Pokaż wiadomości

Ta sekcja pozwala Ci zobaczyć wszystkie wiadomości wysłane przez tego użytkownika. Zwróć uwagę, że możesz widzieć tylko wiadomości wysłane w działach do których masz aktualnie dostęp.


Wiadomości - perek82

Strony: [1] 2 3 ... 80
1
Nasze komiksowe kolekcje / Odp: Nowy nabytek zakupowy
« dnia: Dzisiaj o 15:40:34 »
Podobać się podobał, miejscami nawet bardzo. Ale miejsca coraz mniej. Czasem patrzę na półki i myślę do czego wrócę a do czego już pewnie nie. To też czasem decyduje o tym, co idzie na sprzedaż. Poza tym amerykańskie komiksy mają zazwyczaj duże nakłady, są w obiegu wtórnym, w bibliotekach, w oryginałach. Jakby mnie kiedyś przypiliło, to pewnie by się dało znaleźć.

2
Nasze komiksowe kolekcje / Odp: Nowy nabytek zakupowy
« dnia: Dzisiaj o 15:02:31 »
Zakupy za ostatnie pół roku. Najpierw przeczytane:

I nieprzeczytane:

W tym okresie pojawiły się i zniknęły: Wszystko pod słońcem, Zemsta Harpera, Opowieści jutra Moore'a, Sztandar czarnej gwiazdy, Uniwersum DC wg Gaimana.
Do pudeł i piwnicy trafiły Relaxy i komiksy P. Drzewieckiego.
Były też pojedyncze cienkie zeszyty/albumy jak Bruno Brazil czy Wydział 7, ale już nie wyciągałem z półek.

3
Zakupy / Odp: Handlowanie komiksami - dyskusja
« dnia: Wt, 16 Kwiecień 2024, 12:43:12 »
Już to omawialiśmy w którymś z wątków.
W kwestii podatków nic się nie zmienia (dyrektywa nie zajmuje się tym tematem) - obowiązek podatkowy po stronie zbywcy istnieje od lat pod warunkiem osiągnięcia zysku i transakcji odsprzedaży w ciągu 6 miesięcy od zakupu. Po stronie nabywcy też może być obowiązek podatkowy, gdy kupuje coś pow. 1 tys. zł (podatek od czynności cywilnoprawnych - tak jak przy samochodach, czy mieszkaniach).
Zmienia się tylko to, że platformy będą raportować sprzedających przekraczających określoną liczbę / wartość transakcji. Jak się ktoś załapie na takie raportowanie, to wcale nie znaczy, że musi coś zapłacić.
Co z tymi danymi będzie robić Urząd Skarbowy, to się okaże. Ja bym strzelał, że najpierw będzie szukać podejrzanych o prowadzenie działalności gospodarczej bez rejestracji.

4
Dział ogólny / Odp: Honor czy biznes?
« dnia: Pn, 08 Kwiecień 2024, 19:53:13 »
Poszedłem za radą i przeprowadziłem taką mniej więcej rozmowę z małżonką:

Ja: Rozkminiamy ostatnio w fabryce pewien temat i chciałbym zapytać, co o tym sądzisz...
Ona: Co tym razem? Futra już były, biżuteria też. Bielizna? Co wy w tej fabryce właściwie robicie?
- No tym razem chodzi o torebki Loui Viton i bo...
- ech, no dawaj.
- No i jak mówiłem Heniek sobie kupił taką torebkę w wersji limitowanej...
- Chcę taką!!
- Nie o to chodzi, to tylko symbol...
- Żonie kupił? Tej bezzębnej? Czy kochance? Nieważne, za parę tygodni na urodziny widzę taką torebkę.
- Ale już się wyprzedała. Nie ma w sklepach.
- A on jakoś kupił? Gdybyś nie siedział w tych komiksach, nie pisał z tymi nerdami z forum tyle, to może byś się wcześniej za tym rozejrzał i ogarnął wszystko jak trzeba.
- No ale ma być dodruk, tzn. mają więcej wyprodukować...
- To masz drugą szansę. Bo chcę tej plotkarze pokazać, że nie będzie mieć lepszej torebki ode mnie.

Który to wymyślił z tą torebką??

5
Dział ogólny / Odp: Honor czy biznes?
« dnia: Pn, 08 Kwiecień 2024, 14:56:31 »
Autorytet? Zaden.

Ja bym nie powiedział, że żaden autorytet. Znaczy Twojej Małżonki nie znam oczywiście (ale pozdrawiam:)), ale jeśli ktoś z zewnątrz bańki nie jest w stanie ogarnąć złożoności i wagi przedstawionego problemu, to coś może jednak znaczy. Próbowałem swojej żonie przedstawić ten przypadek i sobie ostatecznie odpuściłem. Doszedłem do wniosku, że nie potrafiłbym za bardzo zdefiniować problemu, a ona by powiedziała, że chyba za mało na słońce wychodzimy (w sensie użytkownicy forum) i że chyba sezon ogórkowy mamy i wszyscy już przeczytali, co mieli przeczytać. Tak sobie w głowie układałem dialog z nią.

No dobra, ale chyba mam rozwiązanie:
Spoiler: PokażUkryj
otworzyć okno, przewietrzyć pokój

później
Spoiler: PokażUkryj
wyjść na zewnątrz, złapać trochę słońca i dotlenić umysł - wiosna przyszła w międzyczasie

i na koniec
Spoiler: PokażUkryj
nie brać na poważnie wszystkiego, co mówią w internetach i fejsbukach.


Nie ma za co.

6
Dział ogólny / Odp: Wydawnictwo Mandioca
« dnia: So, 06 Kwiecień 2024, 15:10:42 »
Za każdy razem jak czytam o czymś limitowanym to mam przed oczami tę scenę.

7
Dział ogólny / Odp: Wydawnictwo Mandioca
« dnia: So, 06 Kwiecień 2024, 11:40:59 »
Są chętni, to korzystajcie. Trzeba się tylko cieszyć z takich sytuacji.

8
Na luzie / Odp: Kolarstwo
« dnia: Pt, 05 Kwiecień 2024, 11:03:48 »
Bardzo źle się ten sezon rozpoczął. Tydzień temu Wout Van Aert się połamał, wczoraj w Baskach Vingegaard, Evenepoel też mieli koszmarny wypadek. Roglic niby wstał sam, ale też dalej nie pojechał. W niedzielę Paris-Roubaix, gdzie też o wypadek nietrudno. Może się okazać, że Pogacar rzeczywiście wygra Giro i Tour.

