Polubienia

Przejrzyj stronę ulubionych postów oraz otrzymanych polubień za posty użytkownika.


Posty polubione przez innych

Strony: 1 2 [3] 4 5 ... 10
Wiadomości Liczba polubień
Odp: Egmont 2020
Cały czas my tu prosimy o tytuły DC/Marvel z lat 1985-2012. To jest w moim rozumieniu "Old DC" czy Marvel. Egmont zaś cofnął się jeszcze o 10 lat do 1975 (...)

Pomijając wypowiedzi innych osób m.in. tu na forum, gdzie niejednokrotnie pojawiały się w myśleniu życzeniowym klasyczne komiksy (przed tym "magicznym" rokiem 1985) to sam tu niezły bs napisałeś, cytuję dosłownie z wczoraj przedwczoraj:

(...) gdyby ruszyli np właśnie z runem Claremonta z X-men, to bym brał. (...)

Pierwszy z brzegu zeszyt Claremonta - zobacz na datę...:
https://marvel.fandom.com/wiki/X-Men_Vol_1_97
Także dyskutować nie będziemy na pewno.

A w ramach tematu - ja osobiście nie chciałbym premierowego materiału np. Spider-Mana Rogera Sterna w tak drogim wydaniu. Jestem bardzo ciekaw co w tej nowej linii może się pojawić w przyszłych latach, liczę jednak że będą to już wcześniej wspomniane klasyki (np. po kolekcjach Ostatnie Łowy Kravena czy Nadejście Galactusa), lub materiał dobry, ale jednocześnie niezbyt popularny i nienadający się do linii Klasyka Marvela (czyt.: to na czym mi zależy wolałbym mieć w zwykłych wydaniach z opcją ewentualnego wydania kolekcjonerskiego, z tym że ja w czasach Kingdom Come kupowałem Essentiale, bo cena ta sama a czytania wielokrotnie więcej, mimo że czasy inne, to wciąż na ten aspekt zwracam uwagę...).

So, 18 Lipiec 2020, 05:30:27
1
Odp: Egmont 2020
A gdyby podano, że nakład tych batmanów wynosi powiedzmy 1500 sztuk, to w przypadku super popularnego Batmana - to dużo czy mało? I jak taka wiedza wpłynęłaby na waszą decyzję zakupową?

Nie wiem - rozważałbym gdyby taką informację podano  :D
Po zastanowieniu - 1500 sztuk by nie wpłynęło (bo to w sumie realna liczba), ale jakbyśmy poszli w skrajności np. mniej niż 500 sztuk, to kupowałbym teraz, jeśli więcej niż 3000 to czekałbym na najlepszą ofertę bez pośpiechu.

Podano za to informację mającą mieć znaczenie istotne (jako główna część opisu komiksu), jednak jej istotności przeczy ogólna treść samej informacji. Brak konkretów sprawia, że czytając opis nie wiem po co taka informacja została zawarta.
Oczywiście wiem że marketing, że musi się jakoś sprzedać itd., ale informacje tak sformułowane kojarzą mi się z naciąganiem klientów na rzeczy, jakich nie potrzebują (dobra, nikt komiksu do życia nie potrzebuje, ale na różne piramidy jestem tak uczulony, że widząc zbliżone hasła po prostu mnie "strzela").
Informacja tak podana jest informacją zbędną, takie moje zdanie.

Śr, 22 Lipiec 2020, 23:22:15
1
Odp: Green Arrow Bardzo się cieszę, że Green Arrow z DC Rebirth został u nas wydany (co prawda nie w całości, ale zakończenie w piątym tomie DC Odrodzenie jest z tego co się orientuję "bezbolesnym" cięciem :) ).
O fabule nie mogę powiedzieć zbyt dużo, na razie czytałem więcej o komiksie, niż samych komiksów. Seria nie jest pierwszą linią DC (w pierwszej linii Batman, Superman itp.), stąd wydawnictwo daje twórcom więcej wolności artystycznej (m.in. w wyniku tego run Lemire/Sorrentino z New52 jest uznawany za czołówkę historii z tą postacią). W przypadku serii z Odrodzenia fabuła czerpie z wielu miejsc, z genezy postaci czy z ww. runu Lemire'a, niektóre recenzje wskazują też na elementy znane głównie z serialu telewizyjnego, czy wykorzystanie wątków z innych komiksów (jak potężna organizacja działająca częściowo na kształt Trybunału Sów).

