Trochę miałem obawy przed drugim sezonem "Mandalorianina" czy dorówna pierwszej serii ale okazały się bezpodstawne. Jak zwykle pojawiła się masa teorii, każdy odcinek był dzielony na malutkie fragmenty i analizowany pod każdym kątem. Tak by jeszcze bardziej nakręcić (się) nawzajem środowisko fanów. Czy jednak Disney odkupił błędy części 7-9? Niekoniecznie. Jeszcze nie. Oczywiście, furtka ciągle otwarta ale lista grzechów Imperium Myszki Miki względem Gwiezdnych Wojen jest bardzo długa.
Moim zdaniem, swoistym testem będzie właśnie stężenie "mroku" w kolejnych produkcjach telewizyjnych (lub chociaż jednej, przykładowo, "The Book of Boba Fett" czy kolejnym sezonie Mandalorianina.
Dlaczego? Ponieważ, moim zdaniem pokaże to na ile korposzczury z Disneya nie zatraciły wyczucia co do tego czym SW są. Jasne, podejście jest, że dobro wygrywa, produkcje muszą być 13+ żeby trafiły do najszerszej widowni ale jedną z wielu przyczyn porażki scenariuszowej filmów 7-9 było komediowe przedstawienie głównych złych.
Kylo Ren i jego First Order to byli pajace, padający jak muchy (
Snoke? Uuu, wielki groźny, czas antenowy może 10 minut, puff, i gościa nie ma, Captain Phasma... 30 sekund, puff, nie ma kobiety itd.
, przy zerowych stratach "tych dobrych". Hana nie liczę, kolejne idiotyczny punkt scenariusza. (Quill to inna kwestia, rzekłem).
Disney wyciął EU, nie stworzył jeszcze nic co by zastąpiło w dużej mierze te tysiące historii, a na pewno nie traktuje poważnie Sith-ów. Jasne, może Revana, Vititate, Malgusa i innych, raczej nie będą w takiej czy innej formie przenosić do nowych tworów.
Może nie doczekamy się w serialach czy filmach Dathomiru czy Korribana (po co w ogóle zmieniali tę nazwę...). Nie oczekuję też, że nagle Mando spotka jakiegoś mrocznego Jedi samouka gdzieś na jakiejś zapomnianej planecie.
Oczekuję, że źli będą potężni na swój sposób, planowaniem strategicznym czy innym rodzajem siły, będą bardzo groźni, a zwycięstwo "tych dobrych" przyjdzie w bólach ale tym bardziej będzie satysfakcjonujące.
Oczekuję momentów takich jak Vader w Rogue One, pięknie druga strona medalu teraz ukazana w 8 odcinku 2 sezonu Mandaloriana, oczekuję takich momentów jak w Mrocznym Widmie Qui Gonn na widok Maula mówiący do nie-Jedi "uciekajcie, to nie wasza walka".
Mierzysz się z wielkim wyzwaniem i udaje się je przezwyciężyć. Dlatego 8 odcinek "Mandalorianina" oceniam wysoko, i mam umiarkowaną nadzieję, że kolejne seriale ze SW utrzymają poziom i przyniosą rzeczywiste starcia godnych przeciwników. Jak np. Ahsoka w swojej zapowiedzanej serii, vs admirał Thrawn.
PS. Jeżeli rzeczywiście, na co wszystko wskazuje, sezon 3 będzie pokazywał walkę o
rządzenie klanami Mandalorian
, słabo póki co widzę szansę Dina. Brak zmysłu taktycznego, co pokazuje końcówka 8 odcinka 2 sezonu.
Dark Troopers odporni na standardową broń, a oni wszyscy stoją z blasterami. Zamiast, po jednej stronie drzwi Mando z Darksaber, po drugiej Cara Dunn z włócznią z beskaru, a reszta pochowana za osłonami.
Wiem, scenariusz, widowiskowość itd. ale może trochę więcej ruszania szarymi komórkami, a mniej amerykańskości, panowie scenarzyści?