Polubienia

Przejrzyj stronę ulubionych postów oraz otrzymanych polubień za posty użytkownika.


Posty polubione przez innych

Strony: 1 ... 31 32 [33]
Wiadomości Liczba polubień
Odp: Bo chodzi o to, żeby plusy nie przesłaniały nam minusów - sezon drugi Teraz juz nie jest, bo tak jak wspomnialem znalazl na siebie pomysl wypracowujac stylistyke, ktora za sprawa czestego operowania swiatlocieniami nie tyko generuje przekonujacy nastroj ale tez sprytnie kamufluje niedostatki jego warsztatu i talentu. Idealnie widac to wlasnie w tym albumie w ktorym uchwycono proces jego stylistycznej ewolucji: od nieporadnego imitowania maniery m.in. Johna Byrne'a (co latwo mozemy porownac dysponujac polska edycja mini-serii ,,Czlowiek ze Stali") po wlasna tozsamosc i unikalnosc artystyczna, ktorej zwienczeniem jest w tym przypadku ,,Sanctum", swoista ,,sluza" do ,,Hellboya".
Śr, 02 Grudzień 2020, 23:24:50
1
Odp: Bo chodzi o to, żeby plusy nie przesłaniały nam minusów - sezon drugi Skandalisto, skoro mowa była o niedostatkach m.in. talentu tzn. że talent ogólnie jest, ale nieprzesadnie wysublimowany. Stąd sięgnięcie po stylizacje dzięki której Mignola zaczął rysować "po swojemu" skoro jako imitator takich twórców jak Byrne czy Ordway się nie sprawdzał z braku właśnie talentu i porównywalnego z nimi warsztatu. A że spora część komiksowej braci nie tylko uznała pochodną tej decyzji nie tylko za akceptowalną ale wręcz za oczekiwaną to na pewno warto mu pogratulować farta. Ten bowiem nie każdemu jest dany - by wspomnieć chociażby Marka Badgera ("Martian Manhunter vol.1"), który pomimo dość oryginalnej i ciekawej stylistyki takiej akceptacji nie uzyskał.
Cz, 03 Grudzień 2020, 20:06:42
1
Odp: Bo chodzi o to, żeby plusy nie przesłaniały nam minusów - sezon drugi Nie będziesz miał problemu z wyborem bo takowych jest mnóstwo :) A co do stylistyki twórcy Hellboya także u nas, w minionej dekadzie (i w sumie nie tylko) kilku autorów ewidentnie wykazywało zależność stylistyczną wobec maniery "dojrzałego" Mignoli. Jestem zdania, że nieprzypadkowo :)
Cz, 03 Grudzień 2020, 21:33:01
1
Odp: Bo chodzi o to, żeby plusy nie przesłaniały nam minusów - sezon drugi Skandalista - akurat w jakość uczelni artystycznych ostatnich czterech dekad to ja wierzę wiarą co najwyżej agnostyków :) Ale OK. Przyjmuję do wiadomości Twoją argumentacje swojej nie powtarzając.
 
Kapral: "Premiera IV tomu 28 kwietnia 2021"

I bardzo dobrze.

"Przychodzi mi do głowy tylko Ostrowski i Ambrzykowski. Ktoś jeszcze?"
 
Jeszcze Mariusz Zabdyr ("Alma") i wczesny Marek Oleksicki ("Odmieniec"), a po części także Grzegorz Pawlak ("Benedykt Dampc i skarb piratów"). W swoim czasie (gdzieś tak ok. 2004-2005 r.) widywałem zbliżone stylistycznie ilustracje m.in. w "Przekroju". Pech w tym, że nie jestem w stanie podać nazwisk ich autorów, bo po prostu ich nie pamiętam. Na 99 procent nie byli to jednak komiksowi twórcy, a przynajmniej mi ich nazwiska z żadną ówczesną komiksową realizacją się nie kojarzyły.

