"Spider-Man: Far From Home" zmienia oblicze filmów o pajęczym bohaterze Marvela. Przed seansem filmu można było obawiać się konwencji humorystycznej filmu, całego motywu szalonego ,,road tripu" Petera po Europie, który musi dzielić obowiązki między fajnym ziomkiem z klasy a herosem (i to wszystko na pełnym etacie), oraz pociągnięcia finału III Fazy MCU i przedłużenia, w tym wyjaśnienia, wielu istotnych kwestii po "Avengers: Endgame" w całej rzeczywistości tego świata MCU. Obejrzenie "Far From Home" nie było, ot tak, zwykłym seansem; to było doświadczenie artyzmu sfery wizualnej produkcji: spektrum CGI było ultra płynne, a praca kamery w scenach fruwającego po niebie Spidey'ego, to perła wśród zaangażowania się operatorów kamer tworzących filmy akcji, czy widowiska adaptujące superbohaterskie Uniwersa. Sfera fabuły, w której nie zabrakło typowo młodzieńczego podejścia do świata - jakie to było cudowne - rozwijała się z każdą sekundą w niesłychany sposób. Cliffhanger za Cliffhangerem, i trochę ironicznego uśmieszku pod nosem ze strony widza, bo przecież
żadne Multiversum nie istnieje; Ziemia-616 i Ziemia-833 nie mają prawa bytu, tak samo, jak prawa bytu w filmie nie mają żadne 4 żywiołaki, które ,,niby" powstały na obrzeżach zawirowań energii Czarnych Dziur. Nie ma żadnych alternatywnych światów w MCU - przynajmniej z punktu widzenia fabuły "Far From Home" - ani jakichkolwiek skutków 3 faktycznych pstryknięć Rękawicami Nieskończoności, które rzekomo miały się pojawić, jako reakcja Multiversum na potężną ekspansję mocy powstałą w wyniku tych pstryknięć w tym Wszechświecie aż do jądra Multiversum.
Ten film był jednym paraliżującym fanowskie zmysły genialnym szokiem! Te dwie sceny po napisach jego głównej fabuły, ten lekko infantylny, ale bardzo ludzki, przyjazny, ziomkowy i szkolny humor - relacja Neda z Betty, i kształt ich związku - i wszystko to, co sequel "Homecoming" nam zaprezentował, to było coś tak niesamowitego, że "Spider-Man: Far From Home" trzeba obejrzeć jeszcze kilka razy, aby poukładać sobie to, co ten film nam zaprezentował.
Moja ocena "Spider-Man: Far From Home", to bez zbędnej dyskusji: 10/10!