Co mnie osobiście urzekło i jednocześnie bardzo zaskoczyło, to warstwa plastyczna tej serii. W skrócie - poziom ogólny jest powyżej średniej (aczkolwiek subiektywnie, dla fanów dynamicznych plansz w stylu Jima Lee czy Jasona Faboka prezentowane tu plansze mogą być rozczarowaniem), a plansze Juana Ferreyry to w moim przekonaniu czołówka aktualnego mainstreamowego komiksu (Marvel/DC). Jeden zilustrowany przez niego zeszyt został już wydany w Nowym DC, w Wiecznym Batmanie, graficznie jest tak samo świetny, staram się jednak nie oceniać pracy artysty po np. pojedynczym zeszycie (przykładowo z ekspresyjną kreską Seana Murphy'ego spotkałem się w oryginalnym shorcie z Detective Comics #27 z New52 - wydany u nas dwukrotnie - w piątym tomie Detective Comics i dziewiątym tomie Batmana z Nowego DC, plansze w tym shorcie są świetne, jednak dopiero zapoznając się z dłuższymi historiami jakie Murphy zilustrował mogłem faktycznie docenić jego pracę). Sięgając po Green Arrowa nie miałem pojęcia, że Juan Ferreyra odpowiada w serii za niemalże połowę zeszytów (ołówek, tusz i kolory jego autorstwa), co prawda nie znajdzie się on na razie wśród moich ulubionych artystów (przypuszczam, że gdyby inna osoba kolorowała jego rysunki, to kreska nie zrobiłaby na mnie wrażenia, chociaż nigdy nie wiadomo...), ale bardzo przyjemnie zaskoczył na tle w miarę równego, lecz niewygórowanego poziomu graficznego w wydawanych u nas seriach z Odrodzenia (Nowe DC było pod tym względem "silniejsze").

Poniżej kilka przykładowych plansz, więcej np. w wątku artysty na twitterze:
https://twitter.com/juaneferreyra/status/1084433765479432197
Nie liczyłem, że coś z mainstreamowego superhero mnie tak pozytywnie zaskoczy, widzę w DC czołówka ilustratorów skupiała się w ostatnim czasie nad publikacjami rozwijającymi wątki "Metalowe", co mnie osobiście nie porywa (za stary na to jestem :P ), ale potencjalne rzesze fanów zdają się narzucać ten kierunek, nie tylko w tytułach ściśle Batmanowych. A plansze Ferreyry z GA poniżej:






Pt, 14 Sierpień 2020, 22:23:10
1
Odp: Studio Lain
co do Dredda, to bede knul taki album, ktory bedzie swiatowa premiera :)

Od razu poznałem Siku, uwielbiam od czasu Fetyszu :D

A tak ta plansza finalnie wyglądała (Pan-African Judges):


Wt, 01 Wrzesień 2020, 17:21:38
2
Odp: Studio Lain Podpisuję się pod powyższym obiema rękami  :D
W ogóle połowa lat 90 w 2000AD to kopalnia talentów graficznych, można nie lubić tych często prostych historyjek, ale ciężko nie docenić pracy włożonej w czasochłonne plansze, jeszcze przed digitalem warto zaznaczyć.

