Polubienia

Przejrzyj stronę ulubionych postów oraz otrzymanych polubień za posty użytkownika.


Polubione

Strony: [1] 2
Wiadomości Liczba polubień
William Vance Wydaje mi się, że William Vance jeszcze nie miał tu swojego tematu, a moim zdaniem w pełni na niego zasługuje.

--------------------------------

Przeczytałem dziś z duuuużym opóźnieniem "Howarda Flynna" i muszę powiedzieć, że chyba spodobał mi się najbardziej ze wszystkich tych albumów "Tout Vance", które Ongrys do tej pory u nas wydał.

Już na starcie tytuł miał u mnie punkty za przygodową, historyczno-morską tematykę. Sceny bitew morskich i statki są zilustrowane bardzo smakowicie, mimo że Vance jest tu na początku kariery i nie ma jeszcze aż tak wypracowanego stylu, jak w późniejszych dziełach, np. w "Brusie J. Hawkerze". Na korzyść w porównaniu z "Bruce'em" wypada fakt, że w "Howardzie" większość akcji dzieje się faktycznie na morzu i w portach, podczas gdy drugim integralem "Hawkera" w swoim czasie trochę się rozczarowałem, bo morskich przygód było w nim znacznie mniej niż w jedynce.

Bez wątpienia dużym plusem jest też fakt, że za całą fabułę odpowiada Yves Duval. W innych Vance'owskich integralach od Ongrysa często scenarzyści zmieniali się w trakcie serii, przez co warstwa fabularna trochę się rwała, zmieniała ton i była ogólnie nierówna. Nie mówię tu przy tym, że z kolei "Howard Flynn" to arcydzieło sztuki komiksowej - po prostu przyzwoity komiks przygodowy w starym stylu. Być może dla niektórych ramotka, ale mnie przyniosła sporo frajdy :)

Świetnym bonusem były dwa opowiadania o głównym bohaterze komiksu z ilustracjami Vance'a, drukowane pierwotnie w odcinkach na łamach magazynu "Tintin". Aż mnie nostalgia ogarnęła za czasami, kiedy dzieciaki czekały z wypiekami na twarzy na kolejny numer swojej gazety, żeby się dowiedzieć, czy dzielny kapitan pokona piratów... Oprócz tego na uwagę zasługują bezsprzecznie zdjęcia okrętu Nelsona, "Victory", oraz diagram tego statku autorstwa Vance'a, dzięki któremu możemy poznać fachowe nazwy różnych jego części. Dodatki zamyka galeria okładek z różnych wydań "Howarda".

Reasumując - smaczny kąsek dla wszystkich wielbicieli frankofońskich przygodówek retro!

Nd, 30 Czerwiec 2019, 21:46:20
1
Odp: Scream Comics W weekend przeczytałem najnowsze komiksy Screamu: "Trafalgar", KriegSMaschine" i "Ta maszyna zabija faszystów". Adamarluk i Kadet, prosili mnie, abym coś o nich "skrobnął", gdy już przeczytam, więc "skrobię":  :)
Zupełnie przypadkowo, przeczytałem je w kolejności (moim zdaniem) od najgorszego do najlepszego i w takiej samej kolejności będę o nich pisał.

Oto moje luźne uwagi na temat przeczytanych komiksów:
"Ta maszyna zabija faszystów" - komiks, którego głównym bohaterem jest czołg IS-2. I to nie typ czołgu, ale jeden konkretny egzemplarz. Poznajemy jego losy od momentu narodzin/produkcji do śmierci/wrak - złom. Przedstawiono jego losy na przestrzeni kilkudziesięciu lat i kilku konfliktów zbrojnych, w których tak naprawdę nie odegrał żadnej znaczącej roli. Jest to przedmiot nieożywiony, więc jako bohatera komiksu trudno jest go polubić, zżyć się z nim, wczuć się w jego sytuację, lub po prostu zrozumieć. Nie ma w komiksie również ludzkich bohaterów, którym moglibyśmy kibicować. Oprócz konstruktora czołgu, który pojawia się w całym komiksie, nie ma ludzkich postaci, które nie byłyby epizodyczne; pojawiają się tylko na chwilę i zaraz znikają/ umierają/odchodzą. W komiksie jest tylko jeden drobny twist fabularny związany z
Spoiler: PokażUkryj
konstruktorem czołgu
, ale absolutnie nie ratuje on fabuły. Komiks jest po prostu nudny i tak naprawdę o niczym. Rysunki są poprawne, ale nie wymiatają - do samolotowych serii Screamu się nie umywają. Komiks tylko dla fanatyków broni pancernej. Chociaż nie, sam uważam się za jej miłośnika, a wcale mnie nie porwał. :(

