Polubienia

Przejrzyj stronę ulubionych postów oraz otrzymanych polubień za posty użytkownika.


Polubione

Strony: [1] 2 3 ... 212
Wiadomości Liczba polubień
Odp: Made in Poland Po polsku z klimatem. Jedziemy.




Miłego słuchania.  ;)

Śr, 10 Kwiecień 2019, 21:49:09
1
Odp: Made in Poland Porcja na weekend











i zajebisty bas w coverze


Muszę podłączyć lepsze głośniki, gdyż mam wrażenie, iż nie wszyscy sąsiedzi czysto słyszą tekst.

So, 13 Kwiecień 2019, 01:31:11
1
Odp: Made in Poland


Śr, 08 Kwiecień 2020, 18:53:49
1
Odp: Made in Poland Rezerwat i Zaopiekuj się mną to dzieło sztuki. Utwór idealny.
Warto znać:

To wymiata

Klasyk klasyków:
lub

Oszałamiający wokal i bas:

Kolejna klasyka:

To mnie zawsze dołuje (gdyby wiedziała co ją czeka, smutne):



So, 02 Maj 2020, 23:00:39
1
Odp: Muzyczne nawiązania do komiksów Zaczynamy od nawiązania do postaci Diabolika w teledysku Bestie Boys


Kolejna piosenka poświęcona jest serii "L'Insonne"


Takie coś.


I fajna muzyka w połączeniu ze świetnymi rysunkami.  :)


A jeszcze na koniec, coś po chińsku.  8)






Wt, 01 Wrzesień 2020, 14:54:52
1
Odp: Rock. Chyba.



So, 07 Listopad 2020, 20:30:38
1
Odp: Rock. Chyba. Tego słucham jakieś 22 godziny na dobę ostatnio:


Tu proszę nie zrażać się nazwą :) -


Tu także ;)


Hicior ze Szwecji, z czasów, gdy mężczyźni latali tam na smokach, na zimno nie zważając:


No i rzecz jasna z kronikarskiego obowiazku ;) [kurde, słucham ich od 34 lat :O ]



Nd, 08 Listopad 2020, 02:42:15
1
Odp: Jazz Odświeżam temat, może ktoś lubi jazz, zapraszam.

Na początek spokojnie.

I trochę żywiej.

A na koniec optymistyczne tony.

So, 28 Listopad 2020, 17:38:21
1
Odp: Bo chodzi o to, żeby plusy nie przesłaniały nam minusów - sezon drugi   Podsumowanie listopada, ciąg dalszy nadrabiania kolekcji, dwie z nich już prawie na finiszu. Uwaga jak zwykle pojawia się pewne SPOILERY!!!


1. Najlepszy:

  "Transformers tom 18 - Na Krawędzi Zniszczenia" - Simon Furman, Jose Delbo. Andrew Wildman, Geoff Senior. Tom zawierający, ostatnie komiksy wydane swego czasu przez TM-Semic. Sporo już tu narzekałem na jakość komiksów w kolekcji, część nie wytrzymała próby czasu, większość zwłaszcza przeplatana wyjętymi z czapki komiksami brytyjskimi zmieniała się w jeden nonsensowny bełkot a te które już niemalże ćwierć wieku temu nie zostały wydane były w dużej mierze faktycznie albo głupkowate, albo po prostu nudne. Tym razem narzekać nie zamierzam, tak jako dzieciak z wypiekami na twarzy czytałem zakończenie historii Unicrona, tak tom 18 znakomicie mi tamte uczucia przypomniał. To jest po prostu świetnie napisane, Furman nie tylko postanowił dać czytelnikom świetne zakończenie potężnej epopei, ale i dodaje kolejne wątki, które już niestety z powodu nadciągającej kasacji serii nie miały szczęścia się zbytnio rozwinąć. Cóż mogę więcej powiedzieć, zdaje się najgrubszy póki co tom kolekcji (9 zeszytów) tak mnie pochłonął, że przeczytałem go chyba najszybciej ze wszystkich. Brak tu jakiegokolwiek zbędnego pomysłu, a już ostatni zeszyt mocno kojarzący się z Gwiezdnymi Wojnami z rewelacyjnymi występami Grimlocka, Scorponocka, GB i jego Neo Knigts to wisienka na torcie. Równie dobrze prezentują się rysunki, sporą szansę dostał nowy rysownik serii Andy Wildman i przyznaję że jego dosyć szczegółowe rysunki  przypadły mi do gustu. Zastrzeżenia mam jedynie do twarzy robotów, które uległy chyba zbytniemu uczłowieczeniu, przyzwyczajony jestem jednak do bardziej geometrycznych kształtów. Całkiem przyzwoicie wygląda też zeszyt, który narysował zdaje się jednorazowo pojawiający się w serii Dwayne Turner, mocno jeszcze osadzony swoim stylem w brudzie i mroku lat 80-tych Zakończenie dostał rzecz jasna Geoff Senior. spójrzmy prawdzie w oczy, to był jedyny sensowny wybór nikt by tego tak dobrze nie narysował. Cóż mogę powiedzieć, najlepszy tom w kolekcji, ogólnie polecam cały Quest for Matrix, jeżeli ktoś się odbił od początkowych tomów i zrezygnował z kupowania, to warto chyba zadzwonić do działu z archiwaliami Hachette i się zaopatrzyć w chociaż te bodajże 3-4 tomy. Ocena 8/10.