9
Dział ogólny / Odp: Jakie komiksy właśnie czytacie?
« dnia: Cz, 04 Kwiecień 2024, 19:51:45 »
Wziąłem się dzisiaj za Thorgale 29-32 i myślę na tym zakończę przygodę z tą serią. Historia zaczęła mnie już trochę nużyć, przygody dzieci już tak nie ciekawią. Jakiejś tragedii nie ma oczywiście, ale lekkie tąpnięcie poczułem. Za to zmienił się charakter rysunków i to akurat jeszcze chwilę przytrzymało przy serii. Oddaję wszystko do biblioteki, może kiedyś z nudów wezmę kilka następnych numerów. Albo doczekam integrali 😀 Za to odhaczam Thorgala na liście nieznanych klasyków.
Trzeba teraz się wziąć za ostatnie przesyłki. Jest ostatni Buddy Longway, Historia sci-fi, Orły Rzymu. Jutro wjadą 3 tomy Astro city (taki eksperyment trochę ale było niedrogo). Powoli zbliża się pakiet Mandioci, to trzeba się wyrobić z czytaniem, żeby nie robić sobie zaległości.

10
Dział ogólny / Odp: Komiksowe [*]
« dnia: Wt, 02 Kwiecień 2024, 12:00:03 »
Nie drży wam powieka przy komentowaniu życia i śmierci obcego człowieka?

11
Muszę popracować nad urozmaiceniem słownictwa. Albo urozmaicić tematykę czytanych komiksów.

12
Ostatni kwartał był dość ubogi, jeśli chodzi o zakupy, ale za to obskakiwałem biblioteki. Pod wpływem nowej kolekcji Thorgala postanowiłem wreszcie przeczytać chronologicznie, przynajmniej do któregoś momentu. I pykło ponad 20 albumów. Czasem bardziej siada, czasem mniej, ale ogólnie to się podoba.

***** Poza skalą

Toppi. Kolekcja (5) – niejako domyślnie u mnie trafia na sam szczyt. Tym razem podróżujemy po Afryce, Australii, zapomnianych  (nieodkrytych?) wyspach gdzieś na oceanie. Dużą rolę odgrywają magia, wierzenia plemienne, czary. Generalnie jest to wszystko, co było w poprzednicy tomach: hipnotyzujące rysunki, zabawa kompozycją na stronie, a do tego niebanalne fabuły, gdzie duma kroczy przed upadkiem, a zło prędzej czy później (raczej później) zostaje przykładnie ukarane. Czekam niecierpliwie na następne tomy.

**** Znakomite

Thorgal (5 – Ponad krainą cieni) – gdzieś tam niżej napiszę, że wolę bardziej przyziemne przygody, bez jakiś fantastycznych wydarzeń, czy postaci. Ale tutaj robię wyjątek. Zaskoczył mnie scenariusz. Bardziej niż w okolicznych albumach, więc tutaj małe wyróżnienie dla tego albumu.

Sabrina – kiedyś pominąłem, bo komiks wydał mi się jakiś niespektakularny. Też nie powiem, że taki gatunek mi zawsze siądzie. Z takim Clowesem różnie mi wychodzi. Wziąłem z biblioteki i przeczytałem niemal jednym tchem. I nagle to, co mnie początkowo zniechęcało (jakaś taka mętna historia, płaskie, nieskomplikowane rysunki) zupełnie zniknęło, przestało mi przeszkadzać. Wręcz przeciwnie, bardzo dobrze mi się to wszystko w kupę zaczęło układać. Kilkoro bohaterów zostało połączonych zbrodnią. Każdy próbuje jakoś się z nią uporać i w międzyczasie kontynuować swoje dotychczasowe życie. Później wprowadzony jest wątek „społeczny”. Nasi bohaterowie staną w obliczu nagonki różnej maści szaleńców z mediów społecznościowych. Komiks z obyczajowej historii staje się bardziej komentarzem, a nawet krytyką funkcjonowania dzisiejszych społeczeństw w sieci, gdzie ułuda anonimowości wydobywa z ludzi bardzo brzydkie skłonności. To z kolei odbija się często niekorzystnie na relacjach w świecie rzeczywistym. Tutaj mam bardzo podobne przemyślenia, mam wręcz alergię na wszelkiej maści fejsbuki, tłitery itp. Zupełnie nie rozumiem ludzi, którzy swój czas i energię poświęcają na dokumentowanie w sieci swojego życia ani tych, którzy to obserwują i komentują. Nie mając zupełnie doświadczenia w tym zakresie, mam wyłącznie negatywne informacje o tych narzędziach (że ktoś kogoś hejtuje, zaszczuwa, prześladuje), co oczywiście jakoś zubaża moje przemyślenia. Ale z innej strony, skoro przez tyle lat nie poczułem potrzeby interesowania się tym tematem, tzn. że nie jest mi to do niczego potrzebne. Ale to taka dygresja. Komiks jest super i już zacząłem szukać kolejnych komiksów tego autora.

Thorgal (8 – Alinoe) – dały o sobie znać „moce” syna Thorgala. Odcinek pełen emocji, który połknąłem w trymiga. Zostawiam wyróżniony z całej serii.

Thorgal (10-13 – „cykl QA”) – dłuższy story arc ;), bardzo zgrabnie łączący wydarzenia związane z pochodzeniem tytułowego bohatera, jak i niejako zapowiadający przyszłe perypetie całej rodziny. Pojawiają się nowe postaci, powracają stare, jest mnóstwo przygód, zmieniające się scenerie, wciągająca i wcale niebanalna intryga. Sztos.

