Opuszczone, bezduszne, bezcielesne – niczym chitynowy pancerz po czymś, co kiedyś żyło. A na imię tym szczątkom Gwiezdne Wojny. Niech leżą.
Za samo to, co zrobili z tą serią należy się finansowa wtopa, na nią oczywiście nie ma co liczyć, ale trzymam kciuki, żeby oberwało się im jak najgorzej. Przynajmniej recenzje już nie są tak absurdalne jak 2 i 4 lata temu.Współczuję...
VII było gwałtem na SW, VIII mordem ze szczególnym okrucieństwem, teraz będą gwałcić zwłoki. Recenzje, z którymi się zapoznałem wskazują dokładnie na to, czego się spodziewałem. Obejrzę dopiero, gdy nie będę musiał za to płacić.
Współczuję...Czego? Tego, że trudno mi olewać to, że po raz kolejny (po Predatorze i Terminatorze) bezceremonialnie niszczone jest coś, co lubiłem? (może nie jakoś bardzo, ale jednak). Na szczęście mam w ten weekend coś ciekawszego do oglądania, więc długo się tym nie będę dołował :P
Czego? (...)Szanuję Twoje zdanie, ale nie rozumiem jak nowe epizody (zwłaszcza, że najnowszego jeszcze nie widzieliśmy) niszczą cokolwiek? Rozumiem, że 7 i 8 Tobie się nie podobają, ale jakim trafem zniszczyły Twoje lubienie czegoś wcześniejszego? hmmm...
Rozumiem, że 7 i 8 Tobie się nie podobają, ale jakim trafem zniszczyły Twoje lubienie czegoś wcześniejszego?Psują zakończenie oryginalnej trylogii, umniejszają jego znaczenie, jak również znaczenie występujących tam postaci - te z kolei zostają zmarnowane, zepsute i zastąpione kartonowymi kukłami w osobie Rey, Finna i Poe. Powrót Palpatine'a to ostatni gwóźdź do trumny, a jednocześnie rozpaczliwy fanservice, brzytwa, której się złapał Abrams po tym, jak Johnson uwalił wszelkie alternatywy. Poświęcenie i nawrócenie Anakina nic nie dały, a wszystko ma teraz naprawić Rey, której nawet nie lubię. Nie zostaje nic innego niż ignorowanie Disney Trilogy.
pomijam spin-offy, które swoją drogą podobają mi sięRogue One spoko, byłem w kinie, kupiłem na Blu. Solo nie widziałem przez obrzydzenie do SW wywołane przez Last Jedi.
współczuję, że magia uniwersum już nie jest z TobąByła krótko, bo dopiero od premiery Zemsty Sithów, wcześniej nie przepadałem, ale za sprawą Ep.III się nawróciłem - dlatego też czekałem na VII, które było pierwszą częścią SW na jaką się wybrałem do kina i jednocześnie sporym rozczarowaniem, potem byłem jeszcze na RO i na tym się moja kinowa przygoda z SW skończyła, ale do epizodów I-VI będę oczywiście wracał, szczególnie, że polubiła je córka. Póki co jednak życzę klęski nowej odsłonie, bo tylko klęska tej chybionej trylogii daje nadzieje na przyszłość dla całej serii.
Zwłaszcza w komentarzach
[magia uniwersum] Była krótko, bo dopiero od premiery Zemsty Sithów, wcześniej nie przepadałem, ale za sprawą Ep.III się nawróciłem - dlatego też czekałem na VII, które było pierwszą częścią SW na jaką się wybrałem do kina
Faktycznie dobre ;D ;D ;D
Pełno teraz w internetach takich "impotentów" co to gnojeniem wszystkiego się obnoszą.
Ja się jaram, a ocenię sam po seansie.
Szczególnie, gdy wziąć pod uwagę, że poprzednia miała ze dwukrotnie (jak dla mnie nawet trzykrotnie) wyższe notki, niż zasługiwała :P
To może ta część ma ze dwa albo i trzy razy niższe oceny, niż zasługuje. Hę?
Potrafisz wskazać jakikolwiek sens cytowania w całości posta na którego bezpośrednio pod nim odpisujesz?
Potrafisz wskazać jakikolwiek sens cytowania w całości posta na którego bezpośrednio pod nim odpisujesz?
