Polubienia

Przejrzyj stronę ulubionych postów oraz otrzymanych polubień za posty użytkownika.


Posty polubione przez innych

Strony: [1] 2 3 ... 22
Wiadomości Liczba polubień
Odp: Muzyczne nawiązania do komiksów Dwadzieścia lat temu żona popełniła komiks i animacje do tego klipu


Śr, 23 Grudzień 2020, 17:04:07
1
Odp: Bo chodzi o to, żeby plusy nie przesłaniały nam minusów - sezon drugi Dobry wieczór animatorom i sympatykom tego tematu!

Na miarę skromnych możliwości (wracam do komiksu po latach) postaram się (może nieczęsto) aktywnie uczestniczyć. Za to czytał będę regularnie. Świetna robota, dzięki!

I od razu szczerze daję znać, że moje opinie będą trochę ułomne - w tym sensie, że większą uwagę przykładam do strony plastycznej komiksów, wychodząc z założenia, że i niespecjalnie ciekawą historię da się opowiedzieć w interesujący sposób. Pewnie, że w komiksie jest ważne 'co' i 'jak' się opowiada, i to ta odpowiednio spreparowana mieszanka stanowi pożądaną esencję, ale teoria sobie, a komiksy się kupuje. W moim zdaniu podeprę się znaną anegdotą o Helenie Modrzejewskiej, która deklamując po polsku alfabet lub, jak kto woli, tabliczkę mnożenia, potrafiła doprowadzić amerykańską publikę do łez wzruszenia. Czyli, w tę stronę można.

Z ostatnich nabytków:

Modigliani Książę Bohemy /L.Seksik - F.Le Henanff, Scream Comics/
Scenariusz tego komiksu oparty jest o wyimki z niedługiego życia Amedeo Modiglianiego, jednego z tych artystów, których w pełni odkryto i doceniono dopiero po śmierci. I to scenariusz, według mnie, jest słabszym składnikiem tej pozycji - dla mnie zabrakło szerszego pokazania poszukiwań twórczych i może barwnego przedstawienia hulaszczego życia słabowitego zdrowiem Włocha, ale akceptuję wybory scenarzysty.
Prawdziwą siłą tej opowieści jest natomiast strona wizualna: wspaniałe kadry będące skończonymi plastycznymi pracami, przepiękne nastrojowe akwarele połączone z własnymi technikami rysunkowymi, wszystko w spójnej harmonii kolorystycznej ze światłem, cieniem i przestrzenią. Niekiedy ilustracje dają wrażenie kadrów filmowych. Nie jestem w stanie stwierdzić, czy i na ile ilustrator pomagał sobie technikami komputerowymi, ale przykładowo tak dokładne oddanie twarzy tych samych postaci w różnych ujęciach sprawia wrażenie, jak gdyby korzystał z żywych modeli i ta właśnie 'fotograficzność' niektórych ujęć może wskazywać na użycie zdjęć (nie czynię z tego większego zarzutu, choć taka powtarzalność nie jest często spotykana nawet u doświadczonych rysowników, wymyślających postać z głowy). Wymownie przedstawione kadry wojenne sugerują, że taka z kolei tematyka może być konikiem ilustratora.
Podsumowując: komiks z może trochę za spokojnym scenariuszem, za to zilustrowany na bardzo wysokim poziomie artystycznym. Nawet jeśli nie znacie twórczości Modiglianiego albo słyszeliście o nim tylko w piosence grupy Nasza Basia Kochana, to ten komiks jest w stanie Was zainteresować życiem i twórczością malarską i rzeźbiarską artysty nazywanego ostatnim prawdziwym człowiekiem bohemy. A był to ktoś, kto za nic miał kanony i opinie, a stworzył własny, unikalny styl.

Tamara Łempicka /V.Greiner - D.Collignon, Marginesy/
Kolejna opowieść oparta o malarski życiorys, tu naszej rodaczki, która w twórczości nie była tak oryginalna jak Modigliani, za to sprawnie potrafiła się adoptować w artystycznym świecie. Trafiamy do Paryża lat 20. ubiegłego wieku i towarzyszymy bohaterce rozpoczynającej najbardziej twórczy i 'wyzwolony' okres życia. Podobnie jak w Modiglianim scenariusz był chyba tylko pretekstem do stworzenia pozycji mającej przypomnieć artystyczną, wyemancypowaną sylwetkę, za to strona plastyczna komiksu podobnie jest wysokiej próby.
Ilustratorka połączyła spójną klamrą swój syntetyczny styl ilustracji z duchem rycin lat 20. Skromna kolorystyka w tonacji starych zdjęć w odcieniach sepii. Collignon nie operuje w rysunkach światłocieniem – tylko kilkoma plamami i kreską. Tymi uproszczonymi, można rzec minimalistycznymi środkami plastycznymi, opisuje jakże trafnie fragment życia Łempickiej. Nie ma w tym komiksie klimatycznych wnętrz ani paryskich uliczek – są studia portretów bohaterów opowieści znakomicie oddane tymi skromnymi środkami wyrazu.
Całość jest w tej wizualnej formie zwyczajnie doskonała.