 "Transformers tom 21 - Odrodzenie" - Simon Furman, Andrew Wildman. Cóż po tomie 18 nie spodziewałem się nic podobnego poziomem, a tu totalne zaskoczenie dostałem coś takiego w swoje ręce niemalże natychmiast. Komiks to początek serii "Regeneration One" czyli dopisanemu po około 20 latach przez oryginalnych twórców wydanemu już przez IDW zakończeniu marvelowskiej serii. Wzorem Alana Moore akcja rozpoczyna się dokładnie po tylu latach ile w rzeczywistości minęło od wydania poprzednich komiksów, czyli circa 20 lat później. Wojna Autobotów i Decepticonów została zakończona, Cybertron ciągle liże rany po spotkaniu z Unicronem, ale jak się można domyślić krótka chwila wytchnienia zmierza właśnie ku końcowi. Decepticony zaczynają się nudzić czyli burzyć i podjudzane przez ukrywającego się Soundwave'a który pokumał się ze zbierającym swoją własną prywatna armię wygnanym Bludgeonem, przygotowują zamachy terrorystyczne. Tymczasem cierpiący na weltschmerz Optimus Prime nieskory do podejmowania jakichkolwiek decyzji siedzi zamknięty w stolicy Cybertronu a jego rządy w coraz szybszym tempie tracą poparcie. Zniecierpliwiony Kup wraz z resztą Wreckerami nad którymi objął przywództwo łamie rozkazy Naczelnego Wodza, wyrusza w kosmos chcąc odkryć szczegóły knowań Decepticonów i zaczyna te poszukiwania od Ziemi. Nasza planeta okazuje się zamieniona w nuklearną pustynię przez Megatrona, który w międzyczasie zdaje się zwariował do reszty i zamienił swoich byłych podwładnych w bezmózgie robo-zombie a jej ostatnią szansą  jest ruch oporu pod przywództwem starego już G.B. Blackrocka. Pod względem wyglądu ten komiks jest rewelacyjny, Wildman przez te 20 lat przeskoczył ze dwie epoki, właściwie wszystkie modele przeszły niewielki lifting, który jednocześnie nie zmieniając ich oryginalnego charakteru sprawia że wyglądają jeszcze lepiej niż wcześniej, rysunki są jeszcze bardziej szczegółowe a Andy zadbał o dodanie detali, których możemy spodziewać się po maszynach w stylu zawiasów czy przegubów. Poprawione zostały też twarze, których czepiłem się wcześniej, owszem zachowały swój ludzki charakter ale autor skręcił nieco bardziej w kierunku wielokątów niż owali. Na dodatek uwagę zwraca soczysta paleta barw i słusznie w końcu zgodne to z konwencją gatunku, chrom i żarówiaste kolory tak na zdrowy rozum w przypadku wielkich robotów są oczywiste. Żeby jeszcze bardziej zachęcić potencjalnego czytelnika to Furman po tylu latach w końcu zorientował się, że dwóch Megatronów to o jednego za dużo i dostaliśmy to na co wszyscy czekali od pierwszego numeru czyli ostateczny pojedynek dwóch tytanów Optimusa i Megatrona i jest on pokazany (niemalże) fantastycznie. Niemalże po w którymś momencie Prime nieco bez powodu zaczyna jojczeć, ale cóż ta łyżka dziegciu nie zepsuła tej beczki miodu. Do tego scenarzysta nieco bardziej, chociaż już wcześniej grzebał przy temacie wchodzi w temat filozofii Decepticonów w której nawiązuje do przedwojennej Cesarskiej Japonii i jej "Ery Oświeconego Pokoju", naprawdę dobry pomysł w mojej opinii. Cóż nie będę wymyślał, że to komiks bez wad ale o nich wspomnę jak przeczytam dalsze części serii, nie spodziewałem się że przeczytam coś dorównującego komiksowi z Unicronem a w tym przypadku dostałem coś conajmniej tak samo dobremu jak nie lepszemu. Regeneration vol 1, to nie tylko świetny komiks o Transformerach, ale świetny komiks wogóle. Ocena 8/10.
 