Jak widzę którąś z kolei etniczną bohaterkę, która nie wiadomo po co jest w tym filmie, to zaczyna być już po prostu żenująco. Plus, co drugi szturmowiec czy oficer to nagle kobieta. Silly...
więc nie ufaj mojej ocenie i nie kupuj.Spoko, żadnego z filmów tej trylogii nie tknąłem po raz drugi, więc nie ma szans bym miał za to płacić.
I nikt nie zająknie się nad wątkiem pt.
P.S. Czy u Was podczas seansu sala również zaczęła się śmiać w momencie? Bo scena wyglądała naprawdę idiotycznie.
No i sam tytuł tego filmu. Co on ma wspólnego z fabułą? :o
No chyba, że to skala "filmwebowa" od 5 do 10/10, w której już 7/10 to słaby film.
Skalą "filmwebową" (w odróżnieniu od filmwebowej) nazywam idiotyczny sposób oceniania przez ludzi, którzy tam siedzą, w którym 7/10 oznacza słaby film. Przynajmniej w czasach kiedy się tam udzielałem, pełno tam takich było.
Kulam się ze śmiechu gdy czytam wypociny jakiejś amerykańskiej dziennikarzyny, że można się pogubić w nadmiarze wątków. Geeeezzzz... Realy??
Ludzie chyba przez te 40 lat pozapominali za co kocha się STAR WARS!
Skasowano pochodzenie Rey? W tej rozmowie z Kylo? Oglądając ten film ani przez chwilę nie odniosłem wrażenia że to co powiedział było prawdą, kompletnie przecież jej nie znał za to chciał pociągnąć za sobą a kłamstwa są bronią Ciemnej Strony.
Zresztą złomiarze z własnym statkiem kosmicznym?
Tyle, że teraz pastwisz się na "Skywalker" jakby z tego powodu, że poprzednika dostał do nakręcenia kretyn co w życiu dobrego filmu nie spłodził a inny kretyn to zatwierdził.
Jak przeżył Palpatine? A jak przeżył Anakin z obciętymi kończynami i podpalony?
Albo dlaczego Jedi powracają jako duchy a Sithowie nie mogą jako żywi?
@death_bird - ale jojczenie!
Od zawsze uważałem, że ktoś tak potężny jak Imperator Palpatine nie koniecznie zginął wrzucony do tego "szybu" przez Vadera.
Sam Palpatine wspominał w EIII, że Sith oszukują śmierć i potrafią tworzyć życie.
Czy potrafi mi ktoś wyjaśnić dlaczego miecze, które miała w finale Rey były oba niebieskie? Przecież ten Lei był zielony.
Nigdy nie sądziłem, że fan może napisać fanowi, że jego niezgoda na bzdury to jojczenie. :)A jednak. Równowaga Mocy. Ty narzekasz, ja chwalę. :)
Przecież jego śmierć tak jak zniszczenie Gwiazdy to było clou finału "Powrót Jedi". To było rozwiązanie wieńczące całą trylogię. Takie na amen. I co teraz po tych 36 latach i przejściu praw na inną korporację? Vader poświęcił się na marne? Jedna z bardziej poruszających scen to zwykły humbug? I w imię czego? Tego, że Di$ney nie potrafił wykoncypować niczego oryginalnego sam z siebie?No właśnie - skąd ta pewność, że śmierć? W SW tego pełno. Boba nie zginął w paszczy Sarlacca (tylko do niej wpadł, co dalej - film nie pokazuje, co nie oznacza, że zginął - odpadł z fabuły wtedy i tyle), w EIX Chewie też niby ginie w eksplozji tego transportowca co go Rey i Ben przeciągali. Palpatine zostaje pokonany w RotJ, wrzucony do szybu, jest eksplozja energii i więcej nie wiadomo. To jest frapujące właśnie - kto i jak jego truchło stamtąd wydobył i pielęgnował przez lata by ten dochodził do siebie, manipulując - jak zawsze - zza kulis.
To, że D. ma do czegoś formalne prawo nie znaczy, że powinien to robić. Nekromancka marveloza w SW? Mnie to zwyczajnie boli. I stąd to jojczenie.
Gazza, miej litość... Przecież o tym kreowaniu życia Palpatine chrzanił Anakinowi w ramach robienia dzieciakowi wody z mózgu. Jak myślisz? Dlaczego jednocześnie ładował mu do głowy wizje o śmierci Amidali? Ano po to żeby młody Skywalker przybiegł prosto do niego oferując wszystko - łącznie ze swoimi usługami - w zamian za ratowanie jej życia. Przecież to był tak grubymi nićmi szyty kant, że matko i córko...Zdaje się zwietrzyłeś kant tam gdzie go akurat nie było. Jasne, że te wszystkie gawędy o Sith były elementem manipulacji Anakinem, ale było w nich dużo prawdy.