Koszmary wydawnictwa Mandioca sprzed kilku lat. Cztery historie w stylu Lovecrafta, lub wręcz adaptacje – tutaj nie jestem do końca pewien, bo już parę lat minęło odkąd wciągnąłem 2 wielkie tomy jego opowiadań i trochę mi się już ich treść zatarła, ale motyw opuszczonego miasta i ludzi-ryb chyba tam się pojawił. Był też pewnie w Providence Moore’a. Opowieści przedstawiają malarza, na którego wpływa jego styl malarski, przypadkowego człowieka, który trafia do dziwnego miasta zamieszkałego przez jeszcze dziwniejsze istoty, kolejnego malarza, który jest nierozumiany przez mu współczesnych i który tworzy w ciemnej piwnicy i na koniec człowieka, którego dręczą koszmary senne. Słów w komiksie pada względnie niewiele, czasami pojawia się plansza z narracją / dodatkowymi informacjami. Ale to nie ma zupełnie znaczenia dla odbioru komiksu, bo całą robotę robi rysunek. Misterny, realistyczny ale też impresjonistyczny (nie znam się zupełnie, ale falujące na wietrze trawy czy rozbudowane chmury przelewające się na niebie przypominają mi właśnie ten styl). W każdej niemal scenie to robi świetne wrażenie, czy to wnętrze pokoju, czy widok na miasto, czy krajobraz, czy las. Są kapitalne kompozycje – można wyszukiwać drobne szczegóły, przedmioty leżące gdzieś w kącie. Niesamowicie umiejętnie zastosowana jest perspektywa – no niemal widać głębię na poszczególnych kadrach. Zabawa światłem, faktury powierzchni. Dla mnie rysunkowo na równi z Cromwell Stone Andreasa. Jest to kawał świetnego komiksu, jeden z lepszych horrorów jakie czytałem. Szkoda tylko, że nie jest tego więcej. Po przeczytaniu (wzięte z biblioteki), od razu sobie zamówiłem.

Thorgal (15 – Władca gór) – Thorgal i paradoksy związane z podróżami w czasie. Historia poważna i brutalna, ale czytałem z bananem na ustach. Uwielbiam takie zabawy, a tu historia co chwile gmatwa się bardziej i bardziej. Odniosłem jednak wrażenie, że spadła jakość rysunków – szersze plany mam wrażenie były mniej staranne i wyraźne. Postaci przedstawione z daleka były w sumie jakimiś niewyraźnymi plamami.

Thorgal (16 – Wilczyca) – nie wiem, czy to najlepszy album, ale na pewno jeden z bardziej pamiętnych. Robi się coraz brutalniej. Ja Thorgale biorę z dziecięcej biblioteki. Jak mi wyjaśniono, to trochę taka zaszłość. No ok, ale to nie są jednak historyjki obrazkowe dla najmłodszych:)

Thorgal (20 – Piętno wygnańców) – odcinek bez Thorgala i dobrze zrobił całej serii. Jest brutalnie, jest dramatycznie. Rozwija się dłuższa historia, zapoczątkowana w 18 i 19 albumie.

Thorgal (21 – Korona Ogotaia) – kolejne zabawy w podróże czasoprzestrzenne i związane z nimi paradoksy. Podejrzewam, że to będzie mój ulubiony album.

*** Dobre

Pewnego razu we Francji (1-2) – po iluś latach ktoś wziął się za kontynuację i też już przed skompilowaniem listy top10 anno domini 2023 postanowiłem przeczytać. Muszę przyznać, że kiedyś mnie ten komiks bardziej wciągnął. Pamiętam, że wtedy bardzo mocno zwróciłem uwagę na problem z jednoznaczną oceną poczynań głównego bohatera. Teraz historia poszła dalej i tych problemów robi się więcej. Drugi tom rozgrywa się w czasach wojny, która to poniewiera bohaterów, zmusza do wyborów tzw. mniejszego zła, ale to tylko ich perspektywa, bo inni bohaterowie (albo czytelnik) może to oceniać zupełnie inaczej. To, co kiedyś mnie tak zachwyciło, dzisiaj już trochę spowszedniało. Nie wiem, może jak człowiek jest starszy, to potrzeba czegoś więcej niż historii o dyskusyjnych wyborach, nieoczywistych bohaterach. Takie w dużej mierze jest przecież życie. Natomiast to nadal jest złożona, intrygująca historia i bardzo sprawnie napisany i narysowany komiks. Można powiedzieć, że nie ma nudy, a i jest na czym oko zawiesić. Jest mnóstwo bohaterów, dla mnie często dość do siebie podobnych, co trochę utrudniało czytanie, ale to też fajnie jak komiks stawia lekki opór. Czasem cofałem się o parę stron, żeby zrozumieć jakąś sytuację czy dialog, przypomnieć sobie daną gębę.

Metal hurlant (6) – numer parzysty, czyli komiksy wydawane w latach 70 i 80. Jest ich około 20 i nawet jeśli niektóre są mniej ciekawe, to dużo dobra każdy powinien znaleźć. Jak zwykle mnóstwo sci-fi, robotów, kosmosu, ale też parę humorystycznych shortów. Lista nazwisk długa i pełna sław (Caza, Dionnet, Druillet, Gillon, Moebius, Schuitenowie, Tardi). Mnie najbardziej wpadły w oko:
- Poloniusz – postapo z fajnym twistem na koniec, a właściwie chyba w środku, bo z tego co zrozumiałem, to dopiero część historii;
- Wszechświat jest mały Moebiusa – gdzieś już to czytałem, ale co tam :);
- Blue Arrow – chyba mój ulubiony komiks z tego zestawu, trochę w temacie Grand Prix Marvano;
- Czerwony Kemping – jeden z tych komiksów nie sci-fi o przestępcach próbujących uciec ze skarbem i uniknąć władz;
- Gniazdo szpiegów w Alpha-Plage – historia „szpiegowska”, powiedzmy :);
- Snycerz mgły Schuitenów – bardzo w stylu Mrocznych miast.
Jest też bardzo dużo publicystyki – każdy komiks jest poprzedzony stroną wprowadzenia plus kilka dłuższych artykułów / wywiadów na temat historii Metal hurlant, prób ekspansji do USA, wprowadzaniu rockowych / muzycznych tematów do magazynu. Niektóre z tych artykułów są jakby nieco na siłę, wywiadu z liternikami już nie doczytałem. Wydaje się, że temat powstania i pierwszych lat Metal hurlant jest już dość dokładnie opisany, przydałyby się inne tematy.

