Polubienia

Przejrzyj stronę ulubionych postów oraz otrzymanych polubień za posty użytkownika.


Polubione

Strony: 1 ... 235 236 [237]
Wiadomości Liczba polubień
Odp: Scream Comics Dzięki. To odpuszczam. W dzisiejszej klęsce urodzaju sama szata graficzna to za mało. Zresztą dobry komiks musi mieć dobry scenariusz.
Pn, 11 Marzec 2024, 10:53:45
1
Odp: Thorgal
Cały czas mam zagwozdkę którą wersje Thorgala wybrać. Mógłby ktoś doradzić koledze co z Thorgalem za dużo styczności nie miał? Z jednej strony ten powiększony format wydaje się fajną opcją, a z drugiej strony wolałbym mieć jedno, spójne wydanie. Rozumiem, że hachette po zakończeniu kolekcji nie będzie wydawać dalszych tomów, prawda?

Normalne pojedyńcze albumy z Egmontu. Łatwo dostępne, jak gdzieś nakład zejdzie to szybko są dodruki, bez problemu można dostać za ok. pół ceny albumów z Hachette. Również łatwiej odpuścić, jak dojdziesz do wniosku w którymś momencie, że jednak wysiadasz. Nawet główna seria schodzi z czasem z jakości (tylko kwestia czy jest się w obozie "album 16", "album 23", czy "album 29"), a z Hachette jak nie chcesz żeby potem z półki urągała niekompletna panorama na grzbietach to pakujesz się w "Kriss de Valnor", "Louve", "Młodzieńcze lata"...

IMHO, takie kolekcje są dla tych, co lubią kolekcje. Jak chcesz po prostu poczytać Thorgala, nie tędy droga.

Pn, 11 Marzec 2024, 12:43:40
1
Odp: Taurus Media
Nie zapominajmy też o nowych czytelnikach ;)
Musieliby Valeriana uwspółcześnić.



Spoiler: PokażUkryj


 ;)

Pn, 11 Marzec 2024, 18:26:41
1
Odp: Diuna (2020) Długo się zabierałem za wyrażenie swojej opinii, bo film widziałem już ponad tydzień temu, ale musiałem to wszystko sobie na spokojnie przetrawić, zrobić rewatch jedynki i zwyczajnie ochłonąć po kinie. Jest to na tyle duży projekt kinowy, że zawsze przy takich automatyczne wyrażanie odczuć zaraz po seansie może się zmienić w zbytni chaos myślowy.

Przechodząc do rzeczy. Były obawy, że to dwójka będzie tą jeszcze wolniejszą częścią, bo można było napotkać wiele opinii w sieci, że Denisowi została do ekranizacja druga połowa książki która jest jeszcze mniej filmowa, bardziej filozoficzna i oparta na snuciu się po pustyni. Poległ na tym film Lyncha, gdzie zresztą ten motyw został skondensowany do jakiś kilkudziesięciu minut, nie radził sobie z tym tak samo stary serial, gdzie robiło się z tego momentami głupawo- mądre, filozoficzne pieprzenie.

Villeneuve się z tego wybronił, bo po pierwsze rozbił film tak naprawdę na trzy wątki. Mamy Fremenów, Harkonnenów i Imperium. Do tego wątek freemenski w ogóle nie zamula, bo praktycznie od początku dostajemy sceny potyczek na pustyni sfilmowane tak, że palce lizać. Reżyser wyjaśnia nam lore fremenów, tworzy podział na północ i południe wśród tychże, różnicuje ich podejście do przepowiedzianego mesjasza od ostrożności po fanatyzm. Poznajemy sicze fremenów, obserwujemy ich partyzancką walkę z  Harkonenami, widzimy kolejne wizje na temat Paula.

Chani jest zmieniona względem tego co pisał Herbert. Tak naprawdę tu się nie rozbija o żadne tam feminizmy i inne takie, a o zwyczajną złożoność postaci. Chani, która ma swoje wątpliwości, będąca momentami wręcz w totalnej opozycji do tego co się dzieje dookoła postaci Atrydy nadaje po prostu dynamiki i dramaturgii i nie jest z czapy, bo zgadza się z wewnętrzną logiką tego świata, gdzie przecież już w pierwszym filmie dostaliśmy postać Kynes, która nie była jakimś zaczadzonym religijnie fremenem. Film zresztą jak pisałem wyżej rozwija mocniej te wątki i zarysowuje różnice między konkretnymi frakcjami wewnątrz fremenów.

