Polubienia

Przejrzyj stronę ulubionych postów oraz otrzymanych polubień za posty użytkownika.


Posty polubione przez innych

Strony: 1 ... 31 32 [33]
Wiadomości Liczba polubień
Odp: „Skywalker. Odrodzenie” [SPOILERY]
Hej, tak się nie robi - to wrażenia tuż po seansie. 😉 Dziś z perspektywy „na chłodno, bez emocji” po 3 seansach te „wysrywy” Kennedy i Abramsa mniej już bawią jakby. 😎

Moja opinia absolutnie nie ma na celu punktowania twojego postu sprzed prawie dwóch lat. Bardziej kierowałem do Ciebie tego Raczka, bo strasznie dobrze się zgrało z tą Odyseją  ;D Reszta  wypowiedzi ot to takie moje własne przemyślenia a nie chciałem pisać posta pod postem.

Patrząc na te film po roku czy dwóch... Nic nowego raczej nie dodam ale jednak smuci jak zmarnowana cała ta trylogia.

Bo poszczególne filmy nie są złe, "Skywalker odrodzenie" też ma elementy które dadzą się lubić, tylko całość się kompletnie nie zgrywa bo każdy w swoją stronę i nie do końca wie do czego zmierza. Wątki i postacie są wprowadzane tylko po to by zniknąć (o co chodziło z tym dzieciakiem od miotły w "Ostatnim Jedi" ja się pytam? Jest jakiś Snoke którego budowali, nie ma Snoke'a...durne imię swoją drogą).  Chyba najbardziej gryzie mnie nijaki romans Ray/Kylo... już z Finnem miała więcej chemii - prawdę mówiąc najciekawszą postacią, którą potraktowali po macoszemu w ostatniej części. Uśmiercanie znanych i lubianych też nie bawi. Albo inaczej - byłoby fajne jakby istotnie daliby im jakieś naprawdę epickie śmierci. Z drugiej strony to jak z Leją wybrnęli nie powiem szacun patrząc jak ograniczony materiał z nią mieli i chcieli potraktować sprawę z dobrym smakiem.

Z jednej strony fajnie zobaczyć tego Imperatora otoczonego przez "chór" innych zakapturzonych w jakiejś morcznej piecarze i wielką bitwę pojazdów... Tylko co z tego jeśli to co do tego budowało jest kruche, niespójne i jeszcze zabiera satysfakcję z końcówki "Powrotu Jedi", że największe zło zostało pokonane. Mogłoby być poczucie wielkiego finału i to co tu proponują byłoby nie głupie... ale niestety, nie ma się poczucia, że do tego dążyło osiem filmów, a po prostu posklejali co mieli pod ręką. C3PO powiedział kilka zabawnych kwestii i tyle.


Czasem mm wrażenie, że oni te Star Warsy celowo robią naszpikowane problemami, wadami i nieścisłościami by fani mieli co analizować  i wykłócać się... Biorąc pod uwagę, że JarJar Bings to element z Prequeli który najbardziej przeszedł do popkultury jako synonim znienawidzonego bohatera pobocznego, coś w tym jest.

Dziwne to uczucie jeśli w całej trylogii to co najbardziej zostało to zobaczenie kukiełkowego Yody na pięć minut by poczuć powiew nostalgii.

Dziecko to pewnie po prostu miał być trop, że poza Rey są inne istoty wrażliwe na moc i tyle. Ludzie tworzyli dookoła tego motywu niesamowite teorie  a najwyraźniej to było  po prostu coś co miało w zamyśle być mrugnięciem okiem do widza. Nic ponad to. Snoke jako
Spoiler: PokażUkryj
klon imperatora
to przecież  damge control po pomysłach Johnsona. Ubił sobie chłop tą postać, to musieli jakoś to zszywać. Chociaż imo nadal mogli wybrnąć ożywiając go jakoś albo robiąc jako klona ale Dartha Plagueisa, co byłoby o niebo lepsze moim zdaniem. Może nie zrobili tego bo uświadomili sobie, że nie mają  w ostatniej części czasu na robienie sensownej podbudowy, motywacji dla czarnego charakteru. Johnson tak naprawdę rozwalił mocno integralność tej trylogii swoim okropnym filmem. Nie wiem jakim cudem Disney dopuścił do takich rozwarstwień w kwestii integralności  zaledwie jednej trylogii. Wystarczy sobie porównać jak funkcjonuje takie Marvel Cinematic Universe, gdzie na ten moment istnieje 25 filmów i 3 seriale, czyli nieporównywalnie więcej contentu, a większość rzeczy pod kątem spójności klei się lepiej niż 3 filmy Star Wars. No wygląda to po prostu żałośnie, przykro i na wprost niesamowite partactwo.

