9
« dnia: Nd, 01 Wrzesień 2024, 23:55:20 »
Sierpień
Marvel Origins t.41: Daredevil 7 – pożegnanie ze znakomitym plastykiem, którym niewątpliwie był Wally Wood (notabene projektantem kanonicznego wizerunku „Człowieka Nieznającego Strachu”) nie należało do najłatwiejszych. Pocieszeniem na okoliczność pożegnania się rzeczonego z tym tytułem jest zaangażowanie w jego dalsze tworzenie Johna Romity Starszego, jednego z moich ulubionych rysowników komiksu. Fabularnie lekki spadek w porównaniu z poprzednimi epizodami tej serii. Także z tego względu, że wątek Ka-Zara to nie był najbardziej fortunny pomysł na tę akurat serię.
Flashpoint: Powrót - koncept by po latach raz jeszcze przybliżyć realia zaistniałe za sprawą Barry’ego Allena w pamiętnej opowieści „Flashpoint-Punkt krytyczny” aż sam się prosił o zrealizowanie. Potencjał związany już tylko z częścią osobowości tych realiów (w tym zwłaszcza Batmanen i Aquamanem) jawił się na tę okoliczność bardzo obiecująco. Dobrze zatem się stało, że Geoff Johns zdecydował się na tę inicjatywę, choć uczciwie trzeba przyznać, że znając jego wcześniejsze dokonania, spodziewać się było można jeszcze bardziej udanej realizacji. Mimo tego warto się tym tytułem zainteresować także z tego względu, że jest częścią większego projektu, zapoczątkowanego przez wspomnianego autora „Zegarem zagłady”.
Thunderstrike nr 6 - panowie z SHIELD mają to do siebie, że często bywają natarczywi. Tak jest również tym razem. Na tym jednak wyzwania się nie kończą, bo zarówno Eric jak i wspierający go ,,Ścianołaz” zmuszeni są stanąć w obliczu interwencji osobnika imieniem Blackwulf. Krótko pisząc: piłka jest w grze. Do tego na tzw. mocnym kopniaku.
Firestorm nr 84 - powołany do życia przez sowieckich naukowców Swarożyc to z dużym prawdopodobieństwem kolejny ,,czynnik” trwale odmieniający Firestorma. Końcówka tego epizodu wskazywać może, że konieczna będzie gruntowna rewizja dotychczasowego oglądu na genezę tytułowego bohatera.
Bohaterowie i Złoczyńcy t. 79. Nightwing: Rycerz z Blüdhaven – typowa dla scenarzysty tego przedsięwzięcia (tj. Chucka Dixona) wartka i mocno zdynamizowana produkcja rozrywkowa, której szczegóły zapomina się mniej więcej dwa dni po jej lekturze. Mi ten model narracji akurat odpowiada, dlatego po realizacje tego twórcy sięgam chętnie. Dodatkowy „smaczek” to na swój sposób unikalne i urokliwe rysunki Scotta McDaniela, niekiedy zadziwiające stylistycznymi rozwiązaniami.
Kapitan Ameryka t.9 - co prawda przed nami jeszcze zbiór perypetii Zimowego Żołnierza, ściśle powiązanych z losami Kapitana w toku stażu Eda Brubakera; niemniej niniejszy tom można śmiało uznać za konkluzje jednego z najbardziej udanych dokonań twórczych, powstałych pod szyldem Marvela po roku 2000. Jak zwykle wspomniany twórca postawił na szpiegowskie rozgrywki, umiejętnie czerpiąc z zasobu motywów powstałych w Erzy Timely. Satysfakcjonujące podsumowanie twórczych wysiłków jednego z najlepszych scenarzystów współczesności.
Thunderstrike nr 7 - zdawać się mogło, że Pandara została skutecznie „pozamiatana”, a jednak Eric raz jeszcze odczuwa na swym grzbiecie dotkliwe cięgi jej pomagierów. Całość uzupełnia wątek z udziałem dobrze znanych ,,nadszyszkowników" SHIELD oraz rodzinne kłopoty tytułowego bohatera. Tom DeFalco i Ron Franz (tj. twórcy fabuły tej opowieści) raz jeszcze udowodnili, że w snuciu fabuł w stylu Marvela radzili sobie znakomicie.
Diuna ksiega 3 - są takie opowieści, do których zawsze chętnie wracam. ,,Diuna” niezmiennie jest jedną z nich. Dlatego z tym większą przyjemnością rozpoznałem finalny tom jej komiksowej adaptacji, uwzględniającej wiele szczegółów na które zabrakło miejsca w filmowych adaptacjach. Aż chciałoby się by zespół realizatorów tego przedsięwzięcia kontynuował swoją prace i w tej samej formule zaproponował adaptacje kolejnych tomów ,,Kronik Diuny”.
