Nieżyjący już dziennikarz Paweł Zarzeczny napisał kiedyś słynne zdanie, że "to jeszcze nie jest czas na lizanie się po fiutach". Dotyczyło hurraoptymizmu przed Mundialem 2002, kiedy było widać, że kadra jest już bez formy. I tak samo jest teraz. Gra jest jeszcze niedokończona, ma niedociągnięcia, a ludzie sobie wmawiają, że jest dobrze. Cytując klasyka: "A gdzie tam są dociągnięcia?" Więc fenomenalna fabuła Cyberpunka 2077 nie może sprawić, że już będziemy klękać przed CD Projekt Red. Wszak ta gra ma kilkadziesiąt razy więcej błędów niż wszystkie duże gry z ostatnich lat razem wzięte. Ale tak jak napisałem - fabuła jest fenomenalna.
Skończyłem Cyberpunk 2077. Spędziłem w Night City i na obrzeżach ponad 100 godzin. Zrobiłem wszystkie misje fabularne dzięki czemu miałem do wyboru wszystkie zakończenia, co skwapliwie wykorzystałem i dzięki zapisowi w odpowiednim momencie tuż przed drogą bez odwrotu ograłem wszystkie możliwe ścieżki. I prawie każde z tych zakończeń to dodatkowe 2 godziny rozgrywki. Rozgrywki zupełnie innej od pozostałych zakończeń. Żeby w pełni docenić całość myślę, że warto rozegrać wszystkiego możliwości. Zupełnie inne misje, zupełnie inne miejsca i zupełnie inne epilogi. Okazało się, że jedno z alternatywnych zakończeń ma tak znakomity epilog, że obecnie jest misją z mojego top 3. To epilog z Silverhandem. Oprócz tego za najlepsze uważam misje Przerwane milczenie z Takemurą i W topieli z Judy Alvarez. To w ogóle jedne z najlepszych misji we wszystkich grach w jakie grałem. Te dwie robiłem już po kilka razy zanim przeszedłem dalej, bo nie mogłem się oderwać. Także zrobiłem wszystko co się dało zrobić i się mogę wypowiedzieć.
Ilość błędów małych, średnich i takich, które wyłączają grę lub nawet konsolę (!) jest zatrważająca. Czasem nie słyszysz co do ciebie mówi druga osoba, a tylko swoje odpowiedzi. Dobrze, że miałem włączone napisy. Czasem nie możesz wyciągnąć broni i przeciwnicy mają cię na tacy jak Amerykanie indyka na Święto Dziękczynienia. Albo w ogóle gra wyłącza ci konsolę. Latające w powietrzu karty kredytowe, snujący się po ulicach zombie-ludzie, samochody które też snują się po ulicach i każda przeszkoda sprawia, że stoją... Otwarty świat jak na razie kuleje i nie ma startu do prawdziwie żyjącego świata w Red Dead Redemption 2, gdzie wytyczono nowe standardy dla gier video.
Są też rzeczy, które nie są błędami tylko głupimi wyborami twórców. Najgłupsza rzecz to chyba kupowanie samochodów jako misje. To taki rodzaj aktywności, który polega tylko na tym, że jedziesz w dane miejsce i kupujesz sobie nowy samochód lub motor. Bez sensu. Tym bardziej, że w trakcie gry i tak dostajesz mnóstwo furek. A oni zrobili z tego jedną z najważniejszych rzeczy w grze i znaczniki są dokładnie takie same jak w misjach fabularnych. Przez to mapa jest zajebiście nieczytelna, bo jak szukasz fabuły to masz całą mapę za przeproszeniem zajebaną kupowaniem aut. Druga najgłupsza rzecz to przewijanie dialogów na tym samym przycisku co przykucnięcie. Dzięki temu jak z kimś idziesz na akcję lub kiedy w czasie akcji gdzie musisz się co chwilę chować za osłony pojawia się zjawa Silverhanda to albo nie możesz przykucnąć bo zamiast tego przewiniesz dialog i cię wykryją albo jak nie chcesz żeby dialogi przepadły to musisz ciągle chodzić przykucnięty póki się nie skończą. Za te dwie rzeczy ktoś powinien zapierdalać na galerze do końca swych dni.
Ale mimo wszystko najważniejsza jest fabuła i oprawa graficzna. Wygląd miasta jest oczywiście fenomenalny, te wszystkie neony, poziomy miasta od bogatych dzielnic po slumsy, małe szczególiki na byle radyjku w warsztacie. Jest pięknie. Graficznie bomba, a będzie jeszcze lepiej jak wypuszczą wersję na nową generację.
A fabuła? Lepszych nie ma. Historia główna, na którą składają się tak zwane misje główne oraz poboczne z ważnymi postaciami (które zresztą mają też wpływu na dostępne zakończenia) przeszła moje oczekiwania. Gra jest bardzo, bardzo mroczna. Już na początku gry szukamy prostytutki, którą prawdopodobnie sprzedano osobom, które kręcą czarne porno czyli filmy gdzie na żywo zabijają kobiety. A potem są sprzedawane na organy. Obok The Last of Us 2 najmocniejsza gra w jaką grałem, te 2 gry z 2020 roku podniosły w kategorii mrok poprzeczkę bardzo, bardzo wysoko. Wszelkie przerywniki filmowe, dialogi to półka najlepszych filmów. Znakomicie napisane postacie i ich mimika (jeśli akurat nie ma błędu, że nie ruszają ustami
) też. Redzi pokazali, że w tym aspekcie mają największego. Szkoda tylko, że w technikaliach mają najmniejszego.
Najlepiej na razie w Cyberpunk 2077 nie grać. Techniczna strona produkcji jest fatalna. Za kilka miesięcy powinno być ok. I wtedy ta gra oczywiście będzie arcydziełem. Na razie lepiej przejść sobie dzieła twórców, którzy znają się na swojej robocie. Polecam na przykład dość mało znane, ale znakomite A Plague Tale Innocence. Bo Redzi to się na razie nadają żeby robić gry na Commodore 64, a i tego bym im nie dał, bo też spierdolą. Albo kręcić filmy, bo przerywniki filmowe to robić potrafią najlepsze na rynku.
Fabuła: 10/10 (jedna z najlepszych w historii gier video - piszę to z pełną odpowiedzialnością). Historia jest tak dobra, że ma się po niej ogromnego kaca i nie chce się grać w nic innego, ani czytać czy oglądać czegokolwiek. Bo wiesz, że teraz nic historii z Cyberpunka 2077 nie dorówna. A jeszcze jak trafisz na jedno z bardziej depresyjnych zakończeń... Wtedy już w ogóle. Wyżyny reżyserskie i scenariuszowe.
Technikalia: kręcenie karuzeli /10.
Nie spodziewałem się aż tak dobrej fabuły, ale też nie spodziewałem się takiej technicznej kaszany. Na szczęście a Series X bywają takie dni, że grasz 10h i nie spotyka cię nic złego. Podobno na poprzedniej generacji można pomarzyć o. dniach bez błędów krytycznych. To jest jedna z najlepszych gier w jakie grałem, ale też gra, która ma najwięcej błędów. Po wyeliminowaniu tego drugiego zostanie to pierwsze i wtedy będzie sztos.
"To jeszcze nie jest czas na lizanie się po fiutach". Ten czas nadejdzie jak już grę naprawią.