Prawda jest taka, że gdyby Thorgal trafił do nas dopiero w obecnych czasach, miałby podobne branie i odbiór co inne frankofony od Ongrysa czy Kurca.
Sam stawiałbym go pewnie niżej niż Buddy Longwaya czy Bernarda Prince'a. Ale to do pewnej chwili, bo potem byłaby winda w górę i na pewno by ich przeskoczył.
Thorgal jest jedną z czołowych serii w Europie. Większość z nas miała szczęście zetknąć się z komiksem na początku lat 80-tych, a potem w 1989r. za sprawą wydawnictwa Orbita, kontynuować przygodę z serią. Wtedy też dołączyli młodsi czytelnicy.
Pamiętam jak czytajac rozpiskę na ostatniej stronie "Gwiezdnego dziecka"marzyłem o tym aby wznowiono tomy 1-6
.
W tamtych czasach, w stosunku do tego co mamy teraz, była posucha na rynku komiksowym. Thorgal mocno wrył się w świadomość ówczesnego czytelnika. Całkiem możliwe, że bez tego sentymentalnego bagażu, dziś towarzyszyłby nam mniejszy entuzjazm. Ale chyba wynika to z faktu, że czytelnik 40+ jest bardziej wybredny. Kiedyś przesunięte kolory z KAW były akceptowalne, a dziś rozkladamy wydania na czynniki pierwsze. No i marudzenie na tempo wydawania
.