Japończycy niestety lepiej nie zrobią, spójrz na Netfliksie choćby na filmowe adaptacje dwóch podobnych i równie popularnych shonenów co Naruto -
Full Metal Alchemist i
Bleach. Szkoda słów. Nie oglądałem (bardzo możliwe że na dniach obejrzę i coś wspomnę na forum) jeszcze GitS ze Scarlett Johanson, ale przynajmniej wizualnie ten film na trailerach i zdjęciach wyglądał świetnie, więc nie powiemy, że nie ukręcisz nic z amerykańskiej adaptacji mangi na jakimś poziomie. Naruto jest prosty w konstrukcji świata, jak wiele amerykańskich serii fantasy. Tutaj trzeba się tylko martwić o dobór twórców, a nie to że materiał może być nie do przełożenia.
Filmy o superbohaterach też miewały ciężkie wpadki
Steel, Elektra, Kaczor Howard... Trochę minęło zanim rynek się "wyrobił", a nawet dzisiaj zdarzają się wtopy. W końcu pojawią się świetne blockbustery na podstawie mang które przełamią pechowy schemat i wprowadzą więcej japońszczyzny na rynek, jestem tego pewien.
Jeśli chodzi o Naruto to najlepszą opcją byłoby stworzenie serialu z dobrym budżetem na skalę GoT. Trzeba byłoby trochę przestawić klocki w mitologii żeby było to strawne dla dzisiejszego widza, i starszego niż widownia anime. Pierwsze serie musiałyby bardziej skupić się na Joninach i Hokage, a dzieciaki byłyby uczniami w tle, które po kilku latach przejęłyby show po Kakashim i reszcie.
Wyjątkiem wśród dzieciaków byliby Naruto i Sasuke, których wątek miałby najwięcej miejsca, jakoś musiałoby to prowadzić do sezonów w których Naruto i Sasuke przejmuje większą rolę w historii. I przede wszystkim, całą relacje Naruto, Saska, i Sakury trzeba byłoby napisać realniej, i dać faktyczne powody ku obsesji Uzumakiego na punkcie Uchichy, pokazać tu prawdziwą przyjaźń przed dezercją Sasuke z wioski, a nie tylko romantyczne spojrzenia w szkole i rywalizacje. To samo się tyczy Sakury w kontekście jej uczuć do Sasuke. Japończycy mają inne podejście do relacji w swoich produkcjach, a u nastolatków już w ogóle wydają się tak odległe od naszej amerykańśko-europejskiej rzeczywistości jak tylko można.
Serial wydaje się najsensowniejszym wyjściem także dlatego, że esencją mangi Kishimoto jest droga i samodoskonalenie, a żeby dobrze to pokazać, trzeba najpierw przedstawić protagonistę jako małego półgłówka. Inaczej to straci kompletnie na mocy, jaką ta historia mimo wzlotów i upadków perfekcyjnie prezentowała. Upatruje tutaj także szansy w pewnych ograniczeniach - bez swobodnego korzystania z całej gamy CGI, postawią na sceny kaskaderskie a jutsu wymagające bogatszych efektów specjalnych byłyby oszczędzane, przez co wprowadzałyby więcej magii i wyjątkowości.
Samo sedno pragnień Naruto również musiałoby ulec przemodelowaniu - musiałby mieć lepszy powód na marzenia i walka o tytuł lidera wioski, niż tylko chęć udowodnienia swojej wartości światu. Może osobista tragedia? Opcji jest nieskończoność, ale jednego jestem pewien - klasyczna wersja tej historii jest nie do przełożenia na amerykańską taśmę filmową bez niezbędnych zmian.