Cz, 03 Grudzień 2020, 22:13:19
1
Odp: Relax magazyn opowieści rysunkowych Moja kobieca intuicja być może jak zwykle mnie zawodzi, ale mimo wszystko coś mi mówi, że w tym magazynie redakcyjnie będzie wszystko na tip-top. Natomiast te "wrzuty" na FB były tylko i wyłącznie ku pokrzepieniu serc (tymczasowemu rzecz jasna), którym marzy się przedwczesna śmierć kliniczna tego projektu. Standardowo czas pokaże.
Wt, 15 Grudzień 2020, 18:04:37
3
Odp: Komiksowe kalendarium Trochę z poślizgiem:
 
https://paradoks.net.pl/read/41118-osiemdziesiat-lat-kapitana-ameryki
 

Pn, 21 Grudzień 2020, 09:25:23
1
Odp: Relax magazyn opowieści rysunkowych Coś mi się obiło o ucho (do tego z dobrego źródła), że Empik jest już dogadany i "Relax" będzie do nabycia także w tej sieci.
Pn, 21 Grudzień 2020, 16:29:43
2
Odp: Hachette Ech... Jak ja żałuję, że to nie ruszyło...
Wt, 22 Grudzień 2020, 13:46:47
3
Odp: Bo chodzi o to, żeby plusy nie przesłaniały nam minusów - sezon drugi Grudzień
 
Zegar zagłady – tytuł, który okazał się czymś innym niż go pierwotnie anonsowano. Pozornie mamy do czynienia z formułą kontynuacji kanonicznych „Strażników”. Faktycznie jednak cała inicjatywa to kolejne tzw. wydarzenie obejmujące swoim zasięgiem główny nurt uniwersum DC z założeniem implantacji w jego ramy przynajmniej części osobowości wykreowanych przez Alana Moore’a. Dla jednych obrazoburstwo, dla innych jeszcze jeden przejaw determinacji włodarzy DC Comics by podtrzymać słabnące zainteresowanie ich produktami. W moim przekonaniu nie trzeba się obrażać, a co za tym idzie warto mimo wszystko tę realizacje rozpoznać. Choćby z tego względu, że mamy w tym przypadku do czynienia z fachowo wykonaną realizacją.
 
Śpioch t.2 – mariaż konwencji superbohaterskiej z opowieścią o aktywności tajnych służb w pierwszym tomie tej opowieści  nieco „zgrzytał” acz ogólnie owa inicjatywa okazała się jednym z najbardziej cenionych osiągnięć w dorobku duetu Ed Brubaker/Sean Phillips. Kontynuacja tej opowieści także nie zawiodła, a nawet (przynajmniej w przekonaniu piszącego te słowa) jakościowo „przebiła” odsłonę pierwszą. Krótko pisząc: mocne zwieńczenie trafnego i sprawnie zrealizowanego pomysłu.
 
Superbohaterowie Marvela: Cyclops
– zapowiadało się obiecująco, jako że wbrew pozorom introwertyczny sztywniak za jakiego zwykł uchodzić Scott Summers nie raz i nie trzy okazywał się osobowością charakterną i korzystnie odznaczającą się w opowieściach z jego m.in. udziałem. Ponadto scenarzysta tego przedsięwzięcia, pomimo tendencji do zbędnej logorei, niekiedy dał się poznać od znacznie lepszej strony („Lwy z Bagdadu”) co dobrze wróżyło na okoliczność tego przedsięwzięcia. Nie wolnych od nadziei oczekiwań dopełniał ponadto oddelegowany do współpracy z nim Mark Texaira, ale niestety wszystkie wymieniony „składniki” zawiodły. Z niemałym prawdopodobieństwem z racji realizacyjnego pośpiechu. Szkoda, bo potencjał na satysfakcjonującą fabułę z pewnością był.
 
Star Wars Komiks Kolekcja t.5
– klasycznych urokliwości ciąg dalszy, a przy okazji popis kunsztu jednego z najbardziej sprawnych nakładaczy tuszu w komiksowej branży w osobie Toma Palmera.
 
Kajtek i Koko w Kosmosie t.7
– zwieńczenie znakomitej realizacji mistrza Janusza wypada równie udanie co wszystkie jej wcześniejsze tomy. Nie da się jednak ukryć, że chciałoby się więcej, optymalnie całość przygód tytułowego duetu w wersji kolorowej.
 
