11
« dnia: Cz, 29 Luty 2024, 23:11:53 »
Luty
Podróż do wnętrza Ziemi – z współczesnej perspektywy opowieść o przemierzaniu podziemnych krain z oceanami oraz fauną i florą znaną z zapisów kopalnych zapewne nie wyda się przesadnie porywająca. Trzeba jednak wprost przyznać, że pierwowzór literacki utworu, który posłużył za kanwę tej adaptacji, okazał się zaczątkiem dla osobnego nurtu fantastyki, rozwijanego przez takich twórców jak Arthur Conan Doyle („Zaginiony świat”), Edgar Rice Burrougs (cykl „Pellucidar”) i Mike Grell („Warlord”). Swoje robią też urokliwe rysunki, wolne od tablecianej sztuczności.
The Adventures of Superman nr 431 - tym razem Jerry Ordway rozrysował jedynie kompozycje okładkową, choć przyznać trzeba, że ta jawi się wręcz ikonicznie. Warstwę plastyczną tegoż epizodu wziął natomiast na siebie dobrze znany czytelnikom oferty TM- Semic Erik Larsen. Stąd to jemu dane było nadać formę nowemu adwersarzowi Człowieka ze Stali. Ponadto Lois Lane zdążyła się zorientować, że nie ma już wyłączności na umizgi Clarka. A zatem równowaga pomiędzy perypetiami rzeczonego jako najbardziej wielbionego herosa, a jego życiem po ,,cywilnemu” została umiejętnie zachowana.
Firestorm nr 58 - John Ostrander ponownie odnajduje się w roli scenarzysty tej serii i z miejsca daje się odczuć zdynamizowanie tempa akcji. Nieprzypadkowo dają o sobie również znać echa powstałych przy jego walnym udziale ,,Legend”. Przy okazji nie omieszkał on sięgnąć po jednego z dawnych przeciwników Supermana, stosownie go ,,remasterując”. Przy czym na finał tej fabuły będzie trzeba poczekać co najmniej do kolejnego epizodu.
Marvel Origins t.28: Iron Man 4 - są takie momenty, że trudno się zorientować czy mamy do czynienia faktycznie z superbohaterską produkcją czy też z romansem na modłę tych, które w toku lat 50. okazały się jednymi z najchętniej nabywanych komiksowych tytułów. To oczywiście trochę żart, bo zasadniczym ,,tranzystorem napędowym” zebranych tu opowieści są zmagania Tony’ego Starka z kolejnymi, obowiązkowo mocno nań zapieklonymi, adwersarzami. Jakby mimochodem z przyłbicy Iron Mana znikają staroświeckie nity i tym samym ,,Żelazny Człowiek” zyskuje swój wizerunek, który bez zmian przetrwa aż do czasów opowieści ,,Armor Wars” (przełom lat 1987/1988). Do tego pierwsza z opowieści tego tomu zapewne mocno zainspirowała twórców scenariusza filmu ,,Iron Man 3”.
Smerfopolicjanci – kolejna przypowiastka de facto odnosząca się do naszej rzeczywistości. Tym razem padło na zagadnienie utrzymania ładu społecznego za pomocą specjalnie do tego sformowanych służb porządkowych. Jak zapewne nietrudno się domyślić autorska spółka przybliżyła w powstałym za ich sprawą utworze zarówno blaski jak i cienie tego zjawiska.
Major Hubal – bardzo cieszy okoliczność, że Tomasz Kleszcz (m.in. „Kamień Przeznaczenia”) na komiksowej niwie pozostaje niezmiennie aktywny. Niniejsza realizacja. powstała we współpracy z Bartłomiejem Kluską, jest tego właśnie przejawem. Konkretna i klarowana produkcja przybliżająca losy najbardziej znanego przedstawiciela partyzantki powrześniowej w osobie majora Henryka Dobrzańskiego „Hubala”. Dobrze, że pamięć o tym wyjątkowym człowieku znalazła swój przejaw także w formie komiksu.