Obie powyższe pozycje z czystym sumieniem mogę polecić na prezent dla kogoś, kto ma do czynienia ze sztukami plastycznymi bądź po prostu ma artystyczną duszę, a sztuki komiksu nie zna bądź ma o niej nienajlepsze mniemanie. Jeśli takie dzieła kogoś nie zauroczą, to i egzorcyzmy nie pomogą.


Bajabongo /M.Turek, Kultura Gniewu/
Pozycja mająca już swoje lata, ja nabyłem ją dopiero niedawno.
W tejże opowieści bohater doświadcza i jest traktowany przypadkami z turnusu wypoczynkowego, a cała przygoda kończy się rzadko spotykanym w skończonych historiach 'open endem'. W warstwie fabularnej mamy tu sporo nawiązań historyczno-kulturowych, dla szukających głębszych interpretacji znajdzie się i coś z wolnej woli (bohater decyduje o przygodach, czy może jest nimi doświadczany?). Za zaletę scenariusza uznaję właśnie mnogość możliwych interpretacji tej złudnie nieskomplikowanej opowieści, która w pełni jednoczy się z warstwą plastyczną.
I właśnie: strona wizualna. Z twórcami operującymi bielą i czernią czasem pojawia się pewien kłopot: często zapominają o nieskończonej palecie możliwych do uzyskania szarości pomiędzy dwoma głównymi składowymi, a którą można wykorzystać do pokazania chociażby przestrzeni, światła itp., bądź uciekają w (jak to nazywam) plamart, czyli dużo napaćkanej bezpostaciowej czerni, stosowanej chyba w celu uzyskania sprawności 'mroczny klimat' u krytyków-meteorologów. A Turek nie poszedł w sztampę i dla uzyskania efektów przestrzennych bądź fakturowo-walorowych stosuje kropki, kreski i podobne zabiegi, które odpowiednio skondensowane na białym tle dają złudzenia szarości i głębi. Wypracował swój indywidualny styl graficzny, przemyślany i charakterystyczny, którym swobodnie snuje opowieść, a przedstawiony świat jest plastycznie spójny i konsekwentny. I choć przypuszczam, że w swojej kresce Turek nie zostanie szerzej doceniony, to ta estetyka mnie zwyczajnie w pełni przekonuje.
I robi to na tyle skutecznie, że nieważne w tak wykonanym przedstawieniu stają się ewentualne drobne niedociągnięcia (np.: różne proporcje postaci w różnych kadrach) czy potencjalnie za mało plastyczne sceny (jak poród, który można by ciekawiej skadrować) - paradoksalnie wydaje mi się, że poprawa tychże nie wpłynęłaby na bardzo pozytywny odbiór całości.
Mnie w takich fantasmagorycznych historiach urzeka jeszcze jedno:  dziwne skojarzenia oparte na pierwszych wrażeniach. Przy Bajabongo mam takie dwa: bombardowanie Drezna (nie mam pojęcia, skąd to się do mnie przyplątało) i to, że główny bohater kojarzy mi się z Jonem Szninkielem.
Konkluzja: Marek Turek w tej estetyce to jest to.


Idąc tropem artystycznym chciałem zdobyć komiks 'Śląski Wyspiański'; nie był dostępny, za to w ciemno kupiłem to:

