Polubienia

Przejrzyj stronę ulubionych postów oraz otrzymanych polubień za posty użytkownika.


Posty polubione przez innych

Strony: 1 ... 40 41 [42]
Wiadomości Liczba polubień
Odp: Kolekcja Superbohaterowie Marvela Jeśli jeszcze nie miałeś okazji zapoznać się z zamieszczoną w trzecim tomie "Daredevila Franka Millera" "Miłością i wojną" to proponowałbym przyjrzeć się "monografii" Kingpina. Mi też bardzo i nadspodziewanie podszedł zbiorek z Banshee, ale chyba dlatego, że "na starcie" za wiele się nie spodziewałem. Ewentualnie jeszcze Madrox.
Cz, 22 Kwiecień 2021, 13:43:23
1
Odp: Kajko i Kokosz Nie mam pojęcia jak to jest z rozkosznymi dziewicami ujeżdżającymi jednorożce  :D Niemniej przynajmniej jeden Jednorożec w przyrodzie występuje. Byłem, widziałem  8)
 
https://www.jednorozec.pl/
 
Niewykluczone zatem, że może wspominana przez Ciebie inicjatywa wydawnicza jednak się wykluje ;)

Pt, 30 Kwiecień 2021, 09:06:07
2
Odp: Kajko i Kokosz Jestem przekonany, że dziś to pytanie doczeka się swojej pełnej i satysfakcjonującej odpowiedzi :)
Pt, 30 Kwiecień 2021, 09:30:15
1
Odp: TM-Semic Nie ma za co :) Natomiast co do "zbiorówek" tej serii to niestety jest pewien istotny kłopot. Bo o ile "Emerald Dawn" (nr 1/1992 oraz 1-2/1993) miał co najmniej dwa wydania zbiorcze, a "Road Back" (nr 3-6/1993) chyba też dwa to pozostałe trzy numery już raczej nie. Wiąże się to z pewną mocno niewesołą (i zdaje się wciąż nie w pełni wyjaśnioną) sytuacją w kontekście scenarzysty Gerarda Jonesa. Od paru już ładnych lat nie śledzę tego wątku, ale na anglojęzycznych forach/grupach domagano się od DC Comics zbiorczych wydań jego stażu (a także rozpisywanych przezeń serii pobocznych - m.in. świetnej "Green Lantern: Mosaic"). Odpowiedzią ze strony zarządu tego wydawnictwa było konsekwentne, głuche milczenie. Trzeba byłoby jednak sprawdzić czy coś w tej sprawie nie zmieniło. Choć szczerze to nie sądzę.
 

Pt, 30 Kwiecień 2021, 10:16:33
2
Odp: Egmont 2021 Nie ma innej rady; muszę poszukać trzeciej pracy i na dobre zrezygnować ze snu by jakoś to wszystko przeczytać 8)
Pt, 30 Kwiecień 2021, 15:23:42
6
Odp: Egmont 2021 To będzie (a właściwie już jest!) świetny rok :)
Pt, 30 Kwiecień 2021, 21:25:25
3
Odp: Bo chodzi o to, żeby plusy nie przesłaniały nam minusów - sezon drugi Po wczorajszych zapowiedziach Egmontu nie ma innej opcji niż znacząco przyspieszyć proces przyswajania kolejnych lektur  8)
 
Kwiecień
 
Skarga Utraconych Ziem. Czarownice-Czarnogłowy t.1 – Jean Dufaux nigdy nie należał do grona wirtuozów pióra pokroju Jeana Van Hamme’a czy Pierre’a Christina. Niemniej sygnowane przezeń fabuły na ogół były łatwo przyswajalne, a oferta szeroka. „Skarga…” uznawana jest za jedną z najbardziej udanych realizacji tego autora i tym samym nie zaskakuje okoliczność kontynuacji tego przedsięwzięcia. Głównym walorem trzeciego już cyklu w ramach tej serii jest jednak jego warstwa plastyczna w wykonaniu Béatrice Tillier. Oczywiście żal przedwcześnie zmarłego Phillipe’a Delaby’ego; niemniej nie sposób też nie docenić starannych i trafnie oddających nastrojowość scenariusza rysunków w wykonaniu wspomnianej artystki.
 
War of the Gods – drobna retrospekcja wydarzenia, które walnie przyczyniło się do zaistnienia mojej fascynacji uniwersum DC. Oczywiście z dzisiejszej perspektywy owa opowieść razić może stylistycznymi archaizmami (tzw. przegadanie, warstwa plastyczna zrealizowana według trendów obecnie rzadko już stosowanych). Dla mnie to jednak żaden kłopot, a nawet istotny walor. Mocna konkluzja znakomitego stażu w ramach miesięcznika „Wonder Woman vol.2” (bo tym faktycznie było niniejsze przedsięwzięcie) współczesnych odbiorców komiksowego medium raczej nie oczaruje. Niemniej tak jak już wyżej wspomniałem z mojej osobistej perspektywy „Wojna bogów” pozostaje zjawiskiem nie do przecenienia.