Thorgal (1 z kolekcji Hachette) – skusiłem się w Empiku na pierwszy tom. I chwilę biłem się z myślami, czy wejść w to dalej, czy nie. Samo wydanie jest świetne. Może trochę szkoda, że oryginalne grafiki nie zajmują całej okładki, ale rozumiem, że tak ma wyglądać kolekcja. A wygląda to bardzo schludnie, plusik za tytuły na grzbiecie. W środku powiększony rozmiar (i to nie przez duże marginesy), przyjemny offset, parę stron dodatków. Czyta się znakomicie. Ostatecznie jednak odpuszczam tę prenumeratę – trochę przez cenę (50 zł za album to jednak sporo; 36 albumów, które mnie interesują to byłby koszt 1800 zł), a i miejsce na półce też z gumy nie jest (każdy album w twardej okładce). Ale nie powiem, że nie kusi. Natomiast nie jestem wielkim fanem Thorgala, nigdy nie czytałem w jakiś uporządkowany sposób. Czasami jakieś przypadkowe tomy mi wpadały w ręce, ale nie układały się one w jakiś spójny przekaz. Teraz, pod wpływem impulsu, rozejrzałem się w bibliotece i tomy rysowane przez Rosińskiego są dostępne (w różnych wydaniach, co może być też ciekawe). Przeczytam więc w najbliższym czasie. Kto wie, może nawet zmienię zdanie co do kolekcji? Ale na teraz to obstaję przy swoim założeniu sprzed lat, żeby poczekać na integrale w rozsądnej cenie. Czekam już długo, nie ma pośpiechu.

Thorgal (2 – Wyspa lodowych mórz) – wzięte już z biblioteki. Byłem przekonany, że to wydanie Egmontu w twardej okładce, dopiero później się zorientowałem, że ten komiks jest z 1991 roku. Jak na tyle lat, to świetnie wygląda (okładka, papier, druk, kolory), nie ma się do czego przyczepić. Przeczytałem z przyjemnością, świetne rysunki morza, łodzi. Wprowadzony twist sci-fi na koniec. To akurat zawsze mi zgrzytało i wolałbym jakieś wątek bardziej w stylu fantasy (stara cywilizacja z Atlantydy, potomkowie bogów czy coś podobnego), ale też nie ma co zgrzytać zębami na siłę.

Bezprawie (1-2) – po chyba 5 latach udało Studio Lain dokończyć temat. Większość komiksów z Uniwersum Dredda sprzedałem (akta, Tytan, Mandroid, Mrocznych sędziów, Anderson). Zostawiłem Amerykę i właśnie Bezprawie z jakąś tam nadzieją, że kiedyś uda się wydać drugi tom. No i udało się i jest dobrze. Przeczytałem ciągiem obydwa tomy i bawiłem się świetnie. Bo jest to komiks stricte rozrywkowy. Western osadzony w uniwersum Dredda, gdzieś na krańcach galaktyki, gdzie zaawansowana technologia nie odgrywa większej roli. Jest miasteczko, które zaludniają osadnicy zatrudnieni w lokalnych zakładach przemysłowych, które mają rozwinąć tu przemysł i handel na dużą skalę. Są też tubylcy, są inne rasy / cywilizacje. Są wzajemne animozje, jest intryga białych kołnierzyków. To wszystko gotuje się jak w zupie i prowadzi do niechybnej rozpierduchy. I tego wszystkiego dostajemy w ogromnych ilościach. Nawet można by się pokusić o stwierdzenie, że wyeksploatowane to zostało do granic. Ale sytuację ratuje rysunek, szczególnie w drugim tomie zwrócił moją uwagę. Wielkie plansze, ogromne ilości szczegółów (bitwa w deszczu to prawdziwa uczta dla oczu). Można dostać oczopląsu od tego wszystkiego. Plus dla wydawnictwa, że zorientował się, że jest rozkładówka i wstawił pustą stronę zawczasu, żeby wszystko się zgodziło. Ale żeby nie było, fabularnie jest na tyle ciekawie, że czeka się, jak to wszystko się ułoży. Jest kilku bohaterów, którym się kibicuje. Każdy też przejdzie jakąś przemianę w czasie trwania komiksu. No i jest dobry patent na końcu, który urozmaica nawalankę. Niby początek roku, ale to już jest mój kandydat do top10 anno domini 2024.

Thorgal (3 – Trzej starcy z kraju Aran) w wydaniu Egmontu, dość starym chyba, bo papier i druk taki sobie. Również sama historia mnie tutaj nie porwała, ale rysunek to zupełnie inna para kaloszy. Zamek, jezioro i okolice. No trudno mi było się oderwać od tych paru stron. Już tylko za to (plus trochę z sentymentu, bo ten odcinek chyba miałem w rękach w dzieciństwie) wstawiam do kategorii trzy-gwiazdowej w mojej skali ;)

Thorgal (4 – Czarna galera) – zdecydowanie wolę takie przygody, gdzie nie ma nadnaturalnych postaci czy wydarzeń. Świetne rysunki i odważny scenariusz, który pomiata bohaterami.

Thorgal (6 – Upadek Brek Zarith) – trwają poszukiwania ukochanej, a przy okazji walka o władzę i wielkie skarby. Świetnie narysowana scena nocnej wspinaczki do zamku. I to nawet w starym wydaniu Egmontu nadal świetnie się prezentuje.

Thorgal (7 – Gwiezdne dziecko) – 2 historie z dzieciństwa Thorgala, rozbudowujące jego życiorys.

Thorgal (9 – Łucznicy) – album otwierają dwie nocne sceny, jedna to kradzież klejnotu, druga to walka z falami na lichej łódce. Przepięknie zrobione.

Thorgal (14 – Aaricia) – trzy krótsze historie z przeszłości, z Aaricią w roli głównej. Bardzo ciekawe pomysły, które później zostaną wykorzystane we wspomnieniach czy dialogach.

Thorgal (23 – Klatka) – można powiedzieć powrót do jakiejś normalności w życiu bohaterów.

** Niezłe / można przeczytać

Relax Labrum (44) – wstępniak dość pesymistycznie nastraja. Problemy z prawami do nazwy / znaku mogą wpłynąć na przyszłość magazynu, szczególnie jego nazwy. Sam numer jakby cieńszy (już nie dojeżdżamy do 160 stron) a może to już od jakiegoś czasu się działo, tylko tego wcześniej nie zarejestrowałem? Na plus na pewno zaliczam:
- Noc P. Druilleta – lepiej się to ogląda niż czyta, chociaż nie da się ukryć, że cały czas rysuje to samo, ale rozmach panie, rozmach to tu jest,
- Hejt W. Stefańca – o młodzieży, ale dla rodziców, ciosane grubą kreską i na ważny temat,
- Jenifer Lovecrafta z rysunkami B. Wrightsona – opowieść z dreszczykiem z pięknymi rysunkami
Jest również coś dla fanów Andreasa (mnie trochę podmęczył ten short), Incala (nie przepadam) i parę stron Moebiusa. Plus stałe rubryki publicystyczne.