Wt, 01 Wrzesień 2020, 17:51:58
1
Odp: Nowe wydania posiadanych komiksów Informacja co do kolorów w polskich wydaniach Sandmana jest mi znana, ale zawsze warto wspomnieć, nie są to rzeczy oczywiste, bo mało kto chciałby przekopywać się przez stare forum w poszukiwaniu tego typu informacji :)
Przy czynnikach decydujących nie chciałem wspominać specyficznie o kolorach z tego względu, że temat dosyć szeroki. W skrócie (i trochę z pamięci) - jeśli chodzi o Sandmana, to różnice w kolorystyce między wydaniami nie są drastyczne, jeśli chodzi o pierwsze zeszyty (bo tylko te porównywałem), to znacząco różniły się niektóre tylko plansze. Ta praca rekolorowania wydała mi się wręcz niepotrzebna, nowe kolory nie są lepsze (subiektywnie, tzn. bywa, że są, ale gdybym miał udowodnić tezę, to bez trudu znalazłbym plansze/kadry, gdzie stare kolory są względnie lepsze) i nie zmieniają wydźwięku utworu (tj. komiksu). Oczywiście takie było założenie (więcej np. tutaj skomentowane dawniej: http://www.forum.gildia.pl/index.php?topic=550.1125 ).
Wcześniej pisałem o dublowaniu komiksów ze względu na kolory, nieprzypadkowo podałem "Zabójczy żart", gdzie nowe kolory zmieniają komiks (a konkretnie zmieniają odbiór postaci Jokera), i "Ostatnie łowy Kravena", gdzie nowe kolory po prostu mi się podobają (kolory "uwspółcześnione" m.in. przez zastosowanie gradientów, nie ma jednak ich nadużywania, a jednym z autorów nowych kolorów jest Mike Zeck, czyli oryginalny rysownik komiksu). Z Sandmanem trochę "chwyt reklamowy" z tymi kolorami, trochę kwestia naprawienia niedoróbek sprzed lat, a trochę poprawianie dla poprawiania. W żaden sposób nie neguję sensu chęci posiadania kompletnych wydań Sandmana z różną kolorystyką, w moim odczuciu jednak ta seria nie wymagała, a co najważniejsze - nie otrzymała znaczących zmian w kolorach.
Rozpisuję się niepotrzebnie, jeszcze jedno przemyślenie, bardziej od strony estetycznej i konkretnie - rzeczywiście pierwsze zeszyty Sandmana oryginalnie miały sporo błędów w doborze barw, pstrokate plamy niepotrzebnie kontrastujące ze sobą w ramach wybranych kadrów po prostu nie są technicznie poprawne. Z tego co porównywałem i czytałem o nowych kolorach, to w pewien sposób ujednoliciły one serię wizualnie, co jest pożądane oczywiście, ale - tak jak każda inna seria, tak Sandman z początku ewidentnie nie był ukierunkowany na finalną serię jaką się stał. Z tego względu również pozostanie przy oryginalnej kolorystyce (jakkolwiek błędnej) ma dużo sensu, wraz z progresem fabularnym następował postęp w podejściu do warstwy wizualnej (wstępnie niechlujna kreska została zastąpiona nie odwracającą uwagi czystą i poprawną, a jakoś nowy rysownik nie został zaproszony do remasteru pierwszych zeszytów :P ).

Kaznodzieja - mam podobne obserwacje co do niektórych opinii z jakimi się spotykam, chociaż to raczej teoria, bo z pewnością każdy ma inne powody dlaczego tak wysoko stawia tą serię. Z tego co wiem, to seria wydawana oryginalnie również zebrała wiele pozytywnych opinii (heh, logiczne niby), a głosy krytyki dotyczyły obrazoburczości w tamtych czasach w medium jakim jest komiks. Tylko w USA to łatwiej wyjaśnić - przed Vertigo generalnie nie było mainstreamowych (duże wydawnictwa) komiksów w tak bezpośredni sposób podchodzących do tematów poważnych (mimo że akurat Kaznodzieja czysto rozrywkowo). No niby u nas też nie było, plus doszedł hype na serię, więc może i żadna tajemnica, że seria była/jest tak lubiana.