Flash t.11 – podobnie jak powierzony mu bohater także Joshua Williamson nie zwalnia tempa na czym oczywiście zyskuje jego interpretacja Barry’ego Allena. Stąd bardzo cieszy okoliczność, że ta niezobowiązująco rozrywkowa seria jest u nas kontynuowana. 

Animal Man. Omnibus – w moim przekonaniu arcydzieło. Niezmiennie wciągające i w równym stopniu powalające błyskotliwością nie tak znowuż mocno przecież doświadczonego scenarzysty, którym był w momencie pracy nad tym przedsięwzięciem Grant Morrison. Krótko pisząc: kamień milowy gatunku.
 
Srebrni na szlakach Bitwy Warszawskiej 1920 r. – druga już retrospekcja dotycząca udziału rodziny Srebrnych w zmaganiach o byt niepodległego państwa polskiego. Zgodnie z tytułem tym razem przyszło im zmierzyć się z bolszewicką nawałą i wprost stwierdzić trzeba, że z podjętego zadania autorska spółka Michał Konarski/Hubert Ronek wywiązała się wręcz po kawaleryjsku. Dzieje się sporo i w zawrotnym tempie, a przy okazji nie zabrakło tak charakterystycznego dla serii macierzystej (tj. rzecz jasna „Wojennej odysei Antka Srebrnego”) humoru. Oby tak dalej.
 
Metabaron t. 5 i 6 – kontynuacja losów Bezimiennego bez tzw. Jodo „na pokładzie” może nie zawiera aż takiej skali dramatyzmu jak miało to miejsce w „Kaście…”; niemniej rozwój wszechświata kreowanego (czy może w tym akurat przypadku: wszechświatów) następuje. I co więcej ma się ochotę na… więcej co prawdopodobnie rzeczywiście będzie miało miejsce.
 
Potężna Thor t.4 – mocno, epicko i bez certolenia się acz także nie bez znamion chaosu przenikającego w materię tej opowieści. Stąd trudno opędzić się od poczucia, że pan scenarzysta trochę się pogubił. Niemniej i tak jest to lektura z kategorii przyjemnie przyswajalnych. Do tego udany dobór rysowników zaangażowanych na niebagatelną okazję 700-go numeru serii wśród których nie mogło zabraknąć m.in. Walta Simonsona, a także znakomitego Das Pastorasa.
 
PULP – zgrabnie rozpisana i równie udanie zilustrowana historyjka (jak zwykle zresztą w przypadku twórczego duetu), a przy tym na swój sposób metaforyczna. Okazuje się bowiem fabułą nieco bardziej złożoną niż sugerować może to ilustracja na okładce. Na pewno warto choćby z racji autorów tej inicjatywy.
 
DCeased: Nieumarli w świecie DC – lekko rozpisana i ogólnie nadspodziewanie udana rozrywkowa opowieść. Do tego bynajmniej podróbka „Marvel Zombies”. Ponadto niektóre za zawartych tu konstatacji („Zawsze podejrzewałem, że zniszczenie internetu będzie konieczne, aby uratować świat”) korzystnie świadczą o poczuciu humoru odpowiedzialnego za scenariusz przedsięwzięcia Toma Taylora. 

Kapitan Ameryka t.4
– album jakościowo porównywalny ze znakomitym „Zimowym Żołnierzem”. Bucky Burnes zmuszony jest odnaleźć się w nowej roli i pomimo pewnych trudności radzi on sobie nadspodziewanie nieźle. Do tego emocjonujące wykorzystanie motywu znanego z tzw. okresu Commie Smasher (tj. krótkotrwałego konfrontowania się „Capa” z komunistami). Krótko pisząc świetna lektura. 

Potwór z Bagien Scotta Snydera – uczciwie przyznać trzeba, że pomysłodawca Trybunału Sów łatwego zadania nie miał. Wszak na reinterpretowaniu losów „Aleca Hollanda” poległ m.in. w swoim czasie uznawany za topowego twórcę Brian K. Vaughan, a de facto nawet Mark Millar. Uruchomiona w ramach restaurowanego uniwersum DC Comics nowa seria z udziałem Potwora z Bagien okazała się jednak jednym z najbardziej udanych zjawisk w ówczesnej ofercie tego wydawcy. Scott Snyder znalazł swój „klucz” dla tej postaci znacząco wzbogacając jej mitologie oraz umiejętnie łącząc ją ze sferą aktywności Animal Mana. Do tego świetnie rozpisano role Abigail Arcane oraz jej opętańczego stryja. Brawa także dla rysownika Yanicka Paquette! Podsumowując jedna z najmocniejszych tegorocznych premier, której w żadnym wypadku nie warto przegapiać (o ile rzecz jasna ma się tolerancje na horrory).
 
