Lubicie ? Kochacie ? Zbieracie ? Jak zaczęła się wasza przygoda ze spagami ? A może nienawidzicie ?
Za Wikipedią:
"Spaghetti western – potoczna nazwa nurtu we włoskiej kinematografii w latach 1963–1973, na określenie
westernów kręconych we Włoszech i Hiszpanii. Twórcą charakterystycznych cech tego podgatunku był Sergio Leone.
Spaghetti westerny były produkowane przy wykorzystaniu zwykle niskiego budżetu, z udziałem aktorów europejskich
oraz latynoskich i kilku amerykańskich. Cechowały się wysoką brutalnością, nihilizmem moralnym
i czarnym humorem. Do głównych przedstawicieli nurtu zalicza się Sergia Leone i Sergia Corbucciego."
Tyle lakonicznym tytułem wstępu. Dodam od siebie, że nie powinno się mylić Spaghetti z amerykańskim
anty-westernem mimo kilku cech wspólnych. Rok 1973 też jest mylący. Wtedy minęła fala, ale trochę
spagów, później również jeszcze powstało.
Różne źródła różnie podają co do ilości wyprodukowanych Spaghetti. Taki IMDB na przykład
wylicza grubo ponad 700 Spaghetti Westernów, co jest z pewnością przesadą. Zapewne uwzględniają
wszystko co ma związek z westernem i Włochami zarazem, w tym także typowe komedie i filmy
kręcone przed erą Spaghetti. Moim zdaniem liczba pomiędzy 600, a 650 jest w miarę wiarygodna.
Ciężko to wszystko zliczyć. Pytanie czy uwzględniamy produkcje tylko takie w których maczali palce
Włosi czy mogą to być samodzielne produkcje hiszpańskie, hiszpańsko-brytyjskie itp...
Jest teoria, że to właśnie hiszpański
Tierra Brutal (1961) dal początek całemu nurtowi i otworzył oczy Włochom.
Ja nie podejmuję się wyrokowania, który spag, czy raczej proto-spag był pierwszy. Stawiam na proces.
W każdym razie związki Włochów z Hiszpanami są mocno zaznaczone w historii Spaghetti.
Większość to oczywiście produkcje włoskie z domieszką hiszpańszczyzny, ale zdarzają się produkcje
hiszpańskie z domieszką włoszczyzny, jak na przykład świetny
Skazani na życie (1972).
Jak to się u mnie zaczęło ?
Słyszało się oczywiście sporadycznie od starszego pokolenia o włoskich westernach , ale
raczej nie interesowałem się tym zagadnieniem w erze VHS. Samo to określenie wzbudzało uśmieszki.
Trzeba było do tego dojrzeć. Koło 1995 roku kuzyn podłapał gdzieś CD ze składanką tematów muzycznych
ze Spaghetti. Byli tam mistrzowie rzecz jasna: Morricone, Nicolai, Bacalov i Ortolani. To było cudowne.
Wsiąknęliśmy w to zupełnie. Pamiętam, że raz na ruski rok, w trójce, Beksa, też odpalał czasem
coś ze Spaghetti. Zapragnąłem oglądać spagi, ale skąd je brać ? Posucha straszna. Dopiero w 1997
roku TVP wyemitowała
Za parę dolarów więcej (1965).
Rzecz jasna nagrało się na kasetę i wałkowało. Od tego momentu stałem się fanem nurtu.
Z pomocą próbowała też przyjść Polonia 1, która miała w repertuarze włoskie filmy. Niestety w sumie
wyemitowała przez lata, może ze trzy spagi na krzyż. W tym głównie wałkując jeden tytuł.
Niesławnego
Nazywali go Amen (1972).
Koszmarne Spaghetti. Nie polecam
Po 2000 roku, ciut się poprawiło. Sklepy multimedialne zaczęła zalewać fala dvd, a wraz z nią
pojawiły się westerny Sergia Leone. Był też kanał Europa Europa, który łaskawie też wypuścił
kilka spagów, w tym najczęściej emitując, świetny klasyk
Dni gniewu (1967). Niestety nie wiedząc
czemu, była to okrojona o 20 minut wersja.