Nasze Muzeum /T.Kontny - D.Gutowski, J.Babczyński, M.Turek, K.Budziejewski, A.H. Szymborska, L.Kassijan-Wicherek, M.Głowacki, A.Świętek, A.Wawryniuk, M.Laprus-Wierzejska, D.Matuszak, T.Kaczkowski, Muzeum Śląskie w Katowicach/
W tej publikacji opowieści pracowników i przyjaciół Muzeum Śląskiego zostały przekształcone na mini scenariusze i zaadoptowane w krótkie formy komiksowe. Kilkunastu rysowników podjęło się zadania i wzięło udział w projekcie.
Stronę plastyczną tej pozycji najlepiej oddaje chyba słowo: smutek. I to nie ze wzruszenia, a z powodu braku przejawów większych oznak życia w prezentowanych pracach. Przy Marku Głowackim można postawić plusik, może przy Agnieszce Świętek i Agacie Wawryniuk... Wybaczcie, na tym poprzestanę - odrobiłem lekcję i przyswoiłem, w jaki sposób się rozmawia o niespecjalnie dobrze ocenianej polskiej twórczości komiksowej, od zdaje się wielu lat. A na bezargumentowe przepychanki 'z autorytetu' mam tylko wzruszenie ramion.

Śr, 30 Grudzień 2020, 21:50:00
8
Odp: Marek Turek @turucorp

Już bez cytowania i dopytywania, bo nie wprost, ale dowiedziałem się, co chciałem wiedzieć.
Nie zgodzę się z niektórymi Twoimi poglądami, ale to niezbyt istotne (podejrzewam też, że inaczej patrzymy na pewne umiejętności i sprawy warsztatowe, i generalnie plastyczność), natomiast to, co istotne, wyjdzie poniżej.

I od razu: mnie "Archiwum ekspansji" bardzo się spodobało: SF, pomysły, różnorodny motyw przewodni poszczególnych zapisów (choć bohaterem zbiorowym jest ludzkość) i bardzo atrakcyjne zobrazowanie. Czego chcieć więcej? No, żeby było więcej i większe. Brakuje niekiedy dynamiki, ale to powszechna polska bolączka komiksowa. I jest jeszcze coś.

Sprawy drugorzędne: przydałaby się korekta (wiem, że na okładce widnieje), bo brakuje chmary przecinków, jakiś niepotrzebny, gdzieś przydałby się dwukropek, są i niezbyt szczęśliwe sformułowania. To dopiero wydanie I, przy II można by się przyjrzeć raz jeszcze.

To, co istotniejsze i na co chciałbym Cię namówić, to pochylenie się nad niektórymi, jednak, sprawami warsztatowymi. Ok, nie jesteś warsztatowcem, nie umiesz rysować (choć samokształcenie to przecież też nauka) - ale to żadne wytłumaczenie, bo masz przecież coś ciekawego do powiedzenia i pokazania, to czemu nie chcesz zrobić tego wyku.wiście? Masz wypracowane patenty (a chyba wymagały cierpliwości i staranności, co?), plastyczne jaja (których brakuje znacznej części komiksiarzy), niewiele więcej trzeba. A rzecz idzie o sylwetki i niektóre twarze postaci ludzkich, bo w zasadzie to jest tą łyżką dziegciu (operowanie czernią i tłami masz pierwszorzędne). Okładka: pomysł i kompozycja poprawne, zaś dziewczynka... no szczupła grubaska z tyłkiem księgowej. Nie wiem, Marek, czy nie widziałeś, czy nie chciałeś - ale zdejmij jej sukienkę ;) (rysunkowo), to się przekonasz. Niewielu zauważy, dobra, może byłeś zarobiony, poprzesuwało Ci się. Ale już w Zapisie Pierwszym mamy postacie, które zgrzytają w tej całej maestrii, a twarz dziewczynki zwyczajnie jest straszna. I właśnie przy ojcu z córką wychodzi ten rysunkowy problem, widoczny potem w niektórych postaciach i mocno widoczny w tej planszy z Orląt. Proporcje. Nawet w przekarykaturyzowaniu sylwetek nie uciekniesz od pewnych spraw warsztatowych, bo będą najnormalniej w świecie kłuły w oczy. Niektóre twarze dalej są świetnie pokazane (i w kreski po bryle umiesz, jak się okazuje), ale w niektórych, wraz z ich sylwetkami zgrzyta. Myślałem, jak Cię namówić, żebyś zechciał to rozważyć przy przyszłych pracach i jednak pierwsze skojarzenie, jakie mi się nasunęło, jest najlepsze: niektóre postacie wyglądają tak, jakbyś za ich wzorzec przyjmował proporcje pewnego posła, nieżyjącego już, jednego z założycieli partii obecnie rządzącej. On miał takie dziwno-ciekawe proporcje ciała i ja go widzę w Twoich postaciach z Archiwum, a w Orlętach jest go nawet dwóch i obaj rzucają granatami (w Kaprala i Nawimara ;) ) No a pisowców, zdaje się, nie lubisz, to czemu jednego wziąłeś na modela? (Może w ten sposób Cię ruszę ;) ) A na pierwszym plakacie te sylwetki tyłem są normalnie dobre - to przecież nie przypadek?
Na moje oko, naprawdę niewiele potrzeba: szkicownik, trochę czasu i szkicowania.
Jasne, Ty tworzysz i zrobisz, jak uważasz - ja będę kupował i tak.

