"The Outsider", pierwszy z 10-ciu odcinków startowego sezonu serialu już za mną. Skromnie, ale stopniowo; kryminały, produkcje w klimacie detektywistyczno-śledczym, thrillery psychologiczne z różnymi gatunkami w tle - czy to filmy czy twory małoekranowe, zawsze oglądam stopniowo, ze smakiem i fanowskim zaangażowaniem. O pilotowym odcinku "The Outsider" mogę powiedzieć tyle, że był to cholernie dobrze - i ujęcia, i ton światła i cienia, otoczenie, zaangażowanie postaci etc. - zrealizowane 61 minut materiału wyjściowego. Znalazło się tu co nieco z ,,brudnego", czarnego kryminału; główna postać, a także poboczne sylwetki ludzkie zachowują się tak, jakby żyli i funkcjonowali w bańce własnej przestrzeni i kodeksu zasad i norm, zgodnie z którymi na własne ,,widzimisię" załatwiają i rozwiązują wszystkie problemy; przynajmniej takie odniosłem wrażenie osobiście. Planów filmowych na detalu i makrodetalu, nie powiem, trochę się tu w scenach z gatunku surowego kryminału/śledztwa znalazło. I to było piękne. Co istotne, to to, że role Ralpha Andersona czy Terry'ego a.k.a. ,,będącego w dwóch miejscach naraz", płynęły jak w cudownym flow wraz z melancholią, dramatem i skrywającym się mrokiem, który w pełni nie dał o sobie znać. Ocena 8/10, będzie dla pierwszego odcinka produkcji "The Outsider", sądzę, wystarczająco dobra.
"Dark", ale to zleciało; nad wyraz niespodziewanie poukładany, wręcz cudowny finisz trzeciego sezonu tego małoekranowego obrazu, przez wielkie i cudowne ,,w" i ,,o", od szanownego Netflixa! A dlaczego "Dark" zasługuje na tak ,,chwalebną" opinię? Po pierwsze, minimalizm efektów specjalnych tu zawartych dla motywu fantastyczno-naukowego, w tym podróży w czasie, zastosowano kosztem świetnie rozłożonego, ładnie przeciąganego dramatu postaci, czyli summa summarum: gatunek sci-fi stał się gościem w tym serialu, wręcz uchodźcą w stosunku do istoty ukazania losów typowej, zmagającej się ze swoimi krwawicami i wewnętrznymi demonami społeczności przeciętnej cywilizowanej współczesnej mieściny. Bardzo krótko to podsumowując, dodam w mej recenzjo-opinii o całości wydźwięku trzech sezonów "Dark", że w kontekście ,,podróży w czasie" tu specyficznie wtłoczonych, nie odgadłbym za Chiny Ludowe, że
aberracje czasowo-przestrzenne, to ciągle zapętlenie początku i końca, na przestrzeni całych trzech serii odcinków znajdą rozwiązanie w postaci: stworzenia światów równoległych / rzeczywistości, za pomocą źródła pierwszej przyczyny zaistniałego w bazowym... świecie. Mechanizm ten można porównać do przekręcenia zjawiska zachodzącego w kwantowym Uniwersum: stworzenia cząstek subatomowych przez obserwatora i ich następnie wysłanie w przeciwnych kierunkach. Z drugiej strony mogłoby to wyglądać jak w klasycznym Stanie Splątanym, lecz odnoszącym się do zjawisk mających miejsce w rzeczywistości skali makro: H.G. Tannhaus w "Earth Prime", po utracie bliskich, dławiony przez wewnętrzny ból uruchamia ,,maszynę czasu''i staje się nieświadomie obserwatorem splątanych ze sobą ,,światów", które zaistniały w momencie aktu obserwacji, czyli włączenia urządzenia.
Całość trójcyklowej historii "Dark" oceniam więc na: 9/10. Minus jeden punkt z wartości oceny, gdyż nie mam absolutnej do potęgi entej pewności... że to już koniec.