Mogę zostać obwołany forumowym ignorantem i człowiek bez gustu, ale przy tym, jak w pełni świadomy jestem, ze film czerpie pełnymi garściami z "Siedem" i ogólnie z wizualnego stylu filmów Davida Finchera nadal mi się podoba.
Wrażenia już raczej mocno na chłodno, bo tydzień po seansie. Generalnie od momentu ogłoszenia prac nad nową filmową wersją przygód gacka liczyłem na bardziej komiksowego Batmana, i nie ukrywam, że trochę poczułem irytacje, kiedy wraz z kolejnymi newsami i wreszcie zwiastunem potwierdzono kolejny quasi realistyczny kierunek jakby po trylogii Nolana było takiego podejścia mało.
Na szczęście seans rozwiał wątpliwości. Owszem jest tutaj bardziej przyziemny klimat, na tyle na ile pozwala konwencja świata, ale nadal wbrew pewnym opiniom jest tutaj w brud motywów śmiało inspirowanych komiksami.
Motyw seryjnego mordercy, który rozpoczyna łowy w Halloween żywcem wyciągnięty z " Long Halloween", Gotham zmagające się z katastrofą to jest "No Man’s Land", szemrane elity uwikłane w korupcję i rządzące z ukrycia miastem nasuwają na myśl Trybunał sów,
Pingwin w filmie dość wiernie oddaje właściwego Pingwina z komiksowego Prime Earth, w przeciwieństwie od wizji Burtona.
Główna intryga mimo oczywistych inspiracji i tak wnosi cos świeżego, bo takiego filmu o Batmanie, skupionego na przede wszystkim śledztwie jeszcze nie było. Nawet Nolan, który lubił bardziej realistyczną otoczkę, bardziej bawił się w Batmana ninja i gadżeciarza. Ja w ogólnym odczuciu mam w ogóle wrażenie, ze o ile Nolan bawił się faktycznie w quasi realizm to w porównaniu jednak z najnowsza wizją człowieka nietoperza jego filmy są bardzo hollywodzkie, a tutaj wszystko wydaje się bardziej surowe i ponure.
W kwestiach obsadowych to zarzutów o emo nie rozumiem. Zasadniczo to Batman jest właściwie postacią emo u korzeni w większości znanych wariacji. Dorosły człowiek z nieprzepracowaną, ciągle nawracająca traumą po śmierci rodziców prowadzi wojnę z przestępczością. Także te zarzuty to chyba bym uznał za jakiś żart gdybym był złośliwy. Co do wycofania w kwestii prowadzenia firmy, bycia Waynem i tak samo nierozgarnięcia jeszcze do końca w kwestiach detektywistycznych, przecież ten film rozgrywa się w drugim roku działalności Batmana, to nie jest Batffleck, który rusza na Supermana z włócznią z kryptoniu i formuje Lige Sprawiedliwości. Dlatego
scena kiedy uderza o chodnik po brawurowym locie uciekajac z posterunku policji tak bardzo tutaj pasuje[spoiler]. Robi głupie błędy [spoiler]nie ogarnia z Gordonem właściwego znaczenia hasła, które chce przekazać Ridller i dopiero Pingwin ich nakierowuje
tylko, że w tym świecie to nie jest jeszcze żaden World Greatest Detective, analogicznie tak jak Batman Bale'a nie miałby żadnych szans w świecie pełnym metaludzi pokroju Supermana. Wycofanie w kwestii bycia Waynenem tym szczodrym, filantropem, bogaczem i playboem zrzucam na karb właśnie takie a nie innego status działalności tej postaci. Ba ten film na koniec każe Batmanowi przewartościować jego podejście do krucjaty. Przecież ta postać na km pokazuje widzowi, ze jest ledwo na początku swojej drogi. Jednak coś tam ma już z Batmana- legendy choćby to z jaką zapalczywością okłada piąchami bandziorów.
Poza tym Pattinson gra tutaj jak należy, kiedy trzeba jest wycofany, a kiedy indziej wściekły. Cały szum dookoła tego wyboru obsadowego był na siłę, bo chyba trzeba było na upartego nie chcieć obejrzeć żadnego filmu z tym aktorem od czasu zmierzchu, zeby ciskać w ten wybór gromami. No ale jakbym był złośliwym to bym powiedział, ze ludzie popełniają te same błędy, bo takie same narzekania były przy Afflecku, który okazał się akurat naprawdę przyzwoitym Batmanem.
Kravitz mnie zaskoczyła, bo nie oczekiwałem niczego a ma więcej charakteru niż Hathaway. Farrell przy całym szacunku do roli Devito jest tym właściwym pingwinem, bez jakiś udziwnień. Role Serkisa i Turturro bardzo dobre, ale w tym filmie mają nie za dużo do grania.