Sztandar czarnej gwiazdy – jednak lekki (albo wcale nie taki lekki) zawód. Miałem nadzieję na coś wciągającego, interesującego, niebanalnego i być może szokującego. Wciągająco i interesująco (do pewnego stopnia) było, ale niestety temat (rasizm) bardzo już wyeksploatowany, a sam komiks nic nowego tutaj nie dodał. Trzeba jednak przyznać, że scenariusz nadawałby się na film (chociaż już gdzieś widziałem pomysł szukania różnych dzieł sztuki i kultury w czasie wojny). Dalej wkładam w spojler, bo komiks świeży i mimo że nie streszczam wydarzeń, to jednak parę szczegółów chcę się przyczepić.
Spoiler: PokażUkryj
Tak jak już wspomniałem temat rasizmu był już obracany na wszystkie strony i trzeba by wyjść z czymś nieoczekiwanym, żeby nie było wrażenia wtórności. Nie przeczę, że temat jest nadal aktualny, ale tematyka komiksu jest ściśle związana z historią USA (niewolnictwo, wojna o niepodległość, segregacja), więc nie rezonuje tak mocno z czytelnikiem z innej bajki. Również sam pomysł przewodni całej intrygi jest tak strasznie naciągany, że sprawdziłby się z hollywoodzkim filmie, których raczej unikam (przynajmniej nowych). Myślałem, że chociaż wojna zostanie ukazana w niestandardowy sposób i tutaj znowu zawód. Było brutalnie, chaotycznie, niektórzy bohaterowie ginęli, ale ten główny to uciekał na piechotę w mrozie, bez jedzenia. Z rannym kolegą. No trochę mnie to rozśmieszyło. Ale to końcówka dopiero mnie zirytowała. Jedna hollywoodzka śmierć (chociaż miałem nadzieję na szczęśliwy koniec), a druga zupełnie z dupy. Lubię zaskoczenia, łamanie utartych standardów, czy nawet wychodzenie poza to co smaczne, ale żeby to miało jakieś ręce i nogi. A potrącenie przez samochód to jak ubijanie bohaterów 100 naboi, gdy już się kończy historia a tu cała zgraja ich się jeszcze pałęta po scenariuszu.
Ale żeby nie narzekać już cały czas, to rysunkowo jest znakomicie. Duży format, duże, przejrzyste rysunki. Akcja jest urozmaicona – jest i miasto, są i lasy, są wojskowe pojazdy, jest wojna – dzieje się naprawdę dużo. Tak jak i scenariusz jest filmowy, tak same rysunki są jak kadry filmowe. Plus wydanie, klasa (Mandioca, więc nie dziwi). Miałem nadzieję, że moim w top10 zeszłego roku się znajdzie. Ale widzę, że pojawia się u innych osób, więc może to ja jestem taki smerf maruda tylko.

Dampierre (1), chociaż drugi tom nie wyszedł do tej pory. I to w sumie główny zarzut, bo trudno ocenić coś, co chyba dopiero było wstępem do większej historii. Rzecz rozgrywa się pod koniec XVIII wieku na francuskiej prowincji. Rewolucja dociera i tam, rodzą się podziały na rojalistów i republikanów, rozpoczyna się wojna domowa. Podział społeczeństwa przebiega wg klas, są zarzuty o ciemnotę i kultywowanie zabobonów (zaskakująco (a może wcale nie) aktualne, bo historia lubi się powtarzać). Są też i osoby wciągane na siłę do jednej lub innej strony. Jest i nasz główny bohater, który pojawia się znikąd, zatrudnia się jako stajenny, podrywa dziedziczkę, zyskuje w oczach właściciela. No to takie trochę oklepane się wydaje. Ale też być może dalej coś się ciekawego będzie dziać? Mam takie przypuszczenia, że bohater może się okazać kimś innym niż sierotą z chłopskim pochodzeniem, z jakąś inną agendą. No i ten młodzieńczy romans też chyba nie pójdzie tak łatwo (jest jeszcze hrabina, wdówka, która obłapia młodego, a ten się nie opiera za bardzo). Rysunkowo – klasa.

Żona magika – ten komiks jest jak sen, w którym dzieją się przeróżne rzeczy. W jednej chwili biegniesz na pociąg do Nowego Jorku, by za chwilę grać w piłkę z kumplami z podstawówki. I zupełnie nie odczuwasz, że coś tutaj nie gra. Podobnie w komiksie wydarzenia stają się coraz dziwniejsze, powtarzają się imiona, biegają białe króliki, są lustra, magia. Ludzie zmieniają wygląd, niektórzy bohaterowie przypominają postacie literackie, wydarzenia nawiązują do innych utworów. No i jest jeszcze magia. Nie jest to mój ulubiony gatunek (coś w stylu Clowesa / Andreasa) – wolę historie zakorzenione w realnym świecie, gdzie prawa fizyki i związki przyczynowo-skutkowe są w miarę stałe i intuicyjne. Ale też nie odłożyłem póki nie doczytałem do końca.

Bardo (1-3) polski komiks postapo, ale też w trakcie kolejnej apokalipsy. W tych 3 tomach (ma być jeszcze czwarty) przedstawiono bardzo rozbudowany świat. Jest w nim mnóstwo elementów znanych z podobnych tematycznie komiksów / książek / filmów – są zmutowani ludzie, kanibale umieszczeni w oddalonych dzielnicach, są klony, które domagają się większych praw, wymieranie zwierząt, roślin i też ludzi, naukowcy szukający kontrowersyjnych rozwiązań. Są również eksperymenty społeczne, bunt jednostek, nachalny marketing wylewający się z ekranów. Część pomysłów jest mało oryginalna i przerabiana już na wszystkie strony przez innych autorów, ale inne są całkiem ciekawe. To wszystko daje wrażenie ogromnego chaosu, w którym funkcjonują bohaterowie i sam czytelnik, bo jesteśmy wrzuceni w wir tego wszystkiego bez żadnych wstępów. Tak naprawdę trzeci tom jest w dużej części poświęcony wcześniejszym wydarzeniom, o których do tej pory tylko zdawkowo mogliśmy przeczytać. Nie ma co ukrywać, że czyta się łatwo, lekko i przyjemnie – to nie taki komiks. Rysunkowo jest psychodelicznie. To chyba dobre słowo. I to się sprawdza. Tak jak nie czyta się łatwo, tak i oglądanie nie jest łatwe. Trzeba to robić w skupieniu, układać sobie poszczególne elementy.
W tym gatunku najbardziej zawsze czekam na jakąś zagadkę, twist, który albo wyjaśni przyczynę apokalipsy, albo ją jakoś odwróci. Tutaj, mam nadzieję, że czwarty tom mnie nie zawiedzie. Szkoda tylko, że będę czytał dopiero za jakiś czas, a nie ciągiem – komiksy wziąłem z biblioteki.

