Autor Wątek: Suicide Squad: Kill the Justice League  (Przeczytany 5829 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Xmen

Odp: Suicide Squad: Kill the Justice League
« Odpowiedź #15 dnia: Pt, 16 Luty 2024, 16:31:15 »
Szczerze nawet na 15 minutowym gameplayu widać że to nudna gra z kiepską grafiką. Faktycznie fortnite tylko 10x gorzej. Za 3 miesiące pewnie wrzuca w gamepass, ale nawet za trzy dyszki szkoda na nią czasu. Spierać się o nią też nie widzę sensu bo jaka jest każdy widzi.
Jeleń to zwierzę leśne, którego widok napawa podziwem. Jego majestatyczny wygląd najlepiej podkreśla poroże – inaczej też wieniec, przypominający koronę. Jest postrzegany jako król lasu. Od początku dziejów pozostaje symbolem męstwa, witalności, władzy, a także walki i zwycięstwa.

Offline Kyms

Odp: Suicide Squad: Kill the Justice League
« Odpowiedź #16 dnia: Cz, 22 Luty 2024, 09:54:02 »
Skończyłem "Suicide Squad. Kill the Justice League". Podsumowując, przyjemny średniaczek. Grze daleko do miana "gry roku", ale równie daleko do "najgorszej gry roku". Jest to inna gra niż seria "Batman Arkham", co nie znaczy, że jest zła. Po prostu jest inna.

Do plusów zaliczam:
• Charyzmatyczni bohaterowie z niezłymi tekstami, chemią i momentami (King Shark dał czadu!).
• Ciekawa historia z kilkoma zaskakującymi zwrotami (tylko finał lekko rozczarowuje).
• Klimat pełny czarnego humoru z odpowiednią dawką brutalności i przekraczania granicy (kontrowersyjne zachowania łotrów podkreślają ich naturę np. "słynne" sikanie Boomeranga).
• Dużo postaci ze świata DC. Na każdą postać był pomysł aktywnego udziału w historii (np. Pingwin wytwarzający bronie).
• Ładna grafika z dobrze animowanymi przerywnikami filmowymi (nie pamiętam gorszych momentów) i niezłymi projektami postaci (zachwycam się Flashem).
• Satysfakcjonujący, płynny gameplay - od poruszania się po walkę z setkami wrogów (ale nie mogłem przekonać się do Harley).
• Dopracowany feeling strzelania oraz białej broni. Jarałem się przechodząc z jednej broni do drugiej (dochodzą brutalne i efektowne finishery).
• Obecność systemu RPG (modyfikowanie broni, drzewka umiejętności, zabawa wyglądem postaci).
• Nienachalny system mikropłatności (brak jakichkolwiek powiadomień ze sklepiku, a w nim tylko skiny).
• Przemyślane, złożone walki z bossami. Momentami były trudne (może kiepsko radzę sobie na padzie?). Do każdej walki odpowiednia podbudowa fabularna, żeby uniknąć "ta! jasne! po prostu zastrzelili niezniszczalnego gościa!".

Do minusów zaliczam:
• Historia kiepsko działa w ramach Arkhamverse (np. wytłumaczenie koloru skóry Deadshota). Lepiej sprawdziłaby się jako niezależny tytuł.
• Brak dopowiedzenia istotnych szczegółów w historii np. jak doszło do inwazji Brainiaca? Jaki wpływ ma Braniac na zachowanie Ligi? (komiksowy prequel nie uzupełnia informacji po #1).
• Monotonna rozgrywka. Pierwsza godzina prezentuje pełen wachlarz aktywności, które będą powtarzane w różnych konfiguracjach. Nie pomagają misje poboczne, ponieważ są powtarzalne.
• Gra stanowiła momentami wyzwanie. Nie wynikało to z poziomu trudności czy stopnia zaawansowania przeciwników, a zalewnia nimi przestrzeni do tego stopnia, że nie ogarniałem co dzieje się na ekranie.
• Brak ciekawego pomysłu na znajdźki Riddlera. O ile tory wyzwań były przyjemnym sprawdzianem umiejętności poruszania się bohaterami, tak trofea potraktowana zapychaczowo (oznaczono je na mapie? po prostu rzucono bez łamigłówek?).
• Drzewka umiejętności i bronie nie miały ogromnego wpływu na mój styl gry. Wystarczyły mi moce, które doszły wraz z pojawieniem się Ivy.
• Kilka błędów technicznych utrudniło mi grę np. zacięła mi się gra po wyświetleniu napisów końcowych, po jej wyłączeniu i włączeniu musiał raz jeszcze przechodzić cały finałowy etap...