Oj tam, oj tam. Ale jojczenie. :PTu akurat widzę raczej efekt cięcia filmu i jego być może niewykorzystanych scen. Bądź co bądż w tak dużym filmie i przy tak istotnym elemencie settingu jakim są miecze świetlne (szable) - to nie był efekt czyjegokolwiek nieogarnięcia. Gwarantuję.
Widocznie ktoś na planie nie ogarniał tematu. :)
Ale jest na to przykład w filmach? Bo to, że ktoś coś napisze w książce, narysuje w komiksie albo kreskówce to dla ortodoksa jest nie bardzo znaczące.Klony z Kamino to armia Republiki, stworzenie której w sekrecie zlecił Jedi Sifo-Dyas dla zapewnienia bezpieczeństwa porządkowi rzeczy i obronie przed knowaniami Sithów.
Dla mnie istotne jest, że wg filmów klony hodowało mu Kamino. Sam ich sobie nie zrobił. Przegapiłem coś?
Czy to nie było jednak aby tak, że w scenie z treningiem Lei Luke machał swoim drugim (czyli zielonym) mieczem (w końcu sytuacja musiała się dziać po Ep. VI), a Leia niebieskim?Możliwe. Choć to wciąż nie wyjaśnia drugiej kwestii - skąd ten 3 (żółty) miała przy sobie na farmie Larsów.
Innymi słowy: chyba jednak wszystko było tam ok. Rey miała stary miecz Luke`a (niebieski) i miecz Lei niebieski takoż.
ale za filmy odpowiadają wciąż ci sami ludzie.
Choć to wciąż nie wyjaśnia drugiej kwestii - skąd ten 3 (żółty) miała przy sobie na farmie Larsów.
Star Wars zawsze było sporą częścią mojego życia (prowadziłem kiedyś Star Wars Ord Mantell, serwis, które kilka osób może jeszcze pamiętać, a przynajmniej Kielo pamięta ;), so I got street cred ;)
A jednak. Równowaga Mocy. Ty narzekasz, ja chwalę. :)
No właśnie - skąd ta pewność, że śmierć?
Dlaczego Disney i dlaczego nie potrafi wykoncypować niczego oryginalnego? Disney jest właścicielem Lucasfilmu, ale za filmy odpowiadają wciąż ci sami ludzie.
Zapraszam do zabawy: napisz scenariusz w którym Palpatine jest w stanie to przeżyć. :)W starym kanonie Imperatora "dusza" (esencja mocy?) udała się do swojej tajnego laboratorium z klonami i tam przejęła swojego klona. Ten dziwny powiew ciemności tuż po tym jak Vader zrzucił Imperatora do szybu to własnie była ta "dusza". No ale tyle stary kanon. W nowym filmie sam Palpi wspominał że ginął wiele razy. Gdzieś tam w kadzi leżały klony Snoke'a. No i tu pojawiają się domysły. W lepszym filmie by to wyjaśnili, ba w lepszym filmie by pewnie wymyślili coś ciekawszego :) A tak pewnie wytłumaczenie pojawi się w książce albo komiksie.
Ale ich czeki wypisuje ktoś kto chce więcej multi-kulti i szturmowczyń. :)Multi kulti Star Warsom nigdy nie przeszkadzało. Zawsze w galaktyce był przynajmniej jeden murzyn.
W starym kanonie Imperatora "dusza" (esencja mocy?) udała się do swojej tajnego laboratorium z klonami i tam przejęła swojego klona.
[...] Zdaje się zwietrzyłeś kant tam gdzie go akurat nie było. Jasne, że te wszystkie gawędy o Sith były elementem manipulacji Anakinem, ale było w nich dużo prawdy.Tu akurat widzę raczej efekt cięcia filmu i jego być może niewykorzystanych scen. Bądź co bądż w tak dużym filmie i przy tak istotnym elemencie settingu jakim są miecze świetlne (szable) - to nie był efekt czyjegokolwiek nieogarnięcia. Gwarantuję.Wczoraj w nocy napisałem post o tym, ale gdzieś go wetło, sam nie wiem. Wiec króciutko jeszcze raz.
