualności, które są zmuszeni z sobą współpracować w celu usunięcie kijanek z mózgów.
To zaledwie najbardziej promowana marketingowa 6 kompanów, a nie cała możliwa drużyna do zebrania. Towarzyszy jest jeszcze 4. Dostajemy więc w całym rozrachunku 10 potencjalnych towarzyszy z własnymi motywami, charakterami i upodobaniami. Nasze wybory będą aprobowane bądź nie przez towarzyszy w zależności od ich kodeksu moralnego, ale możemy również wpływać na ich morale, lekko je modyfikując.
Jak wcześniej pisałem towarzysze mają własne personalne questy , najlepsze to chyba te Astariona, Shadowheart i Lazael. Interakcje, dialogi z kompanami robią robotę, ale łyżka dziegciu w beczce miodu jest taka, że pewne wątki finalnie są trochę niedosmażone- wątek Karlah w finale kończy się zwyczajnie brzydko bez puenty, chyba, ze wpadniemy na jedno konkretne rozwiązanie, które mocno przedefiniuje tą postać. Niektórzy towarzysze też mają niewystarczająca ilość treści w porównaniu z innymi, tyczy się to przede wszystkim tej czwórki mniej promowanych marketingowo na czele z drowką Mintharą.
Jak przystało to na rpga z krwi i kości ma w zależności od naszych decyzji wiele z tych rzeczy może nas ominąć. Towarzyszy można pozabijać, vide zakołkowanie Astariona, Karlah domyślnie jest w sumie na początku celem questa pod z gatunku "gość zleca Ci zabójstwo na tąką tam babkę". Minthara robi w pierwszym akcie gry za subbosa, jeżeli ją zabijemy to postać ginie, by już nigdy nie wrócić, ale używając ataków ogłuszających mamy gwarancje, że pojawi się w dalszej części gry z możliwością zrekrutowania jej do naszego obozu. Mamy wiele okazji pozbyć się niektórych postaci, bo interesy wszystkich członków drużyny nie są z sobą od razu zbieżne, w końcu to grupa skrajnie odmiennych jednostek , która dopiero musi się nauczyć współpracować. Przy okazji to pokazuje obraz naprawdę bogatego w możliwości rpga, który nie prowadzi za rączkę, z łatwością można tutaj przegapić jakąś jej część zawartości, ale to tylko plus, bo zachęca to tylko ponownego przejścia gry obierając przy tym totalnie inną ścieżkę.
Konstrukcją questów w ogóle gra przypomina wiele rozwidlających się ścieżek, z których jednak ogrom potrafi zbiegać się w jedną. Niektóre z side questów to praktycznie dodatkowe wątki spinające personalne ścieżki fabularne naszych towarzyszy, przykładowo, jeżeli nie udamy się do pewnej sekretnej lokacji w akcie 3, aby zdobyć określony fabularnie artefakt to nigdy nie uda nam się ukończyć wątku Lae'zel w chyba najkorzystniejszy dla tej postaci sposób.
Postacie z czasem stają się dla nas ważne, to jest w sumie podobna szkoła tworzenia więzi z drużyną jak w nieodżałowanej trylogii Mass Effect.
W ogóle gra jeśli chodzi o towarzyszy daje nam pełną wolność romansowania z kim.. i czym chcemy. Gatunkowo zachodzą tutaj czasem naprawdę chore konfiguracje. Zabawne jest to, że gra wpisuje się w woke, bo każdy tutaj może z każdym, mamy postacie niezależne, które są homo, ale niczego to tej grze nie ujmuje.
Larian nigdzie nie bawił się w modne walenie w postaci męskie- postaci mężczyzn są tutaj równorzędne z kobiecymi- nie bawił się w jakieś dziwne manifesty, wygłaszanie ideologicznych przemów na pokazach gry. Każdy kompan też znajdzie swoją grupę fanów i nawet ktoś, kto początkowo wydaje się niesympatyczny może z czasem zyskać w naszych oczach. Wszystko zależy tutaj od naszego prowadzenia dialogów i budowania relacji z drużyną.