Czy będę grał w "Suicide Squad. Kill the Justice League" po ukończeniu wątku fabularnego? Wątpię. Nie czuję takiej potrzeby, mimo sympatii do gry. Przeszedłem, nie kryję zadowolenia oraz ulgi zostawiając za sobą monotonne czynności, przechodzę do "Ghost Tsushima" i nowego "Silent Hill" (podobno tylko dwie godzinki?). Natomiast zrobię wyjątki dla nowych sezonów - będę chciał wypróbować nowe postacie (Joker dojdzie w marcu!) i przekonać się, czy eksplorowanie multiwersum zyska dodatkowe, świeże aktywności (wątpię).

Offline Pan M

Odp: Suicide Squad: Kill the Justice League
« Odpowiedź #17 dnia: Cz, 23 Maj 2024, 17:19:18 »
Po takim czasie można stwierdzić jedno, gra to totalna porażka jeżeli chodzi o liczbę graczy na steamie.

https://steamcharts.com/app/315210

Dla porównania taki Arkham Knigth miał w peaku prawie 26 tysięcy graczy. To już nieświeże exy z Sony na steamie mają lepszą bazę graczy na czele z God of War i Ghost of tsushima gdzie obydwie gry przekroczył w peaku 70 tysięcy graczy. Najbardziej wymowne jest to, ze inny przedstawiciel gier super-hero też z Sony czyli Spider-man miał ponad 66 tysięcy graczy w peaku, a to też przecież w momencie premiery na steamie gra mająca 4 lata. To jest jeszcze mały pikuś jak się spojrzy jakie liczby w peaku wykręcały singlowe gry jak Cyberpunk 2077 i Baldurs Gate 3 gdzie to zahacza o prawie 900 tysięcy a taki Elden Ring dobił prawie do miliona graczy naraz. Gorszym flopem z tego roku jest tylko Hellblade 2 gdzie jak na razie rekord to prawie 4 tysiecy graczy równocześnie. Ja wiem, że część wymienionych przeze mnie gier to były potężnie promowane gry kolosy, ale coś jest już grubo nie w porządku kiedy paroletnie gry Sony wykręcają lepsze wyniki od totalnie świeżej gry.

Rocksteady można już spisać na straty i cholernie szkoda patrząc na trylogię arkham, ale skłamie mówiąc że nie cieszy mnie kolejny z rzędu sygnał dla devów, ze ludzie wcale nie kochają gier usług a na normalny single player dalej jest duże zapotrzebowanie.