Niektórzy narzekają na rolę Dano, ze przeszarżowana, ze to nie jest Riddler. Owszem nie nosi melonika ale bije Carreya na głowię. W takiej estetyce nie było szans na typa ubranego w zielony garniak i melonik. Jasne zachowuje się nieco przerysowanie, ale to jest świr, psychopata, którego jestem w stanie kupić i imo nie przegina aż tak jak niektórzy twierdzą. Właściwie niezrównoważenie przykryte pod pozą intelektualisty, przerost ego Nygmy z komiksów jest dość dobrze oddane. Nosi maskę z gumy, a nie melonik, ale osobowością to jest w moim odczuciu wykapany Riddler, tylko motywację postaci są znacząco inne.
Nie do końca za to spodobało mi się spotkanie Nygmy z Jokerem. Na tym etapie jest to zupełnie niepotrzebne. Szczucie tą postacią po inkarnacji z Leto i filmie z Phoenixem jest nad wyraz odczuwalne
Już dużo fajniej by wyszło, gdyby dali tam Profesora Pyga, Ventriloquista, kogoś, kto nie miał jeszcze szans wykazać się na ekranie. Jasne publika niesiedząca za bardzo w DC Comics nie zrozumiałaby zbyt o co chodzi, ale czy wszystko musi być robione pod mruganie do widza i nie można po prostu robić rzeczy, których wcześniej nie było? Najbardziej to się obawiam, że pójdą w stronę sequala z wiadomą postacią. Nie zaprzeczę, Joker z tej usuniętej sceny jest przerażający i wizualnie wygląda tak, ze nawet Ledger jest przy nim przystojniąchą, aktor tez dobry, aczkolwiek wolałbym, żeby odpuścili tej postaci na chwilę. Na ten moment widziałbym go jako rolę w tle, mogą zrobić z nim shoty jak Batman sobie z nim gawędzi w Arkham, albo krótkie flasbacki z pierwszych spotkań ale jako kolejny Joker w centrum? Dziękuje, ale nie. Niestety boje się, że Joker wyląduje w sequel jak nic byle pobić finansowo wynik obecnej części.
Nie rozumiem tez, dlaczego lubie marudzą, ze to nie Joker z filmu z 2019 roku. Owszem tamta rola była świetna, ale chyba nikt na poważnie nie spodziewał się go w uniwersum tego Batmana? Tamta postać to raz że, zabiera magię Jokera jako widma znikąd, bo pokazuje całą genezę, a poza tym jednak jego początkowa nieporadność trochę przesłania kiełkująca demoniczność. Do tego finał filmu Philipsa był taki, ze można było go intepretować nawet w ten sposób, że cały film to historyjka wymyślona przez siedzącego w zakładzie dla chorych psychicznie Arthura. Nawet jezeli potraktujemy wydarzenia z filmu za prawdziwe, to trzeba brac pod uwagę, ze on się rozgrywa w latach 70, Batman jest osadzony we współczesności. Arthur w najlepszym razie ma tam 30 lat, w Batmanie miałby z 80. No tak słabo to pasuje.
Wracając do właściwego tematu, mówiąc o innych aspektach filmu zdecydowanie tez wybija się tutaj muzyka. Jest ponuro i wzniosle, ale zdecydowanie lepiej melodycznie od dubstepowego Zimmera, który zaczął być parodią samego siebie w ostatniej części cyklu Nolana. Nie wspomnę też co nawyprawiał w filmach Snydera.
Batmobil z tego świata średnio leżał mi koncepcją, ale w praktyce jednak robi mega wrażenie. Nie czołg, ale bardziej styl Mad Maxa. Wizualna strona, kadry też robią robotę i jestem niemal pewny, ze scena z racą przejdzie do batmanowej klasyki.
W ogólnym rozrachunku to trudno teraz mi powiedzieć, że rozpadnięcie się DCEU jako tworu mającego być konkurencją dla MCU uważam za tragedię. Warner/ DC to obecnie ciekawa alternatywa dla spójnego i przyjemnego, ale jednak monotonnego MCU, które boi się różnorodnego podejścia do tematu. Tymczasem dostaliśmy od Warnera The suicide squad będący hołdem dla filmów Tromy, Jokera stawiającego na wiwisekcje szaleństwa i upadku jednostki, kryminalnego Batmana. Nawet The Birds o pray, które mnie nie zachwyciło miało jakiś tam swój własny styl. Jasne to co robi Warner pewnie nigdy nie stworzy spójnego uniwersum, a Flash odbębni formalność jaką będzie zatwierdzenie, ze wiele z tych filmów to kompletnie oddzielne uniwersa co i tak jest już faktem. Jednak jak się patrzy nie tylko na łączone uniwersa a jakość tych filmów to trudno narzekać od kilku lat- tylko na Wonder Woman 1984 spuśćmy zasłonę milczenia.
Poza tym czekam na serial o Pingwinie. Fajnie widzieć, że po Peacemakerze HBO będzie robić więcej seriali w oparciu o DC i oby z czasem było ich jeszcze więcej, bo to będzie dobra jakościowa alternatywa dla wszystkich, którzy czują mdłości na widok seriali the cw.