Wskrzesił się sam, znalazł sithijski odpowiednik rytuału Jedi, który pozwalał im powrócić z drugiej strony. Tyle, że oni zgodnie z równowagą Mocy pojawiają się jako duchy, on dokonując tak nienaturalnego czynu, wrócił fizycznie ale jako pokręcony stary trup.
To może właśnie od przedwczoraj to już jest (filmowy) kanon. Chyba już czas oswoić się z myślą, że będą nowe rzeczy. I nie zawsze udane tak jak i wcześniej.
Spoko, ale niech ktoś z krytykujących nowe filmy przedstawi tak na zachętę jakiś zarys fabuły na nowy film. No proszę. Jestem ciekaw. Bo łatwo tak sypać na prawo i lewo wyświechtanymi tekstami jak to onegdaj Sithowie czy Jedi to czy tamto.... Ja chciałbym usłyszeć/przeczytać choćby zarys czegoś co nadawałoby się na jeden dwugodzinny film i było naprawdę oderwane od tego co już znamy...
Całe to zakonczenie ze Snokiem jest do dupy, bo zrobione w ten sposob tylko po to, aby zaskoczyć widzów, bo Snoke jako żywo miał być zmartwychwstałym D. Plagueisem: te same urazy twarzy i szyi, ta sama postura i wzrost, te same motywacje i imperatyw. Ale poniewaz wszyscy obeznani z tematem fani, jak tylko zobaczyli Snoka, od razu wiedzieli, że to Plagueis, no to oczywiscie nie mogl byc to dluzej Plagueis - decydenci Disneya zdecydowali, ze musi to zostac zmienione, by zaskoczyc widzow; niestety w tym przypadku zmienione na na byle co. W kontekscie watku Snoke-Sidious inne inspiracje ksiązka "Darth Plagueis" by Luceno są też aż nadto widoczne.
@Micheal, przeczytaj te książke (chociaz nie jest ona jakos bardzo porywajaca: duzo gadania i polityki, i wlasciwie bardziej dotyczy ona dojscia do wladzy Palpatine'a niz zycia samego Plageuisa), bo wtedy bedziesz mial szanse spojrzec na RoS z szerszej perspektywy i byc moze Twoj zachwyt tym filmem nieco sie zmniejszy. A może wrecz przeciwnie :)
czemu po wezwaniu na Crait w „Ostatnim Jedi” żywa dusza się nie pokazała, a tutaj wystarczył apel od Landa i puff! zjawia się cała olbrzymia flota gwiezdna. Aż taką charyzmę ma ten Calrissian?
Zazdroszczę entuzjazmu, mnie nie obchodziła ani Zorii ani akolici... :| Po kilku tygodniach ledwo co pamiętam ten film, a SW Visual Dicitonary nawet jeszcze nie otworzyłem, bo zapomniałem...
Może jest i gniotem w oczach niektórych, ale najwyraźniej film się podoba, box office temu nie przeczy.no nie wiem, też dołożyłem cegiełkę do wyniku boxa mimo że film mi się nie podoba.
Ja nie szukam w filmów SW głębokiej logiki chcę się po prostu dobrze bawić i zobaczyć fajne walki na miecze świetlne i to dostałem.też się chciałem dobrze bawić ale się nie dało. Walki na miecze były nudne a ich choreografia leżała i kwiczała. Nawet tego nie potrafili zrobić dobrze. To już nawet Mroczne Widmo ma lepszą jedną walkę na miecze świetlne niż te kilka tutaj. Nie licząc faktu że non stop tłukły się tu te same postacie co całkowicie usunęło napięcie z tych walk.
NA ROTS nie wciskano mi do gardła na siłę jakiś poprawności że niewolnictwo, że biedne dzieci, że się zarabia na wojnie, a zwierzaka cierpią i trzeba je ratować.Ten komentarz mam odbierać jako zawiłą informację że LJ ci się nie podobał czy też ogólnie Star Warsy? Jak się okazało że Anakin był niewolnikiem to też uważałeś ten fakt za wciskanie do gardła poprawności że biedne dzieci? Jak Imperator dochodził do władzy to też uznałeś to jako wciskanie do gardła faktu że wojnę prowadzi się czasem po to aby utrzymać lub i uzyskać więcej władzy? Porzucenie przez szmuglera swojego fachu, czy też nawrócenie się zdrajcy również cię raziło?
