Autor Wątek: Spaghetti-Western  (Przeczytany 723 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline deFranco

Spaghetti-Western
« dnia: Cz, 25 Styczeń 2024, 15:36:31 »
Lubicie ? Kochacie ? Zbieracie ? Jak zaczęła się wasza przygoda ze spagami ? A może nienawidzicie ?  ::)
Za Wikipedią:
"Spaghetti western – potoczna nazwa nurtu we włoskiej kinematografii w latach 1963–1973, na określenie
westernów kręconych we Włoszech i Hiszpanii. Twórcą charakterystycznych cech tego podgatunku był Sergio Leone.
Spaghetti westerny były produkowane przy wykorzystaniu zwykle niskiego budżetu, z udziałem aktorów europejskich
oraz latynoskich i kilku amerykańskich. Cechowały się wysoką brutalnością, nihilizmem moralnym
i czarnym humorem. Do głównych przedstawicieli nurtu zalicza się Sergia Leone i Sergia Corbucciego."

Tyle lakonicznym tytułem wstępu. Dodam od siebie, że nie powinno się mylić Spaghetti z amerykańskim
anty-westernem mimo kilku cech wspólnych. Rok 1973 też jest mylący. Wtedy minęła fala, ale trochę
spagów, później również jeszcze powstało.
Różne źródła różnie podają co do ilości wyprodukowanych Spaghetti. Taki IMDB na przykład
wylicza grubo ponad 700 Spaghetti Westernów, co jest z pewnością przesadą. Zapewne uwzględniają
wszystko co ma związek z westernem i Włochami zarazem, w tym także typowe komedie i filmy
kręcone przed erą Spaghetti. Moim zdaniem liczba pomiędzy 600, a 650 jest w miarę wiarygodna.
Ciężko to wszystko zliczyć. Pytanie czy uwzględniamy produkcje tylko takie w których maczali palce
Włosi czy mogą to być samodzielne produkcje hiszpańskie, hiszpańsko-brytyjskie itp...
Jest teoria, że to właśnie hiszpański Tierra Brutal (1961) dal początek całemu nurtowi i otworzył oczy Włochom.

Ja nie podejmuję się wyrokowania, który spag, czy raczej proto-spag był pierwszy. Stawiam na proces.
W każdym razie związki Włochów z Hiszpanami są mocno zaznaczone w historii Spaghetti.
Większość to oczywiście produkcje włoskie z domieszką hiszpańszczyzny, ale zdarzają się produkcje
hiszpańskie z domieszką włoszczyzny, jak na przykład świetny Skazani na życie (1972).

Jak to się u mnie zaczęło ?
Słyszało się oczywiście sporadycznie od starszego pokolenia o włoskich westernach , ale
raczej nie interesowałem się tym zagadnieniem w erze VHS. Samo to określenie wzbudzało uśmieszki.
Trzeba było do tego dojrzeć. Koło 1995 roku kuzyn podłapał gdzieś CD ze składanką tematów muzycznych
ze Spaghetti. Byli tam mistrzowie rzecz jasna: Morricone, Nicolai, Bacalov i Ortolani. To było cudowne.
Wsiąknęliśmy w to zupełnie. Pamiętam, że raz na ruski rok, w trójce, Beksa, też odpalał czasem
coś ze Spaghetti. Zapragnąłem oglądać spagi, ale skąd je brać ? Posucha straszna. Dopiero w 1997
roku TVP wyemitowała Za parę dolarów więcej (1965).

Rzecz jasna nagrało się na kasetę i wałkowało. Od tego momentu stałem się fanem nurtu.
Z pomocą próbowała też przyjść Polonia 1, która miała w repertuarze włoskie filmy. Niestety w sumie
wyemitowała przez lata, może ze trzy spagi na krzyż. W tym głównie wałkując jeden tytuł.
Niesławnego Nazywali go Amen (1972).