Jeszcze takie moje truizmy. SW jest pod kątem filmów kinowych w przysłowiowej pupie i z wielkich marek zostaje raczej tutaj samo na lodzie, bo nawet taki Warner, który swego czasu  partaczył filmy na kanwie marki DC jak leciało, zrobił znaczne postępy i poza jednym wypadkowym kupskiem w postaci Wonder Woman 1984 te ostatnie filmy utrzymują dużo lepszy poziom niż  JL  z dokrętkami Whedona czy Sucide Squad Ayera. Sęk w tym, że tam dalej robiono filmy, mimo porażek nie poddano się całkiem i dzięki temu dostaliśmy np Jokera czy pierwszą Wonder Woman, która była zresztą pierwszym pozytywnie odebranym w sieci filmem po kilku sromotnych porażkach.

Tymczasem SW mam wrażenie wpadło w stan katatonii, zaniemogło i kompletnie poddało się w kwestii walki o kina. Miała być seria Stories, którą z niezrozumiałych dla mnie przyczyn totalnie zawieszono. Jedna porażka Solo zraziła ich aż tak? Przecież film nie miał prawa wypalić przez beznadziejny marketing i rolę tytułową. Rouge 1 za to sprzedał się świetnie, więc bilans to był jeden całkiem niezły film z ponad miliardem w box office.

Reakcja w Disneyu była przesadzona i to ostro. Wystarczyło dawać, no nie wiem ciekawsze te filmy a nie bazujące na kultowych postaciach ze starej trylogii granych przez innych aktorów?

Teraz będzie dojenie seriali przez mocno pozytywny odbiór Mandaloriana. Zobaczymy czy serio mają plan te produkcje czy z czasem powstanie z tego przykry bubel jak z filmów.



Tylko ciężko się tu nie wzdrygnąć od pretensjonalnego (by nie powiedzieć "bucowatego") tonu jakim wita widza nim przechodzi do konkretów. "No ja oglądałem Odyseje Kosmiczna i lubię sobie z naukowcami o astrofizyce porozmawiać". Super! Chcesz order i poklepanie po główce? Czy jakby Raczek miałby recenzować "Gdzie jest Nemo?" to zacząłby od zdania "No JA czytałem Folwark Zwierzęcy, historie o gadających zwierzętach dla dorosłych"? Z resztą co to za recenzja - nic o fabule, bohaterach tylko frustrujące docinki pod adresem dorosłych fanów serii i wydumana alegoria o restauracji by było, że recenzja ma jakąś wartość.

Dziękuję za podanie recenzji bo przypomniało mi się czemu tego pana nie lubię słuchać :/

W kwestii analogi to mi przyszła do głowy jeszcze jedno takie absurdalne zestawienie. Lightosue a Aquaman. W obydwu jest motyw latarnika, to co porównywać nie można?  ;D

Mam wrażenie, że Raczek ocenia po prostu uniwersalnie filmy po kątem psychologii i przez to zrównuje ciężkie egzystencjalne kino Kubricka z przygodowym rozmachem świata Star Wars. Oczywiście porównanie totalnie nie fair. Sam Lucas nazywał SW filmowe soap operą. Więc pretensje nie pod ten adres.

Prztyk co do tkwienia w świecie fantazji zamiast zajmować się nauką też jest prawdę powiedziawszy komiczny. Przecież oglądanie filmów, nawet tych niesamowicie mądrych naukowych też nie sprawia, że od samego oglądania tego zostanie się drugim Teslom. Jasne świadomość pewnych rzeczy może urosnąć, ale do tego zasadniczo niekoniecznie trzeba filmów.


