Autor Wątek: „Skywalker. Odrodzenie” [SPOILERY]  (Przeczytany 22855 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Bender

  • Gość
Odp: „Skywalker. Odrodzenie” [SPOILERY]
« Odpowiedź #180 dnia: Cz, 19 Marzec 2020, 10:09:58 »

+ fajny koncept na plot na końcu filmiku.


Michael_Korvac

  • Gość
Odp: „Skywalker. Odrodzenie” [SPOILERY]
« Odpowiedź #181 dnia: Pn, 23 Marzec 2020, 19:51:24 »
Colin Trevorrow zadziwił świat gwiezdnowojennych fanów, wprowadzając do ich świadomości masę mindfuckowskich informacji, co według niektórych entuzjastów po premierze kinowego "Epizodu IX" Star Wars wdrożyło totalną przepaść w ich gusta - ten starwarowski receptor oczekiwań; przepaść między tym, co mogłoby być zawarte w tym filmie, a tym, co rzeczywiście się tam znalazło. Patrząc się na concept arty Trevorrowa oraz niezaakceptowany scenariusz "Epizodu IX" reżysera, trudno nie unosić brwi ze zdziwienia, nie wyjść siebie, czy nie zbierać szczęki z podłogi, gdy ma się świadomość, że coś takiego ,,przeszło nam koło nosa"! Na plugawość Dartha Sidiousa! Dlaczego?!

Największe, dobijające - w takim stylu jak pisałem wyżej - wrażenie, z concept artów do niestety niezrealizowanego "Epizodu IX" Star Wars wywarły na mnie następujące grafiki:

1) Nowa klasa gargantuicznych, wyglądających jak uzbrojone "Miasto w Chmurach" z kinowego "Epizodu V" Star Wars, Super Niszczycieli? Czy aby na pewno? Zakładając, że byłby to rzeczywiście tak mocarnie zbudowany i funkcjonujący ,,statek-potwór", a nie coś innego, zastanawiać może to, czy jako potężny, niezrównany okręt Najwyższego Porządku mógłby on być tylko jednym ,,egzemplarzem", czy wręcz przeciwnie, funkcjonować jako kilka rozlokowanych niczym ,,statki Matka" z "Dnia Niepodległości (1996)" nad najważniejszymi metropoliami Galaktyki, mega okrętów?



2) Pochodząca/y z rasy/gatunku Zeffo, ponoć potęgą przewyższająca/y wszystkich Sithów żyjących do tej pory, kapłan/ka czy też mistrz/yni Ciemnej Strony Mocy, Tor Valum, również wygląda obiecująco. Postać ta wpisywałaby się w klimat tego, co wyobrażał sobie Trevorrow, pracując nad "Epizodem IX".


"Star Wars: Episode IX. The Rise of Skywalker", dawno już za nami. Niedługo film zadebiutuje w wersji zapisu dyskowego: Blu-Ray, DvD, 4K Blu-Ray; w Polsce pudełkowe wydania "Epizodu IX", na sklepowe półki, trafią gdzieś w okolicy przełomu kiwetnia/maja 2020 roku. Ponoć książkowa adaptacja obrazu J.J. Abramsa wyjaśnia to, jak Imperator przeżył upadek w głąb szybu reaktora II Gwiazdy Śmierci pod koniec filmu, "Powrotu Jedi", gdy Vader w przypływie ostatnich sił, wyrzucił go za barierki w głębiny szybu właśnie. Książka rzekomo tłumaczy to tym, że
Spoiler: PokażUkryj
Imperator przeczuwał zdradę Vader’a i postanowił opracować sposób na oddzielenie duszy od ciała.

,,Plagueis nie zdołał uchronić się przed śmiercią. Ale Sidious, widząć rodzące się światło w umyśle swojego ucznia, przygotowywał się na zdradę przez lata. Gdy spadał, użył Ciemnej Strony Mocy i opuścił ciało, aby ukryć się w specjalnym miejscu, które przygotowywał już od jakiegoś czasu. Jego ciało było martwą, pustą skorupą na długo przed tym, jak uderzyło o dno szybu. Jego umysł zaś przyzwyczajał się już do nowego ciała – słabego, lecz na szczęście tymczasowego."