Paul zaczyna przechodzić drogę od tego wstrząśniętego wydarzeniami z jedynki młodzieńca, do lidera, który poprowadzi za sobą miliony. Czuć tutaj wahania, widać, że postać z czymś się zmaga i przychylam się tutaj do opinii Skandalisty Flynta. To nie jest laluś, który świeci tutaj tylko ładną buźką, ale młody aktor, który ma dobry wachlarz asów aktorskich w rękawie. To już zresztą było widać w jedynce, gdzie "zrobił robotę" sceną z pudełkiem i tą gdzie doznaje wizji w namiocie.

Metafizyka broni się świetną warstwą wizualną  i wybitną jak w jedynce Ferguson, której jest tutaj jednak wyraźnie mniej.
Spoiler: PokażUkryj
 Najbardziej kwasowy wątek, czyli rozmowy z płodem a matką, Lady Jesicą mają tak klimatyczne, sugestywne zdjęcia przedstawiające płód, że szczęka opada
Nie ma tu nic mętnego imo a na metafizycznych wątkach w fantastyce to zawsze jest łatwo przedobrzyć i przegiąć zwyczajnie pałę.

Harkonnenowie to jest wątek, który w sumie stoi tym czym stała jedynka, czyli knujący Vladimir i  jeszcze bardziej rozjuszony Rabban, ale z warstwą premium bo dostajemy więcej informacji o lore tego wszystkiego. Widzimy fenomenalnie wręcz ukazaną wizualnie Giedi Prime z jej niesamowitym konceptem kolorystycznym. Nie spodziewałem się, ze można tak genialnie wizualnie przedstawić coś opartego tylko na dwóch kolorach ale jednak się da. Do tego jest też oczywiście Feyd Rautha w wykonaniu Butlera i tutaj muszę naprawdę bardzo mocno pochwalić za tak sugestywne wykreowanie psychopaty. Świetna rola drugoplanowa, imo nie przeszarżowana a przecież w takich rolach jest o to wyjątkowo łatwo.

Imperium jest z kolei najbardziej skromne aktorsko bo i nie ma tutaj dużo ukazanego Imperatora, a Walken gra wyjątkowo oszczędnie w słowa. Christopher jasne robi robotę i mnie kupuje wizja przedstawienia imperatora jako kogoś kto wcale nie otwiera butelki szampana z powodu tego co się odwaliło na jego rozkaz w jedynce, ba wydaje się w pewnej żałobie nawet, ale jednak kalkulacja polityczna u niego zwyciężyła. Florence Pugh też dużo nie jest, ale to  jak ta kobieta zjawisko wygląda w tym stroju ala kolczuga przekonuje mnie, że powinna być w tym projekcie.

Co do wizualiów jeszcze znów, to sama scena ujeżdżania czerwia to jest taka moc, że cieszę się bardzo z tego jak mocno unikałem materiałów promocyjnych tego filmu, gdzie bodajże ta scena latała już oficjalnymi kanałami po sieci. To powinno się zobaczyć pierwszy dziewiczy raz w kinie. Po prostu powinno.

Muzyka to piękna sprawa, Zimmer w paru momentach wraca wręcz na poziom jaki kiedyś prezentował a kończące film "Kiss the ring"imo dosięga tego co wręcz Zimmer komponował do "Gladiatora" i przy okazji pokazuje jak bardzo Zimmer się męczył muzycznie tworząc te do przesady gromkopierdne utwory do filmów Snydera.

No i jeszcze sprawa comic relief w osobie jednej postaci mi tak nie przeszkadza jak części ludzi. Prawda jest taka, że Diuna to i tak na tyle monumentalne kino, że przydaje się tutaj jakieś lekkie rozluźnienie atmosfery i doceniam celowy zabieg z tą rolą. Jasne Bardem to dobry aktor i mógł zagrać coś dużo lepszego ale tak naprawdę raz, że w tym filmie nie ma praktycznie złego aktorstwa a dwa, ze ta postać i tak może co najwyżej pełnić rolę wspomagająca, że jestem w stanie przyjąć  takie a nie inne rozwiązanie.