Bajabongo – realizacja co prawda nie tej klasy co „NeST”; niemniej i tak dobrze było sobie ten tytuł przypomnieć. Choćby z racji starannie wykonanej warstwy plastycznej tego przedsięwzięcia.
 
SP-139-WA zaginął – czegoż tu nie ma! Łobuzerka „ciskająca” się na konstruktywnie usposobionych młodych ludzi, tabor cygański, zawrót głowy na punkcie filatelistyki, a do tego „strugający” się na tzw. zagraniczniaków walucierze… A to tylko część atrakcji upchanych na kartach tej całkiem emocjonującej opowieści.
 
Władcy Chmielu t.6 – miło po latach wrócić do tej w swoim czasie niedokończonej niestety serii. A przyznać trzeba, że Jean Van Hamme zaproponował na tyle wartko rozpisaną sagę rodzinną, że nawet ja, na ogół dystansujący się od fabuł obyczajowych „wsiąkłem” po przysłowiowe kokardki. Do tego pomimo upływu blisko dwóch dekad od momentu gdy po raz pierwszy zetknąłem się z zapisem dziejów belgijskich piwowarów.
 
Superbohaterowie Marvela: Iceman – nigdy nie przekonałem się do tej postaci, a i udział w przedsięwzięciu poświęconym Robertowi Drake’owi m.in. Joe Madureiry i Carlosa Pacheco również mnie szczególnie nie zachęcał. A jednak dzięki temu zbiorkowi miałem sposobność rozpoznać fragment perypetii mutantów Marvela z czasów bardzo mało mi znanych. Do tego na swój sposób interesujących, bo z jednej strony okres największego „boomu” z lat 1990-1995 marka ta miała już za sobą; z drugiej natomiast czasy Granta Morrisona („New X-Men”), Marka Millara („Ultimate X-Men”) i Jossa Whedona („Astonishing X-Men vol.2”) dopiero przed sobą. Ówcześni autorzy oddelegowani do podtrzymywania jej popularności dwoili się zatem i troili nad powierzonym im zadaniem. I nie da się ukryć, że to widać, a sama opowieść, pomimo typowych dla czasów jej zaistnienia mankamentów w kategorii tzw. niezobowiązującego rozrywkowca „na raz” ogólnie się sprawdza. 
 
Calvin i Hobbes t.1 – klasyka z gatunku genialnej i niepodlegającej procesowi „starzenia” się. Co prawda po lekturze tego zbiorku strach nawet myśleć o posiadaniu dzieci. Ci, jednak którzy przeszli już „proces” pomnażania zasobów ludzkich zdają sobie sprawę, że aż tak wybuchowo (na ogół…) nie jest. Dlatego prawdopodobnie jeszcze tylko bardziej się pośmieją.
 
Opowieści Grabarza: Różaniec świętej Apolonii – miło, że autorowi tegoż cyklu w osobie Piotra „Śmiechosława” Wojciechowskiego chce kontynuować się tę inicjatywę i nie da się ukryć, że zarówno w wymiarze plastycznym jak i narracyjnym radzi on sobie coraz sprawniej. „Mitologia” jego okołocmentarnego „uniwersum” ulega ponownemu wzbogaceniu. Szkoda tylko, że zdolny twórca kontentuje się niezbyt oryginalnym obecnie (wszak wszędzie tego pełno) brnięciem w antyklerykalizm. Najważniejsze jednak, że seria „żyje” i konsekwentnie jest rozwijana.
 
Władcy Chmielu t.7 – dalszy ciąg nadspodziewanie  udanej sagi rodzinnej traktującej o belgijskich piwowarach wypada tradycyjnie dla tego przedsięwzięcia udanie. Nic w tym dziwnego skoro za jego „sterami” odnalazł się sam Jean Van Hamme, wirtuoz scenopisarstwa i równocześnie znawca zagadnień handlowych. Aż żal, że opowieść o rodzinie Steenfortów (nawet jeśli nikt spośród uczestników tej odsłony serii nie nosi już tego nazwiska) dobiega swego końca.
 
Dylan Dog: Strefa mroku – crème de la crème klimatu tej serii, a do tego zdecydowanie więcej nieprzecenialnego Groucho niż w poprzednim tomie. Plus udane odniesienia do jednego z kanonicznych klasyków literackiej grozy.
 
Amazing Spider-Man. Epic Collection: Ostatnie łowy Kravena – w trakcie lektury tego puchatego tomiszcza poczułem się jakby znów miała miejsce ta absolutnie fantastyczna jesienio-zima przełomu 1990-1991 r.! Sąsiadeczki Randi i Candi opalające swoje wdzięki na dachu czynszowej kamienicy, wrzaskliwa pani Muggins domagająca się od Petera zaległego czynszu, Mary Jane z „ząbkowaną” grzywką i masa żarcideł ciskanych wraz z kolejnymi ładunkami pajęczyny w kwasiastych supełotrów. A do tego jeszcze niezmiennie rewelacyjne „Ostatnie łowy Kravena”. Właśnie takiego „Przyjaciela z Sąsiedztwa” zawsze uwielbiałem! 