To, co najważniejszej w kwestii wątków romantycznych to fakt, że pomimo najdziwniejszych oferowanych sieżek dalej można być hetero, a nawet co więcej totalnie olać całe te romansowanie. To po prostu gra rpg z dowolną konfiguracją seksualna, wyborami uczuciowym...jednak sporym minusem jest to, że postaci z drużyny nie mają własnych odmiennych preferencji, tutaj każdy jest panseksualny niczym Deadpool i niestety psuje to trochę charaktery postaci, które są tak różne od siebie we wszystkim, ale nie w sferze seksualnej... Zdecydowanie gorzej to wypada od trylogii Mass Effecta gdzie jednak każdy kompan miał odmienne preferencje w tym zakresie.
Co do wad, grze zdarzyło się mieć raz jakieś dziwne odpały, przykładowo pobieranie pliku przez steam twierdząc, że nagle gry nie ma na dysku.
Co ciekawe nie udostępniono tego dnia żadnego hotfixa. Na szczęście okazało się, ze gra pobrała jakieś tajemnicze 20 mb po czym wyświetlała się jako zainstalowana. Na szczęście była to sytuacja epizodyczna
Niby nic wielkiego, ale po wielu godzinach rozgrywki takie epizody potrafią wywołać mały wylew.
Muszę też zbesztać ekwipunek, którym zarządza się koszmarnie. To przykład totalnie skopanego interfejsu, braku przejrzystości na najgorszym możliwym poziomie.
Ot okienko gdzie mamy nawalone wszystko obok siebie, bez ładu i składu, a to mikstury, zbroje, jedzenie czy zwoje z czarami. Niby można to segregować według kategorii, ale dalej widoczność tego wszystkiego jest okropna.
Jestem pewny, że kiedy we wrześniu na steamie pojawi się oficjalny warsztat modów to z miejsca modyfikacja ze zmianą wyglądu ekwipunku będzie jedna z najpopularniejszych.
Niestety widać, też cięcia zawartości w akcie 3- aczkolwiek pomimo tego dalej ma on ogrom zawartości- ten jest dość obszerny, ale ewidentnie były plany na tutaj jeszcze jedną większą dzielnicę tytułowego miasta, górne miasto, które zaledwie "miga" jako chwilowa lokacja w trakcie finałowej bitwy. Czasem zdarzały się kuriozalne bugi na początku gry jak brak reakcji gry na włączanie menu w grze, na szczęście szybko ustały.
Wada i to nieodżałowana to na pewno już oficjalne ogłoszenie braku większych rozszerzeń fabularnych, kiedy takie gry jak Starfield je otrzymują...
Zresztą z tego, co wiadomo takowe plany były, ale krążą pogłoski jakoby Larian dostał bardzo niekorzystną prozpozycję dzielenia się zyskami z właścicielami marki D&D przy dodatku i zrezygnowali.
Podsumowując jak gra "chwyci " to naprawdę ciężko się z nią rozstać, ostatnio takiego growego kaca miałem po zagraniu w Red Dead Redemption 2. Tytuł zawstydza wiele produkcji bardziej popularnych deveoplerów pod kątem grywalności, ale i technicznego zaawansowania- na was patrzę Bethesdo i Ubisofcie.
Niestety Larian odżegnuje się od ewentualnej kontynuacji- przynajmniej na ten moment- i chcą skupić się w kolejnych lata na tajemniczym nowym projekcie.
Jeżeli powstanie Baldur 4- a patrząc po sukcesie 3 to szanse, ze nie powstanie są naprawdę niskie- to nie zazdroszczę ewentualnym kontynuatorom mierzenia się z tak wysoką poprzeczką, jaką ustanowił Larian.
Prawdopodobnie pominąłem wiele aspektów gry, o czymś zapomniałem ale ten tekst i tak już jest bardzo długi a za pewne masa osobó nawet go nie przeczyta więc nie chcę go zmieniać w jeszcze ekstremalnie odrzucająco długi.
Dla mnie osobiście to chyba najlepszy rpg w ramach fantasy, w jaki dane było mi zagrać.