Większość filmu mnie nie zaangażowała. Wszystko co z Kylo Renem zawsze odbieram jako te bitą śmietanę na serniku, uwielbiam postać i Adama Drivera. Zabrakło mi odpowiedniego wyważenia podniosłości i kontynuowania wątków, jak np. pochodzenie Rey Palpatine, miałem wrażenie jakby to był odcinek serialu, finał sezonu, a nie zwieńczenie "ważnej" dla uniwersum trylogii. Dziwne mam podejście do tego filmu, z jednej strony określenie "nic wciągającego" jest uczciwe względem Rise of Skywalker, z drugiej bardzo mi się podoba że Kylo poszedł drogą której od niego oczekiwałem. Ale za mało tu było sosu, za szybko wszystko się działo.
W średnim filmie było kilka świetnych pomysłów, i to mnie irytuje. Rozwiązanie pochodzenia Rey, mimo że pokazane na szybko, jest magiczne. Rey wybrała, kim chce być, nie pozwoliła by pochodzenie ją określało, i jest to przesłanie wartościowe, pasujące do loru Gwiezdnych Wojen. Dla jednych "I am Rey Skywalker" było żałosne i wymuszone, dla mnie bardzo ważne. Bo czy nie podobną drogą zmierzał Luke? Również nie pozwolił, by pochodzenie i błędy przodków go określały. Historia zatoczyła koło, choć nie do końca tak samo.
Obawiałem się że koniec Kylo będzie 1:1 kopią ostatniego tchu Vadera. Jestem zadowolony, że potrwało to dłużej, przewartościowanie spraw przez Bena i świadomy, przemyślany wybór drogi którą poszedł. Jednocześnie się poddał, w każdej kwestii, jak i w żadnej. Oparł się mrocznej stronie która nim kierowała, i przestał walczyć z dziedzictwem rodziców, zaakceptował obie wersje siebie i ruszył z całym bagażem do przodu. Czuć było wyzwalające uczucie honorowego kamikadze.
Rian Johnson nakręcił dobry i odważny dla mitologii film, który okazał się zbyt niesforny dla gwiezdno-wojennych purystów, krzyki i piski rozpoczęły się, by wrócić do sprawdzonej klasyki. Więc ją dostaliście, Abrams zepsuł wątki które miały potencjał na bycie znacznie lepszymi. Film był bezpieczny jak Przebudzenie Mocy. Cieszę się, że dostałem chociaż te kilka świetnych pomysłów - zakończenie wątku Rey i Kylo, w tym wciąż przeciętnym filmie. Nie był to tak dobry film jak mógł być, ale dla mnie - godnie zakończył ten etap.
Teraz skończmy już męczyć wszystko co związane ze Skywalkerami, i skupmy się na nowych postaciach, jak Mandalorian. PS: Lando sprawiał wrażenie jakby go wyciągnięto siłą z emerytury i wydano rozkaz "ratuj jakoś film".