Kapitan Szpic i upiory przeszłości – w odróżnieniu od poprzednich odsłon wspólnej inicjatywy Artura Ruduchy i Daniela Koziarskiego tym razem mamy do czynienia z fabułą najbardziej „odautorską”.  Fanów serii wypada jednak uspokoić: pokaźnej dawki odniesień do klasyki rodzimego komiksu (w tym także „osobiście” samych klasyków) nie zabrakło. Podobnie zresztą jak mnóstwa humoru i wprawnych rysunków tradycyjnie dlań brawurowo poczynającego sobie rysownika.
 
Hitman t.4 – zarówno tytułowy bohater jak i jego twórcy raz jeszcze wykazali się znakomitą formą. Nie zgorzej ponadto wypada reszta całkiem licznej obsady tego obszernego zbioru, w tym zwłaszcza sardonicznie usposobiony Natt Czapa. Ależ by się chciało ujrzeć kinową adaptacje tej serii! Najlepiej z udziałem śp. Zbigniewa Cybulskiego.
 
Superbohaterowie Marvela: Niesławny Iron Man – tzw. cudowne nawrócenia wśród supełotrów uniwersów wszelakich przekonywały mnie co najwyżej incydentalnie (vide Killer Croc w  „Batmanie” nr 6/1993). Tym mniej wiarogodne wydało mi się przejście na tzw. stronę aniołów megalomana tego sortu co Victor Van Doom. Stąd takie też odczucie sceptycyzmu dominowało we mnie w trakcie lektury. Ogólnie jest to fachowa robota, mimo że wyzbyta błyskotliwości wcześniejszych prac odpowiadającego za scenariusz Briana Michaela Bendisa. Nadrabiają jednak rysunki jego dobrego znajomego w osobie Alexa Maleeva z którym dane mu było współrealizować perypetie Daredevila. W fabule brak iskrzenia i pociągającej intrygi choć równocześnie nie sposób mówić o fuszerce. Niemniej mając w pamięci publikowaną już blisko trzy dekady temu serię „Doom 2099” trudno wyzbyć się poczucia, że John Francis Moore (tj. jej scenarzysta) z podjętym przezeń zadaniem poradził sobie znacznie lepiej.
 
Flash: Rok pierwszy – Joshua Williamson zdążył już przyzwyczaić czytelników przygód Flasha do emocjonujących, wartkich i pełnych zwrotów akcji fabuł. Nie inaczej sprawy mają się także w tej rozległej retrospekcji. Nie dość na tym przynajmniej w moim przekonaniu mamy do czynienia z najbardziej udaną odsłoną przypadków Barry’ego w wykonaniu tego scenarzysty. Świetnie spisał się także jej rysownik Howard Porter prezentując oryginalny i skrupulatny styl, którego nie sposób pomylić z żadnym innym. 

Batman: Klątwa Białego Rycerza – kontynuacja dobrze przyjętego „Białego Rycerza” wykazuje te same walory i mankamenty co album rozpoczynający tę interpretację postaci Batmana. Mamy zatem do czynienia z jeszcze jednym przejawem plastycznego talentu Seana Murphy’ego, w moim przekonaniu jednej z najciekawszych indywidualności aktywnych współcześnie w komiksowej branży. Z drugiej natomiast, pomimo ewidentnego rozmachu i niekiedy interesującego przetworzenia motywów zaczerpniętych z głównego nurtu mitologii Mrocznego Rycerza niekiedy trudno opędzić się od poczucia, że na etapie tworzenia zrębów fabuły wspomnianemu przydałoby się jednak odrobinę wsparcia ze strony nieco zdolniejszych odeń scenarzystów. Tempo prowadzenia akcji nie zawsze bowiem jest równe, a i motywacja części postaci jakby kuleje. Niemniej i tak warto. Choćby z racji sugestywnej wizji plastycznej tego przedsięwzięcia.

So, 01 Maj 2021, 10:46:34
9
Odp: Egmont 2021 A tymczasem z lekka niepokoi brak w katalogu Animal Mana Jeffa Lemire'a. Czyzby pozycja ta miala byc jedna z tegorocznych dzikich kart Egmontu...
So, 01 Maj 2021, 14:13:08
1
Odp: Komiksowe kalendarium Kolejny jubilat się przytrafił:

https://paradoks.net.pl/read/41766-piecdziesiatka-slawomira-zajaczkowskiego
 

Pn, 17 Maj 2021, 22:37:52
2
Odp: Komiksowe kalendarium I jeszcze jeden i jeszcze raz  :D
 
https://paradoks.net.pl/read/41776-gardner-fox-pro-memoria
 

Cz, 20 Maj 2021, 10:18:48
2