2. Zaskoczenie na plus:

  "WKKDC tom 71,78 - Międzynarodowa Liga Sprawiedliwości" - J.M. DeMatteis, Keith Giffen. Restart komiksów Ligi po Kryzysie na Nieskończonych Ziemiach, skład z wyjątkiem Batmana raczej drugo- a momentami trzecioligowy. Cóż wyszło na to, że lekkie komediowe serie w komiksie superbohaterskim nie są domeną tylko drugiej dekady XXI wieku, bo ta seria prosto z lat 80-tych właśnie taka jest. Nowy skład Ligi tym razem "Międzynarodowej" składa się właściwie ze znanych obywateli USA (i Marsa) plus jednej z Czerwonych Rakiet pochodzących z jeszcze wtedy ZSRR. Mierząc się z raczej trzecioligowymi przeciwnikami, W teorii raz lub dwa ratują świat ale jakoś wielkiego zagrożenia specjalnie nie czuć, fabuła bardziej niż na pojedynkach na pięści opiera się na relacjach pomiędzy postaciami i dobrze sobie radzi w tej kwestii. Wszyscy członkowie Ligi to postacie z krwi i kości a nie tylko jak to czasem się zdarzało kwiatek u kożucha Batmana i Supermana. Każdy ma swój niepowtarzalny wkład w działanie grupy tak samo jak każdy dostaje swoje własne momenty w scenariuszu (no i każdy nie lubi Guya Gardnera), pod tym względem nie ma się czego czepić. Zresztą ogólnie nie ma się czego czepić, pod względem żartów komiksy są równie fajne, przy czym bardziej mi się spodobał tom drugi, w pierwszym skeczy jest odrobinę zbyt wiele, jakby twórcy na siłę chcieli zrobić z tego najzabawniejszy tytuł w wydawnictwie w dalszych zeszytach humor jest jakby naturalniejszy i lepiej współgra z wydarzeniami. Komiks to jednocześnie całkiem niezła wycieczka w przeszłość, historia porusza dosyć sporo problemów tamtych czasów (niektóre wcale a wcale się nie zmieniły) a teksty w stylu "towarzyszu Batmanie" potrafią dzięki swej niemalże "antyczności" robić wrażenie. Rysunki Giffena to standard dla gatunku superbohaterskiego z lat 80-tych, choć na niektórych kadrach widać naleciałości szkoły europejskiej, czepić się można braku teł na sporej ilości kadrów. Co ma więcej pisać, seria luźna, fajna i z polotem w kolekcji w dwóch dosyć cienkich tomach ukazała się jej połowa, mógłby Egmont w końcu wziąć się za takie perełki, całość spokojnie dałoby się upchnąć w jednym tomie. Marzenia, marzenia. Ocena 7/10.

