Fani przysłowiowo łykają te seriale jak pelikany bo nostalgia działa na nich jak kasa na Disneya. Anakin, Thrawn, postacie z kreskówek i więcej do szczęścia już nie potrzeba.
Ahsoka to nie jest masowy sukces jak dajmy na to Mando, tylko serial z progiem wejścia, bez Rebels nie ma żadnego kontekstu, jest wyraźnym dalszym ciągiem czegoś. To jest jak czytanie końcówki komiksowego runu konkretnego scenarzysty bez znajomości poprzednich 80%. Autonomicznie to bardzo zły serial, wartość w innych aspektach też jest moim zdaniem dyskusyjna jak choćby prowadzenie aktorów przez Filoniego. Dawson duma nad wszystkim w jakiś groteskowy, rozwleczony sposób, żałosny Thrawn, który jest typowym imperialnym imbecylem, który dużo gada i ma ciągły wzwód nad swoim "geniuszem", że to jednak postać legendarna dla marki star wars to fani dopisują mu rzeczy z książek, których w serialu po prostu nie posiada.
Tam są dobre rzeczy jak kreacja Stevensona ale giną w morzu kiczu i infantylizmu.
Ciężko faktycznie zestawiać Andora, którego śmiało można nazwać dojrzalszą produkcją ze świetnym aktorstwem z kreskówkową Ahsoka.
Do tego w takim bardziej artystycznym wymiarze, to tak naprawdę sw naklepało już trochę tych seriali i rzeczywiście doceniane w szerszym wymiarze samodzielne produkcje to zaledwie dwa pierwsze sezony Mandalorian i Andor. Kenobi, Feet, Ahsoka to takie meh, 3 mando nie widziałem, ale też ma bardzo dużo mieszanego odbioru, a o animacjach się nie wypowiem bo z tych nowych nie oglądałem niczego, ale też trzeba tutaj podkreślić animacje nie generują aż takiego zainteresowania casualowych widzów jak live action.
SW jest dalej silną marką, hajs na pewno generuje duży, ale nie można udawać, że to jest jakaś najlepsza dla star wars sytuacja. Wiadomo, że tak naprawdę sw zniknęło z kino bardzo szybko, 5 filmów i zawinęli się a teraz kompensują to sobie serialami. Tylko, że plany były większe a tymczasem po zaledwie dwóch projektach uwalono całą potencjalną serię "A star wars story". Porównajmy to sobie z Marvelem, który też już zaczyna żegnać się z kinem, jednak ten sam Marvel dał radę klepnąć regularnie ponad 30 filmów w przeciągu 16 lat. Jasne sw też ma kolejne plany, ma być film o Rey- który moim zdaniem będzie totalnym fiaskiem artystycznym- ale czuć, że sw pod zarządem Disneya po prostu się z kin wycofały i zostawiły próżnię, próżnię którą inni ochoczo wypełniają.
Dla wielu ludzi to Guardians of the galaxy, Diuna wypełniły miejsce po sw i jasne finansowo to dalej nie ten level zarobkowy co sw, ale coś się w masowej świadomości zmieniło, że sw nie ma już statusu super unikalności i jakości. Polecam choćby spojrzeć jak te filmy są oceniane przez ludzi, widzów w sieci, jak artystycznie się mówi o tym i porównać z odbiorem najnowszej trylogii sw. Tymczasem sw no coś sobie tam kombinuje, jasne na pewno kolejny film wygeneruje (chyba) duży pieniądz, ale Disney strasznie się stacza w temacie odbioru ich marek. Marvel, to już nie to co parę lat temu, a sw pod ich zarządem nigdy tak naprawdę nie miało swojej złotej ery. Ja nawet nie jestem w sumie pewny czy takie potencjalne nowe filmy sw też się zwrócą, zarobią, bo jasne może pomagać im fakt, że nie ma przesytu filmami jak w kontekście Marvela ale tez widać było przy nowej trylogii, że z filmu na film zarobki były mniejsze. VII wparowała po 2 miliardy ze spokojem, ale potem 2 kolejne filmy nie zbliżyły się też do tego wyniku na kilometr. Tak naprawdę Disney ma kupę kłopotów, potencjalny hit jak Jones okazała się wtopą, Mcu przestaje dawać radę zarobkami i nawet jak ich ten Wolverine z Deadpolem uratują na jeden film to potem znowu wjeżdżają szalenie nieciekawe projekty jak Thunderbolts i Cap 4. Jestem w stanie sobie wyobrazić, że Disney star wars też doprowadzi do tak agonalnej sytuacji, że koniec nie będzie kwestią jakiejś odległej perspektywy a jedynie kolejnego jednego, dwóch złych filmów. Jasne w całkowity upadek marki może jeszcze nie należy wierzyć, ale jest już bardzo zle a jak będzie gorzej to będzie już tylko ciekawiej.