"KriegSmaschine"
Lepszy od poprzednika. W komiksie występują "ludzcy" bohaterowie (choć Niemcy ;) ), więc można już śledzić czyjeś losy, lubić bohatera lub nie; jest interakcja z czytelnikiem, komiks wywołuje reakcję, uczucia. Dla miłośników historii: we wspomnieniach bohaterów pojawiają się historyczne wydarzenia (podane w sposób uproszczony, ale zawsze): bitwa pod Kurskiem, śmierć Michaela Wittmanna (niemieckiego asa pancernego). Komiks minimalnie wciąga, wywołuje u czytelnika pewne zaciekawienie fabułą. Rysunki wydają mi się minimalnie lepsze od poprzednika, ale może to tylko moje subiektywne wrażenie. Komiks poprawny w swojej klasie, mniej więcej tego się po nim spodziewałem, ale mimo wszystko głowy nie urywa.
Jeszcze dla miłośników militariów: Laik być może tego nie wyłapie, ale w materiałach dodatkowych, w danych taktyczno-technicznych są błędy: np. załoga Tygrysa liczy 5 osób (te dane są podane prawidłowo), ale później członkowie załogi są wymienieni funkcjami i wtedy można się ich doliczyć 7(!). Funkcje łamane np. ładowniczy/strzelec km-u jest wymieniony jako: "ładowniczy i strzelec karabinu maszynowego ulokowani byli na prawo od armaty" (jak się tam zmieścili? Chyba siedzieli sobie na kolanach ;)).

"Trafalgar" - komiks najlepszy z tych trzech. Komiks przede wszystkim skupia się na wydarzeniach prowadzących do wielkiej bitwy, ale nie w taki sposób jak w historycznych książkach, gdzie wymienia się mnóstwo istotnych lub mniej istotnych wydarzeń historycznych prowadzących do bitwy. Nie, tutaj podane jest tylko minimum informacji potrzebnych czytelnikowi do zrozumienia tła historycznego sławnej bitwy. I do tego podane są one w idealny sposób, w naturalnie brzmiącej rozmowie, dowódców okrętów, admirałów, lub też zwykłych marynarzy. Te dialogi brzmią naturalnie, a nie jak przepisane z podręcznika historii. Rzuca się również w oczy (co rzadko spotykane w komiksie historycznym) całkowity brak ramek z opisami, wyjątek stanowią ramki opisujące czas i miejsce akcji na początku niektórych scen. Komiks czyta się płynnie i z przyjemnością.
Teraz kilka uwag krytycznych (przynajmniej według mnie). Jak na komiks o wielkiej bitwie morskiej, to samej bitwy jest w tym komiksie bardzo mało: na 46 plansz komiksu - pościg za francusko-hiszpańską flotą (4 plansze), bitwa właściwa (3 plansze), "krajobraz po bitwie" (2 plansze). Brakuje mi bardziej dokładnego obrazu samej bitwy: jakie okręty walczyły ze sobą bezpośrednio, kogo trafiono, kogo zatopiono, jakie straty poniosły obie strony, kto kogo zachodził z flanki, itp. Tego nie ma w komiksie w ogóle. Jedyne wydarzenie w trakcie bitwy opisane w komiksie, to
Spoiler: PokażUkryj
śmierć admirała Nelsona
.
W bitwie brało udział ponad 70 okrętów, a w całym komiksie pojawiają się nazwy 4, może 5 z nich. Brakuje mi tego, że nie pojawiają sie w ogóle nazwy tych sławnych okrętów: "Royal Sovereign", "Redoutable", "Santisima Trinidad"(duma floty hiszpańskiej). Cały opis bitwy podany w komiksie można streścić jednym, krótkim zdaniem: odbyła się bitwa, wygrali Anglicy (przepraszam za spoiler ;) ).
Materiały dodatkowe są pomocne w dokładniejszym zrozumieniu panujących realiów, np. życia na okrętach, ówczesnego "sprzętu" wojskowego, przedstawiono w skrócie tło konfliktu, głównych dowódców, i to właściwie wszystko. Brakuje mi chociaż w materiałach dodatkowych dokładniejszego opisu samej bitwy. Tak w ogóle, to materiały dodatkowe posiadają jeszcze przypisy je objaśniające :).
Na moje oko, komiks ten pod względem poziomu oferowanych treści jest przeznaczony dla czytelnika w wieku 11-15 lat (a nie jak napisano w stopce redakcyjnej powyżej lat 16).