Niesamowite, ale i dziwne, aby - jeśli to ostateczna prawda - dowiadywać się o tym z książkowej adaptacji "Epizodu IX"!

sum41

  • Gość
Odp: „Skywalker. Odrodzenie” [SPOILERY]
« Odpowiedź #182 dnia: Pn, 23 Marzec 2020, 20:10:38 »
Aktorka majaca grac Ashoke nie jest krystalicznie dobra i juz bol dupy sie zaczal bo kogos tam gnembila jak James Gunn ktory odbyl pokute na wygnaniu i znow moze robic dolary dla najwspanialszego Disneya...

Offline Kot Tip-Top

Odp: „Skywalker. Odrodzenie” [SPOILERY]
« Odpowiedź #183 dnia: Pt, 27 Marzec 2020, 23:46:03 »
Bym kłamał jakbym powiedział, że film mi się źle oglądało. Jakaś atmosfera była, C3PO mnie bawił (czy ogólnie humor) i nawet niektóre sceny akcji były fajne... Jakoś ciężko nie czuć podekscytowania, gdy Lando się odwraca i widzi, że cała galaktyka się zleciała im pomóc.

Nie zmienia to faktu, że jestem zmuszony ocenić go najniżej ze wszystkich nowych części bowiem film był jak taka parada olewania wszystkiego czego budowały cześniejsze części i tylko wprowadzania mętlik. "Przebudzenie mocy" nawet lubię, "Ostatni Jedi" średnio ale tu niestety reżyser tego pierwszego zachował się jakby chciał dowalić temu drugiemu.


Gdzie te dzieci z mocą zamiatające podłogę? Nie ma... Śmierć Imperatora w "Poworice Jedi" - a nie, nagle sobie żyje i ma się dobrze. Ta nowa trylogia to trochę jak oglądanie filmu, który w ostatnim akcie zapomina o zasadach które sam ustawił... tylko w kontekście trylogii a nawet dziewięciologii (nie wiem jakie na to jest słowo) to solidny środkowy palec.

No i jeszcze takie głupotki Finn ma coś powiedzieć Rey... nie dowiadujemy się. Nagle dowiadujemy się, ze Lando ma zabrać tą nową amazonkę pomóc odkryć jej przeszłość... czemu? Po co? Co ona nas obchodzi? I cała masa innych rzeczy, które ponoć są dopowiedziane w nowelizacjach czy zostały pocięte tylko po co zostawiać je w filmie w ogóle?

Pewnie nie mówię nic odkrywczego ale chyba to właśnie montaż jest największym wrogiem filmu, bo gdzieś po drodze wywalili lawinę ważnych kwestii i motywacji dla postaci i pewnie by to nie wadziło jakby dali sobie trochę więcej czasu, na spokojnie przeanalizowali co mają, może zrobili kilka dokrętek i jakoś ulepili z tego lepszą wersję filmu. Zakładam, że z materiałem który mieli by się dało. Ale niestety dead-line goni dead-line i w którymś momencie już się nie myśli, że mają filmy które miliardy fanów obdarzyło przez lata miłością i mają jakieś dziedzictwo co reprezentują... tylko trzeba jak najszybciej skończyć produkt.

Może jakby Disney nie uparł się, że nowe części muszą wychodzić równo co dwa lata i podeszli do sprawy na spokojnie... tak mamy potłuczoną trylogię, której części są indywidualnie lepsze (moim zdaniem od prequeli) ale wprzeciwieństwie do nich nie zgrywają się w całość... szkoda. 