Ostatecznie abstrahując od powyższych - stare wydanie już mam, co do zarzutów wcześniej podanych krótko mogę się odnieść. W moich egzemplarzach nic się nie rozkleja (jeszcze ;) ), komiksy na razie przejrzałem pod kątem przesunięć kolorów, o ile są pewne błędy w druku miejscowo (niska rozdzielczość "galerii" w jednym z tomów czy lekko przebijające białe "wzorki" na czarnym tuszu na kilku stronach w bodajże dwóch tomach), to w kwestii przesuniętych kolorów znalazłem tylko jedną stronę. Jestem pewien, że tak jak w przypadku obecnie wydawanych komiksów, wady tego typu występują miejscowo, nie w całości nakładu. Inna sprawa, że dawniej (też na podstawie innych komiksów Egmontu z tamtych lat, np. jeden z Sandmanów po poprawieniu jednego błędu wyszedł z drukarni z drugim błędem, gorszym od poprzedniego...) te błędy były nagminne. Wracając do głównego dylematu - wydanie miękko okładkowe mi się podoba, o ile nie znajdę jakichś mankamentów znaczących, to zostaję z tym starym wydaniem :)


Wt, 01 Wrzesień 2020, 18:44:48
1
Odp: Kupki wstydu
Nie wyobrażam sobie większej kolekcji bez spisu.
podoba mi się spis, prowadzę zbliżony opierając się na takiej samej idei. Niżej zrzut ekranu jak to z grubsza wygląda (przykładowa pozycja) - podział na arkusze wedle upodobań, standardowa wysokość wierszy (20 pikseli), bez zawijania tekstu (scrollowanie przez kilkadziesiąt/kilkaset stron po prostu nie wchodzi w grę...):

Jedno co bym u Ciebie zmienił, to zasadę formatowania kolumny "rabat", zobacz że jak wchodzi na minus, to znów pojawia się pełna kolorystyka, a w założeniu <0 to kolor czerwony. No i kwestia okładek - niejednokrotnie o tym myślałem żeby je załączać, ale nie znalazłem sensownej metody bez zmiany wysokości wierszy. Ze znanych mi metod tylko opcja ładowania okładek w komentarze by działała tak jak chcę (okładka pokazująca się po najechaniu kursorem na tytuł pozycji), uzupełnianie w ten sposób wymaga jednak sporo czasu...
Plus kwestia uzupełniania pól danymi ze stron sklepów/wydawnictw - to jest niedokładne niestety, szczerze mówiąc jeśli komuś zależy na ogólnej identyfikacji, to jest ok, ale chcąc zawrzeć szczegóły trzeba bazować na tym, co faktycznie jest wewnątrz fizycznego egzemplarza komiksu. Także spisy internetowe typu aleja/kzet są niekompletne/zawierają błędy. W przypadku starszych pozycji (TM-Semic) wiele zeszytów źródłowych jest pomylonych, tak samo z autorami (wiele zmian w tym zakresie wprowadzałem do swojego spisu, a nie sprawdzałem wszystkiego, więc błędy wciąż mam z pewnością). W przypadku nowych pozycji są raczej 'literówki' (np. na okładce/stronie wydawcy podany przedział zeszytów oryginalnych 622-633 a w rzeczywistości w fizycznym egzemplarzu numeru 633 nie ma w ogóle, to jest przykład nieoparty na żadnym konkretnym tytule, ale głównie dotyczy tomów kolekcji kioskowych) i uogólnienia w zakresie twórców - przykładowo superhero od egmontu to czasem kilkadziesiąt nazwisk dla jednego tytułu, stąd na stronie www tylko kilka. Kolejna nieciekawa sprawa, to klasyfikacja w fizycznych egzemplarzach "rysunki i tusz" bez rozgraniczenia obu prac (jasne, są graficy wykonujący oba zadania, ale oczywiście nie o to mi chodzi, a o pewne lenistwo redaktorów, może nie tylko naszych, ale też oryginalnych (?)). No i niejednokrotnie twórcy historii tzw. backupowych z oryginalnych zeszytów są podani dopiero na stronach tytułowych ww. historii, próżno szukać ich nazwisk na stronie tytułowej/w stopce całego komiksu/wydania.