Baltimore (1) – we wstępie Mignola opisuje, jak ten komiks powstawał. On zarysował ogólnie pomysł, inspiracje, treścią wypełnił to kto inny, rysunki jeszcze kto inny. Ale rękę Mignoli widać na każdej stronie. Tematyka – wiedźmy, wampiry, klimat religijnej apokalipsy i rysunki, nie dają się z niczym pomylić. Zaintrygował mnie pomysł, że pierwszą wojnę światową przerywa epidemia i ludzkość nagle staje przed innym wrogiem. W czasie lektury ten ogólny zarys jest uzupełniany dalszymi szczegółami i opisana jest rola głównego bohatera w początkach tego całego zamieszania. Trudno jest uniknąć porównania do serii z Hellboyem, bo podobieństwa narzucają się same. Główny bohater również co chwila wyciąga broń i wyrzyna w pień wszystko co ma w zasięgu wzroku. Ściga kogoś po całym świecie, sam też jest ścigany. Wplątuje się w poboczne historie (są też takie krótkie, epizodyczne historyjki jak w Hellboyu), a ich rozwiązaniem zajmuje się głównie jego szabla, czy szpada, czy co tam ma pod ręką, pistolet, granat. Ale też w porównaniu do Hellboya tu jest (tak mi się przynajmniej wydaje) bardziej brutalnie. Są tortury, krew się leje, flaki latają. Nie ma też zupełnie elementów humorystycznych, chociażby w sposobie bycia głównego bohatera. Tutaj jest wszystko śmiertelnie poważnie. To w sumie dobrze pasuje do historii, gdzie ludzkość staje na krawędzi przetrwania.
Wziąłem z biblioteki po obejrzeniu filmu z Kanału Fantastycznego, gdzie ten komiks był zachwalany pod niebiosa. Ja aż tak tego nie odebrałem. Sam pomysł i intryga są świetne (szczególnie po doświadczeniach ostatnich lat) ale później robi się trochę monotonnie. Tak długa seria (a jest jeszcze drugi tom) wymagałaby jednak więcej twistów fabularnych i to nie takich, że ktoś komuś dał w łeb, albo uciekł za kolejne morze. Potencjał jest. Kiedyś pewnie spróbuję dokończyć serię.

Ogień – historia obyczajowa z sci-fi w tle. Zbliża się apokalipsa, ludzkość próbuje się uratować. Główny bohater jest mocno zaangażowany w projekt ratunkowy. Pod wpływem pewnego wydarzenia czy też informacji dochodzi jednak do wniosku, że ma dosyć i chce spędzić więcej czasu z rodziną. Ta decyzja będzie miała jednak duże i niespodziewane konsekwencje. Komiks czyta się bardzo szybko, jak na dość pokaźne rozmiary. Jest wiele „pustych” stron – w sensie całostronnych kadrów układających się w sekwencje wydarzeń. Sama przyczyna nadchodzącej apokalipsy jest dość oklepana w sci-fi ale komiks jest chyba dość niedawno napisany, bo nawiązuje też do aktualnych tematów jak pandemie, czy klimat. Jest to też pewna wizja rozwoju technologicznego ludzkości: sposób podróżowania, wygląd miast, rozwój medycyny, społeczne kwestie. Ale to wszystko to tylko tło dla dramatu rodzinnego. Budujące może być to, że w tej wizji przyszłości bardzo już zautomatyzowanej, ludzie nadal zachowują się po staremu: boją się, popełniają błędy, ranią się, żałują itd. A może to wcale nie jest budujące, tylko wręcz przeciwnie? Że nawet w obliczu zagłady i mając do dyspozycji wiedzę i technologię pozostaniemy dla siebie największymi wrogami? Rysunkowo jest ciekawie. Jest spektakularnie w zakresie części sci-fi, ale też emocjonalnie w warstwie obyczajowej.
Nie powiem, że połączenie tych dwóch tematów mnie porwało. Nie jestem też pewien, czy fani poszczególnych gatunków będą usatysfakcjonowani, bo każdy z nich zabiera czas i miejsce w komiksie.

Lonesome (1-3) – troszkę mniej typowy western, bo akcja toczy się w przededniu wojny secesyjnej i to nie na dzikim zachodzie, a raczej na południu. Rosną już napięcia między obydwiema stronami. Główny bohater to taki trochę noname, który szuka wyrównania rachunków z jednym typem. Jeździ więc za nim od miasteczka do miasteczka i przy okazji pakuje się w różne mniejsze i większe awantury. Z czasem zaczyna odkrywać spisek sięgający coraz dalej i wyżej i mający mieć wpływ na przyszłość całego kraju. Komiks jest bardzo sprawnie napisany, narysowany. Czyta się z przyjemnością. Co chwila jest nowy zwrot, kolejna warstwa intrygi się zarysowuje. Trup pada gęsto – czasami aż zanadto, bo giną w sumie przypadkowi świadkowie i to z ręki wydawałoby się osób prawych w tej całej historii. Ale chyba jest takie założenie, że jak masz pistolet, to ktoś i ciebie może zastrzelić bez ostrzeżenia. Historia nie kończy się jednak na tych 3 wydanych dotychczas tomach. Trzeci tom kończy się cliffhangerem, który zapowiada zmianę tonu (co w sumie było parę razy subtelnie sygnalizowane). Nie będę zdradzał, ale kierunek zmiany mi nie odpowiada. Nie wiem, czy sięgnę po kolejny tom (o ile wyjdzie).

Thorgal (17 – Strażniczka kluczy) – chyba pierwszy numer, który mnie trochę rozczarował. W sensie pomysł mi się podobał, miał potencjał ale dość szybko został rozwiązany, a późniejsze podróże w zaświaty już mnie nie wciągnęły. Też końcówka jakaś dla mnie niezrozumiała. Mam wrażenie, że zrobiona na siłę, żeby jeszcze więcej przygód Thorgalowi wymyślać w kolejnych albumach i nie męczyć go dodatkowo opieką nad rodziną.