Michael_Korvac

  • Gość
Odp: „Skywalker. Odrodzenie” [SPOILERY]
« Odpowiedź #184 dnia: So, 28 Marzec 2020, 16:47:21 »
Przyszłość "Gwiezdnych Wojen", tak znanej, wręcz rozchwytywanej marki, będącej niczym Ojciec Chrzestny dla popkultury, nie jest pewna pod względem tego, co moglibyśmy my jako fani Uniwersum Star Wars za wiele lat dostać. Jednakże o jej ogólny los nie powinniśmy się martwić - wygląda to na tyle stabilnie, że przez multum pokoleń w przód "Gwiezdne Wojny" absolutnie niewzruszone niczym szczególnym będą ,,działać" i zapewniać masom popkulturowych entuzjastów konkretnej rozrywki i niezapomnianych fantastycznych wrażeń. "Lucasfilm Ltd." miało niebagatelny wkład w przyszłość korporacji Marvela, której w latach 70-tych XX wieku, niestety, nie wiodło się dobrze: George Lucas uratował Dom Pomysłów Stana Lee, poprzez zamówienie w Marvelu linii/cyklu komiksów - jeśli się nie mylę - promujących nadchodzący film Lucasa (albo tuż po, jego premierze) pt. "The Star Wars". Najgorsza jednak, dla nas miłośników gwiezdnowojennego Uniwersum, będzie przerwa w produkcji jego kolejnych głównych filmów (Spin-Offów lub kolejnych kinowych Epizodów czy czegoś innego - pod względem gatunku obrazu i samych koncepcji z serca Star Wars), tworzących Kanon Uniwersum; miejmy nadzieję, że nie będziemy żyć w świecie, w którym trwać będzie "Nowy Nowy Kanon" itp. "The Rise of Skywalker", na przykład, wprowadził jeszcze większe niż dotychczas, zamieszanie w zbiorowości fanów Star Wars. Obecnie trwają zażarte dysputy, jak na Forum Romanum, w związku z tym, że J. J. Abrams rzekomo ukrył w kinowym "Epizodzie VII" Star Wars powrót Imperatora - jedna z hipotez głosi, że słowa w filmie tym wypowiedziane przez Snoke'a, mówiącego ,,Coś się przebudziło(...)" dotyczyły regeneracji sił ocalałego Dartha Sidiousa i jego powrotu w samo serce wydarzeń Galaktyki. Brzmi to wysmakowanie i mocno wprawiająco w... osłupiającą konsternację. Jednak, czy aby na pewno takie rozmowy i spekulacje pośród społeczności fanów Uniwersum mają teraz sens?

John

  • Gość
Odp: „Skywalker. Odrodzenie” [SPOILERY]
« Odpowiedź #185 dnia: So, 28 Marzec 2020, 17:26:15 »
Aktorka majaca grac Ashoke nie jest krystalicznie dobra i juz bol dupy sie zaczal bo kogos tam gnembila jak James Gunn ktory odbyl pokute na wygnaniu i znow moze robic dolary dla najwspanialszego Disneya...

James Gunn w swoim filmie przedstawił gwałt na mężczyźnie jako coś zabawnego, gdyby sytuacja była odwrotna krzyk i awantura w mediach byłaby jak huragan. Oczywiście słuszna - pokazywanie humorystycznie gwałtu jest niegodne i obrzydliwe. Wpisuje się to jednak w merytoryke dzisiejszego Hollywood, w którym można robić mężczyznom wszystko, a konsekwencje przychodzą tylko gdy ktoś skrzywdzi kobietę.

Lubię Gunna, jest z niego sympatyczny chłop, ale fajnie by było jakby ktoś wyciągnął mu rzeczoną scenę z filmu "Super" i poprosił o przeprosiny za jej wydźwięk, zamiast zajmować się jakimiś twitterami na których robił sobie jaja. Zwolnienie Gunna przez twitty sprzed lat było kompletną pomyłką.