Dla osób czytających powyższe "z zewnątrz" musi to być niezłe dziwactwo co piszę  :P
A skupiam się na nazwiskach i zawartości z tego względu, że tego najczęściej w spisie wyszukuję ("to co właśnie czytam bardzo mi się podoba, ciekawe jakie jeszcze komiksy hipotetycznego pana X mam na półce").

Ja wszystkie interesujące mnie komiksy wrzucam do schowka w gildii.
Często sięgam po starsze tytuły, których na gildii albo nigdy nie było, albo od lat są "niedostępne", plus internetowe bazy danych są tyle warte, co serwisy i ludzie za nimi stojący (niekoniecznie odnoszę się tutaj do sklepu gildii, ale odnoszę wrażenie, że ludzie [nawet komiksiarze ;) ] szybko zapominają - czy to cyrki z zamknięciem starego forum, czy równie niecodzienne "ranty" wychwalanego teraz mvm... ale odbijam za mocno od tematu), tym samym taka aleja komiksu przy obecnym zalewie nowych pozycji nie nadąża z uzupełnianiem bazy (aczkolwiek muszę przyznać, że nie wiem na czym obecnie "stoi" ten serwis, tj. czy tworzą go fani, czy jest z niego jakiś profit).

No i konkludując w temacie:
A ja nie stawiam sobie żadnych warunków, kupuję wszystko to co potencjalnie będzie dobre. Niech sobie kupka rośnie.
Chore podejście.

Ale mam to samo :(
No i kolejny mam podobnie, aczkolwiek staram się ciasną selekcję robić i unikać wychodzenia poza tytuły z listy "do kupienia", a że z czytaniem nie nadążam... Taka prawidłowość czasów chyba, to jest super-szeroki temat, ale uszczuplając - kiedy wszystko jest w digitalu (bezpośredni dostęp do większości ogólnie pojętych mediów jakie człowiek stworzył 'ever') to po prostu trzeba się pogodzić z tym, że nie nadążymy za rzeczami nowymi ani nie damy rady nadrobić zaległości z tego wszystkiego, co może nas interesować...

Pn, 28 Wrzesień 2020, 23:07:14
2
Odp: Batman Odnośnie Zabójczego żartu - a w kontekście zakończenia macie jakieś przemyślenia?
Spoiler: PokażUkryj
Konkretnie mam na myśli scenę, w której Joker już opowiedział swój żart, Batman chwyta go w bliżej niesprecyzowane okolice ramion/karku i... Koniec komiksu.
Przyznam szczerze, że czytając komiks pierwszy raz po wielu latach (a więc kilka lat temu) zakończenie odebrałem mniej więcej tak, jak o tym mówi Morrison:
Czyli Batman sięga karku Jokera i dokonuje tego, o czym "dużo ostatnio myślał" (cytując z pierwszych stron komiksu). Takie zakończenie ma, moim zdaniem, najwięcej sensu w kontekście całego komiksu, jest to najbardziej prawdopodobny rozwój wydarzeń.
Oczywiście celowo jest to przedstawione tak enigmatycznie, nie tylko zostawia otwartą furtkę, ale też zmusza do analizy, zabicie Jokera jest logiczną konkluzją, ale są oczywiste przesłanki (w całej historii postaci Batmana), że komiks zakończył się inaczej. Z tego co się orientuję, to większość czytelników nie widzi na ostatniej stronie Batmana zabijającego Jokera...

...Czytałem dawniej o powyższym różne teorie, temat jest "stary jak świat", ciekaw jestem jednak, w jakim stopniu zakończenie miało wpływ na Waszą ocenę komiksu.