  "WKKDC tom 74 - Superman i Legion Superbohaterów" - Geoff Johns, Gary Frank. Cóż zawsze pojawia mi się uśmiech na twarzy jak zobaczę na obrazkach postacie w stylu Wildfire czy Chameleon, wiąże się to z faktem że legendarny "Superman 50 Lat" Almapressu był pierwszym komiksem superbohaterskim jaki widziałem na oczy w naszym języku i co za tym idzie był pierwszym który był dla mnie zrozumiały. Z tego powodu już na starcie podszedłem do komisu z bardziej pozytywnym nastawieniem niż zwykle i na szczęście autorzy niewiele zrobili żeby mi je zepsuć. Fabuła nie jest nadmiernie skomplikowana ot na początku mamy historię przybycia na ziemię Supermana przedstawioną w krzywym zwierciadle i z zupełnie innym epilogiem, dalej Supek zostaje wciągnięty do XXXI wieku gdzie przyjdzie mu zmierzyć się nowym wcieleniem Ligi Sprawiedliwości, która jak się można łatwo domyślić sprawiedliwość ma tylko w nazwie. Dla mnie osobiście założenia początkowe to lekki rzyg ile razy można czytać o złych ksenofobicznych prostakach, zapewne rodem z USA-B i szlachetnych wielbicielach multi-kulti? Otóż póki to dobrze napisane i nie łamie swojej wewnętrznej logiki to można wiele przyjąć tego na klatę. Johns nie odkrył ognia po raz drugi, właściwie żadna strona, ani żaden fabularny twist nie będzie dla nas jakimkolwiek zaskoczeniem, ale czyta się to naprawdę dobrze. Zastrzeżenia? Dwa główne, raz cały motyw z przekłamaniem historii Supermana jest dosyć dziwny, bo rządy złej Ligi trwają zaledwie kilka lat a w komiksie wygląda jakby wszyscy padli ofiarą zbiorowej amnezji, orwellowscy teoretycy ingsocu byliby zachwyceni takimi możliwościami. Dwa znowu Supek traci moce jak spędzi godzinę nie pod "naszym" słońcem, wychodzi na to, że w nocy nie powinien działać. Rysownika znamy już z któregoś innego numeru kolekcji, jego prace mogą się podobać, czysta, elegancka i szczegółowa, zwłaszcza biorąc pod uwagę gatunek kreska. Pewne niepokojące wrażenie sprawiają twarze postaci a konkretniej ich wytrzeszczone i dosyć szeroko rozstawione oczy sprawiają, że mamy wrażenie że oglądamy lekko naćpanych psychopatów, do czarnych charakterów to pasuje, do bohaterów już niekoniecznie. Plusik za upodobnienie twarzy Supermana do Christophera Reeve, a także za projekty postaci z przyszłości i ich kostiumów jednocześnie dostosowanych do naszych czasów i zachowujących ten swój kiczowaty charakter Złotej Ery. Naprawdę dobry tom, myślę że historia zyskała by jeszcze więcej jakby była obszerniejsza, zasady działania rządzącej junty, moralne dylematy co do sposobu działania Legionu Superbohaterów w stosunku do ewentualnych kandydatów, nieco więcej polityki, z pewnością można by komiks rozszerzyć w jeszcze innych kierunkach, ale ogólnie jest naprawdę ok. 7/10.


3. Najgorszy przeczytany:

  Nic strasznie złego mnie nie spotkało na szczęście.