Barbarella – dość frywolne przygody pani podróżującej po kosmosie, chyba bez jakiegoś wyraźnego celu. Bohaterka ląduje na obcej planecie, gdzie trwa konflikt między różnymi rasami czy gatunkami i chcąc nie chcąc zostaje wplątana w całą kabałę. Przy okazji odnajduje zawsze jakiegoś przystojniaka. I ten schemat jest eksplorowany dość namiętnie w komiksie. Niejako przy okazji tych przygód pani ma problemy z garderobą – często rwą się na niej ubrania (zresztą i tak dość liche i skąpe), albo sama je ściąga. Album jest podzielony na 2 części. Nie chciało mi się szukać informacji o historii wydawniczej, ale zakładam, że druga część powstała wskutek popularności pierwszej części. I przy tej pierwszej części bawiłem się całkiem nieźle. Historie były lekkie, niezbyt lotne ale też dynamicznie się rozgrywające, podszyte sci-fi, humorem i lekką erotyką. Im dalej w las, tym traciłem zainteresowanie. Pomysły były coraz bardziej zakręcone. Trudno mi było śledzić coraz bardziej zawiłą fabułę, gdy jednocześnie utrzymywał się taki przygodowy charakter opowieści. Może to tak było, że te całe klimaty sci-fi, cywilizacje, dziwne rasy i wydarzenia były tylko pretekstem do umieszczenia w centrum komiksu nietypowej bohaterki. Nietypowej jak na tamte czasy oczywiście. W komiksie jest wstęp, gdzie można sobie doczytać szerszy kontekst tej nietypowości. Dzisiaj w sumie już nic specjalnie zaskakującego, czy przełomowego nie ma się co doszukiwać na siłę. Dla tych, co lubią ramotki.

Thorgal (18-19 – Słoneczny miecz, Niewidzialna forteca) – czytając te albumy w oderwaniu od całej historii to mam wrażenie, że są takimi wypełniaczami między poprzednimi częściami a tymi co nadejdą. Trochę wtórne wydają się te scenariusze, ale kończą się przygotowaniem pod większą historię.

Thorgal (22 – Giganci) – coraz częściej widzę trafiają się numery, które już mnie nie cieszą zbytnio. Ten album nie wiem, czy pisany na serio, czy dla hecy, zupełnie mi nie podszedł. Kolejna misja, tylko po to, żeby odkręcić to, co zaczęło się parę albumu wcześniej bardzo podobną misją. Trochę mało satysfakcjonujące to rozwiązanie. No ale walka o rodzinę trwa, więc nadzieja na powrót do formy nadal jest.

* Nie podeszło lub wręcz wymęczyło

Terror – kolejna historia rozgrywająca się (przynajmniej na początku) w czasie francuskiej rewolucji. Śledzimy losy Marrie Tussaud, która wymyśliła, że będzie robić woskowe figury znanych osób i pokazywać je ludziom i że utrzyma z tego siebie i swoją rodzinę. Jednocześnie wplątuje się w skomplikowaną awanturę o zaginiony skarb, ucieka, ale przeszłość ciągle ją dogania. Nie zachwycił mnie ten komiks i z każdą stroną traciłem zainteresowanie. Jakoś niewiele mnie tu zaskakiwało, plus trochę miałem wrażenie brakuje czasami kadrów – były jakieś nieintuicyjne przeskoki między nimi, jakby scenariusz był obszerniejszy niż liczba stron do dyspozycji. Tak samo końcówka, nagła i ucięta. Rysunkowo ciekawe – w sumie to wygląda bardziej na namalowane (ale nie znam się, więc nie dam głowy). Trochę gęby można by zrobić bardziej charakterystyczne, żeby się nie zlewały.

Jaskółka – historia osadzona w 1918 roku, której bohaterowie są zaangażowani w różnego rodzaju mniej lub bardziej podziemną działalność polityczno-zbrojno-wyzwoleńczą. Bohaterów wiążą relacje rodzinne (rodzeństwo, miłości, małżeństwa) i nieraz trudna historia. I powiem, że ogólny pomysł na historię jest bardzo dobry. Przedstawione są skomplikowane losy ludzi uwikłanych w jeszcze bardziej skomplikowana historię kraju, czy społeczeństwa, które musi się na nowo określić i zdecydować, jak wykorzystać zbliżającą się niepodległość. Są zasygnalizowane spory polityczne, wzajemne animozje różnych grup. Sam komiks jest jednak trudny w odbiorze, bo na niełatwą tematykę nakłada się dość chaotyczny (w moim odbiorze) scenariusz, czy też może bardziej sposób prowadzenia akcji, która często przeskakuje z miejsca na miejsce. Sceny są dość krótkie, bohaterowie otrzymują rozkazy, gdzieś jadą, po drodze spotykają starych znajomych, którzy im mówią co słychać u jeszcze innych osób. Jest dość trudno śledzić to wszystko. Nie ułatwia też rysunek, który mimo że ma swoje zalety, to jednak trudno mi było rozróżnić poszczególne twarze, co jeszcze potęgowało zagubienie.

Na półce już czekają Beverly, Lekcje aktorstwa, Rusty Brown. Dzisiaj powinien dotrzeć Buddy Longway. Pakiet Mandioci też kiedyś dotrze. Jeszcze Toppi kolejny jest na rynku. Trzeba też doczytać Thorgale. Zapowiada się super.

13
Na luzie / Odp: Piłka Nożna
« dnia: Cz, 28 Marzec 2024, 11:39:50 »
Baraży nie oglądałem. Meczu z Holendrami już wiem, że nie zobaczę (inne plany). Meczu z Austrią nie obejrzę z premedytacją (już kiedyś widziałem to starcie gigantów na Narodowym, także thank you very much). Mecz z Francją mnie skusi, pod warunkiem, żeby jedni i drudzy będą o coś grać (no chyba, że równoległy mecz będzie się zapowiadał ciekawiej). To takie prywatne plany, żeby uratować jakąś radość z tego turnieju.