Koszmarne Spaghetti. Nie polecam  :-\

Po 2000 roku, ciut się poprawiło. Sklepy multimedialne zaczęła zalewać fala dvd, a wraz z nią
pojawiły się westerny Sergia Leone. Był też kanał Europa Europa, który łaskawie też wypuścił
kilka spagów, w tym najczęściej emitując, świetny klasyk Dni gniewu (1967). Niestety nie wiedząc
czemu, była to okrojona o 20 minut wersja.

Gdzie nie gdzie, krąży jeszcze ta pocięta wersja w sieci. Stanowczo ją odradzam!

Na rynku dvd pojawił się też pierwszy Spaghetti nie od Leone. Kultowy Django (1966),
wydany przez Pol-Media. Żałuję, że po kilku latach pozbyłem się tej płyty. Dziś byłby
to biały kruk.

Niestety, Django nie pociągnął za sobą kolejnej włoszczyzny i aż do 2010 roku, razem ze swoją
marną kontynuacją Django 2 (1986) byli samotnymi przedstawicielami spagów wydanych
w Polsce (nie licząc rzecz jasna Leone). W 2010 przestałem się interesować rynkiem dvd,
a zbierane kolekcje poszły na sprzedaż, więc nie mam pojęcia czy w temacie działo się coś później.
 Domyślam się, że nie. W tamtym czasie już nowe możliwości
dawała sieć (i tak w zasadzie do dzisiaj). Tak koło roku 2004/05 zaczęło się oglądanie na całego  ;).
Pojawili się też fani spagów w przestrzeni publicznej jak Quentin Tarantino, który propagował
gatunek swoimi wypowiedziami, jak i własną twórczością.

Mój Top50 Spaghetti otwiera nie kto inny jak:

1. Dobry, zły i brzydki (1966)
2. Za kilka dolarów więcej (1965)
3. Django (1966)
4. Człowiek zwany Ciszą (1968)
5. Pewnego razu na dzikim zachodzie (1968)
6. Pistolet dla Ringa (1965)
7. Za garść dolarów (1964)
8. Wielka rozgrywka (1966)
9. Twarzą w twarz (1967)
10. Dni gniewu (1967)
11. Skazani na życie (1972)
12. Hellbenders (1967)
13. Uciekaj człowieku, uciekaj (1968)
14. Ślepiec (1971)
15. Sabata (1969)
16. Bezwzględna czwórka (1968)
17. Strzelać do żywych, modlić się za zmarłych (1971)
18. Zawodowiec (1968)
19. Arizona Colt (1966)
20. Navajo Joe (1966)
21. Nazywam się Nobody (1973)
22. Śmierć jeździ konno (1967)
23. Pociąg do Durango (1967)
24. Kula dla generała (1968)
25. Sartana (1968)
26. Wielki pojedynek (1972)
27. Nazywają mnie Trinity (1970)
28. Powrót Ringa (1965)
29. Jestem Sartana (1970)
30. Karabin Gatlinga (1968)
. . . . dobra starczy, dalej już nie będę przynudzał  :)

Przy okazji zgłębiania Spaghetti-Westernu, przez jakiś czas "studiowałem" też trochę
pokrewne Tortille-Westerny czyli produkcje wprost z pięknego Meksyku. Faktycznie
W końcówce lat 60-tych i przede wszystkim w latach 70-tych, pewna grupa meksykańskich
westernów posiadła część klimatu, stylu ich włoskich odpowiedników,

ale to inna historia.

Mówi się o tym, ze komiksowa seria Durango jest typowym przedstawicielem Spaghetti.
Faktycznie, tylko ślepy nie zauważyłby wyraźnych inspiracji, jednak mnie cykl Swolfsa nie
zachwycił, ani zadowolił. W filmach Spaghetti kocham klimat, muzykę, wszelką celebrację (ruchy,
spojrzenia). Komiksy mi tego nie dają. Sam pomysł wyjściowy Durango nie przypadł mi do gustu.
Akcja o ile pamiętam zaczynała się w 1898 roku, co jest kuriozum. W tamtym czasie po
dzikim zachodzie zostawały już zgliszcza. Autor zdecydował się na ten zabieg bo wymyślił sobie
że bohater musi mieć Mausera  :-\ , a więc akcja dzieje się na przełomie wieków. Gryzie mi się to.
Fabuły też raczej liche (no ale z filmami bywało podobnie).
No cóż, może jeszcze doczekam się Spaghetti komiksu, który mnie porwie i oczaruje.