Bohaterowie i Złoczyńcy. Legenda Aquamana – propozycja tzw. nowego początku dla postaci niesłusznie niedocenianej, która to oferta się nie przyjęła. Z jednej strony dobrze, bo szansę na realizacje swojej wizji otrzymał Peter David, dzięki czemu światło dzienne ujrzały znakomite „Kroniki Atlantydy”. Z drugiej strony pieczołowicie zilustrowana wizja okupowanego władztwa Aquamana w wymiarze czysto rozrywkowym również miała swój urok. Jedno jest pewne: jeśli nie przejawia się alergii na superbohaterskie produkcje doby lat 80., a przy tym nie oczekuje się „dekonstrukcji superbohaterskiego mitu”, to o jakości tej opowieści warto przekonać się samemu.
Najemnik t.10 – kolejny przejaw talentu i pracowitości iberyjskiego mistrza. Tym razem w formule zbioru opowieści z gigantami jako tematem wiodącym. Osobiście niezmiennie jestem w tę serię zapatrzony i jedyne co mi w niej przeszkadza to okoliczność, że przed nami już tylko trzy spotkania z Najemnikiem. Ponadto jak zwykle bardzo ciekawie jawią się informacje zawarte w dodatku uzupełniającym także ten album.
The Adventures of Superman nr 432 - tym razem zadanie dla Supermana sprowadzone zostaje ku mrocznym zaułkom, których widać nie brakuje również w na ogół upajającym optymizmem Metropolis. W nich zaś koczują młodociane gangi. O zgrozo coraz liczniejsze i dysponujące profesjonalnym wyszkoleniem w zakresie krzywdzenia bliźnich. Odpowiedź na pytanie kto za tym procederem stoi usiłuje odnaleźć mistrzyni pakowania się w kłopoty w osobie Lois Lane oraz wychowawca młodzieży z problemami Jose Delgado. Sprawnie prowadzona, gęsta i dobrze rokująca na dalszy jej rozwój fabuła.
Reckless t.3 - pomimo mego zamiłowania do wszelkich przejawów twórczości Eda Brubakera i Seana Phillipsa tym razem ma się wrażenie rozpoznawania projektu ciągniętego na siłę, bez polotu z którym mamy do czynienia w takich realizacjach jak ,,Fatale” i ,,Criminal”. Nie sposób mówić o tzw. wtopie, ale też i na porywającą lekturę w tym przypadku nie ma co liczyć.
Firestorm nr 59 - dokończenie konfrontacji z Pasożytem upływa stosownie ekscytująco, aczkolwiek ma się wrażenie, że Rafael Kayanan i Pat Broderick (tj. wcześniejsi twórcy warstwy plastycznej tej serii) poradziliby sobie z jej ujęciem w kadr znacznie lepiej niż ich następca Joe J. Brozowski.
Conan: Bitwa o Wężową Koronę – ciekawostka, bez której wielbiciele mocarnego Barbarzyńcy spokojnie mogliby się obejść. A jednak jako niezobowiązująca rozrywka, za której sprawą rzeczony zyskuje okazje do odwiedzenia skądinąd dobrze znanych lokalizacji ma to przysłowiowe ręce i nogi. Do tego przyswaja się to błyskawicznie, niczym emocjonujące (acz nieszczególnie ambitne) opowiadania z groszowych magazynów okresu tzw. pulpy.
Marvel Origins t.29: Avengers 3 - masa mordobicia z zajadłymi adwersarzami oraz wielkie zmiany w składzie drużyny. Krótko pisząc dzień jak co dzień w Domu Pomysłów. Zmiana nastąpiła również na stanowisku rysownika, które to miejsce zajął znany z przygód Iron Mama Don Heck. Ogólnie ów twórca z powodzeniem odnalazł się w tej roli, aczkolwiek chwilowy powrót Jacka Kirby'ego w ostatnim z zebranych tu epizodów mocno cieszy.
The Adventures of Superman nr 433 - kłopotów z młodocianymi i podejrzanie dobrze wyszkolonymi gangami ciąg dalszy. Sprawa tym bardziej jest delikatna, że trudno bohaterowi tej serii ot tak użyć swoich mocy przeciwko dzieciom. Równocześnie Lex Luthor puszy się ile wlezie jako tzw. filantrop, a bohaterowie drugiego planu (w tym zwłaszcza Jerry White i Jose Delgado) zyskują na charakterologicznej wyrazistości. Najbardziej jednak cieszy zapowiedź kolejnego epizodu w którym pojawić ma się jedna z najciekawszych osobowości mitologii Supermana tamtych czasów.
