Niebieskie ciastunia Oreo, to teraz będzie hit. Na pewno ,,prawa" do ciasteczek Bąbelka zostaną wykupione, o tak! Kupię od razu całą naczepę! ,,Czerwone do Niebieskiego... nie, nie... ten kabelek do tego, o właśnie ten" - scenka na pokładzie pogruchotanego Brzeszczota z początku odcinka, o sile niewyobrażalnej słodyczy, jak z disneyowskiego archetypu filmu familijnego, wyglądało to tak uroczo, jakoś niesamowicie geekowsko, że brak słów... po prostu brak. Odtwarzałem ją kilka razy pod rząd, wciąż mi jej mało!
To ,,coś" z probówki w byłej placówce imperialnej na Nevarro, która okazała się nie być aż ,,taka była", to sądzę jacyś ,,żołnierze przyszłości", którzy mieliby być wrażliwi na Moc... Ale zaraz...po co? Dla ,,budzącego się do życia powoli Imperatora", którego potajemnym akolitą byłby moff Gideon? Albo jest to dorastający do właściwej formy okaz eksperymentalny, będący fizyczną powłoką dla świadomości Imperatora? W końcu dostaliśmy to, na co potajemnie z całego serducha czekaliśmy: zostały wspomniane midichloriany - biologiczne ,,łączniki" z Mocą w gwiezdnowojennym Uniwersum. Kruca fuks, ode mnie ocena odcinka: 10/10.
Fantastyczne kuriozum!