"Akolita" obejrzany. Disney pozazdrościł Amazonowi "Pierścieni Władzy" i nakręcił dokładnie to samo tylko starwarsowe. Serial leje na lore szeroką strugą, postacie często są wyciągnięte wiadomo skąd a fabuła o ile ją streścić w kilku zdaniach to wydaje się całkiem w porządku, tylko jak zaczniemy to oglądać to się przekonamy, że to szajs. Cały scenariusz opiera się na tym, że właściwie wszystkie postacie są wyjątkowymi kretynami a połowa płatkami śniegu, która by nie przeszła badań psychologicznych nawet do straży miejskiej (ten "mistrz" Jedi popełniający samobójstwo, zawiesił mi system). Jeżeli coś jest dobre to owszem możemy przymknąć oko na jedną czy dwie bzdury fabularne, ale jak takie kwiatki powtarzają się co pięć minut to w którymś tam momencie zaczynamy już tylko ich szukać. Ogólnie całość opiera się na dwóch siostrach bliźniaczkach spłodzonych ciemną stronę mocy przez plemię kosmicznych lesbijek. Dosyć interesująco wypada kasting bo w retrospekcjach zatrudniono dwie dziewczynki, faktycznie siostry tylko kompletnie do siebie niepodobne, za to w czasie teraźniejszym gra je jedna i ta sama aktorka aby zaoszczędzić chyba na charakteryzacji to nawet nosi tę samą fryzurę przez kilkanaście lat. Co jeszcze bardziej interesujące to nawet nie są siostry tylko jedna istota zrodzona z mocy w dwóch postaciach i to tak silnie ze sobą związanych, że przez te kilkanaście lat każda myśli, że ta druga nie żyje.
Jedna bardzo dobra scena walki na miecze, żeby ożywić sytuację to ta padawanka najmilsza i najłagodniejsza Jedi jaką kiedykolwiek pokazano na ekranie jest najlepsza i najagresywniejsza w walce. Reszta scen akcji bardzo taka sobie, dużo kopania i walenia (jedną) ręką niczym w filmach wuxia (brakowało tylko strzelających ręczników), pewnie dlatego że główny Jedi to Azjata. Ogólnie o dobrze obsady pod kątem inkluzywności można przeczytać bardzo dużo za to niekoniecznie dobrze w internecie, nie ma sensu tutaj się powtarzać. Showrunnerka ogólnie przechwalała się, że jedna ze scenarzystek nigdy w życiu nie miała do czynienia ze Star Wars a jej zatrudnienie miało na celu, sprawienie że ktoś zerknie na całość "świeżym okiem". Ta kobieta napewno brała udział w pisaniu słynnego trzeciego odcinka z najśmieszniejszą sceną spalenia doszczętnie kamiennej fortecy czarownic za pomocą książki i lampki gazowej. Na filmwebie znalazłem komentarz "skoro to wybudowały same kobiety to nic dziwnego że zmieniło się w gruz od podpalonej książki, cud że nie wcześniej", niezbyt mądre, ale za to śmieszne a autorzy sami się prosili. Głowa macherka tego serialu to ta, co w czasie wywiadu wypaliła, że R2D2 jest lesbijką, ogólnie trochę w necie przesadzają na ten temat śmieszkowała sobie razem z odtwórczynią głównej roli, tylko tak się zastanawiam czy jak im powiedzieli, że zamykają kramik bo przepaliły ponad dwieście baniek w zielonych na ten serial skierowany nie wiadomo do kogo. No a poza tym standard ostatnio, dobro jest złem, zło jest dobrem. Człowiek niby śmieje się z tych szurów, ale powoli zastanawiam się czy tym światem faktycznie nie rządzą jacyś lucyferianie.