Przejrzyj stronę ulubionych postów oraz otrzymanych polubień za posty użytkownika.
Wiadomości | Liczba polubień |
---|---|
Odp: Kolekcja Transformers G1 (Hachette)
Jako, że Transformers wspominam z czasów Tm-Semica bardzo miło, ale niestety na półkach na wszystko miejsca nie starczy, rozważam zakup tomów uzupełniających braki z wydań zeszytowych. Tm-Semic wydał następujące numery: Numery oryginalne, wydanie Tm-Semic #kolejny numer (numeracja rocznikowa) 1-2 Transformers #01 (1/1991) 3-4 Transformers #02 (2/1991) 5-6 Transformers #03 (3/1991) 7-8 Transformers #04 (1/1992) 9-10 Transformers #05 (2/1992) 11-12 Transformers #06 (3/1992) 13-14 Transformers #07 (4/1992) 17-18 Transformers #08 (5/1992) 44-45 Transformers #09 (6/1992) 46-47 Transformers #10 (1/1993) 48-49+198 UK Transformers #11 (2/1993) 50 Transformers #12 (3/1993) 51-52 Transformers #13 (4/1993) 53-54 Transformers #14 (5/1993) 55-56 Transformers #15 (6/1993) 57-59 Transformers #16 (1/1994) 60-61 Transformers #17 (2/1994) 62-63 Transformers #18 (3/1994) 64-65 Transformers #19 (4/1994) 66-67 Transformers #20 (5/1994) 68-69 Transformers #21 (6/1994) 70-71 Transformers #22 (1/1995) 72-73 Transformers #23 (2/1995) 74-75 Transformers #24 (3/1995) (edycja Tm-Semic niekompletna!) Oryginalna seria składała się z 80 zeszytów, w wersji TM-Semic brakuje więc: 15-16, 19-43, 76-80. Czyli, jeżeli olejemy wydania UK, można się skupić tylko na wybranych tomach kolekcji. Oczywiście, jeżeli nie zależy nam na panoramie. Śr, 06 Luty 2019, 13:13:25 |
2 |
Odp: Nowy nabytek zakupowy
Środa z kolekcjami. ![]() ![]() Śr, 06 Luty 2019, 17:19:17 |
4 |
Odp: Lista animacji DC/Marvel
Poratuję ktoś linkiem do dobrze zrobionej listy animacji z DC i Marvela? Zrobiłem sobie kiedyś listę animacji z trykociarzami, poniżej eksport z excela. Lista ma pewnie braki czy nieścisłości, cały czas coś w niej uzupełniam, ale może się przydać? Jeżeli ktoś ma jakieś informacje na temat pominiętych tytułów, będę wdzięczny za uzupełnienie. DC The Batman & Superman Movie 1988 Batman Mask of the Phantasm 1993 Batman and Mr.Freeze 1998 Batman Beyond Return of the Joker 2000 Batman Mystery of The Batwoman 2003 Batman vs Dracula 2005 Teen Titans Trouble in Tokyo 2006 Superman Doomsday 2007 Batman Gotham Knight 2008 Justice League The New Frontier 2008 Green Lantern First Fligh 2009 Scooby-Doo Meets Batman 2009 Superman Batman Public Enemies 2009 Wonder Woman 2009 Batman Under The Red Hood 2010 DC Showcase - Green Arrow 2010 DC Showcase - Jonah Hex 2010 DC Showcase - Superman Shazam The Return Of Black Adam 2010 DC Showcase - The Spectre 2010 Justice League Crisis On Two Earths 2010 Superman Batman Apocalypse 2010 All Star Superman 2011 Batman Year One 2011 DC Showcase - Catwoman 2011 Green Lantern Emerald Knights 2011 Justice League Doom 2012 Superman Vs The Elite 2012 Batman The Dark Knight Returns 2013 Justice League The Flashpoint Paradox 2013 Superman Unbound 2013 Batman Assault on Arkham 2014 Batman Son Of Batman 2014 Justice League Adventures Trapped In Time 2014 Justice League War 2014 Batman Unlimited Animal Instincts 2015 Batman Unlimited Monster Mayhem 2015 Batman vs Robin 2015 Justice League Gods vs Monsters 2015 Justice League Throne of Atlantis 2015 Batman Bad Blood 2016 Batman The Killing Joke 2016 Batman Unlimited Mech vs Mutants 2016 Justice League vs Teen Titans 2016 Batman and Harley Quinn 2017 Batman vs Two-Face 2017 Justice League Dark 2017 Teen Titans The Judas Contract 2017 Vixen The Movie 2017 Batman Gotham by Gaslight 2018 Batman Ninja 2018 Scooby-Doo & Batman the Brave and the Bold 2018 Suicide Squad Hell to Pay 2018 Teen Titans Go To the Movies 2018 The Death of Superman 2018 Reign of the Supermen 2019 DC Girls DC Super Hero Girls Hero Of The Year 2016 DC Super Hero Girls Intergalactic Games 2017 DC Super Hero Girls Legends of Atlantis 2018 Marvel Ultimate Avengers 2 2006 Ultimate Avengers The Movie 2006 Doctor Strange The Sorcerer Supreme 2007 The Invincible Iron-Man 2007 Next Avengers Heroes Of Tomorrow 2008 Hulk vs Thor 2009 Hulk vs Wolverine 2009 Planet Hulk 2010 Thor & Loki Blood Brothers 2011 Thor Tales of Asgard 2011 Iron Man And Hulk Heroes United 2013 Iron Man Rise of Technovore 2013 Phineas and Ferb Mission Marvel 2013 Avengers Confidential Black Widow & Punisher 2014 Iron Man and Captain America Heroes United 2014 Marvels Super Hero Adventures Frost Fight 2015 Marvel Rising Secret Warriors 2018 Spider-Man: Into the Spider-Verse 2018 Dark Horse Hellboy Animated Sword Of Storms 2006 Hellboy Animated Blood And Iron 2007 LEGO LEGO Batman The Movie 2013 LEGO Marvel Super Heroes: Maximum Overload 2013 LEGO DC Comics Batman Be-Leaguered 2014 LEGO DC Comics Super Heroes Justice League Attack of the Legion of Doom 2015 LEGO DC Comics Super Heroes Justice League vs Bizarro League 2015 LEGO Marvel Super Heroes Avengers Reassembled 2015 LEGO Batman Movie, The 2016 LEGO DC Comics Super Heroes Justice League Cosmic Clash 2016 LEGO DC Comics Super Heroes Justice League Gotham City Breakout 2016 LEGO DC Super Hero Girls Brain Drain 2017 LEGO DC Comics Super Heroes Aquaman Rage of Atlantis (2018) 2018 LEGO DC Comics Super Heroes The Flash 2018 LEGO DC Super Hero Girls Super Villain High 2018 LEGO Marvel Super Heroes Guardians of the Galaxy The Thanos Threat 2018 Podobną mam dotycząca seriali, ale muszę ja przejrzeć, dawno jej nie uzupełniałem. Nd, 10 Luty 2019, 15:29:02 |
4 |
Odp: Lista animacji DC/Marvel
Lista seriali Superhero, czyli Marvel + DC + Image. Przygotowana na swój użytek, może zawierać błędy lub nieścisłości, niestety z niektórymi seriami jest sporo zamieszania. Może jednak komuś się przyda, oczywiście wszelkie uwagi i uzupełnienia są na wagę złota. Podział powiedzmy że umowny. ![]() tytuł, lata emisji, liczba odcinków ================================== DC ================================== The New Adventures of Superman starocie, serie poświęcone rożnym postaciom, emitowane w różnych zestawieniach. Poniższa lista z pewnością nie jest kompletna Adventures of Superboy, The 1966-1969 34 odc New Adventures of Superman, The 1966-1970 68 odc Superman/Aquaman Hour of Adventure, The 1967-1968 36 odc Adventures of Batman (Cartoon), The 1968-1969 34 odc Aquaman 1968-1970 36 odc Super Friends poniższy podział można traktować jako umowny. Super Friends 1973 16 odc The All-New Super Friends Hour 1977 15 odc All New Super Friends 1978 16 odc Challenge of The Super Friends 1978 16 odc The World's Greatest Super Friends 1979 8 odc Super Friends 1980 8 odc Super Friends 1981 6 odc Super Friends (The Lost Season) 1983 8 odc Super Friends The Legendary Super Powers Show 1984 8 odc The Super Powers Team Galactic Guardians 1985 8 odc Batman New Adventures of Batman, The 1977 16 odc Batman: The Animated Series 1992-1995 85 odc New Batman Adventures, The 1997-1999 24+1 odc Batman Of The Future / Batman Beyond 1999-2002 52 odc Gotham Girls 2000-2002 30 odc Batman, The 2004-2008 65 odc Batman: The Brave and The Bold 2008-2011 65 odc Beware the Batman 2013-2014 26 odc Superman Superman Max Fleischer's 1941-1942 17 odc Superman (Ruby-Spears) 1988 13 odc Superman: The Animated Series 1996-2000 54 odc Krypto the Superdog 2005-2006 39 odc Justice League Plastic Man Comedy/Adventure Show, The 1979-1981 19 odc Justice League 2001-2004 52 odc Justice League Unlimited 2004-2006 39 odc Legion of Super Heroes 2006-2008 26 odc Plastic Man 2006 1 odc Young Justice 2010- 59+ odc Green Lantern: The Animated Series 2011-2013 26 odc Justice League: Gods and Monsters Chronicles 2015 3 odc Justice League Action 2017- 52+ odc Zatanna ? ? Teen Titans Teen Titans 2003-2006 65 odc Teen Titans Go! 2013- 200+ odc Pozostałe Kid Super Power Hour with Shazam!, The 1981-1982 12 odc Swamp Thing 1991 5 odc Lobo 2000 14 odc Static Shock 2000-2004 52 odc Zeta Project, The 2001-2002 26 odc Constantine City of Demons 2018 5 odc DC Nation Shorts dużo! ================================== Marvel ================================== Spider-man Spider-Man 1967-1970 52 odc Spider-Woman 1979-1980 16 odc Spider-Man 1981-1982 26 odc Spider-Man and His Amazing Friends 1981-1983 24 odc Spider-Man: The Animated Series 1994-1998 65 odc Spider-Man Unlimited 1999-2001 13 odc Spider-Man The New Animated Series (MTV Spider-Man) 2003 13 odc Spectacular Spider-Man, The 2008-2009 26 odc Ultimate Spider-Man 2012-2017 104 odc Marvels Spider-Man 2017- 38+ odc X-Men X-Men: Pryde of the X-Men 1989 1 odc X-Men: The Animated Series 1992-1997 76 odc X-Men: Evolution 2000-2003 52 odc Wolverine and the X-Men 2008-2009 26 odc Marvel Anime: Wolverine 2011-2012 12 odc Marvel Anime: X-Men 2011-2012 12 odc Avengers (drużyna) Avengers: United They Stand, The 1999-2000 13 odc Super Hero Squad Show, The 2009-2011 52 odc Avengers: Earth's Mightiest Heroes, The 2010-2013 52 odc Avengers Assemble 2013- 120+ odc Marvel Disk Wars: The Avengers 2014-2015 51 odc Avengers (członkowie) Black Panther 2010 6 odc Captain America 1966 13 odc Incredible Hulk, The 1966 39 odc Incredible Hulk, The 1982-1983 13 odc Incredible Hulk 1996-1997 21 odc Hulk and the Agents of S.M.A.S.H 2013-2015 52 odc Invincible Iron Man, The 1966 13 odc Marvel Action Hour: Iron Man (Iron Man: The Animated Series), The 1994-1996 26 odc Iron Man: Armored Adventures 2009-2012 52 odc Marvel Anime: Iron Man 2011-2012 12 odc Mighty Thor, The 1966 13 odc Fantastic Four Fantastic Four, The 1967-1968 20 odc Fantastic Four 1978 13 odc Fred and Barney Meet The Thing 1979 13 odc Fantastic Four 1994-1996 26 odc Fantastic Four: World's Greatest Heroes 2006-2010 26 odc Pozostałe Namor, The Sub-Mariner 1966 13 odc Solarman 1989 1 odc Ultraforce 1995 13 odc Silver Surfer 1998 13 odc Marvel Anime: Blade 2011-2012 12 odc Guardians of the Galaxy 2015- 64+ odc ================================== Image ================================== Wild C.A.T.s 1994-1995 13 odc Savage Dragon 1995-1996 26 odc The Maxx 1995 13 odc Spawn 1997 18 odc Pn, 11 Luty 2019, 20:04:12 |
1 |
Odp: Ogłoszenie Gildii: Bez paniki, forum zostaje!
