Jaki ten świat jest mały. U mnie rzecz ma się podobnie, forumowiczu. Nie oglądam wszystkiego, co jest związane z adaptacją Uniwersów komiksowych, jeśli chodzi o małoekranowe twory. Jednak, jak już oglądam dany serial, np. "Supergirl" od "CW", oglądam go od pierwszych do ostatnich odcinków, sezon w sezon, bez względu na jakość gry aktorskiej, płynność fabuły, trwałość i płynność wątków, ilość odcinków, czy efekty specjalne. I przeważnie jestem optymistycznie nastawiony do takiego serialu; w końcu to adaptacja ukochanego komiksowego świata. Wiadomo, że nie ma idealnych odcinków, nawet gdy serial wydaje się być idealny, prawie że nie mający wad w różnych aspektach. Rogal od ucha do ucha, wypisany na twarzy i bierzemy się za kolejny odcinek "Supergirl", "The Flash", "Punishera", czy inne serialowe przeniesienie historii obrazkowych.
Wrażenia po pilotowym odcinku szóstego sezonu "The Flash", w moim przypadku krążą wokół neutralności, przesuwając się stronę optymistyczną. Tak zwanego ,,zacieszu" po oglądnięciu "Into the void", nie złapałem. Z doświadczenia epizodu zanotowałem wartości: 55% odbioru neutralnego reszta umiarkowanie optymistycznego. Atutem odcinka była postać Bloodworka, jednak scena rozpoczynająca jego wprowadzenie, niekoniecznie. Pogrzeb matki przyszłego Bloodworka, przed którym zalano nas masą kontrastujących optymistycznych ujęć, który to został wprowadzony nagle, jakby poprzednie sekwencje wycięto w nieodpowiednim miejscu, nie był właściwym rozwiązaniem. Napięcie i atmosfera odcinka gdzieś uleciały. Nawet wzruszona Iris nie wygląda już naturalnie, a Cisco również nie zaskakuje. Jedynie wewnętrzna relacja osobowości Caitlin Snow: jej właściwego niematerialnego ja z osobowością Killer Frost, była czymś nowym, ciekawym, rozwijającym postać i serial. Dodatkowo nie dało się nie uśmiechnąć, nie poczuć ducha nostalgii, gdy podczas ponaddźwiękowych manewrów Flasha gdzieś po Central City, widz mógł usłyszeć towarzyszącą postaci ścieżkę dźwiękową z filmu "Flash Gordon". Nie zapomnijmy o Dibnym, i jego wejściu w stylu Jamesa Bonda.
Z przyjemnością obejrzę kolejne, a potem kolejne itd., epizody szóstego sezonu "The Flash". Robi się anormalnie ciekawie, i to jak! A dlaczego? Nurtować geekowski umysł może pozycja Bloodworka jako głównego antagonisty Flasha i jego zespołu ze S. T. A. R. Labs w tej serii przygód szkarłatnego speedstera. Bo jeśli najistotniejsze dla Barry'ego i jego superbohaterskiego alter ego będą konsekwencje wydarzeń z "Kryzysu na Nieskończonych Ziemiach" - nadchodzącego Crossoveru Arrowverse, to Bloodwork, na poważnie zagrozi Flashowi tylko do startu pierwszych odcinków Crossovera. Po zakończonym "Kryzysie" Allen zapewne będzie musiał martwić się innym niebezpieczeństwem, a o Bloodworku, niestety, zapomnieć. Najlepszy w nadchodzącym "Crossoverze" nie jest sam jego przebieg, lecz konsekwencje, którymi na pewno nawiedzi on nie tylko serial "The Flash", ale i całe Arrowverse.