Offline Gieferg

Odp: Spaghetti-Western
« Odpowiedź #1 dnia: Cz, 25 Styczeń 2024, 20:01:56 »
Lubię... muzykę ze spaghetti westernów (i ogólnie twórczość Morricone). Przy czym wolę jej słuchać poza nimi i zrobiłem z niej użytek w  grindhouse'owych faneditach Justice League i Mortal Kombat:


Niezła profanacja, nie? ;)

Przy czym tak na dobrą sprawę, spaghetti westerny widziałem chyba dwa (i żadnego w czasach dziecięco-nastoletnich), The Good, The Bad & The Ugly, Once Upon A Time in The West. Obydwa mam na DVD, ale nie wracam do nich za często ani nie jaram się specjalnie. Klimat mają fajny, ale jakoś męczy mnie to ślamazarne tempo.

A jak już mam ochotę na westernowe starocie, to za sprawą sentymentu częściej wracam do https://filmozercy.com/wpis/nostalgiczna-niedziela-66-winnetou  (jest na niemieckie westerny jakaś zgrabna nazwa?) a także Siedmiu wspaniałych, czy choćby Złamanej Strzały.
« Ostatnia zmiana: Cz, 25 Styczeń 2024, 20:30:53 wysłana przez Gieferg »

Offline deFranco

Odp: Spaghetti-Western
« Odpowiedź #2 dnia: Cz, 25 Styczeń 2024, 20:30:52 »
jest na niemieckie westerny jakaś zgrabna nazwa?

Sauerkraut Western (choć jak dla mnie powinno być Wurst-Western  ;D). Wersja dla leniwych
może być Kraut Western  ;)
W zasadzie nazwa obejmuje westerny z RFN jak i Czerwone westerny z NRD.
Albo czasem używa się nazwy EuroWestern, ale to zbyt ogólne stwierdzenie.

Ja w miarę lubiłem westerny Karola Maya jak byłem mały. Na Old Shurehand (1965)
załapałem się nawet do kina. Jak podrosłem odciąłem się o tego nurtu.
Strasznie wydają mi się te quasi westerny nudne, infantylne i niemiłosiernie
przegadane (trochę jak same książki Maya). No i głównie sami indiańce.
Ale Uszi Glas i Karin Dor były do rzeczy  ;)

Offline Gieferg

Odp: Spaghetti-Western
« Odpowiedź #3 dnia: Cz, 25 Styczeń 2024, 20:35:06 »
Cytuj
[Strasznie wydają mi się te quasi westerny nudne, infantylne i niemiłosiernie
przegadane (trochę jak same książki Maya).
Bo generalnie takie są (na dobrą sprawę to tak naprawdę lubię głównie "W dolinie śmierci", który jest  najzgrabniejszy i za krótki żeby zdążyć znudzić). Książki Maya w dzieciństwie pochłaniałem masowo i wtedy mi się podobały (zdecydowanie bardziej niż filmy na nich niby oparte), ale powrót do nich jak miałem 20+ nie wypadł już zbyt dobrze. Kusi mnie ostatnio co by Winnetou sobie przypomnieć kolejne dwie dekady później.

No ale miało być o spaghetti, a o tym nie mam już nic do dodania :P 

Offline grzegorz.cholewa

Odp: Spaghetti-Western
« Odpowiedź #4 dnia: Cz, 25 Styczeń 2024, 23:16:38 »
Wolę klasyczne westerny. A "Poszukiwacze" -  realnie najlepszy western ever - biją na głowę "Dobrego, złego i brzydkiego" bo są czymś więcej niż co najwyżej przyjemnym filmem przygodowym. Pewnego razu... to szczyt Leone jak i samego gatunku spaghetti.