Odp: Suicide Squad: Kill the Justice League
« Odpowiedź #18 dnia: Nd, 02 Luty 2025, 16:17:47 »
  Żaden już ze mnie gracz, ale kiedyś kochałem ten sport i jak tam znajdę chwilę czasu to coś tam poszarpię sobie. Krążą plotki, ze mają w tym roku wyłączyć serwery tej gry (chociaż single chyba ma zostać, ale to chyba). No więc jako fan DC pograłem i ukończyłem na wszelki wypadek.
  Z zalet to na bank fabuła, której założenia zainteresowanym są raczej znane. Suicide Squad (wkurza mnie te tłumaczenie Legion Samobójców, jaki to Legion jak ich zawsze jest kilkoro?) w liczbie, czterech sztuk musi załatwić Ligę Sprawiedliwości opanowaną przez Brainiaca, załatwić samego Vril Doxa i ocalić świat. Jest ostro ale z uśmiechem. Dosyć fajnie rozwiązano dobór drużyny, każde z nich ma inny charakter, jednocześnie żadne nie jest jakimś tytanem intelektu, co daje pole do popisu ludziom odpowiadającym za dialogi. Moim faworytem King Shark w sumie wydający się być inteligentnym, tyle że zachowujący się niczym duże dziecko, albo raczej rekin który próbuje zachowywać się jak człowiek tylko nie wszystkich szczegółów będący świadomym (jego "uśmiech" jest zajebiaszczy). W sumie każda z postaci dostaje swoje 5 minut i wszyscy są fajni na swój sposób. To taka dosyć klasyczna historia grupki łajdaków, która z biegiem czasu zmienia się nie tyle w drużynę co w grupkę przyjaciół na dodatek stając się lepszymi ludźmi, kto wie czy nie w przyszłości prawdziwymi bohaterami. Nic oryginalnego, ale za to ładnie zagrane. Chociaż chyba najmocniejszym momentem jest bitwa Wonder Woman (nawiasem mówiąc też świetnie przedstawionej) z Supermanem. Co dosyć zabawne mimo, że woke-sroke, Sweet Baby i te klimaty to tutaj w przeciwieństwie do Injustice czy podobnych Diana nawet wyposażona w kryptonit nie ma szans powstrzymać Clarka przemienionego w niepowstrzymaną maszynę zniszczenia, jest naprawdę epicko (oczywiście w grze jest to kompletnie nie wykorzystane). Ta dwójka pokazuje, że jest kompletnie inną ligą niż czwórka antybohaterów. No, ale tak czy siak, trzeba wszystkich i tak odstrzelić w końcu, co może nie jest o tyle winą twórców gry co raczej komiksów, podkręcających do jakichś niedorzecznych poziomów moce postaci. Owszem wszelkie walki z bossami, mają misje poprzedzające tłumaczące wyrównywanie szans, ale szczerze powiedzmy Batmana jako człowieka jakiś cudem mogliby trafić, powiedzmy Lanterna jakby się zagapił. Ale jakim cudem można pokonać kogoś takiego jak Flash czy Superman? Trochę problematyczne jest to, że superbohaterowie po praniu mózgu nie tylko najwidoczniej mają pamięć o wszystkim, to jeszcze zachowania mają odpowiadające swoim osobowościom, scena z sikaniem na Flasha niepotrzebna, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że został schwytana jak uratował Squadowi życia, nawet taki tępak jak Bumerang powinien to zrozumieć, nie wiem kto uznał, że to będzie fajny pomysł. A że zabili Batmana bohatera Arkhamverse? A srał go pies po przeczytaniu dziesiątek zwłaszcza tych nowych komiksów o tym jaki jest niesamowity to należała mu się kula.
   Grafika całkiem ładna. Na youtube całkiem sporo udowadniaczy zachwyconych możliwością glanowania gry, którzy twierdzą że jest gorsza pod tym względem niż w iluś tam letnim Arkham Knight, ale no nie mają racji. Uwagę zwracają zwłaszcza świetnie zanimowane postacie, Harley ma świetną mimikę, jako Super występuje Cavill, jak Bats Affleck. Miasto jest architektonicznie bardziej skomplikowane, chociaż niespecjalnie wielkie. Sporo dodatkowych elementów, chociaż praktycznie nic zniszczalnego. Na ulicach zgodnie z tradycją pustki w porównaniu do Spider-Mana od Insomniac, to jednak trochę siarowato to wygląda.
  Największym minusem co Suicide Squad:KtJL jest gameplay, co biorąc pod uwagę, że to gra komputerowa jest raczej nie do odrobienia. System walki wręcz, praktycznie nie istnieje, każdy ma po jednym ciosie do ładownia tarcz. Opiera się praktycznie wszystko na strzelaniu z giwer kilku klas, rozdzielonych sensownie pomiędzy postaciami. Tzn. każdy może strzelać ze wszystkiego, ale już odblokowywane perki tyczą się konkretnych typów. Tyle, że co z tego skoro same strzelanie jest niesatysfakcjonujące. Wszystko miga i mieni się kolorami tęczy, pola siłowe rozpadają się w feerii kolejnych barw, liczniki obrażeń z widocznymi cyferkami z zabitych wypada kilka rodzajów monetek które służą do craftingu, na ekranie momentami nic nie wydać. Nie gram już praktycznie wcale w tego typu gry, ale jeżeli już zabierałem się za zręcznościówki trzecio osobowe to w miarę możliwości starałem się grać postaciami kobiecymi no bo jakoś to tak przyjemniej wizualnie (tutaj niekoniecznie, bieg HQ jest bardzo średnio zaanimowany), ale tutaj akurat z racji tego, że ona walczy na bliższy dystans to chyba nie był dobry wybór. Co zabawne dopiero na sam koniec, pokapowałem się że grając single można sobie zmieniać postacie bez problemu i okazało się że trzeba było wybrać Deadshota on wali z daleka, było szybciej i przejrzyściej. Każdy z bohaterów porusza się na inny sposób, w teorii pomysł fajny, w praktyce przemienia się w kompletnie niewygodny system QTE. Ja tak osobiście zastanawiam się czy w tym Warnerze istnieje jakaś kontrola jakości? Kto dopuścił do sprzedaży looter-shooter, którego replayability jest kompletnie zerowe skoro idea gatunku polega na tym, że grasz w kółko to samo? Szkoda Rocksteady, trylogia Arkham to była wielka rzecz (chociaż dla mnie zawsze był najlepszy ten, którego oni nie zrobili czyli Origins). Reżyserzy i scenarzyści udowadniają, że jeszcze potrafią, cała reszta niekoniecznie, albo to wina góra co kazała im zrobić coś czego nie potrafili. Grę miałem za darmo już nie pamiętam czy od Epic czy od Amazon, na wyprzedażach kosztuje kilkanaście złotych. Całość zajęła mi 14 godzin, co nie jest tak mało w sumie ale tam sporo jest filmików i innych przerywników i tylko dla nich pchałem to do przodu. Jakbym miał grać w samą grę to by pewnie po 2-3 godzinach poleciała z dysku. Wyjątkowi fani uniwersum, powinni spróbować, reszta niekoniecznie.