Nd, 05 Wrzesień 2021, 09:22:52
1
Odp: „Skywalker. Odrodzenie” [SPOILERY]
Generalnie mam wrażenie, że nie pierwszy raz widzę jak ten Pan ma problem z ocenianiem filmów czysto rozrywkowych, tak jakby nie rozumiał, że ludzie też potrzebują escapizmu i nie jest to (jak to określa) kwestia uciekania w lęku i na pewno sam by umiał znaleźć filmy które kocha, co są o niczym realnym ale ogląda je dla frajdy.

Dziwi mnie po prostu bo słyszałem więcej niż raz od niego stwierdzenie że np. to że Hollywood ekranizuje komiksy to jakieś bankructwo kreatywności bo nie mają pomysłów to się za komiksy łapią, tak jakby stała za tym nie wiadomo jak wielka desperacja. Przypuszczam, że jakby chodziło tu o adaptacje książek by nie powiedział że tak było choć wiele najwybitniejszych dzieł w historii kina ("Ojciec Chrzestny", "Lot nad kukułczym gniazdem", "Fight club") to adaptacje literatury i nikt normalny nie używałby tego jako argumentu, gdyby miał krytykować któryś z tych filmów.

Raczek chwalił na tym samym kanale yt Jokera, ale to pewnie raczej w ramach wyjątku. Trzeba też brać pewnie pod uwagę, że tamten film to był jednak mocny eksperyment z konwencją i jakby wywalić z niego Gotham, motyw Jokera i parę innych oczywistych easter eggów, to film mógłby mieć tytuł "Arthur" i być po prostu kinem psychologicznym o jakimś tam kolesiu.

Po prostu Raczek pewnie jest jedną z tych osób, której komiks kojarzy się z jakąś marną atrapą książki z obrazeczkami, syfem, czymś niepoważnym, a nie  pełnoprawnym medium o własnej tradycji, unikalnej narracji i tworzonym również przez uzdolnionych twórców.

Filmy komiksowe będą chłopcem do bicia dla pewnych środowisk dopóki będą dalej powstawać i generować duży dochód. Co zabawne zgadzam się nawet z pewnymi punktami krytyki jak np to, że filmy Marvel Studios w zdecydowanej większości grają za bezpiecznie i są powtarzalne, ale nadal przy tym dobrze się na nich bawię i uważam, że to kino rozrywkowe przygotowane w naprawdę świetny realizacyjnie sposób.

Co nie zmienia faktu, że utyskiwanie jak te filmy  niszczą inne  kino to jakiś absurd, bo  jest sporo zupełnie różnych gatunkowo  filmów. Takie głośne, różnorodne gatunkowo filmy z ostatnich kilku lat jakie przychodzą mi do głowy to Mad Max Fury Road, Blade Runner 2049, Lighthouse, Parasite, Knives Out,  Isle of Dogs, 1917, Paterson, Truposze nie umierają, Moonlight. Takich filmów jest masa. Nie zarabiają jakiś kosmicznych pieniędzy, ale nigdy takie filmy nie zarabiały super kasy. Aż chce się  przywołać sytuacje z lat 80, gdzie E.T Spielberga finansowo skopało dupę The Thing i Blade Runnerowi.

No i tak zupełnie od siebie uważam, że można lubić to i to. Sam jestem pod dużym wrażeniem najnowszego Sucide Squad Jamesa Gunna, ale czekam też na Diunę Villeneuve'a. Nie ma sensu się spinać i porównywać tego kina na zasadach z góry tego co ma metkę  niekomercyjnego bo to nie jest porównanie na uczciwych warunkach, tego czym dane filmy są. To tak jakby oceniać  "Lighthouse" jako mierny pod kątem rozrywki, dynamiki i przyjemności z oglądania, bo ten film jest trudny do oglądania, nie da się ukryć.

Raczek za bardzo bawi się w dydaktyzm w tej recenzji, poucza co wypada dorosłemu a co nie. Przy okazji łechcze ego swoje i sobie podobnych. No słabe to jest i pachnie mocno dziadowaniem jednak i nie chodzi mi tutaj o urażenie ludzi w starszym wieku, ale pewną mentalność, którą można zresztą już mieć i wieku 20, 30 lat i to nie jest przykład abstrakcyjny patrząc na takich hipsterów.