Offline Cringer

Odp: „Skywalker. Odrodzenie” [SPOILERY]
« Odpowiedź #186 dnia: Nd, 29 Marzec 2020, 16:09:13 »
animowana wersja epizodu IX który nigdy nie powstał

Michael_Korvac

  • Gość
Odp: „Skywalker. Odrodzenie” [SPOILERY]
« Odpowiedź #187 dnia: Nd, 05 Kwiecień 2020, 11:03:12 »
Poniżej, w tej jakże specyficznej grafice zarysowuje się całe piękno Steelbooka wydania Blu-Ray filmu "Star Wars: Episode IX. The Rise of Skywalker". Piękne, jednakże baśniowo-mroczne barwy (mocno disneyowskie, a nie te jakoby kojarzone z Lucasfilm Ltd.) opakowania steelbookowskiego Blu-Raya, na pewno kuszą fanów Uniwersum, zachęcając do kupna tak wydanej wersji filmowego finału Sagi Skywalkerów! I ja należę akurat do tego grona gwiezdnowojennych nerdów, którzy tak dopieszczonego, kreacją grafiki wytłuszczającej ,,ostateczność starcia sił dobra i zła", Steelbooka opcji Blu-Ray "Skywalker Odrodzenie", będą mieli w swojej kolekcji! Rzecz niesamowita... I weź tu czekaj jeszcze ponad miesiąc do premiery wydania! Można się złożyć o nie wiadomo co, że w dodatkach i różnych extra scenach - czyli materiałach zamieszczonych na osobnym dysku Blu-Ray wydania Steelbooka - znajdą się takie smaczki, jak wycięte ujęcia z kinowego Epizodu IX, w których odrodzony Imperator zdradza albo Rey, albo Kylo Renowi, to jak przetrwał upadek wgłąb szybu reaktora II Gwiazd Śmierci podczas Bitwy o Endor, i czy jest fizycznie sobą, czy swą niematerialną formę organizmu przechowuje akurat w ciele jednego z klonów, do którego obecnie ekstrahował swą jaźń, w którym to przebywa Kto wie, co przygotuje dla miłośników Nowego Kanonu Gwiezdnych Wojen takowa opcja wydania Blu-Ray?! Sam film, to małe piwo, ważniejsze są dodatki i liczne rozszerzenia.


Bender

  • Gość
Odp: „Skywalker. Odrodzenie” [SPOILERY]
« Odpowiedź #188 dnia: So, 11 Kwiecień 2020, 19:56:26 »
Bezlitosne (w formie i treści) i bardzo zabawne.


Offline Pan M

Odp: „Skywalker. Odrodzenie” [SPOILERY]
« Odpowiedź #189 dnia: So, 04 Wrzesień 2021, 21:10:35 »
Ja tam nie czułem żadnego pośpiechu i chaosu. Jak by tempo było wolniejsze i więcej ekspozycji - też marudy by narzekały, że się ciągnie i nic nie dzieje. Wszystkim nie dogodzisz. Dla mnie te 2,5 godziny pękło nawet nie wiem kiedy. Działo się dużo i szybko ale w pozytywnym tych słów znaczeniu. Kulam się ze śmiechu gdy czytam wypociny jakiejś amerykańskiej dziennikarzyny, że można się pogubić w nadmiarze wątków. Geeeezzzz... Realy??

Wyszło bardzo dobrze!! "Absurdów" (jak to ktoś gdzieś napisał) było nie więcej niż we wszystkich innych odsłonach serii. Ludzie chyba przez te 40 lat pozapominali za co kocha się STAR WARS! Albo się to "kupuje" z całym dobrodziejstwem (wad i zalet) albo nie. Kosmiczna baśń filmowa, a mam wrażenie, że niektórym by powaga, logika i wzniosłość Odysei Kubricka chyba tylko odpowiadała.... Ehhhh. A może to tylko ja zostałem wiecznym dzieckiem, które ojciec na początku lat 80-tych do kina na jakiś fantastyczny nowy film zabrał?