Odsunięcie na drugi plan Rose też dobrze zrobiło 9 części.pewnie tak w końcu mogli jeszcze z tą postacią zrobić coś ciekawego. A tak lepiej wprowadzić kilka nowych postaci zamiast zająć się tymi które już są. A tych nowych też nie ma sensu rozwijać. Bo po co? Jeszcze okażą się ciekawe.
Gniotem to jest Dragon Ball Evolution czy filmy Uwe Bolla, ale na pewno nie ROTS. Nie jest dziełem wybitym ale bez przesady.TLJ było gniotem. Totalnym, takim któremu bez wahania dałem 1/10. Jeden z tych filmów, na których w połowie miałem już dość i w wielkich bólach przemęczyłem jakoś do końca. Podobna sytuacja jak z nieszczęsnym Warcraftem, z tym, że tam było jeszcze gorzej, bo finał przespałem (i dotąd go nie widziałem). ROTS nie widziałem bo po tamtym gniocie nie mam już ochoty, ale podejrzewam, że lepiej nie będzie. Wręcz boję się po to sięgać zważywszy na to jak bardzo nie lubię wszystkich głównych bohaterów tej trylogii.
A że "impotentów", którzy zapomnieli za co kocha się SW dziś nie brakuje - cóż...współczuję!
A że "impotentów", którzy zapomnieli za co kocha się SW dziś nie brakuje - cóż...współczuję!Bekrytycznych fanboyów łykających każdy syf byle miał znaczek SW jak widać też.
Po TFA naprawdę polubiłem Rey, Finna i Poe.Ja naprawdę nie wiem za co miałbym ich lubić. Miałem ich gdzieś od samego początku (i po części dlatego wynudziłem się w kinie na TFA), a TLJ nie zmieniło nic w tym aspekcie za to spuściło w kiblu wszystko, co mnie jeszcze interesowało po pierwszym filmie czyli Luke'a i Snoke'a.
Przecież oni w ogóle nie mieli pomysłu na te trzy milmy, one robione są na "sztukę" bo przecież zarobi, no właśnie jeszcze jeden taki firma zarobi, ale kolejny to już pewnie nie.
A ocena i w moim i w jego przypadku nie oznacza mieszania z czymkolwiek, nie nosi żadnych znamion obiektywizmu, a stanowi tylko i wyłącznie odzwierciedlenie poziomu satysfakcji z seansu.
Ja naprawdę nie wiem za co miałbym ich lubić.
A za co polubiłeś Leię, Hana I Luke'a po Nowej Nadziei?Za całokształt.
Archetypicznie te postaci są kopią ze starej trylogii.Co z tego?
postaci w ST były lepiej poprowadzone, ale po pierwszym filmie różnicy wielkiej nie ma.
Osobiście mam raczej wrażenie, że to było robione na "reżysera". Każdy z nich miał inną wizję, Johnson chciał iść w trochę inną stronę z sagą, spróbować czegoś nowego. Plus za odwagę, choć dla mnie wyszło przeciętnie (ale inne dzieła tego reżysera też mi nie podeszły). JJ za to musiał upchnąć swoją wizję w 2 epizody, co spowodowało wielką gonitwę w filmie (a jeśli plotki są prawdziwe Disney zadecydował jeszcze o wycięciu wielu scen). Sukces finansowy i tak jest niezły, ale mam wrażenie, że Lucasfilm zauważył niezadowolonie wielu fanów i kolejne produkcje będą lepiej zaplanowane.
The Rise of Palpatine
(...)Spoko. Lubię Ciebie:
Na oglądaniu TROS już mi w ogóle nie zależało, przeczytałem wszystkie spoilery, nałykałem się memów i parodii i teraz tym bardziej nie znajduję powodu by to oglądać.
(...)
Pierwsze co nalezy zrobić to obejrzeć i wyrobić sobie własne zdanie, zamiast gdybać na podstawie nie wiadomo czego.
(...) ale może się okazać, że coś o czymś ktoś opowiadał w rzeczywistości wywoła w nas zupełnie inne wrażenia.:))
(...)
"Disney/Lucasfilm Ltd." ma zdania fanów ekstremistów, wymoczków i gogusiów, narzekających na "The Rise of Skywalker",Nigdy by mi nie przyszło do głowy aby obrażać kogoś tylko dla tego że mu się ten film podobał. No ale, korporacja zarobiła swoje to można jechać po wszystkich którzy mają inne zdanie. C'nie kolego?