Bender celnie wypunktował wiek Raczka co do daty premiery Odysei, tego nie skomentować nie inaczej niż złośliwie. Raczek w wieku 11 lat miał mózg większy od innych dzieciaków widocznie  ;D

IX to akurat mega mierny film i gość mógł go normalnie wypunktować, ale zamiast tego zrobił sobie rant po kinie rozrywkowym.



Wt, 07 Wrzesień 2021, 00:44:07
3
Odp: Filmowe uniwersum DC Comics - zapowiedzi, plotki Jak dla mnie stwierdzenia, że film z 2016 jest lepszy od tegorocznego są kuriozalne.

Rozpisze w punktach porównanie obydwu filmów, żeby to porównanie miało ręce i nogi.

Suicide Squad 2016

-Kolorystka, miejscówki. Szaroburo i ponuro. Bitwa w miejskiej dżungli, no matko święta tak to nakręcili, że często jest ciemno, jak nie powiem gdzie. Spadek po wizualnym zamiłowaniu do ciemnych filtrów u Snydera i najlepszy dowód, że w pewnym momencie Warner miał strasznie nudną koncepcję estetyczną jak na filmy komiksowe. Do tego podwójny minus za taką kolorystkę w filmie gdzie jest cholerna Harley, która przecież nie jest jakimś Batmanem.

-Pozerstwo. Film chce pokazać, że jest niegrzeczny, brudniejszy, doroślejszy, ale nie jest. Pg13, okładanie kitowców i wszystko gra. No nie gra. Kto tam zginął poza
Spoiler: PokażUkryj
typem od lin i El Diablo i to w taki sposób, że można ziewnąć? No nikt
Bezpieczne zamulanie udające straszliwe zagrożenie dla postaci.

-Finał typu promień w niebo. Cara Delevingne jako złoczyńca, kto na to wpadł? Zasadniczo Enchantress i jej brat to jedni z najgorszych złoczyńców w filmach komiksowych ever. To przebija nawet poziom Malekitha i Ronana z MCU. Delevingne dziwnie się buja i wygraża, że zniszczy ludzi, bo zaczęli czcić maszyny i to jest cała motywacja. Nawet nie widzimy jakichś retrospekcji z tym postaciami sprzed tysięcy lat, oni po prostu mówią jak to nienawidzą ludzi i tyle.

-Paskudny Joker Jareda Leto. Leto udaje świra, ale wychodzi mu bardziej gość, który zrobił cosplay Jokera i napina się jaki groźny nie jest. Do tego Joker naprawdę kocha tutaj Harley. Naiwniej się już nie dało tego zrobić. Możliwe, że wizja w pełni Ayera potraktowałby tę postać lepiej, ale wyszło strasznie infantylnie.

-Szczucie hitami z lat 80 przy każdej możliwej okazji. No film strasznie małpował w tym aspekcie Guardianów MCU. Nawet w jednym momencie przygrywało Spirits in the Sky, które było w tamtym filmie. Miało być fajnie, ale w pewnym momencie męczył ten motyw straszliwie.

-Wprowadzenie postaci. Te "zwariowane" kolorowe napisy przy opisie każdego bohatera w trakcie gadki Waller. Teledysk w złym znaczeniu tego słowa.

-Część ekipy to zwykłe zapychacze bez charakteru. Przecież o takiej Katanie i Killer Crocu nie wiemy nic. Chociaż nie, o Katanie wiemy, że ma duszę męża zaklęta w mieczu i czasem z nim rozmawia. WTF. Tutaj jest w sumie kolejny problem. Ten film miał klasyczne już dla wczesnych filmów DCEU problemy, czyli wrzucenie czegoś ot, tak, bez choćby grama sensownej podbudowy. Te zagrywki robiły sieczkę w głowie odbiorcy, analogicznie jak z Batman v Superman i jakimiś wizjami wrzuconymi od tak. Wprowadzone to tak, że widz czuje się zagubiony. Zero wyjaśnień. Nie ma wybacz, filmowego uniwersum nie buduje się w ten sposób.

-Film nie wiedział czym chce być, co jest bardziej winą studia, niż Ayera. Jednak wali to bardzo po oczach. Żarciki są zachowawczo wplecione, żeby gonić tonacją filmy MCU, a nie dlatego, że taka była intencja od początku. Pewne motywy strasznie wykalkulowane na pudrowanie filmu pod humor jak np Bommer i jego maskotka jednorożca.