Firestorm nr 85 - już tylko po ilustracji zdobiącej okładkę niniejszego epizodu znać, że mamy tu do czynienia z przełomowym momentem w dziejach tytułowej postaci. Jej wizerunkowe ,,redefiniowanie” to w moim przekonaniu wizualna optymalizacja Firestorma. Bowiem w wykonaniu Toma Grindemberga (rysownika tej serii) przepoczwarzył się on w autentycznego żywiołaka ognia. Zasadnie można mniemać, że niezgorzej prezentować się on będzie również w wykonaniu Toma Mandrake’a, zapowiedzianego następcy wspomnianego plastyka w funkcji ilustratora tego miesięcznika.
Mity Cthulhu - Howard Philips Lovecraft, Esteban Maroto oraz czerń i biel. To się po prostu nie mogło nie udać.
Thunderbolts – Warren Ellis to istny Midas komiksowego fachu, co wielokrotnie wykazał przy tak udanych realizacjach jak „The Authority” i „Planetary”. Nie inaczej sprawy mają się także przy okazji tej propozycji wydawniczej, w której nawet rolę poślednich postaci (m.in. Steel Spidera i American Eagle’a) rozpisane zostały wprost po mistrzowsku. Ponadto po raz kolejny znać przy tym, że perwersyjne, pokręcone osobowości, to idealny „materiał” dla tego twórcy. Plus efektownie prezentująca się warstwa plastyczna w wykonaniu w swoim czasie wielbionego przez fanów Wonder Woman Mike’a Deodato Młodszego.
Zimowy Żołnierz - konkluzja wieloletniego i bardzo owocnego stażu Eda Brubakera przy perypetiach Kapitana Ameryki nie „iskrzy” co prawda równie mocno jak najbardziej udane jego odsłony (vide nomen omen właśnie „Zimowy Żołnierz”). Niemniej jako thriller szpiegowski rzecz spełnia swoją funkcję, a udział w tym przedsięwzięciu m.in. jak zawsze znakomitego Michaela Larka to walor sam w sobie.
Thunderstrike nr 8 - już od jakiegoś czasu zbierało się na chryje z udziałem Bobby’ego, partnera byłej żony Erica. Szkoda tylko, że kosztem syna tytułowego bohatera. Szczerze pisząc niniejszy epizod nie porywa. Zapowiadany powrót szczególnie niebezpiecznego przeciwnika być może zdynamizuje fabułę tej serii.
Firestorm nr 86 - epizod wyjątkowy już tylko z racji tej okoliczności, że stanowi część większego wydarzenia (,,The Janus Directive”). Ponadto funkcje rysownika serii przejmuje Tom Mandrake, jeden z moich ulubionych plastyków udzielających się przy superbohaterskich produkcjach. Co prawda w tej jego pracy brak jeszcze dosycenia w twórcze szaleństwo, tak jak przy okazji jego późniejszej aktywności przy takich tytułach jak ,,The Spectre vol.3” i ,,Detective Comics vol.1”. Niemniej i tak jest bardzo dobrze, a odmieniony Firestorm nigdy nie wyglądał równie ekspresyjnie.
Hellblazer Paula Jenkinsa t.1 - obszerne tomiszcze z mnogością różnorodnych opowieści, w których rzecz jasna nie mogło zabraknąć tzw. robienia w trąbę piekielnych szumowin przez szanownego protagonistę. Wychodzi mu to w dobrym stylu, acz nie da się ukryć, że kolejne konfrontacje z nienawidzącymi ludzkości plugawcami nie pozostają bez wpływu na Johna. Wszak nawet biegli w swojej dziedzinie magowie nie są z kamienia. Paul Jenkins z wyczuciem ujął ten proces, z każdą kolejną opowieścią coraz lepiej radząc sobie z powierzoną mu serią. Ponadto ten zbiór to okazja by przyjrzeć się formowaniu twórczego warsztatu Seana Phillipsa, artysty, który z czasem stał się niezbywalnym „składnikiem” jednego z najlepszych komiksowych duetów współczesności (z Edem Brubakerem rzecz jasna).
Bohaterowie i Złoczyńcy t. 79. Supergirl: Rządy Supermenów cyborgów – lektura z gatunku lekkich, łatwych i przyjemnych. Szczerze pisząc spodziewałem się, że będzie gorzej, a tymczasem otrzymaliśmy realizacje może nieszczególnie wysublimowaną, ale w ogólnym rozrachunku spełniającą wymagania dla niezobowiązującego czytadełka. Ku memu zaskoczeniu całkiem udanie wypadł rysownik tej serii Brian Ching, wcześniej znany mi z jego fatalnych prac w publikowanej przez Dark Horse serii „Conan the Avenger”. No i miło, że przy portretowaniu tytułowej bohaterki wzorowano ją na uroczej Mellisie Benoist, odtwórczyni roli „Superdziewczyny” w zasłużenie popularnym serialu.