Aż mi się przypomniała recenzja Raczka, gdzie jakaś część recenzji to zestawienie z "Odyseją kosmiczną" i insynuowanie problemów psychicznych dorosłym co SW lubią  ;D


Co do samego filmu. Jeden z najgorszych wysokobudżetowych obrazów jakie widziałem w kinie. Przecież tam nic się nie trzyma kupy, a te 2,5 godziny to obrzygiwanie człowieka nostalgią ale bez sensu i logiki. Wiadomy powrót zza grobu wyjaśniony przez Poe paroma słowami w tak debilny sposób, że głowa mała. Cała drama Reylo przeszła mi obok nosa, a po dziś dzień pamiętam jak 14 letnie dziewczęta w kinie wzdychały, ożywczo komentowały ich ostatnią wspólną scenę. No cóż to był właściwie target tego wątku a nie ja i mam to na uwadze i nie, że pisze to z pogardą. Po prostu stwierdzam fakt. Generalnie tak wiele w tym filmie nie działa, że głowa mała. Nie ma żadnej chemii między bohaterami. Przez trzy filmy nie stworzyli żadnej wiarygodnej drużyny. Rey praktycznie nie znała prawie Poe, ot efekt rozwidlenia nitek dla każdej postaci fabularnie oddzielnie. Rose w VIII była dziadowskim wypełniaczem, który rozbił ewentualny czas dla Finna, Poe i Rey.  Osobiście dużo bardziej widziałbym ten segment w VIII  jako wspólne przygody Finna i Poe, ale Disney pokpił sprawę. Mało tego nie mam pojęcia po co w IX dodano  zupełnie nową postać.

Bida z nędzą, szczególnie mając na uwadze, że przecież istnieją projekty, którym w jednym filmie udaje się stworzyć jakąś relację między drużyną postaci.  Ja mam wrażenie, że Abrams, Kennedy i ten główny szefu Disneya muszą mieć nie lichą bekę przy wspólnych bibach z tego jak wielu ludzi broni te ich wysrywy.
« Ostatnia zmiana: So, 04 Wrzesień 2021, 21:13:36 wysłana przez Pan M »

Offline Gazza

Odp: „Skywalker. Odrodzenie” [SPOILERY]
« Odpowiedź #190 dnia: Nd, 05 Wrzesień 2021, 01:00:51 »
Hej, tak się nie robi - to wrażenia tuż po seansie. 😉 Dziś z perspektywy „na chłodno, bez emocji” po 3 seansach te „wysrywy” Kennedy i Abramsa mniej już bawią jakby. 😎

Offline Kot Tip-Top

Odp: „Skywalker. Odrodzenie” [SPOILERY]
« Odpowiedź #191 dnia: Nd, 05 Wrzesień 2021, 01:30:12 »
Patrząc na te film po roku czy dwóch... Nic nowego raczej nie dodam ale jednak smuci jak zmarnowana cała ta trylogia.

Bo poszczególne filmy nie są złe, "Skywalker odrodzenie" też ma elementy które dadzą się lubić, tylko całość się kompletnie nie zgrywa bo każdy w swoją stronę i nie do końca wie do czego zmierza. Wątki i postacie są wprowadzane tylko po to by zniknąć (o co chodziło z tym dzieciakiem od miotły w "Ostatnim Jedi" ja się pytam? Jest jakiś Snoke którego budowali, nie ma Snoke'a...durne imię swoją drogą).  Chyba najbardziej gryzie mnie nijaki romans Ray/Kylo... już z Finnem miała więcej chemii - prawdę mówiąc najciekawszą postacią, którą potraktowali po macoszemu w ostatniej części. Uśmiercanie znanych i lubianych też nie bawi. Albo inaczej - byłoby fajne jakby istotnie daliby im jakieś naprawdę epickie śmierci. Z drugiej strony to jak z Leją wybrnęli nie powiem szacun patrząc jak ograniczony materiał z nią mieli i chcieli potraktować sprawę z dobrym smakiem.