Podsumowując:
"Ta maszyna zabija faszystów" - nie polecam;
"KriegSmaschine" - komiks średni, jeśli ktoś lubi komiksy wojenne Screamu, to jedynie "może być";
"Trafalgar" - polecam, komiks dobry, choć nie rewelacyjny.

Pn, 27 Kwiecień 2020, 21:29:22
1
Odp: Hermann post pod postem, ale na inny temat.....

BERNARD PRINCE
Domyślam się, że pierwszy integral Bernarda nie wszystkim zainteresowanym przypadł do gustu. Jeśli dobrze liczę, na forum G. jedynie 2 opinie na temat, fakt że obie dosyć entuzjastyczne, ja wówczas nie podzielałem tego entuzjazmu: rysunki wydały mi się jeszcze dosyć toporne, potaci i twarze w pierwszych albumach z gruba ciosane, kreska (zapewne z powodu słabo doświadczonego warsztatu) zmierzająca w kierunku lekko humorystycznej. Skojarzenia z pierwszymi albumami Blueberryego jak najbardziej na miejscu. Historyjek nie bardzo już pamiętam, kojarzę, że były na takim właśnie średnio-tintinowatym poziomie. Z dużym ociąganiem wziąłem z kupki W. następny (2.) tom. Spodziewałem się, że im dalej w kierunku lat '70-'80, tym poziom graficzny, jak i scenariuszowy będzie systematycznie rósł, ale nie spodziewałem się, że ta Przygoda (jak by to nazwał GB) tak mnie pochłonie! Zrazu, dla lepszego strawienia grubego tomiszcza, miałem w planie przetykanie kolejnych albumów - czymś innym, ale Przygoda tak wciągała, że kończąc albumy, nie mogłem powstrzymać się przed rozpoczynaniem kolejnych. Wciągało starego chłopa jak gdyby miał 7 lat i czytał po raz pierwszy Relax nr 22, a w nim "W zatoce piranii" czyli kolejny odcinek Tajemniczego rejsu z Guckiem i Rochem. I to wcale nie oznacza, że Bernard dorównuje Guckom, w mojej opinii znacznie je przewyższa. Nie ujmując niczego komiksom Christy (bo naprawdę bardzo je lubię, ale nie potrafię ich ocenić z dzisiejszej perspektywy), ciężko mi sobie wyobrazić sytuację symetrycznie odwrotną. No nieważne, bo chyba znów niepotrzebnie zapędziłem się w kozi róg... W każdym razie, chciałem tylko powiedzieć, że Bernard (podobnie jak Blueberry i Gucki :) sięga w tym drugim integralu najwyższych poziomów europejskiego komiksu przygodowego (tak, wiem, dziś takie komiksy robi się zupełnie inaczej, w rezultacie są zupełnie inne niż te z przełomu '70/80, ale po głębokim namyśle, starając się usunąć czynnik nostalgii - wybieram jednak najlepsze z tamtych lat: Blueberryego, Princea....)
Trzeci integral (z winy chytrości jednej z internetowych ksiągarń) nigdy do mnie nie dotarł, ale na pewno będzie to pierwsza pozycja, którą wrzucę do kolejnych większych zakupów.
Jeśli ktoś jeszcze nie zaczął przygody z Bernardem, a chce uniknąć (niewielkiego) rozczarowania ramotkowością i nie przeszkadza mu rozpoczynanie zabawy od środka - niechaj zacznie od środkowego integrala.