Marvel Origins t.42: Avengers 5 - uczciwe trzeba przyznać, że wymiana pierwotnego składu tej drużyny na dowodzonych przez Kapitana Amerykę nawróconych przestępców nie była szczególnie udanym pomysłem. Jak się jednak po tym tomie okazuje, pomimo braku przebojowości swoich poprzedników, także ten skład zapewnił czytelnikom serii mnóstwo rozrywki i buzujących emocji. Przyczyniły się ku temu wartkie konfrontacje m.in. z Doktorem Doomem i Attumą oraz ferment na tle przywództwa drużyny. Mimo tego miło, że znać już perspektywę na poszerzenie zespołu o jego weteranów.
Thunderstrike nr 9 - już pokomplikowany żywot Erica ulega kolejnym powichrowaniom. Do gry powraca bowiem najbardziej niebezpieczny z dotąd napotkanych przezeń przeciwników, tj. Bloodaxe. Ku zaskoczeniu Erica okazuje się on więcej niż tylko krwiożerczym psychopatą, co dobrze wróży na przyszłość tej intrygującej (a przy tym udanie zaprojektowanej) postaci. A wszystko to ujęte dynamiczną, „marvelowską” kreską, niezmiennie wzbudzającą skojarzenia z dokonaniami nieprzecenialnego Sala Buscemy.
Firestorm nr 87 - żywiołowo rozrysowana ilustracja okładkowa to oczywiście dzieło Toma Mandrake’a, rysownika tej serii od etapu poprzedniego epizodu. Stąd już tylko po niej znać, że wspomniany twórca swojego talentu szczędził nie będzie. Ekspresyjnym rysunkom towarzyszy fabuła raz jeszcze stanowiąca część większej całości znanej jako „The Janus Directive”. Równocześnie John Ostrander (szanowny pan scenarzysta) nie omieszkał, uzupełnić niniejszą opowieść o postać zaistniałą w czasach kierowania serią jeszcze przez Gerry’ego Conwaya. Krótko pisząc: rozwałka w dobrym stylu.
Aga, Adam i Hamlet na tropie tajemnic 1: Tajemnice podlaskiej rakiety V-2 - urokliwie zilustrowana opowieść o znacznych walorach edukacyjnych. Oby ,,uśmiechnięta koalicja” nie zdążyła zdemontować IPNu, bo takiej formuły popularyzacji historii zdecydowanie potrzeba.
Smerf Bohater - mieszanina przetworzonej na potrzeby tej serii konwencji superbohaterskiej, mitycznych przekazów o tzw. cudownych źródłach oraz dydaktyzmu spod znaku przypowieści motywacyjnych przejawiła się względnie udaną, acz nieprzesadnie jak na możliwości autorów tej serii przygodą. Bywały bowiem lepsze jej odsłony, choć równocześnie nie sposób też mówić o realizacyjnej porażce.
Marvel Origins t. 43: Spider-Man 8 - niniejszy zbiór można spokojnie uznać za apogeum wysiłków Steve’a Ditko w kontekście przygód Pajęczego Herosa. Wszak do zakończenia jego pracy nad tym tytułem zostały już tylko ledwie dwa epizody. Oczywiście sporo tu okładania się po ryjach z dziwacznie usposobionymi łotrami oraz dylematów ciśniętego w wir życiowych problemów młodzieńca. Plasycznie jest dojrzale i świadomie. Może tylko jakby trochę mało typowych dla tej postaci żarcideł. Niemniej i tak jest bardzo dobrze i stąd znowuż mamy do czynienia z klasyką pełną gębą.
Ćma część 5 - rzecz warta rozpoznania już tylko z racji odwagi autorskiej spółki tego epizodu. Znać to zwłaszcza po formalnej stronie tego przedsięwzięcia, w której sięgnięto m.in. po fotokomiks. Bardzo udanie została również rozegrana ogólna koncepcja struktury czasoprzestrzeni w której osadzono tę serię. Stąd wielowymiarowość tego projektu zaiste cieszy.
Thunderstrike nr 10 - tym razem Eric zmuszony będzie stawić czoła... Thorowi. Ten zaskakujący przeciwnik wymagać będzie stosownych przygotowań, w czym pomocni okażą się członkowie ówczesnego składu Avengers (notabene znanego polskim czytelnikom z łamów kwartalnika „Mega Marvel”). Tytułowemu bohaterowi będzie zatem dane po raz kolejny podjąć wysiłki na rzecz zmiany opinii publicznej na jego temat. A ta, delikatnie rzecz ujmując, na tym etapie rozwoju serii, nie była mu przychylna…