-Niby detal, ale dla mnie zmienia sporo. Ordynarne jak dla mnie wpychanie tej i owej postaci do filmu, żeby wyszło, że hej to przecież jedno kinowe uniwersum ala MCU. Musi być Batman i Flash. MCU na wczesnym etapie aż tak czymś takim nie epatowało, a DCEU na wczesnym etapie jakby na gwałt chciało gonić to co powinno budować się na spokojniej.

The Suicide Squad 2021

-Bardzo dobry wstęp. Koncepcja wywrócona do góry nogami. Kolejny oddział, tylko patrzeć jak świetnie prezentują się w scenie, kiedy wyruszają na misję, to będą asy... a
Spoiler: PokażUkryj
 tu strzał z pyska i 80% tej ekipy ginie. Brutalnie, krwawo.
Pierwsze 10 minut filmu odważniejsze od całego obrazu z 2016 roku.

-Dobre ost. Koncepcja nastawiona na stare, dobre kawałki zachowana, ale nie szczuje się już tym tak mocno. Duży nacisk położono na autorską ścieżkę dźwiękową. "Ratism" Murhpyego, to jest naprawdę śliczny utwór. Jak dla mnie zamiata gromko pierdne wyczyny Zimmera z okresu już "Man of steel" i "Batman v Superman" gdzie zaczęło się przedobrzanie.

-Pełne wykorzystanie kategorii wiekowej. Czyli jest mocno, krwawo, brutalnie. Nie uważam tego za przegięcie. To idealnie zgrywa się przy tej ekipie. Giną prawdziwi ludzie, a nie glutowe kreatury. Całość ma posmak jak przemoc w filmach grindhouse. Odważne, bezkompromisowe i faktycznie wiarygodne w tym, co chciano osiągnąć.

-Śliczne zdjęcia, kadry w paru momentach. Obraz z wnętrza oka
Spoiler: PokażUkryj
Starro
, moment rozerwania żołnierza przez King Sharka. Ładne estetycznie zabiegi jak przemoc widziana oczami Harley, tytuły aktów filmu wplecione naturalnie w sam film, walka między

Spoiler: PokażUkryj
 Pacemakerem i Flagiem
odbita w hełmie. Ten film ma bardzo wyraziste pomysły na to, żeby wyglądać, kiedy trzeba bardziej kreatywnie. No i film nie ma nawalonej szarości w kolorystyce do granicy możliwości.

-Jeżeli jakiś bohater jest istotny w tym filmie to dostanie zarysowany charakter i swoje 5 minut. Każdy z tych, co ważniejszych ma swój character arc, można o każdym z nich powiedzieć coś ponad to, że ma fajne moce i image. Nie ma dziadowskich wprowadzeń postaci na zasadzie serii intr jak z 2016 roku, tylko o postaci mówią nam jej działania, dialogi z innymi.

-Fabuła. Nic wybitnego. Absolutnie z tym nie dyskutuje. Tylko jakie to jest klarowne i jasne w porównaniu z tym potworkiem z 2016, gdzie było trochę Jokera i jakieś mistyczne istoty, które kiedyś tam władały ziemią, ale film nic nam więcej na ten temat nie mówi. Tutaj główny zły jest wprowadzony w taki sposób, że rozumiem, dlaczego ta postać chce rozwalić wyspę i nawet w jakiś sposób współczułem mu, kiedy jego los był przesądzony. Wysłanie drużyny do egzotycznego kraju z dala od Stanów też działa lepiej od dżungli miejskiej w USA. To jest fabularnie po prostu normalny film. Jasne zdarzają się głupotki fabularne, przedmówcy już o nich napisali, ale nie zmienia to faktu, że ogląda się to niebotycznie lepiej od poprzednika.

-Fajnie, że film stoi na własnych nogach. Nawiązania do reszty uniwersum są bardzo skromne. Zero cameo pokroju Wonder Woman Gadot i bardzo dobrze. Warner ogarnął, że gonienie na gwałt MCU i wpychanie w gardło widzowi, że te filmy tak bardzo się łącza jest głupie. Integralność filmu ważniejsza od oglądania się na to, że przecież trzeba wrzucić 500 tropów do innych postaci. Sceny po napisach odnoszą się tylko do świata w ramach Squadu. Tak samo dobrze działało to w Aquamanie.