Rewatch jedynki też utwierdza mnie w przekonaniu, że dobrze zrobiło rozbicie tego wszystkiego na 2 filmy.
Wracając do jedyneczki z 2021, to widać, że dwójka ma w porównaniu do niej szybsze tempo, więcej scen akcji, ale absolutnie jedynka nie staje się przez dla mnie to gorszym obrazem. Ja ten wolny kontemplacyjny styl twórcy "Blade Runner 2049" lubię i zwyczajnie uważam, że dobrze się stało, ze ten facet dostał Diunę a nie nie daj Boże Imperatorze jakiś Michael Bay czy inny Zack Snyder.

Jasne można się wyzłośliwiać, że reżyser lubi bardzo długie ujęcia dlatego rozbito książke na 2 filmy, ale tak naprawdę u Lyncha bylo wszystko zbyt "upchane",  wątek asymilacji Paula u Fremenow był już maksymalnie skondensowany w tamtym filmie. W ogóle nie rozumiem dziwnego sentymentu do tamtego obrazu, twierdzeń, że to jest lepsze od filmów z tego wieku. Plastikowe majtki Stinga, mopsy, kreskówkowe zachowanie Harkonenna. Sorry ale nie uważam, żeby to było godne potraktowanie czegoś takiego jak Diuna, zresztą sam Lynch ma traumę po tamtym projekcie i ja się chłopu w ogóle nie dziwię.

Diuna 21 wieku na pewno ma to coś, dobrze się wstrzeliła w zapotrzebowanie na takie epickie kino. Szczerze szkoda, że nie ma to szans na przebicie finansowo sw disneya czy avatara, bo  jakością to zamiata tamte rzeczy jak chce.

Jedynkę oceniłem na 9/10 a dwójka dostaje ode mnie 10/10. Jasne to nie są idealne filmy, ale gdy oglądam takie kino z takim zachwytem to ciężko o jakieś obiektywne i super wyważone oceny.

Filmy na tyle rozbudziły głód przyprawowy, że czekam na serial z hbo osadzony w tym uniwersum i  z chęcią sprawdzę growe Dune: Spice Wars.

Nd, 17 Marzec 2024, 21:19:13
1
Odp: Diuna (2020)   Cały ten wątek Chani, Stilgara i wszystkich innych jest kompletnie wyssany z palca Villenueve'a co ma sens, bo ciężko byłoby nagrać film w którym pół czasu trwania Paul bije się ze swymi myślami a w ten sposób reżyser dosyć sprytnie wybrnął i bohater bije się z Zendayą o to samo, tyle że momentami wypada to mało wdzięcznie na zasadzie "nie zgadzam się bo nie". Mnie natomiast ten wątek znudził, początek był dosyć męczący, dałoby się z pewnością to jakoś skrócić. Zendaya nie była tak zła jak myślałem że będzie, ale była najgorsza z obsady bez wątpienia, wolałbym aby ją przycięli a  postawiono trochę bardziej na politykę i Walkena, Pugh lub fenomenalnie wypicowaną Leę Seydoux. Albo rozszerzyć wątek Alii, nie wiem jak innym, ale jak Taylor-Joy zobaczyłem w tej 30 sekundowej scenie to nie tyle Alia, ale pomyślałem że byłaby idealną Ghanimą.
  Mnie sceny akcji męczyły, one łamią wewnętrzną logikę świata i to wychodzi dosyć nonsensownie, chociaż symbolika chociażby sceny ze żniwiarką jest dosyć oczywista. Na ostatnią bitwę to już chyba budżetu zabrakło.
  Sceny jazdy na czerwiach. No będę szczery, ale ja się śmiałem z tego w kinie, ten pomysł jest ogólnie głupiutki, ale czytając książkę podświadomie starasz się to pominąć, oglądając to na wielkim ekranie w realistycznej konwencji to jest jeden wielki absurd.
  Tym niemniej mi też się odrobinę bardziej podobał niż ten pierwszy. Czuć, że reżyser pokazał trochę "więcej jaj" niż w przypadku bardzo bezpiecznego poprzednika.