Z jednej strony fajnie zobaczyć tego Imperatora otoczonego przez "chór" innych zakapturzonych w jakiejś morcznej piecarze i wielką bitwę pojazdów... Tylko co z tego jeśli to co do tego budowało jest kruche, niespójne i jeszcze zabiera satysfakcję z końcówki "Powrotu Jedi", że największe zło zostało pokonane. Mogłoby być poczucie wielkiego finału i to co tu proponują byłoby nie głupie... ale niestety, nie ma się poczucia, że do tego dążyło osiem filmów, a po prostu posklejali co mieli pod ręką. C3PO powiedział kilka zabawnych kwestii i tyle.


Czasem mm wrażenie, że oni te Star Warsy celowo robią naszpikowane problemami, wadami i nieścisłościami by fani mieli co analizować  i wykłócać się... Biorąc pod uwagę, że JarJar Bings to element z Prequeli który najbardziej przeszedł do popkultury jako synonim znienawidzonego bohatera pobocznego, coś w tym jest.

Dziwne to uczucie jeśli w całej trylogii to co najbardziej zostało to zobaczenie kukiełkowego Yody na pięć minut by poczuć powiew nostalgii.

Offline Kot Tip-Top

Odp: „Skywalker. Odrodzenie” [SPOILERY]
« Odpowiedź #192 dnia: Nd, 05 Wrzesień 2021, 02:04:57 »
Co do recki Pana Raczka...
Ja nawet z nim się zgodzę - to kino czysto rozrywkowe, oparte na prostej historii o walce dobra ze złem i w takiej kategorii powinno być rozpatrywane, choć jak ktoś tu widzi głębsze filozofie czy alegorie na współczesny świat to mu nie bronię.

Tylko ciężko się tu nie wzdrygnąć od pretensjonalnego (by nie powiedzieć "bucowatego") tonu jakim wita widza nim przechodzi do konkretów. "No ja oglądałem Odyseje Kosmiczna i lubię sobie z naukowcami o astrofizyce porozmawiać". Super! Chcesz order i poklepanie po główce? Czy jakby Raczek miałby recenzować "Gdzie jest Nemo?" to zacząłby od zdania "No JA czytałem Folwark Zwierzęcy, historie o gadających zwierzętach dla dorosłych"? Z resztą co to za recenzja - nic o fabule, bohaterach tylko frustrujące docinki pod adresem dorosłych fanów serii i wydumana alegoria o restauracji by było, że recenzja ma jakąś wartość.

Dziękuję za podanie recenzji bo przypomniało mi się czemu tego pana nie lubię słuchać :/

Offline Pan M

Odp: „Skywalker. Odrodzenie” [SPOILERY]
« Odpowiedź #193 dnia: Nd, 05 Wrzesień 2021, 09:22:52 »
Hej, tak się nie robi - to wrażenia tuż po seansie. 😉 Dziś z perspektywy „na chłodno, bez emocji” po 3 seansach te „wysrywy” Kennedy i Abramsa mniej już bawią jakby. 😎

Moja opinia absolutnie nie ma na celu punktowania twojego postu sprzed prawie dwóch lat. Bardziej kierowałem do Ciebie tego Raczka, bo strasznie dobrze się zgrało z tą Odyseją  ;D Reszta  wypowiedzi ot to takie moje własne przemyślenia a nie chciałem pisać posta pod postem.

Patrząc na te film po roku czy dwóch... Nic nowego raczej nie dodam ale jednak smuci jak zmarnowana cała ta trylogia.

Bo poszczególne filmy nie są złe, "Skywalker odrodzenie" też ma elementy które dadzą się lubić, tylko całość się kompletnie nie zgrywa bo każdy w swoją stronę i nie do końca wie do czego zmierza. Wątki i postacie są wprowadzane tylko po to by zniknąć (o co chodziło z tym dzieciakiem od miotły w "Ostatnim Jedi" ja się pytam? Jest jakiś Snoke którego budowali, nie ma Snoke'a...durne imię swoją drogą).  Chyba najbardziej gryzie mnie nijaki romans Ray/Kylo... już z Finnem miała więcej chemii - prawdę mówiąc najciekawszą postacią, którą potraktowali po macoszemu w ostatniej części. Uśmiercanie znanych i lubianych też nie bawi. Albo inaczej - byłoby fajne jakby istotnie daliby im jakieś naprawdę epickie śmierci. Z drugiej strony to jak z Leją wybrnęli nie powiem szacun patrząc jak ograniczony materiał z nią mieli i chcieli potraktować sprawę z dobrym smakiem.

