Pierwszy odcinek 2 sezonu "Titans" miał bombastycznie dobre otwarcie! Jason Todd i jego jakże wymowne "Titans are back bitches!" skłoniły Slade'a Wilsona widzącego tak wrzeszczącego do kamer nowego Robina, do powrotu do roli Deathstroke'a. A to w przypadku tego najemnika jest niezwykle ciekawe: zarys jego historii w Uniwersum serialowym, kreowanym przez platformę streamingową "DC Universe"! Intrygancka jest wobec tego następująca zagwozdka: co takiego Slade robił, ba, co w ogóle zrobił zanim postanowił zaszyć się w tej zapomnianej świerkowej, leśnej chatce - o ile to była jego decyzja - skoro widok szczenieckiego Robina był dla niego, jak rozumiem, niczym katalizator zmuszający go do powrotu w ramy obowiązków ,,ulubionej pracy"? Czy przypomniał sobie utarczki z Batmanem i Ligą Sprawiedliwości, i możliwą współpracę z R'as al Ghulem? Jego alias, Deathstroke, z całym pancerzem i ekwipunkiem, które w odcinku widzieliśmy robi wrażenie; taka wersja zbroi Slade'a, znając komiksowe standardy w tym względzie wygląda fantastycznie!
Pilotowy odcinek drugiej serii "Titans" nie urywał głowy intensywnym tempem akcji. Zerwanie mrocznego czaru Trigona musiało mieć taki, a nie inny przebieg. Wydłużanie dramatycznych momentów było samo w sobie koniecznością. Przynajmniej paskudnie wygenerowany przez motion capture Trigon dość krótko gościł w tym odcinku. Raven dostała od niego potężną moc, zamkniętą w krysztale (nie pamiętam jego pierwotnej genezy), co tylko potwierdza niesamowity potencjał nadnaturalnych sił w niej drzemiący. A co do roli Bruce'a, Wow!, dawno - chyba nawet w ogóle - nie widziałem tak dystyngowanego, spokojnie prezentującego się Wayne'a. W jego osobie było to, co w archetypie tej postaci powinno się znajdować: blichtr, elegancja, spokój, opanowanie, czy kontrolowanie sytuacji. Tak prezentuje się ktoś, którego drugie ja stanowi osobowość Mrocznego Rycerza Gotham City.
W skali całego odcinka, pierwszemu epizodowi drugiego sezonu "Titans" wystawię notę 9/10!