Mnie tu dobrze, przynajmniej udaje mi się być na bieżąco. Czasem taki restart jest potrzebny, pozwala na uporządkowanie niektórych spraw. Nie śledziłem dokładnie, ale podejście zarządu Gildii do samego forum nieco mnie zniesmaczyło, może nie foch, ale nie lubię takiego podejścia. A to forum fajnie załapało, niech sie rozwija, bo dobrze mu idzie. I nie ma co oglądać się na Gildię.To tak z perspektywy osoby raczej mało się udzielającej, ale dużo czytającej.
Cz, 14 Luty 2019, 14:47:01 |
1 |
Odp: Smerfy
Dla mnie Smerfy zawsze były czymś specjalnym, także z tego powodu, że wychowywałem się w czasach, gdzie były w porywach bodajże dwa kanały telewizyjne, a o coś 7 szła krótka wieczorynka, natomiast w niedzielę trwała aż pół godziny. I to właśnie wtedy otrzymywaliśmy coś specjalnego, czyli Smerfy! W ramach ciekawostki, pierwszy odcinek został wyemitowany 15 listopada 1987 roku. W Polsce pierwszy komiksowy album ukazał się w 1990 roku nakładem wydawnictwa Nasza Księgarnia. W albumie Czarne Smerfy znalazły się w sumie trzy historyjki: tytułowa, Latający Smerf i Złodziej Smerfów. Latający Smerf to pełna humoru opowieść o pewnym niebieskim Smerfie, który zapragnął latać. Konstrukcja opowiadania jest prosta: to po prostu zlepek gagów przedstawiających kolejne próby latania dzielnego osobnika. Czyta się to świetnie, ogląda jeszcze lepiej, a brzuch wręcz boli od śmiechu. Natomiast tytułowe Czarne Smerfy, jak przystało na pierwszą opowiastkę, przedstawiają nam ogólnie Wioskę Smerfów, ich język oraz wprowadzają kolejno poszczególne postacie. Humoru tu znacznie mniej niż w latającym, Papa Smerf nie robi dobrego pierwszego wrażenia, natomiast sama historyjka wręcz zaczyna być nieco horrorowata i szczególnie młodsze dzieci, może nawet przestraszyć! Ale nadal czyta się to świetnie, a rysunki, mimo że proste, naprawdę potrafią zachwycić. Jako ciekawostka: Czarne Smerfy, zapewne z powodów politycznej poprawności, w choćby wersji amerykańskiej zostały przemianowane na… filetowe! Taka mała paranoja… ![]() ![]() Nasza Księgarnia w sumie wydała pięć albumów ze smerfami, mimo zapowiedzi kolejnego, seria została zamknięta. W 1997 za wydawanie komiksów ze Smerfami zabrał się Egmont. Na szczęście nie od początku, tak wiec pojawiły się całkiem nowe historie z niebieskimi ludzikami. Niestety, zadziałała najwidoczniej swoista klątwa, i po wydaniu piątego albumu, seria ponownie znikła z rynku. ![]() ![]() Minęło sporo lat, nastał rok 2015 i ponownie Egmont postanowił zaryzykować. Ukazał się Smerf Reporter, album tworzony już przez następców Peyo i niestety owszem, będący przyjemną czytanką, ale jednak nie porywający tak jak pierwsze zeszyty. Ukazywały się kolejne tomy, poziom był różny, ale ogólnie, Smerfy nadal potrafiły dostarczyć bardzo przyjemnej rozrywki, i to nie tylko dla najmłodszych, gdyż sam Peyo, a także jego następcy, w bardzo subtelny sposób przemycali w swoich opowieściach wiele spostrzeżeń na całkiem poważne tematy. Jednak i tak najlepiej wspominam te pięć pierwszych albumów. Układ 5 rzędów, mimo że może wydawać się dziwny, to jednak wprowadzał wrażenie filmowej narracji, a same historyjki były niezwykle ciekawe i dowcipne. Później nieco to zaginęło, ale Smerfy czytam do dzisiaj. I nadal uwielbiam. Cz, 14 Luty 2019, 16:27:40 |
7 |
Kapitan Żbik
Wtedy nazwa "komiks" była na cenzurowanym, gdyż kojarzyła się z zepsutym zachodem, więc koniecznie należało zaproponować coś bardziej ze swojego podwórka. Tak powstała seria oficjalnie nazywana "kolorowe zeszyty", szybko przemianowana przez miłośników historyjek obrazkowych na "Kapitan Żbik". Było to dobrze ponad czterdzieści lat temu, zupełnie inne czasy. Dokładnie w 1967 roku narodził się Jan Żbik. Nazwisko zupełnie nieprzypadkowe, jak opowiadał sam twórca postaci, Władysław Krupka: "Nazwisko bohatera miało budzić skojarzenia z cechami żbika, takimi jak drapieżność i zwinność (...)". Oprócz tego Kapitan Żbik był ponadprzeciętnie inteligentny, odznaczał się niezwykłą dedukcją, potrafił świetnie posługiwać się najróżniejszą bronią, a także znał wiele języków obcych. Do tego, co doceniła płeć piękna, był bardzo przystojny. Ale jego przygody skierowane były głównie do chłopców, a ich celem było ocieplenie wtedy niezbyt dobrego (lekko mówiąc) wizerunku Milicji Obywatelskiej oraz ORMO. Zresztą bardzo trafnie opisał Kapitana Żbika krytyk Wojciech Orliński: "Żbik to najbardziej udana kreacja milicjanta w peerelowskiej popkulturze. Nie ma w nim chamstwa Borewicza, ani fajtłapowatości kapitana Sowy. Żbik – zwłaszcza rysowany przez Rosińskiego – miał w sobie skromną elegancję PRL-owskiego inteligenta, nienaganną, ale pozbawioną ekstrawagancji. Żbik stoi na straży prawa, ale nie waha się go łamać w dobrej wierze – np. w komiksie "Porwanie" nielegalnie przekracza granicę, gdy wymaga tego sprawa. Choć otaczają go piękne kobiety (zwłaszcza porucznik Ola), Żbik jest zbyt pochłonięty swoją pracą, by mieć jakiekolwiek życie osobiste." Seria wydawana przez 15 lat i składająca się w sumie z 53 zeszytów spełniła swoją rolę. I choć wszechobecna cenzura dawała wyraźnie o sobie znać, a wiele spraw pozostawało tematami tabu, to młodzież chętnie sięgała po "kolorowe zeszyty", i z wypiekami na twarzy śledziła zapierające w piersiach perypetie odważnego i charyzmatycznego Kapitana, który zresztą kreowany był na postać jak najbardziej prawdziwą! W większości zeszytów mogliśmy znaleźć wstęp, w którym Jan Żbik "osobiście" zwracał się do czytelników, tytułując ich "Drogimi Przyjaciółmi". Jak odbiera się Żbika dzisiaj? W 2014 roku wydawnictwo Ongrys rozpoczęło wznawianie odrestaurowanych zeszytów z serii "Kapitan Żbik". Rozpoczęto publikację serii od trzech pierwszych numerów, i wybór taki jak najbardziej z chronologicznego punktu widzenia jest słuszny, jednak z marketingowego już niekoniecznie. Poniżej wznowienia Ongrysa, oraz oryginały mające ponad 40 lat! ![]() Jakiś czas temu przypomniałem sobie tę serię, i muszę przyznać, że Ryzyko to nie była łatwa przeprawa... Może żeby usystematyzować: w serii ukazały się w sumie 53 zeszyty, poszczególne zamknięte historie zazwyczaj zajmowały jeden lub więcej zeszytów (maksymalnie 5). Za scenariusz i rysunki odpowiadały różne osoby, co zresztą doskonale widać, zarówno poziom scenariuszy był różny (na ich wpływ miały nie tylko zdolności autorów, ale też naciski Władzy Ludowej i tego, co sobie życzyła, by propagować), jak i oczywiście rysunków. Wśród nazwisk pojawiają się tacy Artyści jak znani chyba wszystkim zainteresowanym komiksem Jerzy Wróblewski, Grzegorz Rosiński czy Bogusław Polch. Ryzyko to pierwsze trzy numery serii stanowiące zamkniętą fabularną całość, której podstawą jest rabunek wartych 40 milionów eksponatów z muzeum w Tarłowie. Do akcji przystępuje Milicja, w tym oczywiście główny bohater, czyli Kapitan Żbik. Którego o dziwo jest bardzo mało w tych zeszytach i do tego niczym szczególnym się nie wyróżnia. Za to dużo tu porucznik Oli, co zresztą zostało wtedy skrytykowane, no bo jak, kobieta dostała tak wyrazistą rolę w historyjce obrazkowej skierowanej do chłopców i mającej na celu przedstawiać postacie będące dla nich autorytetem i wzorem do naśladowania? W sumie to i tak nieważne, gdyż Ryzyko to i tak kaszana straszliwa. Scenariusz jest pełen głupot, bzdur, dziur fabularnych i nielogiczności, które przegięciem były nawet w tamtych czasach. Za rysunki odpowiadał Zbigniew Sobala, który nigdy nie powinien niczego rysować - szata graficzna jest wprost ohydna, pozbawiona zupełnie szczegółów, a poszczególne postacie trudno od siebie odróżnić. Start serii można określić jako wybitnie nieudany i to zarówno w tamtych latach, jak i obecnie. Jednak absolutnie nie należy całej serii skreślać, na szczęście w kolejnych zeszytach jest i co poczytać i co pooglądać! O ile kibicuję wydawnictwu Ongrys w procesie wznawiania Żbików, to sam odpuściłem kupowanie kolejnych numerów, oczywiście nie z tego powodu, że coś z nimi jest nie tak, tylko na szczęście uchowały mi się starsze wydania. Niektóre w nie najlepszym stanie, jak choćby te ze zdjęcia poniżej, co na szczęście zupełnie nie przeszkadza w lekturze, a trzymanie prawie 50 letnich komiksów w ręku wręcz potęguje odczuwanie klimatu tamtych czasów. ![]() Daty, które umieszczam przy tytułach poszczególnych zeszytów, to daty pierwszej publikacji tychże zeszytów, czyli pierwszych wydań. Sam naprawdę nie pamiętam, kiedy dany zeszyt dokładnie się ukazał, stąd posiłkuję się internetem, a wiadomo jak to jest w tych internetach. W zależności od źródła, czasem daty pierwszych publikacji mogą się różnić, ale zazwyczaj staram się sprawdzić parę źródeł i wybrać to (te) najbardziej rzetelne. Tak słowem wyjaśnienia. 