Superman: Amerykański obcy – błyskotliwa reinterpretacja kluczowych momentów w dojrzewaniu młodego Clarka Kenta do roli najbardziej inspirującego herosa w dziejach. Co prawda zaangażowani w ten projekt plastycy nie zawsze zaprezentowali się od dobrej strony. Niemniej i tak kolejne epizody tegoż zbioru chłonie się z ogromnym zainteresowaniem, a momentami wręcz z wzruszeniem.
 
Julia. Z archiwum spraw kryminalnych: Oczy otchłani – bardzo miłe zaskoczenie. Fanem kryminałów nie jestem, a jednak ta opowieść (choć nie bez drobnych luk w jej strukturze fabularnej) mocno mnie wciągnęła. Tym bardziej, że jest na tyle dosycona, że dłużyzn w niej ani śladu. Do tego swoje robi także przekonująca warstwa plastyczna po której znać, że jej autorzy dobrze znają się na swoim fachu.
 
Raffington Event – długo oczekiwany u nas album nareszcie doczekał się swojej premiery i z miejsca przyznać trzeba, że nie zawodzi. Mamy tu bowiem do czynienia z Andreasem w fazie rozpoznawania swoistej „elastyczności” jego stylistyki, której popisowe realizacje zaprezentował on przy okazji serii „Koziorożec”. Zebrane tu krótkie formy z dużym prawdopodobieństwem nie rozczarują także wielbicieli tzw. opowieści niesamowitych.
 
Jeremiah: Karabin w wodzie – realizacja za sprawą której przynajmniej część polskich czytelników (w tym także ja) w swoim czasie zauroczyła się twórczością Hermanna Huppena. Niniejszy album uznawany jest za jedną z najbardziej udanych odsłon tegoż cyklu. Nieprzypadkowo.
 
Hellblazer Warrena Ellisa – jak przystało na Warrena Ellisa zafundował on odbiorcom najbardziej żywotnej serii Vertigo bezkompromisową, acz sensownie prowadzoną rozwałkę. Do tego stopnia, że aż żal iż planowana na dłużej aktywność tegoż scenarzysty z przyczyn innych niż merytoryczne dobiegła przedwczesnego zakończenia. Nieco lepiej mogłaby natomiast prezentować się warstwa plastyczna zbioru. Choć niektóre nowele sprawiają także i pod tym względem pozytywne wrażenie (zwłaszcza w wykonaniu znanego z okładkowych ilustracji serii „Punisher MAX” Timothy’ego Bradstreeta. Ogólnie jednak przynajmniej jak dla mnie jest to najbardziej udana odsłona perypetii Constantine’a z dotąd w Polsce wydanych.
 
Stumptown część druga – Greg Rucka najwyraźniej zamarzył sobie powołać do istnienia własną Jessice Jones choć równocześnie funkcjonującą w realiach zdecydowanie bliższych naszym (tj. bez superbohaterskiego „pokostu”). Wyszło jak wyszło czyli krótko pisząc nie wyszło. Napisane bez polotu i z udziałem papierowych osobowości. Do tego dosłownie i w przenośni. Przy czym rysownikowi tego przedsięwzięcia w osobie Matthewa Southwortha przydała by się solidna lekcja plastyki.

Podsumowując: komiksowo to był wręcz upojny rok. Dlatego oczywiście życzyłbym sobie takich więcej.

Śr, 30 Grudzień 2020, 20:09:33
9
Odp: Najlepsze Komiksowe Wydawnictwo - Rok 2020 1. Egmont Polska
 
2. Kurc
 
3. Mucha Comics
 
4. Elemental

5. KBoom

6. Kameleon
 
7. Hachette

8. Ongrys
 
9. Wydawnictwo IPN
 
10. Tore

Cz, 31 Grudzień 2020, 10:50:40
2