"Disney/Lucasfilm Ltd." ma zdania fanów ekstremistów, wymoczków i gogusiów, narzekających na "The Rise of Skywalker", jakby odebrano im ulubioną pluszową zabawkę, totalnie gdzieś, wręcz głęboko, głęboko, ,,za górami i lasami" w czterech literach, skoro film zarobi na pewno 1 mld 300 mln. dolarów amerykańskich w światowym Box Office. Hajs się zgadza? Zgadza! I Koniec dyskusji. 8) 8) 8)
Gdybyśmy dostali takie oto gwiezdne Wojny, jakie pomyślał sobie pochodzący z Modesto w Kalifornii George w swych pierwszych próbach, byłoby wręcz masakrycznie dziwnie, i dużo gorzej niż odmiennie, gdyby tak porównać to z tym, co mamy w popkulturowym świecie obecnie.
Czy ty naprawdę nie widzisz, że te Disney Star Wars z każdym filmem zarabia co raz mniej.Ale to nie zmienia faktu, że dla wielu widzów jest ok. W tym dla mnie. Koło tyłka mi latają te wyciekające wersje/warianty scenariusza. Zawsze tak było. Łącznie z pierwszą (najstarszą trylogią). Tyle, że teraz dzięki internetowi każdy czuje się upoważniony do uzewnętrzniania swoich przemyśleń, a i jąjczenie jest trendy.
na czele, który filmu nie widział ale starczy mu narzekanie innych by też stękać i przytaczać podczytane w sieci stękanie (choć w wątku o Wiedźminie konsekwentnie namawia do wyrabiania sobie opinii koniecznie na podstawie lektury własnej :)) )Tradycyjna kula w płot.
jestem w zupełnie innej sytuacji, którą mozna by porównać do kogoś, kto obejrzał 5-6 odcinków wiedźmina, wie co jest w ostatnich dwóch i nie jest w stanie się zmusić do ich obejrzenia, bo to, co do tej pory widział było zbyt daremne.
Tylko w przypadku Netflixa to nie jest imo jakiś wielki sukces.To jest wielki sukces. Wpływy z abonamentu są wpływami bez znaczenia czy serial jest oparty na rozpoznawalnej marce czy nie. Ponadto sukces zawdzięcza Grze o Tron, po której zakończeniu widać wielki głód serialowego high-fantasy w społeczeństwie.
Mamy połowę marca. Na świecie TROS zarobił niewiele więcej niż Rogue One a w Stanach nawet mniej. Disney ma o czym myśleć.
Aktorka majaca grac Ashoke nie jest krystalicznie dobra i juz bol dupy sie zaczal bo kogos tam gnembila jak James Gunn ktory odbyl pokute na wygnaniu i znow moze robic dolary dla najwspanialszego Disneya...
Ja tam nie czułem żadnego pośpiechu i chaosu. Jak by tempo było wolniejsze i więcej ekspozycji - też marudy by narzekały, że się ciągnie i nic nie dzieje. Wszystkim nie dogodzisz. Dla mnie te 2,5 godziny pękło nawet nie wiem kiedy. Działo się dużo i szybko ale w pozytywnym tych słów znaczeniu. Kulam się ze śmiechu gdy czytam wypociny jakiejś amerykańskiej dziennikarzyny, że można się pogubić w nadmiarze wątków. Geeeezzzz... Realy??
Wyszło bardzo dobrze!! "Absurdów" (jak to ktoś gdzieś napisał) było nie więcej niż we wszystkich innych odsłonach serii. Ludzie chyba przez te 40 lat pozapominali za co kocha się STAR WARS! Albo się to "kupuje" z całym dobrodziejstwem (wad i zalet) albo nie. Kosmiczna baśń filmowa, a mam wrażenie, że niektórym by powaga, logika i wzniosłość Odysei Kubricka chyba tylko odpowiadała.... Ehhhh. A może to tylko ja zostałem wiecznym dzieckiem, które ojciec na początku lat 80-tych do kina na jakiś fantastyczny nowy film zabrał?
Hej, tak się nie robi - to wrażenia tuż po seansie. 😉 Dziś z perspektywy „na chłodno, bez emocji” po 3 seansach te „wysrywy” Kennedy i Abramsa mniej już bawią jakby. 😎
Patrząc na te film po roku czy dwóch... Nic nowego raczej nie dodam ale jednak smuci jak zmarnowana cała ta trylogia.
