Prequelowa trylogia miała dziwne dialogi (Lucas nie potrafi ich pisać, co Harrison Ford kiedyś mu wypomniał), nie zawsze dobre aktorstwo, dziwaczny wątek romansowy, Jar-Jara i nadmiar CGI. Ale miała:
- fabułę inspirowaną m. in. "Księciem" Macchiavellego
- genialną kreację Palpatine'a, nie dość, że świetnie zagraną, to jeszcze doskonale pomyślaną, jego sposób dojścia do władzy, majstersztyk
- Zakon Jedi, Windu, Yodę, Świątynię Jedi, Coruscant (to wszystko teraz wydaje się oczywiste, ale to Mroczne Widmo dopiero to wprowadziło)
- genialny design statków (disnejowa trylogia jedynie kopiuje design oryginalnej trylogii wprowadzając niewielkie zmiany), dobrze pomyślany, także wewnątrz, wszystko bardzo pomysłowe
- architekturę inspirowaną włoskim renesansem (Naboo, Coruscant)
- stroje Amidali inspirowane tradycyjnymi mongolskimi ubraniami ceremonialnymi
- Dartha Maula, Tyranusa, Sidiousa - świetnych villainów
- Duel of the Fates
- wyścig podracerów (nawet nie sugerujcie, że jest zły)
- niepokojący klimat np. gdy Obi-Wan odwiedza Kamino
- armię klonów
- powolne manipulowanie Anakina przez Sidiousa ku ciemnej stronie mocy
- smaczki dostrzegane za którymś razem, typu tajna komunikacja Amidali i jej dublerki
- świetne EU, postacie typu Quinlan Vos czy Mroczna Kobieta zapadają w pamięć
Mógłbym jeszcze tak wymieniać jak mi się coś przypomni, to tak z pamięci na szybko. Ale oczywiście wszyscy pamiętają tylko Jar-Jara i dziwaczne rozmowy Anakina z Padme.
No niewątpliwie nie są to idealne filmy, ale 8/10 spokojnie.
Wojny klonów zostały praktycznie pominięte (między epizodem II i III).
Nie wiem, czy wiesz, ale, tak jak "Animatrix" jest nieodłączną częścią serii "Matrix" (między 1. a 2. częścią), tak nieodłączną częścią prequeli Star Wars jest miniseria "Clone Wars" (reż. Genndy Tartakovsky) dziejąca się między 2. a 3. epizodem.