4
« dnia: Nd, 05 Kwiecień 2020, 21:14:15 »
Event "Leviathan".
Zapowiadało się dobrze. Pakiet twórców B.M. Bendis i Alex Maleev znani np. z bardzo dobrego runu Daredevila, rokował całkiem nieźle.
Tajemnicza organizacja o nazwie "Leviathan" w jednej chwili spuszcza łomot (w zasadzie dezintegruje) wszystkie topowe szpiegowskie organizacje świata (A.R.G.U.S., D.E.O., Cadmus, Spyral) na czele z legendą wywiadu Samem Lainem (ojciec Lois) i Amandą Waller. Batman wraz z Lois Lane i Green Arrowem powołują do życia grupę "najwybitniejszych" (hmm) detektywów z ramienia superhero (Question, Plastic Man... hmm a gdzie Barry Allen?) celem rozwiązania zagadki kto stoi na czele tej organizacji.
Nie przedłużając - dla mnie to kolejny słaby/przeciętny event DC. Co ciekawe podczas lektury uświadomiłem sobie 1 ułomność współczesnych scenarzystów piszących takie eventy. Mianowicie często jest tak, że w pierwszym numerze dochodzi do zawiązania historii i przedstawienia kilku kluczowych faktów. W drugim numerze scenarzysta wierzy, że czytelnik jest w tak wielkim SZOKU, pod wpływem ujawnienia tak SZOKUJĄCYCH faktów, że kreuje scenę, w której zestawia bohaterów z nową postacią, której bohaterowie czują potrzebę streszczenia wydarzeń z poprzedniego numeru (co zajmuje 3/4 zeszytu). O matko jakie to jest frustrujące i głupie! Jakby nie dało się tego zrobić w jednym kadrze z dymkiem "5 minut później". Obrazuje tylko i wyłącznie brak pomysłu na historię, co przejawia się w właśnie takim przeciąganiu wątków. I tak właśnie robi Bendis w Leviathanie. Po zbadaniu kilku śladów Batman spotyka się z Jasonem Toddem aby "streścić" lekturę poprzednich kilku zeszytów przez 3/4 numeru. No przecież czytałem to chwilę temu! Come on! Co za strata czasu...
Przed przeczytaniem eventu liczyłem, że większą rolę w historii otrzymają mniej znane postacie typu Question, Plastic Man, Constantine czy Zatanna, bo w końcu to miała być grupa najwybitniejszych "detektywów". Z początku skład przypominał mi trochę Watchmen, a prowadzone z lekka na uboczu śledztwo Questiona - postać Rorschacha. Niestety sporym rozczarowaniem jest "rola" tych postaci, zwłaszcza Questiona, który raptem wypowiada się parę razy w toku całej serii! Bez problemów widziałbym go jako narratora opowieści czy coś w tym guście. Postać, która miała szansę zabłysnąć w tego typu historii. Poza tym sama grupa "najwybitniejszych detektywów" to jakiś żart. Bendis na siłę ciśnie postać Lois Lane jako kobiety, która jest w stanie zagiąć Batmana i zaorać każdego bohatera wyciągając z jednej kieszeni dyktafon, a z drugiej technologię z innej galaktyki. Babsko jest na tyle upierdliwe, że rozstawia po kątach praktycznie wszystkich, a w czasie pojedynków gdy wszyscy podejmują walkę przy użyciu oręża, wyciąga smartfona i strzela fotki. Jak to głupio i naiwnie wygląda! Po prostu nie da się nie parsknąć śmiechem.
Rysunkowo momentami jest dobrze, ciemne kadry Maleeva dobrze komponują się z widokiem Batmana czy Green Arrowa, ale słabo wyglądają gdy Maleev musi ukazać kolorowego eSa lub sceny rozgrywające się za dnia. Nie jest to szczyt możliwości tego rysownika, patrząc po wykonanej pracy tutaj można powiedzieć, że najlepsza lata ma już za sobą. Może to troszkę surowa ocena ale oprawa nie ma startu do okresu gdy malował DD.
Event ten cierpi też na znany syndrom stagnacji. Czytamy ostatni numer i zdajemy sobie sprawę, że tak naprawdę nic się nie wydarzyło, jest to kolejna podbudowa pod kolejny "wielki" event, który w dalszym ciągu nic ciekawego nie przekaże ani nie zaprezentuje i nie zmieni "statusu quo" mimo wielkich deklaracji. Chyba jacyś jutubowi celebryci się tym zachwycali - nie dajcie się nabrać i nie traćcie czasu. Moim zdaniem nie warto.