Offline deFranco

Odp: Spaghetti-Western
« Odpowiedź #5 dnia: So, 27 Styczeń 2024, 14:13:37 »
A "Poszukiwacze" -  realnie najlepszy western ever - biją na głowę "Dobrego, złego i brzydkiego"

De gustibus non est disputandum
U mnie byłoby akurat odwrotnie. Ale nie lubię takich rywalizacji bo to dwa inne gatunki.
A ciekawe, że przywołałeś akurat te dwa tytuły, bo to właśnie John Wayne powiedział, że
Dobry, zły i brzydki ostatecznie zabił amerykański western.
Coś jest na rzeczy, bo po 1966 roku dogorywające klasyki nie zdobyły już żadnego uznania.
Podobały się trochę te westerny które konwencją zbliżały się do Spaghetti.
A sukces święciły jedynie anty-westerny spod znaku Peckinpaha czy Redforda.
Żeby dać odpór włoskiej fali, amerykanie musieli się zreformować.

Offline PJP

Odp: Spaghetti-Western
« Odpowiedź #6 dnia: So, 27 Styczeń 2024, 15:17:51 »
Właśnie dlatego wolę spaghetti westerny, bo są nieprzewidywalne i często dziwne, chociażby Sartana. A klasyczne westerny... Cóż, są nudne 8)

Offline grzegorz.cholewa

Odp: Spaghetti-Western
« Odpowiedź #7 dnia: So, 27 Styczeń 2024, 16:43:57 »
De gustibus non est disputandum
U mnie byłoby akurat odwrotnie. Ale nie lubię takich rywalizacji bo to dwa inne gatunki.
A ciekawe, że przywołałeś akurat te dwa tytuły, bo to właśnie John Wayne powiedział, że
Dobry, zły i brzydki ostatecznie zabił amerykański western.
Coś jest na rzeczy, bo po 1966 roku dogorywające klasyki nie zdobyły już żadnego uznania.
Podobały się trochę te westerny które konwencją zbliżały się do Spaghetti.
A sukces święciły jedynie anty-westerny spod znaku Peckinpaha czy Redforda.
Żeby dać odpór włoskiej fali, amerykanie musieli się zreformować.

Westerny musiały się skończyć jak wszystko co zostało już opowiedziane. Jednak po latach robione są filmy hołdujące klasycznej odmianie - film Costnera - Bezprawie. Nowa wersja Siedmiu wspaniałych. Film Coenów remakujący staroć z Waynem. To jest nośne bo ludzie lubią patrzeć na proste wartości, którym hołdowały filmy z tamtych lat. To się przyjemnie ogląda i tyle, zostało to tylko unowocześnione. Fakt, że mają te stare filmy jakiś czar, inny sposób zachowań, inne dialogi.

Poszukiwacze to akurat film łączący klasyczny western i anty western zarazem. Epika amerykańska w najlepszym wydaniu z przenikliwym obrazem całego ówczesnego społeczeństwa. Także Indian.

Zmierzch westernów nastąpił w latach 70-tych i ciągle powstawały klasyczne bo ciągle potrafiły coś zaoferować. Ale gdy na dobre zagościło kino sf te się zwyczajnie wypaliły a publika zapragnęła innych doznań.

Offline Gieferg

Odp: Spaghetti-Western
« Odpowiedź #8 dnia: Nd, 28 Styczeń 2024, 00:17:43 »
Cytuj
Nowa wersja Siedmiu wspaniałych

Straszne badziewie swoją drogą.
Z westernów ogólnie tak naprawdę najbardziej lubię Tombstone - https://filmozercy.com/wpis/nostalgiczna-niedziela-106-tombstone
i Unforgiven.