Moja ocena - zgadzam się z przedmówcami w pewnym zakresie, Zabójczy żart czytałem na pewno kilka razy, bo jest to po prostu dobry komiks. Nie jest to komiks typowo autorski, żaden z twórców nie wspiął się tutaj na wyżyny swoich możliwości itd., ale całościowo historia jest poprowadzona bardzo ciekawie, rysunki nie stanowią dystrakcji dla opowiadanych wydarzeń, całość niby nie jest skomplikowana, ale nie traktuje też czytelnika z góry, a w wielu przypadkach zmusza wręcz do mniejszej lub większej refleksji nad postacią Jokera. Jak już zauważyliście, w tym tkwi siła tej pozycji.

Jeszcze mam przemyślenia co do kolorów, oba wydania (stare i nowe kolory) mają swoje plusy, w nowym podoba mi się przedstawienie retrospekcji w kolorystyce wygaszonej, a w starym wydaniu oczywiście mocno nasycone barwy podkreślające psychodeliczny klimat historii, której bohaterem jest, jak by nie patrzeć, Joker.

Wt, 13 Październik 2020, 10:25:34
1
Odp: Batman Nie zamierzałem rozpoczynać dyskusji, bo pewnie o tym już nieraz na polskich forach było, więc to jak "wymyślanie koła na nowo", ale...
Po pierwsze - piszecie tak, jakby w zakończeniu Zabójczego żartu była tylko jedna możliwość rozwoju wydarzeń, a przecież sami twórcy zaimplementowali tą niejasność na ostatniej stronie. Można więc podchodzić do tego "po swojemu", można przyjąć dany scenariusz czy zignorować inne opcje, ale ciężko nie widzieć ich w ogóle...

Śmiech wskazuje na to, ze Batman i Joker to dwie strony tego samego medalu, czyli szaleństwa.
Plus "bez Batmana nie byłoby Jokera" (i odwrotnie) - motyw eksploatowany w ostatnich latach, co narzuca taką a nie inną interpretację zakończenia (a raczej brak interpretacji - oboje są szaleni i tyle, a że jeden nie może istnieć bez drugiego, to tak się będzie kręciło, za czym przemawiają też kadry otwierające i zamykające, czyli krople deszczu w kałuży, co interpretuję tak, że ta historia może dziać się "obok" innych obecnych wydarzeń w Gotham, jako
(...)kolejny zeszyt(...)
czy
(...)annual(...)
, zmieniający wyłącznie status quo Barbary Gordon...

Więcej w "spoilerze":
Spoiler: PokażUkryj
(...)przecież on trzyma dłonie na ramionach Jokera(...)
Trzyma dłonie na ramionach/barkach/klatce piersiowej (tutaj bym nie sugerował jednej opcji, bo przecież nie można stwierdzić), na pewno nie obejmuje jego karku, to widać. Z tym że nie wiadomo gdzie Batman trzyma dłonie w kadrze następnym ;)
Plus tak jak wyżej wspomniałem - z perspektywy czasu i tego, że oczywiście Joker żyje, w animacji opartej na komiksie jest jasno pokazane, że Batman nie ma intencji zabicia Jokera.

(...)Batman "ostatnio dużo myślał" o tym jak nie dopuścić do tego by się nawzajem pozabijali i o tym jak mógłby Jokerowi pomóc(...) A nie o tym jak go zabić.
Zgadza się (może zbyt niejasno się wyraziłem, staram się pisać zwięźle, ale wtedy powstają niejasności), moim zdaniem to o czym myślał Batman ma dużo sensu, doszedł do wniosku, że albo mu pomoże, albo dojdzie do tragedii, w świetle całej historii przedstawionej w Zabójczym żarcie na końcu Batman nie może pomóc Jokerowi, więc zostaje druga opcja.