4: Dziękuję, kapitanie (1969). Historia toczy się wokół zabójstwa dyrektora zakładów chemicznych, którego w nocy wyrzucono z jego własnego (!) samochodu. W tym tomie Żbik okazuje się prawdziwym twardzielem, doskonale strzela, jest sprytny, opanowany, nie brakuje mu zimnej krwi ani pomysłowości. Jednocześnie jest także naiwny i robi głupie błędy. Choć to raczej przywary scenariusza, pełnego dziur fabularnych, ale o dziwo, historyjkę czyta się całkiem przyjemnie. Niestety, gorzej z oglądaniem. Za rysunki odpowiada Jan Rocki (na całą serię narysował tylko ten jeden zeszyt), którego styl jest bardzo podobny do stylu Zbigniewa Sobali znanego z Ryzyka. Czyli jest źle, choć i tak Rocki bije pod względem szczegółowości kadrów, czy wyrazistości postaci Sobalę na głowę. 5: Diadem Tamary (1969) - na stanowisku rysownika zasiada sam Grzegorz Rosiński, choć jeżeli ktoś przyzwyczaił się do Thorgalowej kreski (szczególnie późniejszej), to może nieźle być zaskoczony tym, co tutaj znajdzie. Ale i tak poziom szaty graficznej, w stosunku do wcześniejszych tomów, rośnie jakościowo o parę długości. W biały dzień dochodzi do napadu na jubilera, złodziejom udaje się zbiec. Do akcji wkracza sam Kapitan Żbik, i dzieje się, oj dzieje! Bandyci nie przebierają w środkach, dochodzi do strzelanin, pogoni, obławy, lotów helikopterem czy pojedynku na moście. Akcja pędzi na złamanie karku i mimo wielu fabularnych dziur, czyta się to nieźle. W tomie nie zabrakło dodatkowego aspektu edukacyjnego, czyli bezpośredniego zwrócenia się do młodzieży, czyli głównych odbiorców samych komiksów z Kapitanem Żbikiem. Trzej młodzi wagarowicze żałują swoich postępków, i będą pilnie się uczyć, by w końcu "zostać przyjętym do Milicji". 6: Wzywam 0-21 (1969). "Zagraniczny turysta chce poznać tajemnicę wynalazku docenta Kowarskiego." Ale okazuje się, że z docenta niezły kozak i nie tak łatwo go "zgarnąć". Nasz wszechstronnie uzdolniony Kapitan Żbik natomiast pokazuje swoje kolejne umiejętności, czyli doskonałą znajomość "ciosów karate" oraz akrobatyczne pilotowanie awionetki. Akcja pędzi na złamanie karku, jest parę zaskoczeń, nawet przyjemnie się czyta. Ogląda już gorzej, gdyż ponownie za ołówek sięgnął Zbigniew Sobala. Choć uczciwie należy przyznać: od czasów Ryzyka znacznie podszkolił swój warsztat i teraz nawet widać coś na tych rysunkach, a i postacie można rozróżnić. Na co wpływ ma także znacznie wyższy poziom kolorowania - wreszcie znikneły "przypadkowe plamy". Okładkę oryginalnego wydania zdobiło zdjęcie (jedyny taki przypadek w całej serii!) Milicjanta przy swoim służbowym samochodzie, w otoczeniu zimowej scenerii. 7: Śledzić Fiata 03-17 WE (1970). Dynamiczna okładka zapowiada coś niezwykłego, tym bardziej, że szatą graficzną zajął się sam Mieczysław Wiśniewski znany z rysowania takich serii jak Podziemny front oraz Kapitan Kloss. Szczególnie w tej drugiej serii sprawdził się wprost wyśmienicie. Niestety, w Żbiku zupełnie poległ, a jego Żbik zupełnie Żbika nie przypomina (takie stwierdzenie po rysunkowych przygodach z Sobalą to niestety mocna obelga...). Na szczęście w całej serii zajmował się tylko tym jednym albumem. Scenariusz to tragedia - pełen dziur, nielogiczności, idiotyzmów i głupot. Czyta się po prostu ciężko. 8: Tajemnica ikony (1970). Kolejna świetna okładka, powiedziałbym nawet, że jedna z najlepszych w całej serii. Rysuje ponownie Rosiński, który wyraźnie rozwija swój warsztat. Scenariuszowo jest przyjemnie: akcja kręci się wokół kradzieży ikony z cerkwi gdzieś w Bieszczadach. Od razu znany jest zleceniodawca i kupiec dzieła sztuki: (zły?) Niemiec, który płaci tysiąc dolarów gotówką. Do tego, okazuje się, że ikona ma "drugie dno"... W tomie pojawia się wątek młodzieży, a dokładnie drobiazgowej aż do przesady Młodzieżowej Służby Ruchu. 9: Kryształowe okruchy (1970). Znowu Zbigniew Sobala, a do tego dziwaczna i zupełnie bezpłciowa, okładka. Akcja rozwija się wokół zabójstwa inżyniera Zalewskiego, który nie zjawił się w pracy, więc od razu kierownik leci na posterunek MO. No dobrze, wcześniej dzwoni i puka. Scenariusz głupawy i dziurawy oraz jak zwykle, mocno propagandowy, ale da się przeczytać, choć rysunki mocno do lektury zniechęcają. Teraz następują przygody Żbika w demoludach, a przynajmniej w większości krajów które swego czasu w ich skład wchodziły. Na całą historię składa się w sumie pięć kolejnych zeszytów: 10: Zapalniczka z pozytywką (1970) 11: Spotkanie w "Kukerite" (1970) 12: Podwójny mat (1970) 13: Porwanie (1970) 14: Błękitna serpentyna (1970) Na poniższym zdjęciu umieściłem jednak sześć albumów, po prostu ostatnią część posiadam w dwóch wydaniach. Zresztą nie bez powodu. Wszystkie albumy w których tytuł umieszczono na białym skośnym pasku to drugie wydania, z roku 1974. Pierwsze pod względem okładek niewiele się różniły, rysunki pozostały te same, jedynie tytuły były wykonane stylizowaną czcionką i umieszczone bezpośrednio na rysunku zdobiącym okładkę. Wyjątkiem jest część piąta historii: Błękitna serpentyna. Szukając po rożnych źródłach powody zmiany okładki znalazłem dwa. Pierwszy, logiczny, to forma skośnego paska, który zupełnie nie pasował na układ pierwotnej okładki i zasłaniałby bezsensownie ważne jej elementy - stąd trzeba było ją przerysować, by pasowała do takiej formy graficznej. Drugim powodem była cenzura, która przyczepiła się do zbyt skąpego stroju tancerki, stąd też ta zmiana. Jak dla mnie, w drugiej wersji Rosiński pokazał, że umie nadać rysowanym kobietom sporo seksapilu, nawet jak komuś to nie na rękę. ![]() Właśnie, za rysunki we wszystkich pięciu numerach odpowiada wszem znany i lubiany Grzegorz Rosiński. Owszem, wczesny, ale już wyraźnie widać, że swój styl ma, a do tego wprost przepełniony jest talentem. Już dla rysunków bez wątpienia warto sięgnąć po te kolorowe zeszyty, a dodatkowym atutem jest scenariusz. Żeby nie było: pełny dziur fabularnych, głupot, bez pełnego zakończenia, z wieloma bezsensami i przepełniony propagandą, ale mimo to, czyta się to wyśmienicie! Historia polowania na doskonale (no powiedzmy, że doskonale) zorganizowaną grupę przemytników opowiedziana jest z werwą, dynamicznie, a Rosiński ewidentnie doskonale się czuje, pokazując wręcz filmowe prowadzenie akcji. ![]() 15: Kocie oko (1971) Po zuchwałym napadzie na bank, łupem złodziei pada dwanaście milionów złotych. Do akcji wkracza kapitan Żbik i porucznik Ola. Misternie przygotowany przez przestępców plan niestety niweczy ich głupota oraz brak wzajemnego zaufania... Za stronę graficzna odpowiada Zbigniew Sobala, który w pierwszych Żbikach zupełnie się nie sprawdził, a tutaj o dziwo, da się jego obrazki oglądać! A i poczytać jest co, gdyż otrzymujemy po prostu całkiem niezłą opowieść sensacyjną. A ostatnie dwa kadry wymiatają! Plus za okładkę, mimo że trochę jej brakuje, to jednak czuć napięcie! 