Z jednej strony fajnie zobaczyć tego Imperatora otoczonego przez "chór" innych zakapturzonych w jakiejś morcznej piecarze i wielką bitwę pojazdów... Tylko co z tego jeśli to co do tego budowało jest kruche, niespójne i jeszcze zabiera satysfakcję z końcówki "Powrotu Jedi", że największe zło zostało pokonane. Mogłoby być poczucie wielkiego finału i to co tu proponują byłoby nie głupie... ale niestety, nie ma się poczucia, że do tego dążyło osiem filmów, a po prostu posklejali co mieli pod ręką. C3PO powiedział kilka zabawnych kwestii i tyle.


Czasem mm wrażenie, że oni te Star Warsy celowo robią naszpikowane problemami, wadami i nieścisłościami by fani mieli co analizować  i wykłócać się... Biorąc pod uwagę, że JarJar Bings to element z Prequeli który najbardziej przeszedł do popkultury jako synonim znienawidzonego bohatera pobocznego, coś w tym jest.

Dziwne to uczucie jeśli w całej trylogii to co najbardziej zostało to zobaczenie kukiełkowego Yody na pięć minut by poczuć powiew nostalgii.

Dziecko to pewnie po prostu miał być trop, że poza Rey są inne istoty wrażliwe na moc i tyle. Ludzie tworzyli dookoła tego motywu niesamowite teorie  a najwyraźniej to było  po prostu coś co miało w zamyśle być mrugnięciem okiem do widza. Nic ponad to. Snoke jako
Spoiler: PokażUkryj
klon imperatora
to przecież  damge control po pomysłach Johnsona. Ubił sobie chłop tą postać, to musieli jakoś to zszywać. Chociaż imo nadal mogli wybrnąć ożywiając go jakoś albo robiąc jako klona ale Dartha Plagueisa, co byłoby o niebo lepsze moim zdaniem. Może nie zrobili tego bo uświadomili sobie, że nie mają  w ostatniej części czasu na robienie sensownej podbudowy, motywacji dla czarnego charakteru. Johnson tak naprawdę rozwalił mocno integralność tej trylogii swoim okropnym filmem. Nie wiem jakim cudem Disney dopuścił do takich rozwarstwień w kwestii integralności  zaledwie jednej trylogii. Wystarczy sobie porównać jak funkcjonuje takie Marvel Cinematic Universe, gdzie na ten moment istnieje 25 filmów i 3 seriale, czyli nieporównywalnie więcej contentu, a większość rzeczy pod kątem spójności klei się lepiej niż 3 filmy Star Wars. No wygląda to po prostu żałośnie, przykro i na wprost niesamowite partactwo.

Jeszcze takie moje truizmy. SW jest pod kątem filmów kinowych w przysłowiowej pupie i z wielkich marek zostaje raczej tutaj samo na lodzie, bo nawet taki Warner, który swego czasu  partaczył filmy na kanwie marki DC jak leciało, zrobił znaczne postępy i poza jednym wypadkowym kupskiem w postaci Wonder Woman 1984 te ostatnie filmy utrzymują dużo lepszy poziom niż  JL  z dokrętkami Whedona czy Sucide Squad Ayera. Sęk w tym, że tam dalej robiono filmy, mimo porażek nie poddano się całkiem i dzięki temu dostaliśmy np Jokera czy pierwszą Wonder Woman, która była zresztą pierwszym pozytywnie odebranym w sieci filmem po kilku sromotnych porażkach.