-Film robi czasem prztyki do oryginału, biorąc podobny motyw ale robiąc go lepiej. Scena w pubie podejście drugie, King Shark bije na głowę Killer Croca pod kątem zarówno image'u, siły postaci, ale też własnego motywu fabularnego.

-Lepsze tempo filmu. Tutaj dostajemy na sam początek mocne, dynamiczne wejście, potem zwolnienie tempa, by znów wrócić w wir akcji. Squad z 2016 to była straszna zamuła na początku z tymi gadkami Waller, wątkiem Jokera, który prowadził donikąd, knuciem Enchantress, urabianiem tytułowej drużyny etc. Nowy film pokazuje, że wcale nie trzeba pokazywać aż tak dosłownie tego wszystkiego, żeby to działało.

-Dosadność. Kitowcy z 2016, którzy mieli być przemienionymi przez zło ludźmi, nie mają praktycznie żadnego podjazdu do kontrolowanych przez rodniki
Spoiler: PokażUkryj
 Starro
cywilów, gdzie widać, że to są zasadniczo normalni obywatele tylko kontrolowani przez swoiste facehuggery. Zabijanie takich przeciwników jest zdecydowanie bardziej uderzające obuchem po głowie niż tych anonimowych glutów z poprzednika. Poza tym wrzucono tutaj nawet komentarz na temat śmierci zwykłego człowieka w całym tym szeregu barwnych postaci z komiksów.

-Można się uśmiechać pod nosem, ale przemycone pewnego rodzaju krytyczne podejście do USA, jest zdecydowanie bardziej wyrazistym motywem przewodnim od poprzednika. No, jaki tam był motyw? Jak to złe demony chcą zniszczyć ludzkość, bo ich już nie czczą... Może sobie z litości daruje uczciwe zestawienie, ale przecież to brzmi jak typowa bzdura.

Można by pewnie jeszcze długo tak wymieniać, ale nie mam w sumie już na więcej ochoty, a ten post i tak wyszedł tak długi, że pewnie odstrasza od czytania. Jak dla mnie Squad z 2021 to nie tylko nokautuje ten film z 2016, ale wręcz to czołówka filmów na kanwie DC. To co wypuszczono do kin w 2016 to taki rozmemłany glut, który bał się być tym, czym jest tegoroczny film. Miał fajne elementy jak rola Smitha czy Robbie, ale nawet te fajne rzeczy były skutecznie hamowane przez głupawkę montażową, scenariusz i fałsz samego filmu. Dość powiedzieć, że Harley ze swoich trzech dotychczasowych występów w kinie imo najgorzej wypadła w tamtym filmie, gdzie głównie była dziewczyną Jokera, panią co się przy okazji wypinała, ubierała w seksowne ciuszki. Nie, żebym postulował brak atrakcyjnych kobiet w filmach. Bardziej mi tu idzie o podmiotowość samej postaci. Kolejny film pokazuje, że da się tą posta, przedstawić seksownie, ale też przy tym jak człowieka, kobietę z własnym zestawem cech, umiejąca wyciągać wnioski.

Fajnie , że Warner otrzepał się po porażce artystycznej z 2016 roku, wziął głowę do góry i zdecydował się zrobić to jeszcze raz, ale dużo lepiej. Jak dla mnie to jeden z naczelnych przykładów jak ratować spieprzoną markę w ramach kina rozrywkowego. Chcę się aż spytać, to kiedy kolejne podejście do JL? Zarobki nieszczególne, wiadomo sytuacja covidowa zrobiła swoje, pewne zła sława poprzednika też, ale jak zerkam na wyniki finansowe Shanaga po takim czasie, to stwierdzam, że Squad zasłużył na dużo lepszy wynik finansowy skoro cgi fest zgarnął taką kasę w tydzień co Squad całościowo.

Wyszło jakbym dość mocno bronił tego filmu, ale po prostu chciałem się mocniej wgryźć w temat, zrobić bardziej kompleksową analizę tym bardziej że forum nie obrodziło w jakąś większą liczbę opinii .