16: Czarna Nefretete (1971) Jak w każdym Żbiku i tutaj znajdziemy dziury fabularne, i to momentami mocno wkurzające, ale scenariusz daje radę. Kolekcjoner dzieł sztuki, Jan Mirski, rano wychodzi na tajemnicze spotkanie. Niestety spacer kończy się tragicznie. Do akcji wkracza Jan Żbik. Za rysunki odpowiada Grzegorz Rosiński, i wciąż wyraźnie widać ewolucję jego stylu. W Czarnej Nefretete jest już lepiej niż dobrze - postacie są wyraziste, łatwe do rozpoznania, do tego Rosiński nie szczędzi szczegółów anatomicznych. A jakie piękne rysuje kobiety! Także tła są perfekcyjnie dopieszczone, obojętnie czy to pokój na komendzie, czy sklep z dziełami sztuki, jest co podziwiać! No i ta okładka! 17: „Złoty” Mauritius (1971) Na zlecenie cudzoziemca, dochodzi do spektakularnego napadu na konwój przewożący unikatowy znaczek, tytułowy "Złoty" Mauritius. Scenariusz pędzi na złamanie karku, i jest nawet dziś bardzo przyjemny w odbiorze. Tym bardziej, że towarzyszą mu rysunki Polcha! Tak, zgadza się, za sterami zasiada Bogusław Polch, znany głównie z Kovala czy Ekspedycji. Tu już doskonale widać przywiązanie Polcha do szczegółów, choć większość jego kadrów jednak nieco straszy, powiedziałbym, plastikowością. Ale i tak, jest to bardzo wysoki poziom, a do tego sceny akcji ogląda się naprawdę z przyjemnością. A jak Żbik daje w zęby: cacuszko! 18: Czarny parasol (1971), 19: Studnia (1971) Feliks werbuje dwóch kieszonkowców, i razem dokonują napadu metodą "na parasol" na Centralę Sprzętu Medycznego. Do sprawy oddelegowany zostaje Kapitan Żbik. Który oczywiście staje na wysokości zadania, choć pozytywne zakończenie to głównie wynik niesnasek wśród przestępców, przypadkowych świadków oraz... oparów malin... Scenariusz rozwleczony na dwa numery nie jest zbyt dynamiczny, ale czyta się to przyzwoicie, choć historia zupełnie nie porywa. Podobnie jak rysunki Andrzeja Kamińskiego, których poziom może nie straszy, ale jest gorszy niż to co pokazał choćby Sobala w Kocim Oku. Jako taka ciekawostka: większość zeszytów z serii Żbik z mojej kolekcji ma biały pasek z lewej strony. Zeszyty mają swoje lata, niektóre zakupiłem wieki temu używane, w stanie "nieco" podniszczonym, stąd też próba ich odnowienia - zabezpieczenia. A więc okleiłem grzbiety zwykłym gładkim papierem, takim z zeszytów, a jako łącznika użyłem słynnego kleju Wikol. Wtedy bardzo go lubiłem, nie, nie z powodu zapachu (bardzo charakterystycznego i... wyrazistego), ale z powodu jego mocy - był to w tamtych jedyny klej w miarę łatwo dostępny który miał prawdziwą moc. I używałem go głównie do sklejania kartonowych modeli z Małego Modelarza: sprawdzał się idealnie. Do grzbietów komiksów najwidoczniej też się nadawał, do dzisiaj nic się nie odkleiło! ![]() 20: Strzał przed północą (1971) We wsi Wólka Mała ktoś strzela do gospodarza Kopczyńskiego i jego córki, którzy dopiero co zasiedli do wspólnej kolacji. Strzał, na szczęście niecelny, pada za otwartego okna, a sprawca szybko znika w mroku nocy. Mija miesiąc i ponownie nieznany sprawca oddaje strzał w stronę Kopczyńskich. Do akcji wkracza znany nam Żbik, który jak szybko się okazuje, wśród wielu umiejętności, zna się także doskonale na pracy w gospodarstwie. Rysuje Sobala, wiec rysunki zupełnie nie porywają, ale postacie da się rozróżnić, a i parę w miarę udanych kadrów da się tu odnaleźć. I nawet okładkę można uznać za bardzo udaną. Scenariusz przyzwoity, taki średniak, ale przyjemny w odbiorze. 21-22: Człowiek za burtą & Gotycka komnata (1972) Do Waśnic przyjechał nowy kustosz muzeum - Kazimierz Groński. I zaczyna się! Próby zabójstwa, tajemnicze komnaty, betonowe posadzki, skarby, niebezpieczne miny, czarna pantera... I Żbik, który np.: potrafi się nieźle przebrać. A na deser zbrodniarze wojenni. Choć nie, takim prawdziwym deserem jest Danuta Zawadzka! Między tą rudowłosą pięknością a Żbikiem wyraźnie czuć chemię, a kadr, gdzie Danuta patrzy na Żbika szeroko otwartymi oczami i trzyma palec na ustach wprost emanuje napięciem erotycznym. I te słowa: "Będę się czuła pewniej wiedząc, że pan jest w pobliżu"! Niestety, Żbik poświęcony jest swojej pracy, i cała sprawa kończy się jedynie serdecznym pożegnaniem przy kawce i papierosku. Rysuje Rosiński, którego rysunek wciąż ewoluuje. Tym razem kreska sprawia wrażenie bardziej delikatnej, choć niestety można także zauważyć, że w kadrach jest jakby mniej szczegółów. Ale i tak, jest co podziwiać, a poszczególne postacie w kresce Rosińskiego są bardzo wyraziste, charakterystyczne, i piękne, szczególnie kobiety, w tym wspomniana Danuta. Scenariusz bardzo dobry i przyjemny w odbiorze, dzieje się dużo, są zwroty akcji, także smutniejsze momenty, a dziury fabularne nie straszą. Jedne z moich ulubionych Żbików - mocno polecam! ![]() 23-26: Nocna wizyta, Wąż z rubinowym oczkiem, Pogoń za lwem, Salto śmierci (1972) Historia rozłożona na cztery kolejne zeszyty scenariuszowo stoi na bardzo wysokim poziomie. Oczywiście, jak to w Żbikach bywało, nie uniknięto dziur czy nieścisłości fabularnych, ale o perypetiach szajki złodziei i polujących na nich Kapitana czyta się doprawdy nieźle. W moim prywatnym rankingu: jedne z lepszych Żbików! Tym bardziej, że za rysunki odpowiada Bogusław Polch. Co prawda nie jest to jeszcze poziom znany z Kovala, ale zeszyty i tak dostarczają nam odpowiednich wrażeń estetycznych. Choć mam jeden zarzut, a mianowicie, zbyt często rzuca się w oczy swego rodzaju przesadzona sterylność w kadrach, oraz coś, co nazwałbym "brakiem dynamiki". Całościowo historię zapamiętałem z dzieciństwa bardzo dobrze, a i dzisiaj z przyjemnością do niej powróciłem. Aha, jako ciekawostka: drugie wydanie zeszytu "Salto śmierci" z powodu zaginięcia oryginalnych materiałów zostało od podstaw przerysowane. Miał się tym zająć sam Polch, ale nie zgodził się na ponowne wykonywanie tej samej roboty, stąd też do tej fuchy zatrudniono anonimowego artystę, jego nazwisko niestety nie pojawiło się nigdzie w zeszycie. Przerysowanie wyszło całkiem nieźle, choć kreska z drugiego wydania jest wyraźnie grubsza i "cięższa", jak już macie wybór, to jednak lepiej sięgnąć po pierwsze wydanie. 27: Skoda TW 6163 (1973) Grzegorz Rosiński pod wieloma względami jest przeciwieństwem Polcha. O ile Polch przywiązywał wagę do czystości kadrów, a jego problemem był wspomniany "brak dynamiki", to Rosiński dosłownie "płynął", prezentując nam doznania wręcz filmowe. Jednocześnie często jego rysunki prezentują się nieco niedbale, acz braku szczegółów nie można im zarzucić. Niezaprzeczalnym atutem Żbików jest właśnie okazja do obcowania z początkami znanych polskich rysowników, i doskonała obserwacja różnic w ich stylach, oraz rozwoju tychże. Skodę TW 6163 scenariuszowo odbiera się bardzo dobrze. Mimo zabójstwa wokół którego toczy się postępowanie, to całość poprowadzona jest dość lekko, i historię czyta się dosłownie jednym tchem. Jako ciekawostka: na jednym z kadrów "Żbik z grafologiem odwiedzają pewną szkołę". Gdy do niej wchodzą, na pierwszym planie widzimy grupę dzieciaków którzy z zaciekawieniem czytają zeszyt "Człowiek za burtą", czyli jedną ze wcześniejszych przygód Kapitana! Szkoda, że zaaferowane lekturą dzieciaki nie widzą, że ich bohater przechodzi dosłownie za ich plecami! Pt, 15 Luty 2019, 18:59:11 |
6 |
Odp: Kapitan Żbik
