Kiblownik, totalna kaszana i całe zło tego świata - "Gwiezdne Wojny" z dubbingiem brzmią fatalnie. Jedynie Spin-Off o Hanie Solo z Nowego Kanonu Uniwersum miał umiarkowanie dobry dubbing; nie wiem dlaczego tak wyszło, ale naprawdę ten obraz dało się oglądać z polskimi głosami. Być może sprzężenie wzrokowo-słuchowe: wygląd postaci pasował do danego przypisanego jej głosu, zrobiło swoje, dając pożądany efekt. Niekiedy reżyserzy i specjaliści od castingu dubbingu dokonują dobrych decyzji, i to w tym Spin-Offie, jak dla mnie, przyniosło wymierne rezultaty. Filmowe "Gwiezdne Wojny" najlepiej doświadcza się w opcji z napisami. To jest tak specyficzne Uniwersum, że oglądanie jego filmów z wyborem lektora kompletnie nie ma sensu - taki zabieg pozbawia Uniwersum mocy - tylko napisy, a dubbing zostaje przy "Solo: A Star Wars Story" i animacjach.
Tymczasem wieści zza oceanu: "Star Wars: Episode IX - The Rise of Skywalker" będzie trwało 2 godziny i 21 minut, co oznacza, że sporo się zmieniło od czasów ubiegłorocznych zapewnień J. J. Abramsa, że zwieńczenie Sagi Skywalkerów będzie długim, niczym epopeja i przełomowym dziełem.