O pomysłach scenariuszowych nie będzie nic, bo komiks dopiero się pojawił i nie chcę nic zdradzać przedwcześnie.

Kończąc: bardzo chciałbym zobaczyć dłuższą formę w świecie Ekspansji, tym razem z jakimś bohaterem, któremu możemy towarzyszyć w opowieści. A "Archiwum ekspansji" to dla mnie świetne SF, taka komiksowa perełka. Dzięki.

Cz, 21 Styczeń 2021, 02:54:20
3
Odp: Marek Turek @brvk

Bo to żaden zarzut. To raczej wymaganie dostrzegającego bardzo ciekawe dzieło czytelnika, mającego jakieś pojęcie o sztukach plastycznych. Doświadczenie i staż nie są automatycznym wyznacznikiem jakości dzieła. Gdybym chciał uprawiać czepialstwo co do polskiego komiksu, to akurat Turek byłby z niego wyłączony, właśnie za brak sztampy i plastyczne jaja, przynajmniej jeśli chodzi o te czysto Turkowe rzeczy. U Marka nie ma opanowanego warsztatu ani umiejętności rysunku, to są przemyślane i wypracowane patenty i sztuczki, którymi posługuje się nad wyraz ciekawie i wprost genialnie. On to wie, sądzę. Gdyby dołożył do tego trochę wysiłku w miejsca, które aż się proszą (a oczywiście jest w stanie, bo to, co wypracował wymagało nieprzeciętnego zmysłu obserwacji i cierpliwości), to Archiwum byłoby dziełem kompletnym i niech ktoś mi pokaże ciekawszy plastycznie polski komiks z ostatnich lat, obojętnie warsztatowca, patyczakowca czy kogokolwiek. Kutwa, nawet w prostych kadrach wsadzi te swoje wycyzelowane tła i już coś się dzieje, juz jest ciekawie. Kto inny o tym pomyśli? Szarości zrobione z kropkowo-kreskowych czerni dające głębię i przestrzeń, ciekawe formy. A u Marka to nie warsztat, to praca nad swoim i talent.

Pewnie są jacyś polscy twórcy, którzy się rozwijają i poszukują. Oby to nie było tak, jak u Agaty Bary: debiut w 2010 pięknym plastycznie "Leviathanem", a po dwóch latach "Ogród"... To ja podziękuję za takie progresy. A z ciekawości: któż się tak rozwija? Bo wracam do komiksu i z chęcią poznam kogoś, kogo mogłem nie dostrzec.

Nie wiem, ile liczy sobie ten limitowany nakład, ale to chyba tylko nasza nieumiejętność dostrzegania rzeczy dobrych i niewielki rynek dają szansę na nabycie tego w lutym ;)

No i szkoda, że Turu, Kapral i Nawimar przeszli poza graniczną linię ironii i szydery tak daleko, że to chyba nie do odkręcenia, bo mają wiedzę, z której przyjemnie się korzysta, a tak...


@turucorp

Pies drapał pokorę, poszkicuj trochę, zabij tych nudziarzy szkolonych po aespach ;)
A takie SF jak Archiwum, to zawsze i oby jak najczęściej.