Uwielbiam kreskę Jerzego Wróblewskiego, obok Janusza Christy, to mój ulubiony komiksiarz tamtych czasów. I to właśnie od 28 zeszytu Żbików Wróblewskiemu przyszło przyjąć funkcję rysownika tej serii, i funkcję tę będzie sprawował, z jedną małą przerwą, aż do samego końca serii, czyli do 53 zeszytu! W sumie spod jego pióra wyszły więc aż 24 albumy serii! Od strony graficznej praktycznie nic Wróblewskiemu nie można zarzucić - postacie są wyraziste, kreska czysta, dokładna, powiedziałbym że wręcz perfekcyjna, aczkolwiek zachowująca własną tożsamość. Widać doskonale przywiązanie Wróblewskiego do szczegółów, i to pod każdym względem: czy rysuje samochody, krajobrazy, pomieszczenia czy ubrania - zawsze wygląda to niezwykle realistycznie! Ze zmianą rysownika poszła zmiana w podejściu do przedstawianych historii. Opowieści miały stać się w mniejszym stopniu sensacyjne i kryminalne, a bardziej skupić się na przygodach w których uczestniczy młodzież, czyli główni odbiorcy komiksów. Jednocześnie należało nie zapomnieć o odpowiednim aspekcie wychowawczym. I zmianę tę doskonale widać w trylogii o tajemniczym nurku. ![]() 28-30 Wieloryb z peryskopem, Wiszący rower, Tajemniczy nurek (1972-73) W głównej roli występują młodzi przyjaciele: Marek i Zbyszek, którzy wspólnie wyruszają na obóz harcerski. I tu już widać smrodek dydaktyczny: życie na obozie przedstawione jest wręcz w sposób krystaliczny, i to zarówno pod względem wizualnym, jak i patrząc na stosunki między uczestnikami. Sama akcja toczy się wokół pojawienia się na jeziorze tajemniczego wieloryba z peryskopem, który powoduje przewrócenie się łódki w której ryby łowiło dwóch miejscowych. Na szczęście nasi przyjaciele również wybrali się na ryby, a że doskonale pływają, a do tego, jak na harcerzy przystało, znają się na pierwszej pomocy, ratują pechowców i stają się (skromnymi) bohaterami. Tajemniczy wieloryb z peryskopem, to jak łatwo się domyślić, mała łódź podwodna. Do tego gumowa, i do końca nie wiadomo, jak zabiera pod wodą pasażerów na pokład. Niestety, dziury fabularne związane z głównym wątkiem są bardzo dobrze widoczne, a przez to potrafią irytować i denerwować przy odbiorze całej historii. Na szczęście pojawiają się jeszcze inne wątki, a sama opowieść poprowadzona jest przez Wróblewskiego rewelacyjnie, i głownie dla jego rysunków warto sięgnąć po tę trylogię. Aha, sam Kapitan Żbik osobiście pojawia się dopiero w trzeciej części, wcześniej mimo, że jest wspominany, to śledzimy tylko perypetie Marka i Zbyszka! I wypada to nadspodziewanie dobrze, gdyż rozwiązanie całej zagadki, podobnie jak gumowa łódź podwodna, pozostawia wiele do życzenia... 31-32: Na zakręcie, Niewygodny świadek (1973). Do serii po raz ostatni zagląda Bogusław Polch, i wypada wprost doskonale! Szczególnie widać to po kadrowaniu oraz w eksperymentowaniu z umieszczaniem scen pod rożnymi, czasem nieco ryzykownymi, kątami. I to się sprawdza! Do tego rysownik zachwyca swoim przywiązaniem do szczegółów, szczególnie tych technicznych, jak np.: ukazany pod rożnymi kątami motocykl, w którym widać nawet bieżnik na oponach, a patrząc na walizkę z lekami można przeczytać, jakie marki się w niej znajdują. Oprócz szczegółów technicznych Polch zadbał o takie dynamiczne dodatki jak włosy i ich ruch: doskonale zarysował, jak się układają podczas nagłego obrotu głowy, czy też jak mierzwi je wiatr. Na twarzach natomiast widać wyraźnie różne odczucia, a zaskoczenie czy złość są wprost perfekcyjnie oddane! Na Żbikach aż z przyjemnością obserwuje się, jak doskonaliła się kreska Polcha, a te dwa zeszyty są bezsprzecznie pozycją obowiązkową dla miłośników jego twórczości. Tym bardziej, że scenariusz jest całkiem przyzwoity, i co ciekawe, przedstawia wiele osób o różnych motywach i powodach swoich postępowań, a te naprawdę są zróżnicowane. Tłem wydarzeń jest przemyt medykamentów oraz tajemniczy wypadek z ofiarą śmiertelną. Sam scenariusz pozostawia wiele niedomkniętych wątków, ale czyni to z wyczuciem, i nie pozostawia w sumie czytelnika w niedosycie. Ot, nad paroma rzeczami pozwala się zastanowić, i zadumać, jak sami postąpilibyśmy w podobnej sytuacji. Jak dla mnie, jedne z lepszych Żbików w całej serii! ![]() 33-35: Dwanaście kanistrów, Zakręt śmierci, W pułapce (1973-1974) Od tej trylogii Jerzy Wróblewski już na stałe przejmuje pałeczkę na stanowisku rysownika serii. I w ogólnym rozrachunku sprawdza się bardzo dobrze, choć w całym dorobku zdarzają mu się oczywiście historie zarówno lepsze, jak i przeciętne, czy wręcz słabe. Niniejszą trylogię, mimo że czyta się całkiem miło, a jeszcze lepiej ogląda, to niestety można nazwać co najwyżej właśnie przeciętną. Niektóre dziury fabularne, głupotki, czy nieścisłości wręcz irytują podczas lektury. Znowu pojawia się motyw przemytu, tym razem spirytusu, do tego nie obędzie się bez wielokrotnych prób zabójstwa, a i trup się w końcu pojawi (to w sumie nie spojler...). Wróblewski to świetny rysownik, jednak czasami nieco brakuje mu umiejętności nadania bardziej wyrazistych odczuć goszczących na twarzach poszczególnych postaci - zbyt często są one zbyt spokojne, opanowane, tak jakby bez wyrazu. Razi to tym bardziej, gdy po te zeszyty sięgnie się po lekturze choćby dwóch wcześniejszych albumów stworzonych przez Polcha, gdzie ekspresyjność postaci była zarysowana wprost nieprzeciętnie. Przeczytać można, i czyta się w sumie dobrze, gdyż dzieje się naprawdę dużo, ale wspominane nieścisłości czy dziury fabularne zbyt bardzo dają o sobie znać. No chyba, że w moich egzemplarzach ze starości powypadały strony i coś przeoczyłem. ![]() ![]() 36: Kryptonim "Walizka" (1974) Na dworcu kolejowym w Poznaniu ginie neseser z bardzo ważnymi dokumentami. Okazuje się, że podobne kradzieże mają miejsce w całym kraju, miejscem przestępstwa są dworce kolejowe, a przedmiotem kradzieży są zawsze płaskie nesesery o sztywnych bokach. Do akcji wkracza Kapitan Żbik. Moment, Żbik zamiast sprawy o morderstwo czy przemyt zajmie się "zwykłymi" kradzieżami? Ano odpowiednio argumentuje to oficer dyżurny z MO w Poznaniu, wszak mamy do czynienia najprawdopodobniej z zorganizowaną szajką! Tak więc Żbik wkracza do akcji i dzięki odpowiednio zastawionej pułapce sprawę oczywiście udaje się rozwiązać, a sprawców złapać. W sumie to sprawcę, coś marna ta zorganizowana szajka... Scenariuszowo historię odbiera się bardzo dobrze, choć mamy trochę dziwnych i zupełnie niepotrzebnych przeskoków w akcji, które nieco psują ogólnie dobre wrażenia. Rysunkowo nic zarzucić nie można, choć Wróblewski nie miał gdzie tu rozwinąć skrzydeł. Warto przyjrzeć się dwóm nader udanym kadrom, pierwszy obrazuje przyjazd Kapitana do Bydgoszczy, kadr ten zawitał na okładkę książki Jerzy Wróblewski okiem współczesnych artystów komiksowych, a drugi to pierwsza całostronicowa ilustracja w tomiku - pokazująca krzątaninę na dworcu, i różne zachowanie oraz ubiory ludzi. 37: Gdzie jest jasnowłosa? (1974) Powraca tematyka młodzieży: głównym bohaterem historii jest Marek, który na wakacje zamiast nad obiecane przez rodziców morze, niestety ląduje u ciotki Zuli w nudnej miejscowości Leśne Łazy. Jak to w historiach kryminalnych bywa, pierwsze wrażenie bywa mylące, a wakacje Marka wcale do nudnych należeć nie będą. Zetknie się z podejrzanym elementem, weźmie udział w poszukiwaniu porwanej dziewczynki, spotka swojego idola (zgadnijcie kogo?), a w końcu wakacje przerodzą się w eskapadę do Bułgarii. Albumik połyka się bardzo szybko, akcja poprowadzona jest zgrabnie, a Wróblewski jak zwykle stanął na wysokości zadania i wszystkie składowe narysował wprost wzorowo. 38: SP-139-WA zaginął (1975) Ponownie w roli głównej występuje młodzież, jednak tym razem postaci powiązanych z historią jest więcej, do tego są w rożnym wieku: mamy więc grzeczną młodzież, która z powodzeniem rozwija swoje pasje, a także nieco starszy element, który ogólnie zapytuje tych pierwszych gnojków, czy "dają na jabłcoka czy chcą manto"? Opowieść toczy się wokół produkcji podróbek znaczków pocztowych, oczywiście nie zwykłych, a unikalnych "Zeppelinów" z 1906 roku. Mimo, że trochę za dużo tu gadaniny, to album przeczytać jak najbardziej warto: historia poprowadzona jest zgrabnie, a za rysunki odpowiada Wróblewski, więc jak zwykle, jest to najwyższa klasa. 