Batman przede wszystkim dostrzega w nim człowieka. Osobę, której trzeba pomóc (i w świetle tej opowieści wydaje się to możliwe).
Może tutaj jest częściowa przyczyna takiej a nie innej interpretacji z mojej strony, nie wydaje mi się bowiem, aby pomoc była możliwa, a nawet jeśli (różne są przypadki), to w moim raczej ścisłym sposobie myślenia nie widzę sensu dla takiej pomocy. Joker po samych wydarzeniach z Zabójczego żartu i tak spędziłby całe życie w zakładzie zamkniętym, a gdyby nie był "szalony", to dostałby krzesło... Nie to, że nie widzę sensu w rehabilitacji, ale są pewne przypadki, gdzie próby rehabilitacji są nieracjonalne (odpowiada im tutaj "szaleństwo" Batmana).
Aha, jeszcze jedna rzecz - czytając komiks my dostrzegamy w Jokerze człowieka, w historii zaimplementowane są retrospekcje, które sprawiają, że czujemy właśnie jakąś sympatię do postaci, Batman nie ma tej wiedzy, na końcu komiksu ma w głowie sparaliżowaną Barbarę i "zniszczonego" Gordona (plus wcześniejsze ofiary Jokera)...

A jak wyjaśnić Batmana śmiejącego się i zabijającego Jokera?
Tak samo jak Batmana śmiejącego się i pozwalającego aby Joker żył - "szaleństwo". Dokonując, łagodnie ujmując, samosądu na Jokerze, Batman tak czy inaczej jest "szalony", w tym śmiechu Batmana widzę załamanie (w przypadku jeśli dokonuje on aktu) lub bezradność (nie może go zabić, nie może mu pomóc...).
(...)to nie jest przypadkowy dowcip(...)
Oczywiście że nie, przełożenie dowcipu na sytuację jest w pewien sposób oczywiste, ale... Podobnie jak już wcześniej ktoś wspomniał, Zabójczy żart oceniam jako samodzielny komiks, logiczne że schemat "zabili go i uciekł" to chleb powszedni komiksu superbohaterskiego, ale Moore tutaj nie napisał tego typu historii (albo po prostu chcę wierzyć, że tak było). Niewinne ofiary itp. są na porządku dziennym w Gotham, może i tak, ale patrząc w kontekście samej tej jednej pozycji nie jestem w stanie uwierzyć w szczery śmiech Batmana z opowiedzianego przez Jokera żartu. Ludzie ważni dla Batmana ucierpieli, Batman nie wie co powinien zrobić, śmiech po zakończeniu dowcipu wynika albo z ww. załamania, albo z bezradności, nie z tego, że żart jest śmieszny

Przy okazji @isteklistek - Batman: Przeklęty poleciłbym na pewno jeśli zwracasz uwagę na graficzną warstwę komiksów, plansze są klimatyczne, niektóre zjawiskowe (a niektóre niezbyt niestety...). Z trzech "kwadratowych" Black Labeli (Harleen, Superman: Rok pierwszy i Damned właśnie) to Przeklęty najbardziej mi się podoba (chociaż Romita w Supermanie też się postarał momentami, styl Harleen nie w moim guście).
Powiązań między Zabójczym żartem a Przeklętym bym się nie doszukiwał. Co innego z aktualnie ukazującym się w Stanach Batman: Three Jokers (oczywiste inspiracje, chętnie się zapoznam jak ukaże się w kraju).

Wt, 13 Październik 2020, 16:32:36
1
Odp: Egmont 2020 W wydawnictwie dobrze wiedzą, że ludzie czekają na ten komiks, także strzelam że będzie "pełne" wydanie (połowa widzę to dodatki, więcej niż w Sprawiedliwości :P ):

Mam cichą nadzieję, że gdzieś na horyzoncie są inne komiksy z grafikami Rossa, szczególnie to w dużym formacie (chociaż niekoniecznie gigantycznym  ;) ):

Cz, 15 Październik 2020, 14:16:48
6