4. Zaskoczenie na minus:

  "WKKDC tom 75 Nastoletni Tytani - Przyszłość jest teraz" - Geoff Johns, Mike McKone. Komiks niezły, nawet lepiej niż niezły a wylądował w tym punkcie bo to był materiał na świetne historie które zmieniły się w festiwal niewykorzystanych szans. Tom podzielony na dwie mniej więcej różne części będące niemalże (niemalże wyjaśnię dalej) ciągłym wycinkiem serii Nastoletnich Tytanów. W pierwszej Tytani wracający z kolejnej podróży w czasie trafiają omyłkowo do przyszłości w której spotkają starsze wersje siebie działające już jako Liga Sprawiedliwości. Cóż w takich przypadkach możemy spokojnie założyć, że przyszłość nie jest sielska-anielska, no i nie jest. Tamtejsza wersja Ligi to w rzeczywistości grupa, która stworzyła policyjny reżim i pod płaszczem prawa terroryzuje swoją sprawiedliwością (wszelkie podobieństwa absolutnie zamierzone) większość Stanów Zjednoczonych. Znaczy się grupka superbohaterów, będzie musiała się skontaktować z miejscowym ruchem oporu i wrócić do swoich czasów, jednocześnie naprawiając historię (zmieniając przeszłość?). W drugiej części do Tytanów dołączy nowa zawodniczka nieśmiała i zakompleksiona blond Strzałeczka, protegowana Green Arrowa i od razu na starcie będzie się musiała zmierzyć się z nijakim Doktorem Lightem w przypadku którego zachodzą podejrzenia co do napisania dla niego retconu. Pod względem rysunków jest absolutnie przeciętnie, McKone to średniej klasy wyrobnik, jego rysunki nie pomagają specjalnie, ale również nie przeszkadzają, nie ma nad czym się rozwodzić i można postawić mu trójkę z plusem. Cóż mogę powiedzieć obydwie historie podobały mi się, ich problem leży w tym że obydwie są jakby nie dokończone, trudno powiedzieć czy wątki były dalej ciągnięte w ramach serii czy też nie. W pierwszej części Tytani uciekają swoim złym odpowiednikiem, wracają do teraźniejszości, postanawiają być dla siebie mili i pstryk przyszłość uratowana. W drugiej Cyborg pokonuje Dr. Lighta (dlaczego on? bez sensu) i koniec. Dowiadujemy się strasznej tajemnicy, doktorkowi dawno temu Liga Sprawiedliwości wyprała mózg, ale kto? po co? dlaczego? i jakie są tego konsekwencje chociażby moralne nie wiadomo. Dostaliśmy nawalankę na trzy zeszyty, która wygląda jak trzymający w napięciu finał bardzo dobrej historii. Drobna ciekawostka w tomie mamy zeszyty 17-19 oraz 21-23, z ciekawości sprawdziłem co się znajduje w brakującym 20. Okazuje się, że faktycznie jest on nie powiązany z pozostałymi historiami i opowiada o Robinie ścigającym Elektroegzekutora, który zamordował jego ojca najwyraźniej leżącego od czasu TM-Semic pod wpływem paraliżu spowodowanego trucizną Obeaha. Co ciekawe pomiędzy jedną historia ą a drugą, mamy jedną stronę wyrwaną z tego właśnie brakującego zeszytu użytą jako wypełniacz miejsca. Ciekawe ile takich składanek więcej zaoferowały nam kolekcje?. Ocena 6+/10.

  "WKKDC tom 73 Green Lantern - Poszukiwany:Hal Jordan" - Geoff Johns, Iven Reis, Daniel Acuna. Kolejny fragment runu Johnsa wydany w ramach kolekcji, dziejący się bezpośrednio po wydarzeniach zawartych w tomie "Zemsta Green Lanternów", tym razem Halowi przyjdzie zmierzyć się z synem Abin Sura oraz ze starą znajomą Carroll Ferris alias Gwiezdny Szafir, poobserwować będziemy mogli także tworzenie się nowego - żółtego korpusu. Komiks ma swoje momenty, historie żółtych latarników, rozbudowanie mitologii Szafirów oraz ogólnie OA, kilka ciekawych chociaż niekoniecznie trafionych pomysłów w stylu żółty pierścień trafiający do Batmana, jak również kilka niekonsekwencji (Amon Sur to raczej pożałowania godna łajza a nie żaden mistrz strachu). Cóż więcej, komiks jest przyzwoicie napisanym akcyjniakiem i tyle. Atencja do tego tytułu bierze się chyba ze sposobu w jaki Johns poszerzył mitologię Latarni bo historyjki same w sobie wcale tyłka nie urywają, taki Venditti absolutnie nie ma się czego wstydzić. Rysunkowo wygląda dobrze, obydwaj rysownicy są na naszym rynku znani, Reis bardziej typowo dla gatunku podchodzi do swojej pracy za to bardzo sprawnie technicznie, Acuna może i stylowo nieco słabszy ale za to pod względem "artystycznym" ciekawszy, ogólnie wygląd albumu na plus, ale same scenariusza to jakimiś przejawami niezwykłego geniuszu nie są. Ocena 6+/10.


5. Całkowicie darmowy dodatek

Trzeba czytać:

"Conan i Bóg Pająk tom 67" - Roy Thomas, John Buscema. Komiksowa wersja oryginalnej powieści Spraque de Campa, której mimo posiadania na półce do dzisiaj nie przeczytałem. Kiedyś to z pewnością zrobię, komiks zrobił na mnie naprawdę dobre wrażenie. Mroczny i ponury klimat w stylu Conana pisanego przez Dona Kraara, sam bohater nie tak niezwyciężony jak zwykle, kilka zazębiających się ze sobą z sensem wątków do tego niewątpliwie jedna z najładniejszych "dziewczyn Conana" świątynna tancerka Rudabeh. Nazwisko Buscema, mówi samo za siebie. Ocena 8/10.