Cz, 21 Styczeń 2021, 13:36:17
2
Odp: Marek Turek @brvk

Nieźle by było tak o niektórych rzeczach pogadać, ale nie będziemy zaśmiecali turucorpowego wątku.
A co do tego, że zwróciłem się tak do Marka: jak byłem juz po Bajabongo (całkiem niedawno, a trochę wcześniej dopadłem NeSTa i Bellmera) to chciałem zobaczyć, co tez o tym komiksie pisano wtedy, kiedy się ukazał. I gdzieś przyuważyłem, że ktoś się wyraził o Bajabongo jako o przystawce do Otta (mniejsza o intencje). Ponieważ na pewno nie znam wielu komiksowych rzeczy (to nie jest mój główny konik i miałem długie przerwy) to oglądam plansze Thomasa Otta. I widzę: ciekawy sposób tworzenia ilustracji, dobre kadry i... nic. No narysował się, ale te ilustracje w ogóle do mnie nie mówią, nie ciekawią mnie. Ale że u mnie w domu to żona jest guru od tych spraw, bo ma wiedzę i umiejętności, i potrafi chować swoje preferencje (a za komiksami, delikatnie mówiąc, nie przepada), no to wołam, bo może czegoś nie widzę. I w momencie, jak usłyszałem ' o to teraz kupujesz?' TYM tonem i jeszcze 'czego znów nie widzisz?' to aż parsknąłem śmiechem. I nie idzie mi o to, żeby umniejszać Ottowi, tylko o to, że ja bym się wcale nie wzdrygnął na zdanie odwrotne do tego z sieci. Może turu za często sam podkreśla, że jest samoukiem i nie potrafi rysować, i to ludzie zapamiętują, a w zestawieniu z kimś o uznanym nazwisku bezkrytycznie i naturalnie głoszą takie treści nie widząc głębiej, a do mnie Turkowe rzeźbienie zwyczajnie trafia. I dlatego chciałbym, żeby tam, gdzie kapkę brakuje, nakapał. A że mógłby mnie wysłać na drzewo? To co, to bym z nim nie gadał i tyle.
Orlęta też kupię ;)

Jeszcze jedna sprawa mi przyszła do głowy a propos rozwoju: może gdyby u nas istniała jakas wartościowa krytyka komiksu od strony plastycznej, nie to sieciowe pisanie komunałów i powtarzanie materiałów wydawców (a jeszcze jak czarno-białe to z obowiązkową "świetną kreską"), to i rzeczywiście można by poobserwować poszukiwania i jakieś ciekawe rozwoje, a tak to chyba zagarnięta przez tych od literatury, od strony plastycznej niewiele wymaga od twórców. A i niewielki rynek może poszukiwaniom nie sprzyja.

Cz, 21 Styczeń 2021, 23:47:21
3
Odp: Komiksowe Top Listy - 2020 - pytania i sugestie To i ja dorzucę trzy grosze: "Czwórka..." to plastyczny majstersztyk. Niezbyt często się zdarza takie połączenie umiejętności rysunkowych z doborem kolorów wyrobionego malarza, a jeszcze wygląda, jakby ilustrator był filmowcem. Ten świat zwyczajnie żyje! Tu nie ma nudy, rysunkowo ciągle coś się dzieje, kadry wąskie, szerokie, żabie perspektywy, z lotu ptaka. Niby zwykła scena rozmowy - porównajcie z jakimkolwiek nawet topowym komiksem - a nie odbywa się w jednej, lekko przesuwanej perspektywie z powtarzanymi sylwetkami i ewentualnym zbliżeniem - tu jest to zwyczajnie ciekawa sytuacja. A jak rysownik operuje światłem? Np.: w kadrze są dwa źródła światła, w tym jedno sztuczne - przypatrzcie się co robi, Kilka zdynamizowanych postaci w kadrze - żaden problem przy perspektywie nie wprost, rozjaśniane dalsze kamieniczki przy zostawionym kolorze, no naprawdę mnóstwo atrakcji. I w zacienionych miejscach coś się dzieje. Spójrzcie też, jak i do czego wykorzystuje czerń.
Ilustrator to nie rzemieślnik, to maestro wysokiej klasy.

I dzięki Panowie za wyprowadzenie z błędu, bo myślałem, że to raczej dla młodszych, się zachwyciłem oglądając kadry, a tu wypadałoby mieć.

Nd, 24 Styczeń 2021, 01:12:22
2
Odp: Szninkiel Panowie, ustalmy fakty ;)

Szninkiel karykaturą jest. Ma dwie ręce? Ma. Dwie nogi, dwie stopy? Ano ma. Dwoje oczu, uszu, jeden nos? Głowę umieszczoną centralnie na szyi? Pionową sylwetkę i chód? To już można się domyślić, czyją karykaturą jest zarówno J'on, jak i inni przedstawiciele jego rasy (bez względu na mniej czy bardziej trafne domniemanie inspiracji "Ciemnym kryształem").
A przecież w lustrze wyglądamy inaczej: np.: ja jestem sporo wyższy i nie mam takiego nochala, a i u żony znajdzie się podobieństwo do G'wel i nie idzie o zęby.
(A C3PO jest karykaturą czy nie?)