No ale nie mówmy, że awans to jakiś sukces. 55 drużyn w Europie, z czego kilka odliczmy, bo to mniej więcej jak reprezentacja którejś z dzielnic W-wy, Krakowa czy Poznania. W eliminacjach pokazaliśmy wyższość nad Wyspami Owczymi i Estonią. Awans na każde Euro to nawet nie obowiązek, to oczywistość. Jak przyjście do pracy mniej więcej na czas i w miarę trzeźwym. A tu słyszę premia się należy. Bycie piłkarzem w tym kraju to najlepsza fucha.

14
Zakupy / Odp: Amazon.pl
« dnia: Cz, 28 Marzec 2024, 11:19:43 »
Wszedłem z nudów na Amazona, parę tytułów wyszukałem pod kątem ceny. Skusiłem się na Rusty Brown po angielsku - 40/50 zł taniej niż polskie wydanie.
Pakowanie takie, że jakbyś dostał w pysk. Dziurawy karton, o wiele za duży. Komiks lata we wszystkie strony. Jakimś cudem bez otarć czy obić (przynajmniej widocznych gołym okiem). Obwoluta pewnie robiła za zderzak. Zaraz święta, cuda itd., więc i mi coś z tego skapnęło. Mi by było wstyd wysłać cokolwiek w taki sposób.
Ale żeby nie było całkiem różowo, to jakość wykonania komiksu, a właściwie to klejenia / szycia to tylnej części ciała nie urywa. Trudno jest rozłożyć komiks, widać też, że grzbiet odchodzi i trzyma się tylko na końcówkach i to nie wygląda zbyt pewnie. Myślę, że czytanie przetrzyma. Ale nie wykluczam konieczności domowej zabawy z klejem.

15
Na luzie / Odp: Piłka Nożna
« dnia: Pt, 22 Marzec 2024, 08:05:34 »
Zawsze warto jechać na wielką imprezę. Przynosi to duże pieniądze PZPN-owi. Pewnie sporo rozkradną, ale część zawsze trafi do jakichś drużyn młodzieżowych, na trenerów itp. Nie ma imprez, to nie ma tylu sponsorów, nie ma pieniędzy, to nie ma rozwoju.
Fajna teoretyczna teza. Rzucam kontrtezę. Od chyba 10 lat mam przyjemność uczestniczyć w dziecięcej i młodzieżowej piłce. Nigdy żadna kasa po żadnym turnieju do nas nie trafiła. Rodzice bulą na kluby, wożą dzieciaki na treningi, mecze, turnieje. Płacą za stroje, wynajem boisk, sal. Koszty rosną, więc składki też. Trenerzy się zmieniają, bo też muszą za coś przeżyć. No i mówię o rzeczywistości warszawskiej i okolicznej.
W moim mieście jest teraz pierwsza liga. Kasa z akademii to ważny, stały i pewny zastrzyk kasy. I to niemały.

Kasa dla związku na wódę. Taka będzie różnica i rozwój.

Jest też aspekt sportowy - nawet słaba gra w grupie przynosi doświadczenie. Najlepiej na własnej skórze poczuć, jak wygląda turniej, jakie to są emocje, obciążenia, jak ważny jest mecz otwarcia. Bez słabego Euro 2012 nie byłoby może dobrej gry na Euro 2016.

Kontrteza. Euro 2016 nie byłoby, gdyby nie Mundial 2014, na którym nie zagraliśmy. Jak jeździmy na turnieje co 2 lata, to się tam kompromitujemy.
Teraz w grupie eliminacyjnej mieliśmy Czechów, Albanię i Mołdawię. Bez sprawdzania strzelam, że ostatnio bywaliśmy na turniejach więcej niż oni razem wzięci. Co nam to dało? Zupełnie nic. Nawet większe umiejętności nic nam nie dały. Ważniejsza jest ambicja.


No i popularyzacja dyscypliny, to jest zawsze święto i lepiej się ogląda turniej, na którym są nasi. Jakieś dzieciaki złapią bakcyla i może zaczną grać w piłkę albo zostaną kibicami. Pamiętam lata dziewięćdziesiąte i turniejową posuchę (abstrahując od tego, że wtedy było o wiele trudniej awansować). Dziękuję bardzo i oby te czasy nie wróciły.
Kontrteza: Ośmieszenie się na kolejnym turnieju zmniejszy zapał dzieciaków do tego sportu. A ten zapał jest dziś trudniej podtrzymywać niż kiedyś. Jak chcesz regularnie grać, to niemal zawsze wymaga to zapisania się do jakiegoś klubu (zebranie ekipy, żeby spontanicznie pokopać pod blokiem - w dzisiejszym slangu na orliku jest bardzo trudne), przekonania rodziców, żeby poświęcili czas i pieniądze na to, no i odłożenia smarftonów na te ileś godzin tygodniowo. Trzeba dmuchać i chuchać na te dzieciaki, którym się chce. A nie dawać powód do płaczu (tak, takie sceny też oglądałem)

Oglądanie kompromitacji (kolejnej) psuje cały turniej. Polowa czasu schodzi na narzekanie i wkurwianie się.
Też się wychowywałem na piłce lat 90-tych i nadal nią żyję. Widać udział w turniejach nie jest tu kluczowy.

Takimi "argumentami" można się przerzucać bez końca.
Ja nie mam beki, gdy przegrywają. Nie będę miał satysfakcji, gdy odpadną teraz z Walią. Ta cała reprezentacja jest mi zupełnie obojętna. Do tego właśnie doprowadziły kolejne turnieje. Jadą tam bez wiary, bez pomysłu, bez ambicji. I jeszcze potrafią pokłócić się o premie z naszych podatków. A przecież za dzieciaka oglądałem każdą kopaninę, znałem wszystkich, z kumplami graliśmy w gałę na każdym strzępie trawnika, każdym klepisku, na przerwach, przed szkołą, po szkole, w śniegu po kolana. I nadal śledzę piłkę. Dokupuję kolejne pakiety, chodzę na lokalny stadion, jak namówię kumpla to chodzimy do lokalnego pubu na mecz, zasuwam z dzieckiem na treningi i mecze. Ale tej pseudoreprezentacji nie chcę oglądać, ani nic o niej wiedzieć. Już połowy zawodników nie znam, czekam aż się reszta wykruszy.
Gdyby jeszcze awansowali normalnie dzięki wynikom w grupie, to bym uznał, że ok zasłużyli. Niech jadą i powalczą. Ale przez jakieś tylne drzwi? Z najśmieszniejszej grupy, jaką kiedykolwiek wylosowaliśmy? Nawet to jest kompromitujące.

Strony: [1] 2 3 ... 80