@kelen a może przestaniesz rozmydlać i napiszesz czemu te super wydawnictwa mangowe nie ściągają żadnych autorów i czemu to Wam nie przeszkadza?
I napisz jeszcze z jakim wydawcą jesteś powiązany? Bo przecież taką wieeeeedzę w tym zakresie masz.
Nie wiem, z czego wynika Twój pretensjonalny i specyficzny ton wypowiedzi, nie mówiąc o tym, że to ty zacząłeś dyskusję bez konkretnej merytorycznej wiedzy, a wymagasz jej od innych, którzy z Tobą rozmawiają.
Nie wiem, co masz na myśli "powiązany", bo to dość szerokie spektrum, ale przez ostatnie 10 lat
rozmawiałem z wieloma z nich, czy to w ramach swojej działalności z audycją radiową, jako organizator imprez albo po prostu prywatnie. Co więcej,
chodziłem na spotkania z wydawcami mangowymi, gdzie można sporo się nauczyć na temat ich funkcjonowania, kontaktu z autorami, sytuacji na rynku, albo po prostu
zadać pytanie o nurtujące nas kwestie.
Podkreślam te rzeczy, bo zgaduję, że to właśnie coś, co prawdopodobnie byś robił, gdybyś rzeczywiście chciał zaciągnąć wiedzy.
Wracając do meritum - skąd biorą się problemy ze ściąganiem mangowców na imprezy w Polsce (i nie tylko!) - kilka przykładów:
1. Autorzy popularni/bestsellerowych serii, rzadko kiedy mają czas na jakiekolwiek festiwale. To jest akurat uniwersalna rzecz, nie tyczy się mangowców, ale ich szczególnie. Osoby tworzące regularną serię mają masakryczny, bardziej bezwzględny tryb pracy, niż ktoś wydający albumy raz na jakiś czas. Można w teorii to porównać do twórców robiących regularne serie w mainstreamie superhero, ale to nadal jest spora różnica. Podróż takiego autora, szczególnie tak odległa, musiałaby się wiązać ze wstrzymaniem prac nad tytułem (albo innymi projektami, które wymagają jego obecności w Japonii), na co po prostu nie mogliby sobie pozwolić (albo wydawca/agent by na to nie pozwolił).
2. Koszty takiego przedsięwzięcia są ogromne - znów, jeśli mówimy o autorach dużej rangi, to koszt nie sprowadza się jedynie do tego, że trzeba opłacić byle jaki lot i hotel. Autor i/lub agent autora (z mojego doświadczenia, raczej to drugie) będą mieć konkretne wymagania, które muszą zostać spełnione (szczególnie, jeśli np. dotyczą zapewnienia bezpieczeństwa zdrowotnego), aby taka podróż mogła się w ogóle odbyć. Z jednych rozmów odnośnie jednego autora, w których bardzo pośrednio uczestniczyłem, kwota początkowa oscylowała wokół 30-40 tysięcy złotych (z obecną inflacją pewnie by teraz było o półtora, dwa razy większa kwota
). Uwaga - takie wymogi potrafią dotyczyć twórców z każdego regionu (jak myślicie, czemu np. Frank Miller jeszcze się u nas nie pojawił? Pomijając fakt, że tacy autorzy potrafią mieć ekskluzywne umowy obecności tylko na konkretnych imprezach na dany okres, rzecz jasna). Obawiam się, że jak jedna impreza zaprosiłaby kogoś rangi najpopularniejszych (jeśli jakimś cudem udałoby się zgrać terminami), to zeżarłoby to większość budżetu przeznaczoną na gości.
3. Niektórzy mangowi unikają festiwalów - bo najzwyczajniej w świecie dbają o swoją prywatność, nieraz nawet anonimowość. Po prostu nie każdy czuje się komfortowo do takich podróży.
4. Zapraszanie popularnych nazwisk jest generalnie trudnym procesem. To niejako dodatek do punktu 1. Jeśli nawet, czysto hipotetycznie, dany autor i/lub agent autora chętnie podejmie rozmowy o podróży na festiwal, znaleźć dogodny termin jest cholernie ciężko - rozmowy czasem mogą dotyczyć edycji danej imprezy na kolejne lata (tutaj przykład spoza mangowego świata, na moją wiedzę sprzed kilku lat, Neil Gaiman to osoba mająca zwykle zawalony kalendarz na 2-3 lata w przód, także planowanie jest piekłem). Logistyka, warunki, wymagania, zdobycie budżetu. A może jeszcze wpadnie temat na zasadzie - niech kilka imprez zaprosi jedno nazwisko, aby autor wylatując od razu mógł zwiedzić kilka miejsc, zamiast robić kilka męczących podróży domyślnie z domu (co oczywiście odpada).
5. Kwestie zdrowotne i bezpieczeństwa. Tutaj znowu troszkę nawiązując do punktu pierwszego. Najbardziej rozchwytywani autorzy najczęściej mają na głowie jeden ogromny, czasochłonny projekt, którego przerwanie mogłoby dać katastrofalny efekt. Gdyby podczas wyjazdu autor zachorował/wrócił rozchorowany, to praktycznie siada cała maszyna. Agenci/wydawcy nie pozwoliliby na to/dmuchają na zimne.
6. Autor najzwyczajniej w życiu nie podróżuje poza swój kraj na wydarzenia - ponownie, uniwersalna rzecz! Niektórzy twórcy po prostu nie chcą jeździć, bo jest to dla nich zbyt męczące, przytłaczające - powodów może być dużo i to ich sprawa.
Jeśli maiłbym obstawiać, największym problemem jest punkt 2 (ogromne koszta) i punkt 1. Są rzeczy, których się po prostu nie da przeskoczyć, nawet jak ktoś miałby nie wiadomo jak bardzo szczere chęci.
100 tys nakładów, 20 lat na rynku dawaj @kelen rób festiwal mangowy. Już koledzy tutaj pisali, że Wrocław chętnie przyjmie, kasy da. Pokaż tym "tłustym kotom" z Łodzi jacy to są odklejeni od obecnych trendów.
Koledzy co takie dobre rady tutaj dawali, pewnie chętnie pomogą.
Znowu sobie żarty stroisz? Co ty masz z tą Łodzią? Moja dyskusja z Tobą dotyczyła braku Twojej wiedzy na temat rynku mangowego i braku zrozumienia, jakie problemy niesie ze sobą zapraszanie gości z Japonii na jakiekolwiek festiwale (nie tylko polskie). Nie wnikam w priorytety orgów MFKiG - każda impreza ma swój pomysł na to, kogo powinna zaprosić, absolutnie żadna nigdy nie spełni w 100% swoich planów, bo jest masakrycznie dużo zmiennych na to. Te Twoje "festiwale mangowe", to konwenty z 20-letnią tradycją (jak nie dłuższą) w Polsce, które odbywają się do dziś i celebrują mangę aż miło. I pewnie każdej większej imprezie tego typu widziałoby się zaproszenie popularnych autorów, ale są rzeczy, których nie przeskoczysz (pisałem o nich wyżej), za to nadrabiają innymi osobami powiązanymi z popkulturą Japonii.