Nie przepadam za sandboxami, ale skusiłem się na Immortals Fenyx Rising. Ujął mnie klimat, a po rozpocząeciu rozgrywki okazało się, że także pozostałe elementy stoją na naprawdę przyzwoitym poziomie. Grafika bardzo ładna, jednak nieco kreskówkowa, co w sumie bardzo pasuje, ale trzeba się przyzwyczaić. Muzyka przyjemna, choć akurat w tym aspekcie miałem spore oczekiwania, które niestety nie zostały spełnione, a wynikały z twórcy ścieżki dźwiękowej, znanego z genialnej muzyki do obu części Ori. Tutaj jest dobrze, ale nie porywająco.
Rozgrywka to mieszanka walki z wrogami z rozwiązywaniem szeregu zagadek, i wszystkie te aspekty wypadają bardzo fajnie. Oczywiście jest jakiś system rozwoju postaci, bardzo prosty, ale to na plus, a najważniejsze, że widać, jak nasza postać staje się coraz potężniejsza. Wędrowanie po świecie jest bardzo przyjemne, i czasami włączałem grę nie po to by popchnąć wątek fabularny, a po prostu pozwiedzać, poobijać potworki, i pobawić się w rozwiązywanie puzzli czy tez zaliczanie podziemi, czyli takich większych zagadek logiczno-zręcznościowych. Same przemierzanie świata uprzyjemnia mechanika wspinania się praktycznie na każdą powierzchnię, a do tego nasza postać posiada skrzydła umożliwiające szybowanie.
I zgadza się, większość tego co jest w grze to zrzynka totalna z Breath of the Wild. I to zrzynka momentami tak rzucająca się w oczy, że aż dziw, że Nintendo nie pokusiło się o jakiś pozew sądowy, w których tak się lubuje. Dla gracza w sumie nie ma to znaczenia, Breath było rewelacyjna gra, Immortals także jest bardzo przyjemny tytułem, część rzeczy robi gorzej, część lepiej.
Jeżeli chcemy w miarę dokładnie obejść świat, a warto, bo naprawdę, jest tu sporo zawartości, a same zagadki czy "kapliczki" wypadają bardzo dobrze, to gra wystarcza spokojnie na około 70 godzin, tyle mi zajęło zaliczenie wszystkiego na 100%.
W samej grze jest niestety mechanika zakupów, sklep, gdzie wymieniamy prawdziwe pieniążki na dodatkowe wyposażenie, na szczęście są to tylko uprzyjemniacze wizualne, samej rozgrywki nie ułatwiają, więc ani grosza dodatkowo wydać nie trzeba. Ale nie lubię, gry do gry pełnopłatnej wkłada się takie formy dodatkowego wyciągania pieniążków. Sporym minusem jeż też długie uruchamianie się gry, za każdym razem gra sprawdza dodatkową zawartość, i potrafi to trwać nawet paręnaście sekund do parędziesięciu (można wyłączyć internet, pomaga, wtedy też nie trzeba logować sie do swojego konta Ubi, co niestety jest wymagane przy rozgrywce z podpiętą siecią)! Ale jak już się uruchomi, to wszystko działa bardzo płynnie, ląddingi są nawet na PS5, ale trwają bardzo krótko i występują tylko przy przechodzeniu do podziemi. Do tego grę można zasejwować praktycznie w każdym momencie, dla mnie ogromny plus.
Oczywiście nie zabrakło dodatków, dostępnych też w ramach przepustki sezonowej. Są trzy duże, fabularne dodatki, moim zdaniem przynajmniej dwa warte są zakupu.
A new god - ta sama postać, ciągnie dalej wątki fabularne, otrzymujemy nową dość małą miejscówkę, ale najważniejszym elementem są tu czeluście, o dość dużym stopniu trudności, i bardziej rozbudowane niż w przepustce, ale jak najbardziej do przejścia. Choć momentami ma ochotę się rozwalić pada, szczególnie że wiele z nich opiera się na fizyce przedmiotów, a ta zaimplementowana w grze nie zawsze działa ta jak powinna. Walki tutaj niewiele, głównie otrzymujemy właśnie zestaw zagadek logiczno-zrecznościowych. Całkiem w porządku, skończenie na 100% zajęło mi koło 14 godzin.
Myths of the Eastern Realm - nowa postać i całkiem nowy region. Taki dodatek wykorzystujący wszystko z podstawowej wersji, ale wprowadzający nieco zmian, i uproszczeń, które wypadają akurat jak najbardziej na plus. Miejscówki bardzo przyjemne, scenariusz przyzwoity, gra się bardzo fajnie, jak najbardziej polecam. Skończenie tego na 100% to 10-12 godzin.
The Lost Gods - trzeci i ostatni dodatek, niestety zmienia zupełnie mechanikę, otrzymujemy oś w stylu Diablo. Pograłem chwilę, coś mi nie podchodzi, chyba sobie daruję, chyba że ktoś ograł i może polecić, czy warto w to zagrać?
Ogólnie: Immortals Fenyx Rising to bardzo przyzwoity kawał kodu, wystarczający na sporo bardzo przyjemnej zabawy. Nieco niedoceniony to tył, raz, że miał premierę w okolicy debiutu znacznie bardziej utytułowanych gier, dwa, że przyległa mu ta łatka podróbki Zeldy. Ja polecam, warto dać szansę, tym bardziej, że otrzymujemy sporo zróżnicowanej i nawet nie tak bardzo rozwodnionej zawartości.