Bo poszczególne filmy nie są złe, "Skywalker odrodzenie" też ma elementy które dadzą się lubić, tylko całość się kompletnie nie zgrywa bo każdy w swoją stronę i nie do końca wie do czego zmierza. Wątki i postacie są wprowadzane tylko po to by zniknąć (o co chodziło z tym dzieciakiem od miotły w "Ostatnim Jedi" ja się pytam? Jest jakiś Snoke którego budowali, nie ma Snoke'a...durne imię swoją drogą). Chyba najbardziej gryzie mnie nijaki romans Ray/Kylo... już z Finnem miała więcej chemii - prawdę mówiąc najciekawszą postacią, którą potraktowali po macoszemu w ostatniej części. Uśmiercanie znanych i lubianych też nie bawi. Albo inaczej - byłoby fajne jakby istotnie daliby im jakieś naprawdę epickie śmierci. Z drugiej strony to jak z Leją wybrnęli nie powiem szacun patrząc jak ograniczony materiał z nią mieli i chcieli potraktować sprawę z dobrym smakiem.
Z jednej strony fajnie zobaczyć tego Imperatora otoczonego przez "chór" innych zakapturzonych w jakiejś morcznej piecarze i wielką bitwę pojazdów... Tylko co z tego jeśli to co do tego budowało jest kruche, niespójne i jeszcze zabiera satysfakcję z końcówki "Powrotu Jedi", że największe zło zostało pokonane. Mogłoby być poczucie wielkiego finału i to co tu proponują byłoby nie głupie... ale niestety, nie ma się poczucia, że do tego dążyło osiem filmów, a po prostu posklejali co mieli pod ręką. C3PO powiedział kilka zabawnych kwestii i tyle.
Czasem mm wrażenie, że oni te Star Warsy celowo robią naszpikowane problemami, wadami i nieścisłościami by fani mieli co analizować i wykłócać się... Biorąc pod uwagę, że JarJar Bings to element z Prequeli który najbardziej przeszedł do popkultury jako synonim znienawidzonego bohatera pobocznego, coś w tym jest.
Dziwne to uczucie jeśli w całej trylogii to co najbardziej zostało to zobaczenie kukiełkowego Yody na pięć minut by poczuć powiew nostalgii.
Tylko ciężko się tu nie wzdrygnąć od pretensjonalnego (by nie powiedzieć "bucowatego") tonu jakim wita widza nim przechodzi do konkretów. "No ja oglądałem Odyseje Kosmiczna i lubię sobie z naukowcami o astrofizyce porozmawiać". Super! Chcesz order i poklepanie po główce? Czy jakby Raczek miałby recenzować "Gdzie jest Nemo?" to zacząłby od zdania "No JA czytałem Folwark Zwierzęcy, historie o gadających zwierzętach dla dorosłych"? Z resztą co to za recenzja - nic o fabule, bohaterach tylko frustrujące docinki pod adresem dorosłych fanów serii i wydumana alegoria o restauracji by było, że recenzja ma jakąś wartość.
Dziękuję za podanie recenzji bo przypomniało mi się czemu tego pana nie lubię słuchać :/
Ja za to pamiętam, jak się wypowiadał o pierwszym Terminatorze który mu się strasznie podobał po czym stwierdził, że na szczęście to tylko bajka, bo to niemożliwe żeby maszyny się zbuntowały.
Generalnie mam wrażenie, że nie pierwszy raz widzę jak ten Pan ma problem z ocenianiem filmów czysto rozrywkowych, tak jakby nie rozumiał, że ludzie też potrzebują escapizmu i nie jest to (jak to określa) kwestia uciekania w lęku i na pewno sam by umiał znaleźć filmy które kocha, co są o niczym realnym ale ogląda je dla frajdy.
Dziwi mnie po prostu bo słyszałem więcej niż raz od niego stwierdzenie że np. to że Hollywood ekranizuje komiksy to jakieś bankructwo kreatywności bo nie mają pomysłów to się za komiksy łapią, tak jakby stała za tym nie wiadomo jak wielka desperacja. Przypuszczam, że jakby chodziło tu o adaptacje książek by nie powiedział że tak było choć wiele najwybitniejszych dzieł w historii kina ("Ojciec Chrzestny", "Lot nad kukułczym gniazdem", "Fight club") to adaptacje literatury i nikt normalny nie używałby tego jako argumentu, gdyby miał krytykować któryś z tych filmów.