W formie mema to w skrócie tyle


Pt, 10 Wrzesień 2021, 12:33:54
2
Odp: Zapowiedzi gier, nadchodzące premiery. Ogólnie o grach (różne platformy) Coś się dzieje  ;D



Cieszy powrót do jednej z najlepszych rzeczy, która powstała w ramach SW. Przeżyłem mały szok, że Disney dał zielone światło czemuś bez Skywalkerów, Imperatora i całe reszty menażerii z filmowej sagi.

Nie wiem dokładnie jak wyglądają te umowy  prawne między oddziałem filmowym a growym, ale zakładam, że jakiś tam wgląd mają.

Wolverine od Inscomnian... ależ to brzmi dobrze. Spider-man na ps4 zrobił furorę, tu oby było podobnie. Czas naprawdę dobrych gier na kanwie superbohaterskich światów ma się w najlepsze. Tylko dziękować Rocksteady za rozkręcenie tego trendu.

So, 11 Wrzesień 2021, 15:17:05
1
Odp: Bohaterowie i Złoczyńcy. Kolekcja komiksów DC
Śmiechłem z twego śmiechnięcia. Przecież te filmy mają box officy z ponad milardem dolarów na końcie. I to mają nie być kinowe hity?

Prawie wszystko co z MCU miałoby już miliard na ten moment, albo koło niego jakby nie covid. To jest zasługa dobrze naoliwionej machiny a nie jakości. Bardziej mi chodziło o bycie hitem w sensie jakości. Przecież o odbiorze pisałem. Te dwa filmy są imo okropne w kontekście czołówki MCU i kina superhero w ogóle, ale nie będę się nad tym rozwodził bo zrobi się potężny off top totalnie poza tematem wątku.

Nd, 12 Wrzesień 2021, 18:57:36
1
Odp: MCU a.k.a. Kinowe Uniwersum Marvela Jakiś turbo mega cringowych żartów się nie dopatrzyłem. Poza tym dajcie spokój, akurat to się zapowiada na czysty street level. Już za to leci ogromny plusik. Wiadomo, że nie liczę na to co w komiksowej serii Fractiona z Marvel Now, bo komiksy a MCU to trochę inny poziom zabawy konwencją i to pierwsze potrafiło bardziej ryzykować, ale to i tak wygląda dobrze. Najwyraźniej odsapniemy w tym świecie od Thora, Guardian of the Galaxy i Strange'a i dostaniemy bardziej przyziemny jak na superhero segment tego świata. Taka perspektywa bardzo mi się podoba.
Pn, 13 Wrzesień 2021, 21:39:32
1
Odp: Spider-Man Batman rok pierwszy, Thanos powstaje, Spider-man niebieski, Hulk szary, Daredevil żółty, Kapitan Ameryka biały jako  nudne originy  ;D

Co do brzydkiej kreski Sale'a, jak kto uważa, ale facet ma swój własny charakterystyczny styl a nie klepie generycznych obrazków. Nie mówiąc już tym, że jego ilustracje imo świetnie pasują do historii typu noir.

No i za diabła nie wiem gdzie Nolan czerpał z Długiego Hallowen? Przecież te jego filmy to rozpędzone blockbustery, a komiks Loeba i Sale'a ma bardzo dużo miejsca na mocniejszy wątek obyczajowy, rozkręcające się z czasem śledztwo kryminalne a nie masowe bitwy z policją czy plan rozwalenia całego miasta przez złoczyńcę. Generalnie komiksowe Hallowen jest bardzo kameralne i raczej uważam go za antytezę interpretacji ala Nolan, która poszła bardziej w akcję niż atmosferę i Batmana ninja/wojownika aniżeli detektywa.

Wt, 14 Wrzesień 2021, 22:02:06
1
Odp: MCU a.k.a. Kinowe Uniwersum Marvela Internet to już  trochę powaliło z tymi teoriami na temat multiwersum w MCU od momentu jego wprowadzenia



Istnieją teorie, że to ma być wariant Thora z multiwersum grany przez Evansa  ;D Już to widzę jak Hawkeye, który jest idealnym serialem dla bardziej skromnych, przyziemnych jak na superhero przygód i przy okazji bez uszczerbku dla spójności  MCU może dziać się na poboczu bawi się w multiwersa  ::) Dostaliśmy pewnie ot scenę musicalu świątecznego poświęconego tematycznie klasycznej ekipie Avengers z MCU a ludzie znów szukają dwudziestego dna. Te teorie fanów są tak koszmarnie przestrzelone, że głowa boli  ???