39: Wyzwanie dla silniejszego (1975) Jeden z najbardziej rozpoznawalnych Żbików w całej serii. W jednej ze szkół działają Gitowcy, czyli grupa starszych uczniów, którzy okradają i biją maluchy, niszczą mienie i posuwają się nawet do gróźb w stronę nauczycieli (w tamtych czasach, sprawa bardzo poważna!). Jako przyjaciel młodzieży, do akcji wkracza Kapitan Żbik, jednak incognito, jako nauczyciel judo, pokaże dzieciakom, jak się bronić samemu. Rysunki ani scenariusz nie zawodzą, album jak najbardziej warto poznać. 40-41: Wodorosty i pasożyty cześć 1 & 2 (1976) W tej dwuczęściowej historii pozostawiamy tematykę młodzieży, by powrócić do klasycznej historii kryminalnej. Inżynier Gajda opracowuje rewolucyjną farbę antykorozyjną "Stega". Wynalazkiem zainteresowane są najróżniejsze firmy, które posuną się do ostateczności, by tylko zdobyć wynalazek, a najlepiej, także inżyniera. Będą wiec włamania, napady, meliny, ciosy w kark, fałszywe przyjaźnie, a w końcu wypadek, z nieboszczykiem pod kołami. - "Zabiłam człowieka! Przejechałam go! Nie żyje!" - "Przejechała go pani, to fakt, ale czy zabiła?" Scena ta nawet dzisiaj robi wielkie wrażenie, tym bardziej, że scenariusz całości poprowadzony jest naprawdę wartko, a i Wróblewski zilustrował historię wprost perfekcyjnie! A kadr po wypadku można oprawić w ramki, mimo, że pokazuje tylko trzy twarze. Ale wyczytać z nich można naprawdę wiele. 42: Jaskinia zbójców (1976) Kapitan Ulf Jakobsen, duński policjant, przybywa do Warszawy na spotkanie z Kapitanem Żbikiem. Celem współpracy będzie Max Sleer, przestępca poszukiwany przez duńską policję, który w Polsce próbuje zakupić nielegalnie złoto i wywieźć je z kraju. W całą sprawę zamieszana jest Lidka, młoda dziewczyna, którą poszukuje rodzina i znajomi. Jest wydźwięk edukacyjny, jest przemyt, są niepokojące sytuacje, jest brawura i są nieźle skonstruowane sceny akcji. Żbik jest stanowczy, momentami ostry, nie boi się broni, a do tego po raz kolejny pokazuje, że doskonale zna judo. Może to nie najlepszy Żbik, ale historię czyta się z przyjemnością, a rysunki Wróblewskiego jak zwykle cieszą oko. ![]() 43-45: Kto zabił Jacka?, Tajemnicze światło, W potrzasku (1976-1977) "Kto zabił Jacka" - już ten tytuł zapowiada, że będzie się działo. I rzeczywiście, Jacek ginie, a nam robi się naprawdę smutno... A to nie jedyne zabójstwo, gdyż cała sprawa zaczyna się od zastrzelenia rolnika we wsi Borówkowo. Kapitan Żbik wkracza do akcji, jednocześnie poznajemy losy leśniczego, który boryka się z problemami z kłusownikami. Powraca motyw młodzieży, gdyż w roli głównej pojawią się dzieci leśniczego i ich kuzynostwo. Dzieciaki wakacje spędzają bardzo aktywnie, pomagając jak tylko mogą. Będzie wiec okazja do opieki nad zwierzętami, łatania siatki w ogrodzeniu, dyżurów na wieży obserwacyjnej, ale także do ugaszenia pożaru. Wszystkie wydarzenia, w mniejszym lub większym stopniu, oczywiście są ze sobą powiązane, a my śledzimy zarówno przygody dzieciaków jak i Kapitana. Zresztą ich losy oczywiście się splotą, i nie obejdzie się bez obopólnej pomocy. Rysunkowo jest świetnie, nawet momentami za idealnie - Wróblewski wszystko kreśli z pietyzmem i choćby leśniczówkę przyozdabia mnóstwem przedmiotów, aż nieco do przesady. Trylogię pod względem scenariusza bardzo przyjemnie się połyka, choć nie zabraknie tu straszniejszych czy smutniejszych momentów. Wszystko się składa na naprawdę udaną historię, po którą warto sięgnąć. 46: Zerwana sieć (1977) Jednoodcinkowa historia, bardzo podobna do wcześniejszej trylogii. Las został zastąpiony tu gospodarstwem rybnym, leśniczy - kierownikiem tegoż gospodarstwa, jest motyw chętnej do pomocy młodzieży, są i kłusownicy. Oczywiście nie zabrakło i samego Kapitana Żbika, który sprawę jak zawsze doprowadził do szczęśliwego rozwiązania. Czyta się dobrze, jednak cała historia to jednak kalka trylogii z Jackiem, acz oczywiście sięgnąć po nią jak najbardziej warto. ![]() 47-49: Granatowa Cortina, Skok przez trzy granice, Zatrzymać niebieskiego fiata. Zaczyna się wielkim wydarzeniem! Nasz dzielny i odważny Kapitan, za lata nienagannej służby, zostaje mianowany Majorem! Nominacja nie omija także Porucznika Michała, który od tej chwili zostaje Kapitanem. I w sumie niniejszą historię można by przemianować na "Kapitan Michał", gdyż Żbik z racji nowych obowiązków, odchodzi nieco w cień, pozwalając działać młodszemu koledze. Wątek kryminalny zaczyna się jeszcze podczas uroczystości z okazji nominacji, Żbik, już Major, odbiera telefon z informacją o znalezieniu w Czechosłowacji zwłok niezidentyfikowanej kobiety oraz mężczyzny: Polaka. Do sprawy deleguje Michała. I Michał jedzie, a akcja powoli przesuwa się do przodu. Niestety, troszeczkę za mało w tej opowieści właśnie akcji, a za dużo samego gadania - np.: druga część to przedstawienie podróży Kapitana Michała i Kapitana Volicka od miejsca do miejsca i prowadzenie przesłuchań. Czyta się to owszem, bardzo dobrze, ale historia pozostawia spory niedosyt. Pierwszy numer trylogii we wstępie do zeszytu, czyli przemowie Kapitana - Majora do czytelników, zawiera bardzo fajną ciekawostkę. Otóż wstęp został opatrzony unikatowym zdjęciem Żbika z autografem! Oczywiście zdjęcie to tak naprawdę grafika, rewelacyjnie wykonana przez Jerzego Wróblewskiego! ![]() 50-53: "St. Marie" wychodzi w morze..., Nie odebrany telegram, Ślady w lesie, Smutny finał. "Za godzinę wychodzimy w morze, a Hansa jeszcze nie ma." Tymi słowami, które padają z ust kapitana statku, rozpoczyna się ostatnia przygoda Żbika. Hans znikł jak kamień w wodę, tak więc sprawą musi zająć się Milicja. I to osobiście sam Major Jan Żbik, tym razem Kapitanowi Michałowi pozostawione zostają bieżące sprawy. W drodze na wybrzeże Major odwiedza Muzeum w Waśniewicach, gdzie spotyka się z Krystyną, kustosz tegoż muzeum. I tu zaskoczenie! Między nim a Krystyną wyraźnie czuć chemię! No proszę, nasz wydawało się w pełni poświęcony pracy zawodowej Żbik ma jednak jakieś życie prywatne, a nawet uczuciowe! Pamiętacie zeszyt 21 i 22? Tam Żbik prowadził sprawę w muzeum, tyle że w Waśnicach, i poznał tam również piękną Panią Kustosz. Ale na imię miała Danuta. Niby inne miejsce, niby inna osoba, ale jednak tyle wspólnych cech, szkoda jednak, że scenarzysta nie pociągnął tamtego wątku... Wracając jednak do głównej, kryminalnej osi scenariusza i tajemniczego zaginięcia. Niestety, historia zupełnie nie porywa. Co więcej, pierwsze trzy zeszyty to dosłownie ściana tekstu, ogrom przesadnie rozbudowanych dialogów, i praktycznie zero akcji. Owszem, sprawa się posuwa do przodu, pojawiają się nowe postacie czy wątki, ale jest to wszystko trochę zbyt bardzo miałkie, bez polotu. Wróblewski rysuje jak najbardziej poprawnie, ale i on nie ma się gdzie wykazać. W czwartym zeszycie pojawia się nieco więcej akcji, i nawet delikatnie czuć napięcie, choć zachwytów nadal nie ma nad czym roztaczać. Cała sprawa kończy się oczywiście kolejnym sukcesem Majora Żbika, który kwituję ją tymi oto słowami: "(...) Moja rola skończona...". Mimo, że podsumowuje tylko zamknięcie sprawy, to słowa te idealnie zamykają cały cykl. Jest to ostatni dymek ostatniego, 53 zeszytu serii "Kolorowe Zeszyty" i koniec przygód Kapitana, a później Majora, Żbika. We wstępie do ostatniego zeszytu Żbik wspomina, jak po raz pierwszy na ramach serii spotkał się z czytnikami - prawie 20 lat wcześniej! Szmat czasu! Major tłumaczy, że zgodnie z wolą przełożonych przechodzi do innej odpowiedzialnej pracy, dziękuje czytelnikom i współpracownikom, i ma szczerą nadzieję, że za jakiś czas wydawnictwo wznowi serię. Niestety, tak się nie stało, jednak powodem