Nd, 17 Marzec 2024, 23:10:58
1
Odp: Diuna (2020)
 
  Mnie sceny akcji męczyły, one łamią wewnętrzną logikę świata i to wychodzi dosyć nonsensownie, chociaż symbolika chociażby sceny ze żniwiarką jest dosyć oczywista. Na ostatnią bitwę to już chyba budżetu zabrakło.
  Sceny jazdy na czerwiach. No będę szczery, ale ja się śmiałem z tego w kinie, ten pomysł jest ogólnie głupiutki, ale czytając książkę podświadomie starasz się to pominąć, oglądając to na wielkim ekranie w realistycznej konwencji to jest jeden wielki absurd.
  Tym niemniej mi też się odrobinę bardziej podobał niż ten pierwszy. Czuć, że reżyser pokazał trochę "więcej jaj" niż w przypadku bardzo bezpiecznego poprzednika.


No końcowa bitwa to jest niedosyt tu się zgodzę i jeżeli miałbym wskazywać na minusy, to, że tak to szybko się kończy.

Tylko czy Diuna Villeneuve gdzieś się niby upiera na koncepcję pseudo realizmu jak dajmy na to gacki Nolana? Ja tutaj kompletnie żadnego parcia na taki zabieg nie czuje. To ciągle jest uniwersum gdzie mamy rok 10tysięczny, ludzie to ludzkie komputery, wszyscy mają jobla na punkcie narkotyku z pustynnej planety a mimo super technologii  zabijają się mieczami- tak wiem, koncepcja tego co robi pocisk w zwarciu z tarczą jest mi znany. To, że tu nie ma kiczu z wersji Lyncha to jeszcze imo nie znaczy, że reżyser się spina na jakiś realizm, tym bardziej w filmie gdzie
Spoiler: PokażUkryj
 mamy rozmowy matki z płodem
  ;D

Cytuj

Cały ten wątek Chani, Stilgara i wszystkich innych jest kompletnie wyssany z palca Villenueve'a co ma sens, bo ciężko byłoby nagrać film w którym pół czasu trwania Paul bije się ze swymi myślami a w ten sposób reżyser dosyć sprytnie wybrnął i bohater bije się z Zendayą o to samo, tyle że momentami wypada to mało wdzięcznie na zasadzie "nie zgadzam się bo nie

Wydaje mi się, ze Chani ten fanatyzm po prostu przerażał. Jasne może wydawać się to głupiutkie bo to przecież fremeni, ale film sam nakreślił podziały w tej grupie jak wcześniej pisałem. Zendaya to wyżyny aktorstwa nie są ,oj nie ale sama koncepcja, żeby Chani zachowała swoje wątpliwości, obawy nadaje jej większej wielowymiarowości niż " muad'dib tak powiedział, więc tak zrobię"

BTW Wiem, że mój post opływa w hiperoptymizm i fanbojstwo aż sam lekko porzygałem się od swojego lukrowania  ;D Jednak na usprawiedliwienie dodam, że to co się stało ze star wars w rękach disneya, czy takie badziewne filmy jak Rebel Moon pokazują jak wiele złego dzieje się z podobną konwencją gatunkową obecnie. Tymczasem na pełnej wlatuje taka Diuna i jak nie podziwiać czegoś takiego.

Nd, 17 Marzec 2024, 23:26:41
1
Odp: Kolekcje muzyczne dzisiaj bez plyt. chwalipost koncertowy - bylem wczoraj na konciercie Uriah Heep, Saxon i Judas Priest.

Staruszki daja rade. Chlopaki po siedemdziesiatce a skacza po scenie jak mlodzieniaszki (no prawie ;) )


 

 

 

 

 

 

Pn, 18 Marzec 2024, 10:01:25
1
Odp: Jakie komiksy właśnie czytacie? Resident Alien 1-2 - definicja lektury lekkiej, fajnej i niegłupiej. Gdyby ktoś nie wiedział - obcy, uwięziony w małej miejscowości, za pomocą hipnozy ukrywa swoją alienową tożsamość i pomaga lokalnej społeczności, zarazem poznając ludzkie zady i walety :)
Nic wielkiego, ale też niełatwo ulega zapomnieniu. Bohater jako wysoce empatyczna istota zderza się z ludzką brutalnością, emocjami, różnymi spojrzeniami na niezbyt czarno-biały świat.
Zilustrowane jest to przejrzyście, a napisane tak potoczyście, że strony same ino furkają.
Wiem, że jest serial, wiem, że są różnice, z pewnością go sprawdzę, bo takie skrzyżowanie "Ojca Mateusza", "E.T." i "Przystanku Alaska bardzo mi się spodobało i z pewnością jest to komiks niejednokrotnego czytania.
8/10