"Transformers tom 20 - Koniec Drogi" - Zakończenie pierwszej serii US i UK. Cóż decyzje o zamknięciu tytułów przyszły nagle i to w momencie gdy Furman zaczynał kolejną historię  więc trudno się dziwić, że zakończenie wygląda jak napisane mocno na siłę. Cóż autorzy starali się jak mogli i nie wyszło to najgorzej, jest fajnie i emocjonująco, ale z oczywistych względów to nic co epickością dorównałoby Sadze o Unicronie ale koniec, końców nie jest źle. Trochę inaczej wygląda sprawa z wersją UK, tam już wcześniej zmieniono tytuł w kilkustronicowe nowelki i większość z nich jest w tym przypadku nie dość że ciekawa to jeszcze ze sporym ładunkiem humoru, wyjątkiem jest kilka ostatnich gdy ludzie odpowiedzialni za tytuł już wiedzieli o zamknięciu i całkowicie olali sprawę, ostatni story-arc jest głupi, nudny i niedokończony. Trzeba bo to koniec. Ocena 6+/10

Można czytać:

"Transformers tom 19 - I śnić może..." - Większość tomu to brytyjskie szorty, z których najlepsze jest kilka połączonych okładkowym tytułem. Do tego dwa zeszyty kontynuujące oryginalną historię dziejącą się tuż po zniszczeniu Unicrona. Trochę się czepię, ale przed chwilą zwaśnione strony umierały ramię w ramię, zresztą wcześniej już autor sygnalizował, że niektóre Decepticony nie są złe bo tak a tu taki numer. Trochę się to niewiarygodne wszystko zrobiło, zwłaszcza biorąc pod uwagę to co ten sam autor pisał kilka tygodni wcześniej. Ocena 5+/10.

Można ominąć:

  "Conan i Bogowie Gór" - Roy Thomas, James Rose, Ernie Chan, Rafael Kayanan. Podzielona na dwie nierówne "połowy". Pierwsza część Bóg Złodziei to historia oparta na schemacie, który już w niemalże identycznej formie pojawił się na łamach kolekcji, jest przyzwoicie zwłaszcza biorąc pod uwagę nieco gorzkie zakończenie. Druga większa "połowa" dosyć dobrze została przeze mnie zapamiętana, bo dawno temu czytałem "Bogów Gór" Greene'a i uznałem ją za jedną z najgorszych książek z jakimi miałem do czynienia i to nie wśród przeczytanych Conanów a przeczytanych wogóle. Pamiętam, że całość w wielu momentach nie miała żadnego sensu i zastanawiałem się czy to wina jakiegoś kulawego tłumaczenia czy pisarza-grafomana. Przyszła więc okazja zmierzyć się z tekstem w nieco innej formie, która być może rozjaśnić mogła nieco mroki mojej niekumacji. Cóż okazało się, że to jednak był pisarz-grafoman. Historia jest bezpośrednią kontynuacją "Czerwonych Ćwieków", tyle że kompletnie nie ma sensu. Autor powrzucał mnóstwo grzybów do tego barszczu i wyszły mu z tej zupy straszne pomyje. Wątków jest zbyt dużo, postacie pojawiają się i znikają bez sensu a sami Bogowie Gór, nie wiadomo kim są, nie wiadomo czym się zajmują i nie wiadomo jaką wogóle funkcję w tym utworze pełnią. Jeden wielki bełkot, bez wątpienia jeden z najgłupszych komiksów w całej kolekcji. Nowy rysownik Rafael Kaynan naprawdę daje radę, chociaż scena jak Conan z Valerią pożerają na surowo triceratopsa jest niedorzeczna. Ocena raczej tylko za rysunki 6/10.

Śr, 16 Grudzień 2020, 17:00:54
1
Odp: Marek Turek Zbiórka na „Fastnachtspiel” zakończona. Dziękuję wszystkim wspierającym.
Wszystkie progi zaliczone (z górką), czyli album solidnie przytył a do tego każdy dostanie dodatkowo zestaw kredek.
Oryginały, które nie znalazły nabywców, trafią do sprzedaży w innym miejscu (niestety będzie drożej).
https://www.kickstarter.com/projects/wydawnictwo23/fastnachtspiel-wydanie-zbiorcze?ref=discovery&term=Fastnachtspiel

Pt, 18 Grudzień 2020, 20:34:57
1