PS.
Poziom wydania bardzo porządny. Za tłumaczeniami pana Jakuba nie przepadam, ale trawię bez większego bólu trzewi. Dodatki jak najbardziej na PLUS, tego mi właśnie bardzo brak w wydaniach wielkiego E.

Pt, 19 Czerwiec 2020, 11:57:50
1
Odp: William Vance Słów parę o pierwszym integralu serii "Bruno Brazil" od Ongrysa.

Przeglądając ten tom po rozpakowaniu odczułem pewien rozdźwięk poznawczy: faktura okładki, czcionka i wykonanie przywodzą na myśl wydania zbiorcze z kolekcji "Tout Vance" od Ongrysa, z kolei osoba scenarzysty, układ tomu i bardzo rozbudowany wstęp budziły skojarzenia z integralami "Bernarda Prince'a" wydawanymi przez Kurc.

Przy tym wstępie wypada chwilę się zatrzymać, bo jest to opracowanie ze wszystkich miar godne uwagi. Miłośnicy bogatych dodatków we frankofońskich zbiorczakach z pewnością będą zadowoleni. Obszerne wprowadzenie przedstawia autorów, ich sytuację w chwili powstania serii, a także okoliczności objęcia przez Grega funkcji redaktora naczelnego magazynu "Tintin". Jest też coś o zmianach, jakie to czasopismo przechodziło w opisywanym okresie wskutek ewolucji gustów i przyzwyczajeń czytelników, oraz o tle historycznym, czyli efektach, jakie protesty z 1968 r. miały w zakresie "Tintina". Mamy również notkę o Jamesie Bondzie jako postaci, która wywarła silny wpływ na powstanie Brunona Brazila. Krótko mówiąc - wspaniały, wyczerpujący wstęp. Aż sprawdziłem, czy przypadkiem nie pisał go ten sam autor, co dodatki do "Bernarda Prince'a", ale wychodzi na to, że chyba nie. W połączeniu ze starannym edytorskim przygotowaniem od Ongrysa te bogato ilustrowane teksty naprawdę robią spore wrażenie.

Co do warstwy rysunkowej, to - kontynuując analogię do "BP" - muszę powiedzieć, że Vance nie ma jeszcze tak wycyzelowanego stylu, jak w swoich późniejszych dziełach, ale moim zdaniem startuje ze zdecydowanie wyższej półki niż Hermann w pierwszym tomie "Bernarda", gdzie twarze i sylwetki czasem wydawały się trochę zgrubne. W "Brunonie" wszystko jest o krok wyżej pod względem warsztatowym, a ponadto w ostatnim albumie integrala widzę chyba nawet pierwsze ślady eksperymentów z kadrowaniem, np. tutaj:



Dzięki temu z optymizmem mogę oczekiwać kolejnych, siłą rzeczy jeszcze bardziej wyćwiczonych, prac Vance'a w następnych integralach.