Batman: Rok pierwszy powtórka po jakichś dwudziestu (?) latach. Nic się nie zestarzał. Znakomita rzecz o początkach Nietoperza, czuć noirowy swądek, czuć moralną ambiwalencję, Miller w szczytowej formie scenarzysty. Obok "Zabójczego żartu" moim zdaniem najlepszy komiks o Batmanie. Potem dłuuugo nic, a potem nawet nie wiem w sumie co (nie przepadam za DKR).
10/10


Pn, 18 Marzec 2024, 19:21:18
1
Odp: Jakie komiksy właśnie czytacie? Znajdujemy ich, gdy są już martwi to komiks z gatunku "mind-bending" czy tez "nie wiem czy wszystko dobrze zrozumialem". Tym co go charakteryzuje jest przede wszystkim swietne budowane swiata oraz niezwykle ciekawie poprowadzona, wielowatkowa i angazujaca historia (wlasciwie to kilka). Lektura wymaga skupienia oraz czestego wracania do poprzednich stron w celu weryfikacji kolejnych faktow. Lubie komiksy zmuszajace do myslenia, a ten bez watpienia takim jest. Z drugiej strony zastosowane przez autora czeste zonglowanie liniami czasowymi moze przeszkadzac, bo burzy plynnosc lektury, ale jak najbardziej jest do ogarniacia. Polecam czytac go na swiezo, po zimnym porannym prysznicu i kubku mocnej malej czarnej. Zdecydowanie nie przed spaniem, lezac w lozku. Historia jak tornado, wciagnela mnie na calego i bardzo liczylem na wybuchowy final. No i wlasnie, w tym miejscu mam z ZIGSJZ maly problem. Bo o ile zeszyty 1-14 maja ciag przyczynowo-skutkowy w miare logicznie uporzadkowany, to zeszyt finalowy jest bardzo nieoczywisty i dosc trudny w interpracji. Nie pasuje mi on do reszty. Mogblym rowniez powiedziec, ze rozczarowuje bo nie daje jednoznacznych odpowiedzi na pytania, ktore mecza czytelnika przez cala lekture. Byc moze musze przeczytac go raz jeszcze i zwrocic uwage czy nie umknely mi jakies detale. Graficznie - jest bardzo specyficznie. Kreska jest rownie futurystyczna jak sama historia, wybuchowa, kolorowa i cholernie dynamiczna. Jednakze, artysta momentami przegina, sprawiajac, ze ciezko jest czasem ogarnac na co wlasciwie patrzymy i zmuszeni jestesmy uzyc sasiednich kadrow aby wylapac kontekst. Dodatkowym utrudnienim jest brak wyraznej roznicy w przedstawianiu linii czasowych, bo jest ich mnostwo i inna kolorystyka moglaby pomoc w polapaniu sie ktore wydarzenia aktualnie sledzimy. Niestety zabraklo takiego ulatwienia. Nie jest to jednak jakims wielkim minusem, ot takim malym, troche irytujacym. Komiks w ogolnym rozrachunku choc nie pozbawiony wad daje duzo frajdy. Czasu przy nim spedzonego absolutnie nie zaluje i zostawiam go na swoich polkach. To porzadna, choc nie ukrywam - dosc wymagajaca lektura. Niestety trudu wlozonego w jej zrozumienie nie nagradza proporcjonalnie.
Wt, 19 Marzec 2024, 15:34:11
1
Odp: Piłka Nożna
Zawsze warto jechać na wielką imprezę. Przynosi to duże pieniądze PZPN-owi. Pewnie sporo rozkradną, ale część zawsze trafi do jakichś drużyn młodzieżowych, na trenerów itp. Nie ma imprez, to nie ma tylu sponsorów, nie ma pieniędzy, to nie ma rozwoju.
Fajna teoretyczna teza. Rzucam kontrtezę. Od chyba 10 lat mam przyjemność uczestniczyć w dziecięcej i młodzieżowej piłce. Nigdy żadna kasa po żadnym turnieju do nas nie trafiła. Rodzice bulą na kluby, wożą dzieciaki na treningi, mecze, turnieje. Płacą za stroje, wynajem boisk, sal. Koszty rosną, więc składki też. Trenerzy się zmieniają, bo też muszą za coś przeżyć. No i mówię o rzeczywistości warszawskiej i okolicznej.
W moim mieście jest teraz pierwsza liga. Kasa z akademii to ważny, stały i pewny zastrzyk kasy. I to niemały.