zamknięcia serii nie było odsunięcie Żbika, a realia tamtych czasów. Był rok 1982, trwał stan wojenny, komendant MO, Generał Tadeusz Beim stwierdził, że "młodzież wcale nie musi kochać milicji. Musi ją szanować. Musi się jej bać." Zbiegło się to też z problemami finansowymi wydawnictwa. I tak Żbik odszedł do innych spraw. Pozostało seria licząca 53 zeszyty, które obecnie stanowią niezwykłą podróż w historię polskiego komiksu, pokazując przekrój przez twórczość wielu niezwykle utalentowanych grafików. Scenariusze, jak w każdej większej serii, prezentowały różny poziom, ale było co poczytać, a większość historii śledziło się z prawdziwą przyjemnością. Warto czasem powspominać tamte czasy, nawet w otoczce propagandy i cenzury. Gdy już została podjęta decyzja o powstaniu komiksowej serii mającej na celu ocieplenie wizerunku Milicji, a zanim jeszcze Ryzyko trafiło do kiosków Ruchu, zdecydowano się na przeprowadzenie swoistego rozpoznania rynku. Wszak komiks był świadectwem zgnilizny zachodu, a tu nagle takie medium ma promować tak zacną instytucję? I tak w ostatnim numerze Kuriera Szczecińskiego z 1967 roku pojawiły się komiksowe paski przedstawiające perypetie Kapitana Żbika. Za scenariusz odpowiadał Władysław Krupka, natomiast rysunkami zajął się Zbigniew Sobala. Twórcy Ci sklecili dwie, opublikowane kolejno, opowieści: "Pięć błękitnych Goździków" oraz "Dziękuję Kapitanie". Wyszło mocno tak sobie, a rysunki Sobali oczywiście straszą, ale wygłodzonym historyjek obrazkowych czytelnikom spodobało się. Kolorowe Zeszyty otrzymały zielone światło. W 2001 roku obie gazetowe historyjki zostały zebrane w Wydaniu Klubowym, które zaopatrzono w przepiękną okładkę autorstwa Przemysława Truścińskiego. Powstał więc swoisty "zeszyt zerowy" całej serii o Kapitanie Żbiku. Dodatkowym atutem tej publikacji jest przedmowa autorstwa "Pułkownika Czeladki", który zdradza nam, że "tak naprawdę Kapitan Żbik nigdy nie istniał". Szok! Obecnie wydanie to może być dość ciężko zdobyć, na szczęście doczekało się wznowienia nakładem wydawnictwa Ongrys. I przy okazji wyszło małe zamieszanie. Zeszyt ukazał się z nową okładką, a dokładnie z aż dwoma wariantami (na zdjęciu poniżej tylko jedna z wersji) o standardowym układzie pasków. Dodatkowo Ongrys eksperymentował ze zmianą formy, co wiązało się z "pocięciem" pasków i powiększeniem samych kadrów. Koniec końców nie zdecydowano się na taką formę wydania, jednak na rynek trafiły "egzemplarze próbne", które charakteryzuje biała okładka. Do tego ciekawostką jest, że w wersji białej zaginęła jedna plansza. ![]() ![]() Żeby jednak było jeszcze ciekawiej, wkrótce po wydaniu Ongrysowym znalazł się jeden brakujący pasek, którego nie uświadczymy nawet w Wydaniu Klubowym! Ot, takie szczęście! Ongrys zdecydował się na kolejne, już czwarte wydanie, w formie wydania próbnego, czyli z powiększonymi kadrami i białą okładka. Żeby rozróżnić wydania, trzeba przyjrzeć się lilijce, w najnowszym wydaniu pozbawiona jest cieniowania (więcej o tym, na fb Ongrysa). ![]() brakujący pasek Wydanie Klubowe z Goździkami doczekało się w 2002 roku swoistej kontynuacji, w postaci dwóch antologii prezentujących wariacje na temat Kapitana Żbika, stworzone przez panteon wielu utalentowanych polskich twórców. Wyszło ciekawie, choć poziom jest różny, i sporo tu szydzenia z kultowej postaci Kapitana Żbika, co jednak nie zawsze zaprezentowano umiejętnie. Ale sporo też niezłych i całkiem ciekawych opowiastek. Zarówno "I co dalej kapitanie?" jak i "Wesoły finał" zachwycają formą wydania. Są dość grube, liczą odpowiednio 56 i 80 stron, natomiast świetnie namalowane okładki pomysłowo zostały ucharakteryzowane na podniszczone. Zastosowano nawet lakierowanie miejscowe mające symulować taśmę klejącą! Dodatkowym atutem są przedmowy, tym razem Porucznik Oli i Porucznika Michała. ![]() W 2002 roku, z inicjatywy redaktora naczelnego "Bezpłatnego Tygodnika Poznańskiego" dochodzi do zmartwychwstania Kapitana Żbika. Co wydawało się niesamowite, w projekt zaangażowany jako scenarzysta zostaje Władysław Krupka, natomiast szatą graficzną zająć ma się sam Bogusław Polch! Powstaje oparta na autentycznej kradzieży opowieść "Tajemnica 'Plaży w Pourville'", publikowana w odcinkach we wspomnianym tygodniku. Co ciekawe, Kapitan Żbik pojawia się jako swoisty konsultant, natomiast w sprawę bezpośrednio zaangażowany jest jego wnuk Michał Maciej Żbik. Niezłe koligacje. Opowieść niestety nie kończy się satysfakcjonującym rozwiązaniem, w chwili publikacji skradziony obraz nadal pozostawał nieodnaleziony. Paradoksalnie, niedługo po tym odnalazł się, a sama opowieść doczekała się "dokrętki", czyli paru dodatkowych stron. W 2013 opowieść nakładem Kultury Gniewu wydana została w formie zeszytowej, czyli otrzymaliśmy dodatkowy zeszyt, któremu można przypisać numerek 54. Niestety, największym zawodem są tu rysunki, Polch stracił już wtedy swój pazur czyli dbałość o szczegóły i każdy drobiazg. Do tego dochodzi naprawdę ciężkostrawne kolorowanie. ![]() ![]() ![]() Niby koniec, ale będzie jeszcze ciąg dalszy. W 2006 roku za zadanie reaktywowania Żbika zabrała się Mandragora, wtedy dość prężnie działające na polskim rynku wydawnictwo. Ponownie za scenariusz odpowiadał W. Krupka, natomiast stroną graficzną zająć się miał słynny Michał "Śledziu" Śledziński. Wydany został pierwszy zeszyt, a głównym bohaterem ponownie został wnuk Kapitana, Michał Maciej Żbik, tutaj na stanowisku komisarza. Niestety, mimo paru ciekawszych momentów, zeszyt zupełnie nie porwał, a rezygnacja Śledzia z projektu (miał go zastąpić Maciej Mazur) oraz zamknięcie wydawnictwa spowodowało, że reaktywacja skończyła się na jednym zeszycie. ![]() Warto przy okazji wspomnieć jeszcze o dwóch ciekawostkach. Pierwsza to "Kapitan w Bydgoszczy" wydana w 2014 roku broszurka (liczy paręnaście stron) przedstawiająca rysunki paru polskich grafików, oczywiście utrzymane w tematyce Kapitana Żbika. ![]() "Warto wstąpić" to pełnoprawny komiks zachwalający prace w Policji, będący podsumowaniem kapani rekrutacyjnej o tej samej nazwie. Komiks został wydany drukiem w formie przypominającej normalne zeszyty ze Żbikiem, można go także przeczytać na stronie internetowej. W roli głównej ponownie lansowany wnuk! ![]() Czy Kapitan jeszcze kiedyś powróci? Albo chociaż jego wnuk? Wszak marka nadal żyje, a nostalgia jest silna. Obecnie wydawnictwo Ongrys wznawia poszczególne klasyczne zeszyty, tak więc nawet młodzi fani komiksu mogą relatywnie niskim kosztem zapoznać się z kultową serią ich rodziców / dziadków. Czy w zalewie trykociarzy polski superbohater ma jeszcze rację bytu? Jedno jest pewne, to była straszna propaganda, ale kapitan Żbik jednak miał "to coś" w sobie. Czytaliście, czytacie? Pt, 15 Luty 2019, 18:59:29 |
16 |
Odp: Jakie wydania preferujecie
Chyba podobnie, jak koledzy, w zależności od formy albumu. W przypadku grubszych wydań, zarówno amerykańskich jak i europejskich, wolę twardą oprawę, natomiast w przypadku europejskich albumów pojedynczych, czy też nieco cieńszych wydań amerykańskich, wolę albumy w miękkiej oprawie. Szczególnie chodzi o oszczędność miejsca, jednak w przypadku albumu europejskiego, twarda okładka potrafi zajmować 2/3 grubości! Owszem, fajnie to wygląda, ale moje półki tego już w obecnych czasach po prostu nie uciągną. Dlatego np.: wymieniłem wszystkie Thorgale z twardej na miękką. Bardzo pasują mi także obecnie wydawane serie Marvel Now! i DC Odrodzenie, tu forma na miękko jest dla mnie idealna. WKKM czy inne kolekcje także wolałbym w takiej formie. Także głównie z powodu oprawy i formy wydania kupuję obecnie serie z linii Komiksy są SUPER!, forma wydania, czyli nieco pomniejszony format i miękka oprawa w tym przypadku idealnie się sprawdza.