Gdzie nie gdzie, krąży jeszcze ta pocięta wersja w sieci. Stanowczo ją odradzam!
Na rynku dvd pojawił się też pierwszy Spaghetti nie od Leone. Kultowy
Django (1966),
wydany przez Pol-Media. Żałuję, że po kilku latach pozbyłem się tej płyty. Dziś byłby
to biały kruk.
Niestety, Django nie pociągnął za sobą kolejnej włoszczyzny i aż do 2010 roku, razem ze swoją
marną kontynuacją
Django 2 (1986) byli samotnymi przedstawicielami spagów wydanych
w Polsce (nie licząc rzecz jasna Leone). W 2010 przestałem się interesować rynkiem dvd,
a zbierane kolekcje poszły na sprzedaż, więc nie mam pojęcia czy w temacie działo się coś później.
Domyślam się, że nie. W tamtym czasie już nowe możliwości
dawała sieć (i tak w zasadzie do dzisiaj). Tak koło roku 2004/05 zaczęło się oglądanie na całego
.
Pojawili się też fani spagów w przestrzeni publicznej jak Quentin Tarantino, który propagował
gatunek swoimi wypowiedziami, jak i własną twórczością.
Mój Top50 Spaghetti otwiera nie kto inny jak:
1.
Dobry, zły i brzydki (1966)
2. Za kilka dolarów więcej (1965)
3. Django (1966)
4. Człowiek zwany Ciszą (1968)
5. Pewnego razu na dzikim zachodzie (1968)
6. Pistolet dla Ringa (1965)
7. Za garść dolarów (1964)
8. Wielka rozgrywka (1966)
9. Twarzą w twarz (1967)
10. Dni gniewu (1967)
11. Skazani na życie (1972)
12. Hellbenders (1967)
13. Uciekaj człowieku, uciekaj (1968)
14. Ślepiec (1971)
15. Sabata (1969)
16. Bezwzględna czwórka (1968)
17. Strzelać do żywych, modlić się za zmarłych (1971)
18. Zawodowiec (1968)
19. Arizona Colt (1966)
20. Navajo Joe (1966)
21. Nazywam się Nobody (1973)
22. Śmierć jeździ konno (1967)
23. Pociąg do Durango (1967)
24. Kula dla generała (1968)
25. Sartana (1968)
26. Wielki pojedynek (1972)
27. Nazywają mnie Trinity (1970)
28. Powrót Ringa (1965)
29. Jestem Sartana (1970)
30. Karabin Gatlinga (1968)
. . . . dobra starczy, dalej już nie będę przynudzał
Przy okazji zgłębiania Spaghetti-Westernu, przez jakiś czas "studiowałem" też trochę
pokrewne Tortille-Westerny czyli produkcje wprost z pięknego Meksyku. Faktycznie
W końcówce lat 60-tych i przede wszystkim w latach 70-tych, pewna grupa meksykańskich
westernów posiadła część klimatu, stylu ich włoskich odpowiedników,
ale to inna historia.
Mówi się o tym, ze komiksowa seria
Durango jest typowym przedstawicielem Spaghetti.
Faktycznie, tylko ślepy nie zauważyłby wyraźnych inspiracji, jednak mnie cykl Swolfsa nie
zachwycił, ani zadowolił. W filmach Spaghetti kocham klimat, muzykę, wszelką celebrację (ruchy,
spojrzenia). Komiksy mi tego nie dają. Sam pomysł wyjściowy Durango nie przypadł mi do gustu.
Akcja o ile pamiętam zaczynała się w 1898 roku, co jest kuriozum. W tamtym czasie po
dzikim zachodzie zostawały już zgliszcza. Autor zdecydował się na ten zabieg bo wymyślił sobie
że bohater musi mieć Mausera
, a więc akcja dzieje się na przełomie wieków. Gryzie mi się to.
Fabuły też raczej liche (no ale z filmami bywało podobnie).
No cóż, może jeszcze doczekam się Spaghetti komiksu, który mnie porwie i oczaruje.