Silver surfer slott omnibus - Kompletnie nie dla mnie, ale doceniam koncept i oprawę graficzną. Seria stanowi hołd dla tytułów ze złotej ery, jeżeli ktoś szuka absurdalnych i lekkich self contained przygód w kosmosie to będzie zadowolony. Wątek romantyczny również nie przypadł mi do gustu, za mało w nim głębi i poważnej eksploracji mocnych motywów które seria próbuje poruszać (w przerwie pomiędzy gagami), ale to również raczej kwestia moich preferencji niż słabości materiału.
Conan kolekcja 5-12 - Zdecydowanie najbardziej strawne ramotki jakie czytałem (oprócz x-men claremonta), conan starzeje się dobrze, nie za dużo w nim podwójnej ekspozycji i scenariusze na podstawie Howarda potrafią ciągle zaangażować. Raczej lektura na raz i pod koniec trochę się męczyłem powtarzalnością ale nie żałuje sprawdzenia tej kolekcji.
Neon genesis evengalion - Idealnie moje klimaty, bardzo podobało mi się połączenie science fiction, filozofii i wątków biblijnych. Jak na standardy mangowe relacje między nastoletnimi bohaterami rozpisane są zaskakująco dojrzale, brak tu taniego moralizatorstwa, a autor nie boi się poruszać ciężkich tematów. Centralne walki mechów również spełniają oczekiwania, każdy konflikt zaskakuje nieszablonowymi rozwiązaniami i trzyma w napięciu.
Lanfeust/w kosmosie/odyseja Lanfeusta - Może to nostalgia, ale pierwszą serię po latach czytało mi się równie dobrze jak za pierwszym razem. Lore świata jest interesujący, konflikt trzyma w napięciu i ma realne stawki, historia ma odpowiednią strukturę i dobrze zachowuje balans między prowadzeniem fabuły do przodu a sekwencjami komediowymi. W lanfeuście w kosmosie to wszystko się sypie, zeszyty są ze soba w najlepszym razie luźno związane, fabuła zostaje zepchnięta na dalszy plan na rzecz infantylnego humoru, a lore świata z pierwszej serii jest wyrzucony do kosza na rzecz kompletnie generic sci fi bez żadnego elementu oryginalnego. Odyseja lanfeusta stara się część z tych błędów naprawić usuwając elementy kosmiczne, ale ma z kolei problem ze ślamazarnym tempem akcji (10 zeszytów zamiast
, odgrzewaniem motywów z pierwszego cyklu bez interesujących twistów, i generalnym brakiem pomysłów na rozwój lore świata. W kontekście innych fatalnych serii od tego autora (trolle z troy, ekho) pierwszy cykl lanfeusta jestem skłonny uznać jako (pozytywny) wypadek przy pracy.
Superman tomasi omnibus - Fast food, da się przeczytać ale nie ma tu nic porywającego, relacje rodzinne kentów mają w sobie odrobinę uroku ale to za mało żeby przykryć generyczność i schematyczność fabuły. Możliwe że na tle reszty rebirth ta seria wybija się pozytywnie, ale ja tę lekturę postrzegam niestety jako zmarnowany czas.
New x-men childhood’s end / quest for magik - Równie dobra seria jak x-force i x-23 od tych samych autorów, x-meni w najbardziej mrocznym wydaniu, fanatyzm, walka o przetrwanie i wiele szokujących momentów szczególnie w pierwszej części runu. Polecam wszystkim fanom dark & gritty superhero.
Descender/Ascender - Straszna słabizna, lemire budowę świata traktuje kompletnie pretekstowo, fabułę opierając enty raz na recyklingowanych motywach rodzinnych. Nie dało się już chyba bardziej spłycić zagadnienia sztucznej inteligencji i jej potencjalnego konfliktu z ludźmi, a po zmianie sci na fantasy w ascenderze jest równie sztampowo i po łebkach. Jedyny plus tych komiksów to naprawdę ładna oprawa graficzna.
Hickmanverse (transhuman, red mass for mars, red wing, secret) - Komiksy hickmana z początku kariery, każdy ma jakiś nieszablonowy koncept i interesujące założenia, czuć miłość autora do rozbudowanego worldbuildingu i futurystycznych motywów, które udanie rozwijał w późniejszych seriach. Widziałem zarzuty że każdy z tych komiksów urywa się w momencie w którym zaczyna się robić interesując, ale mi przypadły do gustu jako ciekawe proof of concept.
Nightly news - Eufemistycznie mówiąc ostatnie czego bym się spodziewał po tym autorze. Nie będę wchodził w większa polemikę z manifestem który autor przekazuje tą serią, ale bardzo nie podoba mi się jego agresywno/fanatyczny ton, oraz instrumentalne przywoływanie statystyk żeby zalać czytelnika informacjami pozornie potwierdzającymi poglądy autora (albo tylko bohaterów z komiksu, czym hickman się zasłania w afterword). Chyba jedna z bardziej niepokojących rzeczy (w negatywnym sensie) którą przeczytałem w tym roku.
Hołd dla ziemii - Mocna pozycja, w przekrojowy sposób opisująca systemowe okrucieństwa rządu kanady wobec rdzennych mieszkańców tego kraju, a także długofalowe tragiczne konsekwencje tych działań. Czuć że autor bardzo mocno zgłębił tematykę o której pisze, a jego spojrzenie pełne jest empatii i autentycznego zainteresowania ludźmi których przedstawia w swoim reportażu.