So, 16 Luty 2019, 13:56:22 |
2 |
Odp: Ekspedycja (B.Polch, A.Mostowicz, A.Górny)
Gieferg, jak już rozpocząłeś temat i "pożyczyłeś" moją fotkę (nie mam nic przeciwko, ale wypadałoby zapytać, a przynajmniej podać źródło), to pozwolę sobie standardowo dodać swoje trzy grosze. Notki nakreśliłem jakiś czas temu, pierwsza część to wrażenia po zakupie tej cegły, niestety, akurat do samego wydania mam trochę zarzutów. Druga część to pobieżne wrażenia z odświeżenia sobie lektury. Podkreślę jednak, że jestem fanbojem tej serii, a przynajmniej pierwszych czterech albumów. Klasyka komiksowa: Bogowie z kosmosu, czyli Ekspedycja Zbiorcza Ekspedycja to potężne wydanie zawierające wszystkie osiem części serii znanej pod różnymi tytułami, najczęściej określanej jako "Bogowie z kosmosu" czy "Według Ericha von Dänikena". Albumy z tej serii pierwotnie publikowane były w Niemczech, jednak za ich stworzeniem stoją polscy autorzy. Za scenariusz odpowiadają Arnold Mostowicz i Alfred Górny, natomiast szatą graficzną zajął się Bogusław Polch. Poniżej lista albumów, w nawiasach rok pierwszego wydania. Lądowanie w Andach (1982) Ludzie i potwory (1984) Walka o planetę (1985) Bunt olbrzymów (1986) Zagłada Wielkiej Wyspy (1987) Planeta pod kontrolą (1990) Tajemnica piramidy (1990) Ostatni rozkaz Ostatnia część nigdy w całości się u nas nie ukazała, jej publikację rozpoczął w odcinkach niesławny magazyn Kron, ale i on zakończył żywot na drugim numerze. Poniżej zdjęcie wszystkich albumów, jest na nim polska edycja Ostatniego rozkazu, ale to wydanie klubowe, nieoficjalne i mimo wysokiego poziomu edytorskiego, niestety całe w czarni i bieli. ![]() Uwielbiam te okładki, są po prostu przepiękne! W 2003 roku serię w dwóch tomach wznowiło wydawnictwo Muza, całkiem przyzwoite wydanie, i jeszcze całkiem niedawno osiągające zawrotne ceny na aukcjach. W 2015 roku, za sprawą Wydawnictwa Komiksowego Ekspedycja ponownie trafia na rynek, i to w przepięknym jednym tomie, oczywiście w twardej oprawie. ![]() ![]() 400 stron! ![]() Niestety, nie uniknięto potknięć, i to momentami dość wkurzających. Wydawca jeszcze długo przed publikacją udostępnił okładkę, która ogólnie spotkała się z ostrą krytyką - nie ma się co dziwić, w porównaniu do wcześniejszych okładek, i to oryginalnych jak i ze wznowienia Muzy, wygląda po prostu ohydnie. Niestety, wydawca olał głosy krytyki i okładka pozostała, mam nadzieję, że odpowiedzialny za nią Zbigniew Larwa więcej jednak nie będzie zatrudniany przez wydawców. Kolejny minus nadal dotyczy tematu okładek, tym razem tych oryginalnych, które na szczęście w tym wydaniu się znalazły i poprzedzają każdą część, ale z niewiadomych przyczyn, zostały znacząco przycięte! Porównując je do wersji z pierwszego wydania - naprawdę dużo tracą! Samo wydanie, które sam wydawca określa jako kolekcjonerskie, niestety jest strasznie ubogie w dodatki: znajdziemy tu zaledwie parę szkiców i jeden wywiad - wstyd! Tym bardziej, że brakuje jeszcze obrazka przedstawiającego wypalanie znaku w piasku - kultowego i bardzo charakterystycznego dla całej serii! Ogólnie, pod względem edytorskim Wydawnictwo Komiksowe odwaliło niestety fuszerkę. Plusem natomiast jest cena: oficjalna wynosi 99 złotych, natomiast przed premierą album można było spokojnie kupić 30% taniej (i to z autografem Polcha!), a i obecnie nie kosztuje kroci. ![]() ![]() Bogowie z kosmosu, czyli Ekspedycja – wrażenia po latach Większość osób pamiętających tę serię z dzieciństwa zapewne wspomina ją bardzo dobrze, ale jednak były to inne czasy, a wiadomo, sentyment to niezwykle silne uczucie, które skutecznie może zafałszować prawdziwe odczucia. Jak jest wiec z Ekspedycją? Jestem właśnie świeżo po lekturze, pozwólcie więc, że króciutko podzielę się swoimi wrażeniami, a jednocześnie zaprezentuję Wam, moim zdaniem rewelacyjne, okładki oryginalnych albumów. ![]() Dla przypomnienia, zarys samej historii, prosto z materiałów od wydawcy: Przed tysiącami lat Ziemię nawiedzili kosmici z planety Des. Dowodzeni przez Ais przybysze chcieli zbudować na naszej planecie inteligentną cywilizację. Było to nie lada wyzwanie, zwłaszcza że na przeszkodzie planom ambitnej przywódczyni stawały bunty wśród załogi czy szalony naukowiec i jego zwolennicy. Gdy sytuacja wydawała się być bliska opanowania, Wielki Mózg panujący na Des postanowił zatopić Wielką Wyspę, na której pracowali kosmiczni naukowcy... Seria składa się z ośmiu albumów, wydarzenia są poprowadzone bardzo sprawnie, akcja gna na złamanie karku, i potrafi wciągnąć czytelnika w wir wydarzeń. Tak było w latach dziewięćdziesiątych, tak jest i teraz. Scenariusz zupełnie się nie postarzał, mimo, że obecnie inaczej patrzy się na tezy Ericha von Dänikena, to jednak jako rozrywka sprawdzają się idealnie, a w końcu, "kto zagwarantuje, że tak nie było"? Są dziury fabularne, są irytujące momenty, są głupoty. Ale na szczęście nie ma ich wiele, a sam obiór historii wiele z ich powodu nie traci. ![]() Warto zwrócić uwagę, że na czele ekspedycji stoi Ais, kobieta nie tylko piękna, ale też rozważna, mądra i roztropna. Co ciekawe, jest ona jedyną kobietą wśród członków załogi, co zresztą zostaje w samej historii wyraźnie podkreślone, a taka decyzja jest podważona i prowadzi do tragicznych skutków. Pozostali bohaterowie to w większości niestety tło, choć niektórych naprawdę da się polubić, a mój ulubiony "hero" z tej historii - Rama - nie zawodzi, i swoją drogą, dziwnym trafem bardzo przypomina Funkego... ![]() Osiem albumów to historia rozwoju cywilizacji na niebieskiej planecie, autorzy by ją przedstawić sięgają zarówno po mity związane z Atlantydą jak i Biblię, co momentami może wydawać się dość kontrowersyjne, choć zostało wplecione całkiem ciekawie w całość historii. W przypadku Starego Testamentu odnoszę wrażenie, że autorzy momentami nieco się pogubili, i zmuszeni trzymania się znanych wydarzeń, mieli problemy z sensownym wpleceniem ich w historię ingerencji jakby nie było, kosmitów. Warto zaznaczyć, co też zresztą podkreśla Polch w wywiadzie umieszczonym na końcu zbiorczego albumu, że historia mogła trwać jeszcze wiele albumów, wszak odpowiednich źródeł, podań, legend i mitów nie brakuje i moglibyśmy z Ais i jej następczyniami dotrwać nawet do dzisiejszych czasów. ![]() Pod względem oprawy graficznej komiks nadal robi ogromne wrażenie, a Polch ukazuje swój kunszt szczególnie w przedstawieniu techniki, pojazdów kosmicznych, urządzeń czy uzbrojenia. To co mi niezwykle przypadło do gustu, to wyraźnie zarysowany rozwój, nie tylko cywilizacji, ale i kosmitów. Mimo że obracamy się w miarę zamkniętym gronie bohaterów, to czas płynie niezwykle szybko, co wyraźnie widać choćby po kostiumach! W pierwszym tomie warto zauważyć co nosili nasi bohaterowie, oraz jakie mieli proste hełmy, w tomie trzecim widoczny jest już znaczny postęp technologiczny, który nie zwalnia do końca historii. Dotyczy to także oczywiście pojazdów kosmicznych i innych urządzeń. ![]() Sam poziom rysunków jest różny. W pierwszym albumie na początku widać wyraźnie problemy z przedstawieniem postaci, szczególnie jeżeli chodzi o twarze. Podczas pierwszej przemowy, fryzura i twarz Ais zmienia się z kadru na kadr, momentami wyglądając wręcz karykaturalnie. Na szczęście Polch szybko nabrał wprawy i kolejne strony to już prawdziwa jazda bez trzymanki! Atak pumy, przewrócone krzesło, rozbity hełm, urządzenie tłumaczące i wiele, wiele innych smaczków! Ten album się wręcz podziwia! A do tego ten wąż! ![]() W drugim albumie: Ludzie i potwory, Polch pokazał, że oprócz technicznie perfekcyjnych urządzeń potrafi stworzyć niezwykłe i straszne stwory, i tylko szkoda, że wilka bitwa trwa zaledwie parę kadrów. Trzeci album Walka o planetę jest pierwszym, który czytałem jako dziecko i zrobił wtedy na mnie piorunujące wrażenie. Polch po prostu tu wymiata: jego rysunki są perfekcyjne, a i sam scenariusz potrafi skutecznie zachwycić i co najlepsze, wzruszyć. Niestety, obecnie na przykładzie tej części widać doskonale głupotki scenariuszowe, jak choćby szklana tuba w pojeździe insektów "idealnie na rozmiar" człowieka, próba zatopienia zamiast od razu wykończenia, czy przerwa specjalnie na znalezienie noża. Na szczęście świetne momenty tej historii wynagradzają niedociągnięcia. ![]() Bunt olbrzymów zaczyna się od trzęsienia ziemi, a dalej jest tylko lepiej. Świetnie narysowane, świetnie poprowadzone. Zagłada wielkiej wyspy nadal utrzymuje poziom, a przy okazji pokazuje wielki przeskok technologiczny wśród kosmitów. Dodatkowo Ais swoją postawą zdobywa już na zawsze nasze serca! Napięcie nie spada do ostatnich stron albumu! ![]() Szósty album, Planeta pod kontrolą, to spore zmiany. Zarówno w samym scenariuszu, jak i przedstawieniu historii. Poziom rysunków gwałtownie spada, Polch niestety zaczyna odwalać fuszerkę. Na szczęście słaby Polch to nadal rewelacyjna oprawa graficzna, tylko że nawala jeszcze kolorystyka - większość kadrów pomalowane jest burymi i w dziwnych odcieniach zieleni czy fioletu plamami. Wygląda to momentami strasznie! Dodatkowo pojawiają się wyraźne nawiązania do Biblii o których wspomnąłem wcześniej, całkiem ciekawie powiązane z całą historią, ale często nieco niezgrabne. Kolejny album, Tajemnica piramidy to bezpośrednia kontynuacja, rysunkowo może nieco lepiej, ale nada niektóre kadry, szczególnie przez kolory, straszą. Ostatni rozkaz stara się zamknąć całość historii, choć od razu ostrzegam, nie wszystkie wątki zostaną definitywnie rozwiązane, ale na szczęście nie czuje się niedosytu czy uczucia urwanej opowieści. Graficznie nie jest źle, odnoszę wrażenie, że znacznie lepiej niż w dwóch poprzednich albumach. ![]() Całość sprawdza się naprawdę świetnie i jak najbardziej broni się także w naszych czasach. Warto poznać przygody ekipy z planety Des, i mimo różnego poziomu, zarówno scenariuszowego jak i rysunkowego, ja czuję ogromną satysfakcję z lektury. Bawiłem się świetnie, tak samo dobrze jak te... 30 lat temu... Ze swojej strony, gorąco polecam! Śr, 20 Luty 2019, 18:30:16 |
9 |