Co kilka wiadomości dyskusja zdaje się dotyczyć czegoś innego...
Za @HugoL3 wrócę do tematu: dziewczyna w wieku 20(?) lat przeglądała historię swoich rozmów online i zbulwersowała się, że jak to ponad 30-letni facet z nią pisał jak miała lat 17 -> temat viralowy, nazwisko w środowisku znane, więc kto mógł to podchwycił -> internet huczy, ludzie czytają nagłówki, nie zagłębiają się w temat, a że logicznym jest, że "dewiantów" (cytując innego forumowicza) piętnować należy, to szykowano stos na faceta -> ten z kolei poddał się, bo przyszłości nie widział w takiej sytuacji... rip.
Rozumiem uproszczenie z Twojej strony w tym momencie, ale nie ma też sensu powtarzanie nieprawdziwych informacji:
(...) zaczepiał niepełnoletnie dziewczyny poprzez sprośne wiadomości.
Trzeci raz już nie będę pytał o konkrety, wcześniej myślałem że może ktoś wyprowadzi mnie z błędu i wskaże co facet takiego "problematycznego" napisał (bo może ktoś widział coś czego ja nie widziałem), ale z braku innych informacji...
Ed Piskor nie pisał sprośnych wiadomości do 17-latki, z tego co wiemy nie był też "dewiantem" (nawet uwzględniając te propozycje "przysługa za przysługę" z inną kobietą), nic co przeczytałem w tej sprawie nie wskazuje też na wykorzystywanie seksualne.Osobną sprawą jest to, że pisali ze sobą kiedy ona była niepełnoletnia. Ona rozumiem była/jest ilustratorką, on komiksy robi, więc nic w tym dziwnego że nawiązali kontakt, tak działa "środowisko"/biznes, jednak to jak on próbował zacierać różnicę wieku przez wypowiedzi w stylu "młodzieżowym", serduszka itp., czyli to co nazwałem flirtowaniem - to w pewnym stopniu wydaje mi się niesmaczne. Tyle że nie wiadomo jakie miał intencje (a każdy czytający dopowiada sobie to co wg jego przekonań znaczyło to jak pisał). Ja z tego odczytałem koleżeńską relację, w którą byłbym w stanie uwierzyć jeśli facet był w jakimś stopniu niedojrzały. Zgadzam się, że wiadomości ewidentnie przekraczają granicę między koleżanką a potencjalną partnerką, ale nie wchodzą w żadne spektrum "sprośności"...
Tak jak już @studio_lain wielokrotnie wskazał - odczyt tych wiadomości z perspektywy trzeciej osoby jest nacechowany naszymi indywidualnymi wyobrażeniami. Chociaż mnie to naprawdę interesuje czy w odniesieniu do powyższego się mylę, może facet napisał coś co wskazuje na jego jednoznaczne intencje, to co widziałem - czytałem kilkakrotnie i nic nie jest jednoznaczne (np. to samo zdanie można odczytywać że ją zapraszał [z podtekstem], albo że jakby za x czas [kiedyś] jeździła po kraju to ją zaprasza [bez podtekstu], plus wszystko utrzymane w "żarcikach" i przysłowiowego konia z rzędem temu, kto potrafi jednoznacznie wszystko zinterpretować).
Już kilka stron temu napisano, że "nie na miejscu" o tym dyskutować po śmierci Piskora, może i racja, ale to wyżej nurtować mnie nie przestanie dopóki widzę wypowiedzi oparte na czyichś (nawet nie własnych) domniemaniach...
Korzystając z okazji że już piszę...
Dodam odnośnie tej mob mentality, reakcji tłumu itp. - był niedawno dokument Quiet on Set, dotyczył seriali młodzieżowych Nickelodeon, jedna z gwiazd tych seriali była molestowana w dzieciństwie przez pracownika stacji, też są inne fakty itp., ale cały dokument był tak sformatowany, żeby widz przed oglądaniem, oglądając i po oglądaniu łączył wszystko z osobą jednego z głównych producentów tej stacji - do tego stopnia że, o skazanym (nie-producencie) mówi się kilkakrotnie mniej niż o ww. producencie, który, fakt - z uwagi na to, że robił dla stacji $ to miał przyzwolenie z góry na zachowania aroganckie, mobbing itp. (identycznie jak np. twórcy Lost, też były niedawno artykuły głośne), a z czasem jak robił więcej $ to bardziej mu "władza" do głowy uderzała i był po prostu szefem, jakiego u nas można by bez problemu podać do sądu pracy (czego i tak masa ludzi by nie zrobiła, w internecie wszystko jest czarne lub białe, a w praktyce...)...
Ale odbijam od tematu - framing, czyli to co nazwałem formatowaniem - ludzie w internecie tego producenta wręcz "wieszają", jaki był okropny, że to wszystko jego wina, kiedy zarówno dokument, jak i logika nie potwierdza takich rewelacji (tam było znacznie więcej manipulacji, np. aktorka chciała się wyemancypować od rodziców, tak że w pewnym momencie nie wiedziała co robić, radziła się więc swojego de facto szefa, później uciekła z domu czy coś w tym stylu, już dokładnie nie pamiętam, ale czytałem że on lub ktoś bliski aktorce wezwał policję [ale jw. nie wiem, żeby ją znaleźć, czy żeby jej pomóc?], z kolei dokument Quiet on Set wspomina o tym w tonie "a może było tam coś więcej, może...", zapamiętałem bo tak perfidne to było - komentarz że "wiemy że utrzymywała kontakt z producentem i wzywana była policja", w moim tłumaczeniu na polski tutaj niewiele to mówi, ale w dokumencie wprost miało to sugerować, że producent dopuszczał się jakichś niestworzonych rzeczy wobec aktorki...).
No dobra, ale nie o tym temat, chociaż chętnie bym rozwinął, bo jw. moja opinia jest z tych "niepopularnych", a internet to bańki, tutaj mimo że są różne "przypadki", to jednak ten przekrój jest i można z różnych stron spojrzeć na tematy (co widać w tym wątku chociażby).