Kasa dla związku na wódę. Taka będzie różnica i rozwój.

Jest też aspekt sportowy - nawet słaba gra w grupie przynosi doświadczenie. Najlepiej na własnej skórze poczuć, jak wygląda turniej, jakie to są emocje, obciążenia, jak ważny jest mecz otwarcia. Bez słabego Euro 2012 nie byłoby może dobrej gry na Euro 2016.

Kontrteza. Euro 2016 nie byłoby, gdyby nie Mundial 2014, na którym nie zagraliśmy. Jak jeździmy na turnieje co 2 lata, to się tam kompromitujemy.
Teraz w grupie eliminacyjnej mieliśmy Czechów, Albanię i Mołdawię. Bez sprawdzania strzelam, że ostatnio bywaliśmy na turniejach więcej niż oni razem wzięci. Co nam to dało? Zupełnie nic. Nawet większe umiejętności nic nam nie dały. Ważniejsza jest ambicja.


No i popularyzacja dyscypliny, to jest zawsze święto i lepiej się ogląda turniej, na którym są nasi. Jakieś dzieciaki złapią bakcyla i może zaczną grać w piłkę albo zostaną kibicami. Pamiętam lata dziewięćdziesiąte i turniejową posuchę (abstrahując od tego, że wtedy było o wiele trudniej awansować). Dziękuję bardzo i oby te czasy nie wróciły.
Kontrteza: Ośmieszenie się na kolejnym turnieju zmniejszy zapał dzieciaków do tego sportu. A ten zapał jest dziś trudniej podtrzymywać niż kiedyś. Jak chcesz regularnie grać, to niemal zawsze wymaga to zapisania się do jakiegoś klubu (zebranie ekipy, żeby spontanicznie pokopać pod blokiem - w dzisiejszym slangu na orliku jest bardzo trudne), przekonania rodziców, żeby poświęcili czas i pieniądze na to, no i odłożenia smarftonów na te ileś godzin tygodniowo. Trzeba dmuchać i chuchać na te dzieciaki, którym się chce. A nie dawać powód do płaczu (tak, takie sceny też oglądałem)

Oglądanie kompromitacji (kolejnej) psuje cały turniej. Polowa czasu schodzi na narzekanie i wkurwianie się.
Też się wychowywałem na piłce lat 90-tych i nadal nią żyję. Widać udział w turniejach nie jest tu kluczowy.

Takimi "argumentami" można się przerzucać bez końca.
Ja nie mam beki, gdy przegrywają. Nie będę miał satysfakcji, gdy odpadną teraz z Walią. Ta cała reprezentacja jest mi zupełnie obojętna. Do tego właśnie doprowadziły kolejne turnieje. Jadą tam bez wiary, bez pomysłu, bez ambicji. I jeszcze potrafią pokłócić się o premie z naszych podatków. A przecież za dzieciaka oglądałem każdą kopaninę, znałem wszystkich, z kumplami graliśmy w gałę na każdym strzępie trawnika, każdym klepisku, na przerwach, przed szkołą, po szkole, w śniegu po kolana. I nadal śledzę piłkę. Dokupuję kolejne pakiety, chodzę na lokalny stadion, jak namówię kumpla to chodzimy do lokalnego pubu na mecz, zasuwam z dzieckiem na treningi i mecze. Ale tej pseudoreprezentacji nie chcę oglądać, ani nic o niej wiedzieć. Już połowy zawodników nie znam, czekam aż się reszta wykruszy.
Gdyby jeszcze awansowali normalnie dzięki wynikom w grupie, to bym uznał, że ok zasłużyli. Niech jadą i powalczą. Ale przez jakieś tylne drzwi? Z najśmieszniejszej grupy, jaką kiedykolwiek wylosowaliśmy? Nawet to jest kompromitujące.

Pt, 22 Marzec 2024, 08:05:34
1