Luc Orient t.5 - konkluzja klasycznej europejskiej serii SF zapewne nie wszystkich czytelników przekona; choćby z tego względu, że już w momencie jej realizacji twórcy tego przedsięwzięcia całkowicie zamierzenie sięgali po motywy i rekwizytorium rodem z zamierzchłej już wówczas Złotej Ery science fiction. Ta jednak grupa odbiorców, która ceni sobie zarówno klasykę komiksu jak i fantastyki, z dużym prawdopodobieństwem będzie usatysfakcjonowana. Ogólnie dobrze się stało, że nareszcie doczekaliśmy się pełnej polskiej edycji tej serii.
Firestorm nr 60 - wygląda na to, że John Ostrander na dobre przejął tworzenie fabuł na potrzeby niniejszego tytułu. Tym razem pozwolił on sobie na przesunięcie akcentów z superbohaterskiej nawalanki (oczywiście tymczasowo) na psychologiczną sferę obu pierwszoplanowych bohaterów. Okazało się to trafnym posunięciem, urozmaicającym proces rozwoju zarówno wspomnianych postaci, jak i wybranych osobowości dalszego planu.
Operacja ,,Dorsze” - mało znany epizod z dziejów polskiej konspiracji, klarownie i kompetentnie ujęty przez duet sprawdzony przy okazji albumu ,,Major Hubal", tj. Bartłomieja Kluskę (scenariusz) i Tomasza Kleszcza (rysunki). Realizacja zdecydowania warta anglojęzycznej wersji. W końcu w ramach przybliżonego tu przedsięwzięcia nasi ryzykowali za wolność i życie m.in. angielskich jeńców wojennych.
The Adventures of Superman nr 434 - mocne wejście jednej z moich ulubionych osobowości uniwersum Człowieka ze Stali z czasów publikowania poświęconego mu tytułu przez TM-Semic. Gwoli ścisłości ,,cywilne” alter ego Gangbustera (bo to o nim mowa) w osobie Jose Delgado gości na łamach tej serii już od kilku epizodów. Jednak jego dotychczasowe metody wychowawcze nie na wiele się widać zdały i stąd zmuszony był on zdecydować się na bardziej ,,twardą" metodykę. Krótko pisząc rozwój tej serii niezmiennie jawi się obiecująco.
Firestorm nr 61 - tak to już bywa, gdy nie bierze się przykładu z Vigilante’a oraz ,,Franciszka Zameckiego” i nie eliminuje się na trwałe swoich przeciwników. Ci bowiem zwykli przejawiać wręcz zapamiętałą skłonność do regularnych powrotów i generowania kolejnych problemów. Tak się sprawy mają także tym razem, co znać już po ilustracji zdobiącej okładeczkę niniejszego epizodu. Myliłby się jednak ten, kto spodziewa się po tej pozycji standardowego oklepu biorących się za łby metaludzi. Ostrander to zbyt sprawny opowiadacz by uznawać go za twórcę podążającego na przysłowiową łatwiznę. Ponadto przydzielony mu plastyk - Joe Brozowski - radzi sobie coraz sprawniej.
Thor t.1 – wprost przyznać trzeba, że Donny Cates łatwego zadania nie miał, bo przejęcie „opieki” nad Gromowładnym po długim i bardzo udanym stażu Jasona Aarona można śmiało było uznać za nieliche wyzwanie. Stąd zaczął on z przytupem i wręcz monumentalnie, choć nie od razu zdołał nadać serii rytm władny uwieść wielbicieli tej postaci. Im dalej jednak tym sprawy mają się lepiej, a koncept przywrócenia w ramy tej historii Donalda Blake’a okazał się ze strony Catesa bardzo mocnym akcentem.
Marvel Origins t.30: Daredevil 2 – dla Wally’ego Wooda angaż na stanowisko rysownika serii poświęconej Człowiekowi bez Strachu był zapewne tylko tymczasowym postojem przed kolejnymi, z jego perspektywy bardziej interesującymi projektami. A jednak ów artysta odcisnął na wspomnianym protagoniście trwały ślad swojej kreatywności, przejawiający się gruntownym przeprojektowaniem jego wizerunku. Do tego, pomimo incydentalnych innowacji, wciąż obowiązującym. Dodajmy do tego finezyjnie prowadzoną kreskę, a otrzymamy przejaw twórczej weny, który wciąż ma potencjał by zachwycać.