Wt, 14 Wrzesień 2021, 23:01:42
2
Odp: MCU a.k.a. Kinowe Uniwersum Marvela Tak ma trochę racji, aczkolwiek zawsze przy tego typu wypowiedziach rozbrajają mnie wypływające tu i ówdzie głosy "musimy dawać zarabiać kupę kasy filmom artystycznym!". Zastanawia mnie czy ludzie piszący takie komentarze przybywają z alternatywnego wymiaru gdzie kino arthouse zarabia miliardy a blockbustery jakieś grosze. Przecież wprost przeciwnie sytuacja wyglądała zawsze odwrotnie. Kiedyś były musicale, westerny a teraz  superhero.

Warto zaznaczyć, że nadal powstaje masa zupełnie innego kina, a  czy obrażanie się, że zarabia mniej ma sens? "Trzy Billboardy za Ebbing, Missouri" to nie jest film, który kosztował aż tak grubą kasę i to nie jest film, który fantastycznie ogląda się na wielkim ekranie niczym blockbuster. Nie wiem dlaczego takie filmy mają zarabiać miliardy, skoro nie kosztowały niebotycznie dużo, koszt produkcji się zwraca, ba takich filmów powstaje sporo. Ba ten konkretny film miał jakieś 15 milionów budżetu i 160 milinów z box office, nawet jak odliczy się zarobek dla kin, i masę innych pierdół, to wyjdzie, że film na czysto zarobił jak na taki budżet niezły pieniądz.

Ktoś nienawidzi superhero i szuka innego kina? No to super, może sobie pooglądać The Green Knight i Annette z tego roku.

Pozostaje jeszcze kwestia bardzo drogich widowisk nie będących superhero ala Diuna. No dobrze to nie zarabia, pytanie czy tu nie chodzi, że po prostu mocne ambicje artystyczne właśnie w połączeniu z ogromną kasą niestety aż tak nie działają. Inne filmy niż superhero, które sobie radzą finansowo to Bondy i szybcy i wściekli, ale 2049 pada w box office sromotnie... Dobre to dla kina nie jest, ale nie zwalałbym tutaj winy na kinowego Marvela. Hard sci-fi nie działa jak magnes na ludzi w kinie a najlepszym przykładem tego jest sw, które niby sci-fi ale jednak fantasy w kosmosie i stąd taka kasa. Analogicznie zarobkowo Matrixy radziły sobie zawsze gorzej od Gwiezdnych Wojen.


Co do zombie, to koleś zbyt mocno popada w typową polaryzację. Ludzie oglądają raczej różne filmy, sam lubię Blade runnera 2049 i nie mam też nic przeciw komiksowemu kinu. Jak dla mnie gość jest sfrustrowany i zawiedzony, że o Diunie tyle się nie gada, no i tutaj złość spada na kino stricte superhero. Coś jak Scorsese przy Irlandczyku. Jasne pod kątem artystycznym miał pewną rację, ale nie czarujmy się też, że niby nie chodziło o różnice pokoleń. Spielberg i Lucas to kręcili filmy również do rozerwania się ale to dobrzy kumple Scorsese, więc ten słowem się nie zająknie źle na ich temat, a w sumie można by było wyciągnąć to i owo. Przykładowo Star wars to w sumie bardziej wpływowe niż aż tak dobre filmy same w sobie. Momentami dialogi kompletnie tam leżą i mam na myśli tutaj wszystkie 6 filmów.

Wracają do Diuny. Dam Denisowi zarobić, po części się z nim zgadzam, a po części takie wypowiedzi jak dla mnie nakręcają karuzele płaczów i jęków jak to trzeba wspierać super niezależne kino i kiedyś to było lepiej.

W rzeczywistości w tym mitycznym "kiedyś" to w dekadzie lat 60 powstało ponad 100 filmów z gatunku westernu i  familijna historia o E.T dosłownie finansowo zamordowała Blade Runnera i The Thing.

Nd, 19 Wrzesień 2021, 10:40:02
1
Odp: Animowane filmy i seriale
Nd, 19 Wrzesień 2021, 19:31:16
1