Natomiast jeśli chodzi o fabułę, to niestety porównanie "Brunona" z "Bernardem" wypada na niekorzyść tego pierwszego. W serii od Kurca już od pierwszego tomu scenariusz stał na niezłym poziomie, tu natomiast nie jest aż tak świetnie. Pierwszy album, w którym Bruno tropi ukrywającego się zbrodniarza z czasów II wojny światowej i zatopioną łódź podwodną z hitlerowskimi skarbami, wypada najbardziej realistycznie i w pewnych aspektach chyba najzręczniej. Od drugiego tomu Bruno Brazil nie działa jednak sam, tylko jako szef zebranego przez siebie Komanda "Kajman", którego członkowie - przynajmniej w tych pierwszych albumach - to w mojej opinii szablonowe, niezbyt skomplikowane postacie, które da się łatwo zaszufladkować. Oprócz nieomylnego, światłego szefa Brunona mamy także jego brata, który w drużynie odgrywa rolę "młodziaka"; kowboja Texasa Bronco, czyli etatowego osiłka; Gaucho Moralesa - gadatliwego łobuza i dowcipnisia; Whip Rafale - zespołową przedstawicielkę płci pięknej, która włada batem niczym Indiana Jones; a także "Big Boya" Lafayette... no dobra, tego trudno jednoznacznie zaklasyfikować. Powiem tylko, że to dżokej, który obezwładnia przeciwników metalowym jo-jo.

Płytkość postaci, pewna nienaturalność dialogów i widoczne "ograniczenie brutalności" typowe dla okresu, w którym powstał komiks, mogą utrudnić odbiór czytelnikowi, który nie jest przyzwyczajony do starszego, ramotkowatego stylu frankofonów. Oprócz tego wraz ze wprowadzeniem Komanda "Kajman" zagrożenia, z którymi mierzy się BB, stają się zauważalnie mniej realistyczne: najpierw łotr, który przy pomocy własnego satelity chce wpływać na umysły mas, umieszczając w programach TV komunikaty podprogowe; potem złol, który przy pomocy aparatury do prania mózgów obraca przeciwko sobie członków oddziału BB; a wreszcie szajka napadająca na miasto przy pomocy futurystycznej broni ultradźwiękowej, która paraliżuje wszystkich mieszkańców. Przywodzi to na myśl filmy o Bondzie, których wpływ (jak to pisałem wcześniej) wyraźnie widać w komiksach o BB. Innym przejawem tego wpływu są rozmaite, typowe dla tamtego okresu gadżety, które mamy okazję podziwiać: różnej maści klasyczne telefony w butach, radionadajniki w zegarkach, przenośne pudełkowate wideofony... naprawdę niczym z dawnych przygód agenta 007.

Przez sztywność dialogów, obecność ekipy z niecodziennymi specjalizacjami oraz silne inspiracje bondowskie pierwszy tom wydał mi się pod niektórymi względami podobny do przygód Nicka Fury'ego z WKKM - nie tych późniejszych od Steranki, tylko tych wcześniejszych z tomu 80 tworzonych pod wodzą Lee i Kirby'ego. Pewna niedzisiejszość dialogów i schematów fabularnych w pierwszym integralu "Brunona Brazila" może zrazić "czytelnika z ulicy" czy osobę niegustującą w starszych frankofonach. To niedociągnięcie nie miało jednak aż takiego natężenia, żeby zniechęcić mnie do kontynuowania serii. Przeciwnie - bardzo chętnie kupię następny integral i pozostaję w nadziei, że poziom scenariuszy będzie rósł z każdym albumem, bo - jak pokazują "Bernard Prince" i "Comanche" - Greg potrafi pisać naprawdę dobre fabuły. Na koniec jeszcze raz pochwalę wydawnictwo Ongrys za przejęcie "Brunona" po Sidece i fachowe, porządne przygotowanie edytorskie tomu. Oby więcej takich wydań!