Tymczasem SW mam wrażenie wpadło w stan katatonii, zaniemogło i kompletnie poddało się w kwestii walki o kina. Miała być seria Stories, którą z niezrozumiałych dla mnie przyczyn totalnie zawieszono. Jedna porażka Solo zraziła ich aż tak? Przecież film nie miał prawa wypalić przez beznadziejny marketing i rolę tytułową. Rouge 1 za to sprzedał się świetnie, więc bilans to był jeden całkiem niezły film z ponad miliardem w box office.

Reakcja w Disneyu była przesadzona i to ostro. Wystarczyło dawać, no nie wiem ciekawsze te filmy a nie bazujące na kultowych postaciach ze starej trylogii granych przez innych aktorów?

Teraz będzie dojenie seriali przez mocno pozytywny odbiór Mandaloriana. Zobaczymy czy serio mają plan te produkcje czy z czasem powstanie z tego przykry bubel jak z filmów.



Tylko ciężko się tu nie wzdrygnąć od pretensjonalnego (by nie powiedzieć "bucowatego") tonu jakim wita widza nim przechodzi do konkretów. "No ja oglądałem Odyseje Kosmiczna i lubię sobie z naukowcami o astrofizyce porozmawiać". Super! Chcesz order i poklepanie po główce? Czy jakby Raczek miałby recenzować "Gdzie jest Nemo?" to zacząłby od zdania "No JA czytałem Folwark Zwierzęcy, historie o gadających zwierzętach dla dorosłych"? Z resztą co to za recenzja - nic o fabule, bohaterach tylko frustrujące docinki pod adresem dorosłych fanów serii i wydumana alegoria o restauracji by było, że recenzja ma jakąś wartość.

Dziękuję za podanie recenzji bo przypomniało mi się czemu tego pana nie lubię słuchać :/

W kwestii analogi to mi przyszła do głowy jeszcze jedno takie absurdalne zestawienie. Lightosue a Aquaman. W obydwu jest motyw latarnika, to co porównywać nie można?  ;D

Mam wrażenie, że Raczek ocenia po prostu uniwersalnie filmy po kątem psychologii i przez to zrównuje ciężkie egzystencjalne kino Kubricka z przygodowym rozmachem świata Star Wars. Oczywiście porównanie totalnie nie fair. Sam Lucas nazywał SW filmowe soap operą. Więc pretensje nie pod ten adres.

Prztyk co do tkwienia w świecie fantazji zamiast zajmować się nauką też jest prawdę powiedziawszy komiczny. Przecież oglądanie filmów, nawet tych niesamowicie mądrych naukowych też nie sprawia, że od samego oglądania tego zostanie się drugim Teslom. Jasne świadomość pewnych rzeczy może urosnąć, ale do tego zasadniczo niekoniecznie trzeba filmów.


Offline Kot Tip-Top

Odp: „Skywalker. Odrodzenie” [SPOILERY]
« Odpowiedź #194 dnia: Nd, 05 Wrzesień 2021, 09:31:54 »
Generalnie mam wrażenie, że nie pierwszy raz widzę jak ten Pan ma problem z ocenianiem filmów czysto rozrywkowych, tak jakby nie rozumiał, że ludzie też potrzebują escapizmu i nie jest to (jak to określa) kwestia uciekania w lęku i na pewno sam by umiał znaleźć filmy które kocha, co są o niczym realnym ale ogląda je dla frajdy.

Dziwi mnie po prostu bo słyszałem więcej niż raz od niego stwierdzenie że np. to że Hollywood ekranizuje komiksy to jakieś bankructwo kreatywności bo nie mają pomysłów to się za komiksy łapią, tak jakby stała za tym nie wiadomo jak wielka desperacja. Przypuszczam, że jakby chodziło tu o adaptacje książek by nie powiedział że tak było choć wiele najwybitniejszych dzieł w historii kina ("Ojciec Chrzestny", "Lot nad kukułczym gniazdem", "Fight club") to adaptacje literatury i nikt normalny nie używałby tego jako argumentu, gdyby miał krytykować któryś z tych filmów.