Nikt zaślepiony nie zauważa, że jest zaślepiony, a nawet jesli zauważy, nigdy tego nie przyzna, także tego
Twist z Vaderem jest jednym z najbardziej przejmujących (bo w sumie minimalistyczny) jakie widziałem kiedykolwiek.
Jesli się po raz pierwszy ogląda chronologicznie (a w ten sposób oglądałem z córką, a wcześniej z żoną), finał ROTS dowali emocjonalnie o wiele bardziej niż cokolwiek co ma do zaoferowania stara trylogia - obie uznały III za najlepszą część - żadnych sentymentów bo oglądały całość po raz pierwszy jednym ciągiem. Jedna i druga była bardziej zaangażowana w prequele.
Sam widziałem oczywiście w kolejności IV-V-VI-I-II-III - a mimo to finał ROTS nawet gdy wiedziałem czego się mniej więcej spodziewać generował ogromne emocje. Twist z Vaderem? W latach 90-tych zareagowałem w stylu: "O, jest jego ojcem, hehe, to ci niespodzianka".
Jako ktoś, na kim nawet w dzieciństwie oryginalna trylogia nie robiła większego wrażenia i kto obejrzał prequele w wieku 24 lat (Ep.I kilka lat wcześniej), uważam że Prequel trilogy wygrywa fabułą i emocjami, z kolei stara trylogia bardziej sympatycznymi bohaterami i mimo wszystko bardziej do mnie trafiającą warstwą wizualną - zaznaczmy jednak - od jakichś dziesięciu lat oglądam tylko i wyłącznie oryginalne wersje kinowe* bez późniejszych poprawek Lucasa, które mnie drażnią.
* albo tzw "Despecialized Edition" albo odrestaurowane skany taśm kinowych.
PS. a epizody VII i VIII to dno i trzy metry mułu, nie mają ani dających się lubić postaci, ani sensownej fabuly, ani nie generują żadnych emocji.