To, że określenie "karykatura" budzi intuicyjny sprzeciw w tym wypadku, zawdzięczamy umiejętnościom Rosińskiego i temu, że definicyjnie karykatura to wyolbrzymienie (uwydatnienie) czy przerysowanie (w sensie: przejaskrawienie) pewnych cech pierwowzoru (fizycznych bądź charakterologicznych), nie wiedzieć czemu powszechnie zawężone do ośmieszania. I jeśli postać rysunkowa jest dobrze skonstruowana i przedstawiona, to w ogóle to pojęcie nie przychodzi nam do głowy i w takim przypadku nim nie operujemy - ale to jest karykatura.

Owszem, można próbować ;) się nie zgodzić z powyższym - dla mnie karykatura nie musi mieć li tylko prześmiewczego czy pejoratywnego wydźwięku i w żaden sposób nazwanie tak rysunku mu nie ujmuje (chyba, że jednoznacznie złe intencje). A za dobrą karykaturą wprost przepadam.

Skojarzenia z "Władcą Pierścieni" są oczywiste: mała, nieporadna, niewiele znacząca istota w brutalnym świecie, mająca do wykonania ważną misję. Motyw drogi, towarzysze, wojna, jakieś uwięzienie - wiele jest podobnych wątków. Natomiast, czy jest to świadoma gra nawiązaniami czy tylko nieintencjonalne podobieństwa fabularne - to właśnie temat na forumowe dyskusje (bądź prace naukowe).

Stara odmiana ("Szninklem") też bardziej mi odpowiada; może jest na forum jakiś polonista i nam to wyklaruje (bo może obie odmiany są poprawne i będziemy mieli jasność).

Mnie "Szninkiel" po latach dalej się podoba, mam kolorowe wydanie, choć "na wrażenie" to czarno-biała wersja była przyjemniejsza dla oka, ale możliwe, że nadmiernie ulegam sentymentom (stare wydanie gdzieś mi zaginęło, odnajdę albo zdobędę to sobie porównam). Lubię tę opowieść i świat rysunkowy, jedynie może dość monotonne kadrowanie jest nazbyt widoczne. Dla mnie to bardzo dobry komiks.

Śr, 27 Styczeń 2021, 11:45:14
1
Odp: Komiksowe Top Listy - 2020 - pytania i sugestie
Nie kupuję rej serii, ale ilekroć patrzę na przykładowe plansze to myślę sobie "super to wygląda, muszę kiedyś kupić". I teraz wiem, że muszę to naprawdę zrobić.

Kupuj, napędzimy koniunkturę ;)
Dzisiaj przyszło i podobnie jak @Boro - nie oderwałem się.
I podtrzymuję: plastyczny majstersztyk, a i opowieść niezgorsza.

Cz, 28 Styczeń 2021, 22:57:48
1
Odp: Marek Turek
Gdzie kupowales?

A w Tantisie, w środę, dziś rano przyszła paczka.

Pt, 29 Styczeń 2021, 12:10:39
1
Odp: Marek Turek "Orlęta" są w takim formacie (na oko dokładne A4?), w minimum jakim powinny się ukazać "Archiwum Ekspansji", "NeST" i "Bellmer" ("Bajabongo" bym zostawił, bo świetnie pasuje). Jeśli będą kiedyś kolejne wydania, apeluję o rozważenie zmiany.

I to tyle o "Orlętach", natomiast taki zalążek hipotezy mi zaświtał:
JeST dwóch Marków Turków, tzn.: dwie osobowości twórcze, okupujące jedno ciało. Odmianę założenia, czyli że jest dwóch fizycznych Marków odrzuciłem, a dlaczego, o tym będzie w późniejszym wywodzie. Postaram się dowieść słuszności hipotezy, niestety tylko w oparciu o dowód pośredni, tzn. opinię eksperta pośledniejszej klasy, czyli moją (ekspert klasy profesjonalnej, niefortunnie, po czwartej stronie "Orląt" kategorycznie odmówił pomocy i udziału w panelu wymiany myśli, wydania opinii, a jeszcze powiedział, że bardzo prosi, by następny komiks Turka, który weźmie do ręki - "Fastnachtspiel" chyba w marcu - był co najmniej na miarę twórcy trylogii BNB).
Jeśli uda mi się poprawnie przeprowadzić proces myślowy i sfalsyfikować twierdzenie przeciwne, to (może w sobotę lub niedzielę) poznamy skrywaną dotychczas tajemnicę i sporo się wyjaśni.
 :o

Pt, 29 Styczeń 2021, 13:53:37
1