Cz, 13 Sierpień 2020, 21:32:41
1
Odp: Scenariusz czy rysunki? Ocena scenarzysty jest prosta, oceniasz fabułę, postaci, dialogi, sposób prowadzenia historii i inne elementy typu twisty, humor, ciekawe zdarzenia, nawiązania i pozostałe składowe komiksu, na które rysownik ma wpływ raczej znikomy. Oczywiście, jak napisałeś, współpraca scenarzysty z rysownikiem może wyglądać różnie, np. scenarzysta przesyła scenariusz i prosi rysownika o zaplanowanie planszy. Czasem też rysownik zaproponuje coś od siebie i scenarzysta to włączy do komiksu. A czasami scenarzysta jest szczególarzem i opisuje nawet kolor czapki dziecka w tle. Widzisz pracę rysownika, ale nie wiesz, na ile jest to jego inwencja, a na ile jest to po prostu dostosowanie się do założeń scenarzysty (nie chcę nic odbierać rysownikom w takim przypadku, dobra robota to dobra robota).
So, 22 Sierpień 2020, 02:19:02
1
Odp: Komiksy IPN  Największe znaczenie ma tutaj chyba moje zamiłowanie do historii :). Lubię czytać komiksy i lubię czytać o tematach, które mnie interesują. Zdaję sobie sprawę, że komiksy historyczne nie wciągają tak jak sensacyjne, czy przygodowe, ale ich cel jest zupełnie inny. Zazwyczaj mają one tylko "zarzucić haczyk" czytelnikowi, aby zainteresować go poruszanym tematem, zachęcić do dalszego zgłębiania zagadnienia (między innymi temu też właśnie służą historyczne materiały dodatkowe, zawarte w większości tych komiksów). I w moim przypadku często się to udaje. Jeżeli komiks zainteresuje mnie poruszanym tematem, często sięgam po literaturę poruszającą ten temat (tak było np. przy komiksie "Pochód zimowy"). Często zdarza się również, że poruszany w komiksie temat jest mi dobrze znany, i wtedy czytam komiks z perspektywy "naukowca" ;) - analizuję podejście autora do tematu; wychwytuję, gdzie poruszane temat spłycił lub minął się z prawdą i jaki mógł mieć w tym cel - czy było to wymuszone zachowaniem płynności i spójności fabuły, czy po prostu się pomylił ;).
Dopiero w następnej kolejności w tym przypadku wychodzi ze mnie żyłka kolekcjonera. Niektóre komiksy historyczne kupuję z drugiej ręki nawet kilkanaście lat po wydaniu, wtedy, gdy akurat zainteresuje mnie dany temat.

Nd, 23 Sierpień 2020, 12:06:42
1
Odp: Komiksy IPN Jak juz napisalem kilka postow wyzej:

To takie moje gdybanie - być może się mylę.

Wt, 25 Sierpień 2020, 13:31:43
1
Odp: Pytania dotyczące komiksu europejskiego No to powodzenia, roj.

Jeśli chodzi o tematykę przygodowo-historyczną to chyba najlepiej zwrócić uwagę na kolekcję Vecu wydawnictwa Glenat, dużo serii których akcja rozgrywa się od czasów starożytnych po wiek XX.
Niektóre z nich pojawiły się w Polsce: Wieże Bois Maury, Głowy Orłów, Dampierre, Giacomo C.,
Po przejrzeniu tytułów z kolekcji na pewno znajdziesz coś co przypadnie ci do gustu.

Osobiście podobają mi się także rysunki Mittona (wyd. Soleil).

O fabule się nie wypowiadam, bo francuskiego nie znam, a o tych wydanych w Polsce sam możesz sobie wyrobić opinię.
 

Pn, 28 Wrzesień 2020, 18:41:16
1
Odp: Pytania dotyczące komiksu europejskiego "Skorpion" i "Orły Rzymu" Mariniego.
Pn, 28 Wrzesień 2020, 20:18:02
1
Odp: Taurus Media Dobra historia i rysunki, ale chyba najbardziej lubię kolory.

Na Tantis widziałem dzisiaj w lepszej cenie niż dałem na Gildii: https://tantis.pl/do-ostatniego-p3158282?utm_source=ceneo&utm_medium=cpc&utm_campaign=ksiazki_ksiazki-do-nauki-jezyka-obcego&2851795

Pn, 13 Wrzesień 2021, 15:27:27
1