"Altered Carbon" stanowi serialową odrębność, zarówno pośród serialów z gatunku Sci-fi, Thriller, czy Kryminał i Sensacja. Jak na razie po 5-ciu obejrzanych przeze mnie odcinkach ta jednosezonowa produkcja od "Netflixa", nie dość, że potwierdza potencjał platformy do tworzenia naprawdę bardzo dobrych seriali, i powinna robić mniej, ale lepiej, to potrafi również wynieść gatunek Cyberpunk na świat małego ekranu, i to od razu na wyżyny! "Altered Carbon" to Czarny Kryminał rozgrywający się w realiach brutalnej, dystopijnej przyszłości. Tym samym charakter kryminału i wątek śledczy związany z siecią specyficznej, dość rozległej intrygi zazębionej wokół zabójstwa Laurensa Bancrofta i losy Raikera, płynnie wplata się w konstrukt futurystycznej naukowej fikcji. Niesamowite jest to, że z perspektywy całości serialu, nie ma tu dużych różnic w określeniu tego, co jest w "Altered Carbon" najlepsze: czy ogólny kontekst gatunku Sci-fi, czy mroczny, smętny, bez moralizowania i zbędnych happy endów Czarny Kryminał; do każdego z odcinków pierwszego sezonu dodajmy więcej cienia, mniej kontrastów świetlnych i scen łóżkowych, a dostalibyśmy perwersyjny i sugestywny produkt małoekranowy w stylu ciężkiego "Sci-fi Noir".
Kovacs jest twardym, zgorzkniałym śledczym, skłóconym z światem i z samym sobą. Jest niczym detektyw z rasowego przytaczanego przeze mnie rodzaju dość ciężkiego niejednoznacznego Kryminału, którego to oddziela od rzeczywistości własny kodeks honorowy, któremu jest on niezwykle wierny. Takeshi Kovacs to cynik, którego prawie że nie obchodzi własny los i żeby było mało jest on równie brutalny, co Ci którzy na niego ,,polują" - w przypadku Kovacsa to wszyscy ci powiązani z Bancroftem i historią ,,powłoki" emisariusza Takeshiego. Śmiem twierdzić, że postawa dektyw Ortegi skłania się ku byciu ,,kobietą fatalną" - w jej kreacji można zauważyć takie właśnie tropy, gdyż to ona z życia Kovacsa zrobiła bagno; to ona zachowuje się nieustępliwie; to ona czując coś do Kovacsa zamkniętego w powłoce Rikera może sprowadzić go z sytuacji bez wyjścia do jeszcze gorszej pozycji, przyszpilając go do surowego, grubego muru. Rzeczywistość uwydatnioną w dość szczególny sposób w "Altered Carbon", którą z każdym kolejnym odcinkiem poznajemy coraz lepiej ma dwuznaczny charakter. Podupadłe dzielnice, zatłoczone, brudne, skąpane w zimnej jednostajnej barwie społecznego rozkładu ulice, od drobnych straganów, spelunek po wieżowce, których fasady w ciemnej nocy zdają się piąć ku górze bez końca. Z drugiej strony, gdzieś wysoko ponad tym wszystkim, co tu na dole ledwo wiąże koniec z końcem swą pełną kolorów, przepychu, nie mającej końca idylli egzystencję przeżywają ludzie bogaci, establishment - upowłokawiani bez końca. I go w "Altered Carbon" jest urzekające. Całość efektów specjalnych tu zastosowana nie jest dla odbioru serialu ,,efekciarska". W równym stopniu, co fabuła opowiadają one to czym serial jest: główne założenia i idee.
Popatrzmy również w "Altered Carbon" na scenę w windzie,
która rozgrywa się w bodajże 47 minucie 5 odcinka pierwszej serii serialu. Praca kamery, która kreuje tę niezwykłą sekwencję, to piękny, intymny i agresywny kolarz ruchów. Ujęcia obejmują windę z każdej płaszczyzny. Kamera oddala się, po czym przybliża; patrzy z kąta krawędzi sufitu i nagle znajduje się przy postaciach walczących ze sobą, trzęsac się niemożebnie. A po chwili potrafi znaleźć się tuż przy twarzy Ortegi. Dzięki temu emocjonalność całej sceny i odczucia postaci zyskują na wartości - wzrasta intensywność akcji , a napięcie na ten krótki moment potrafi spowodować u widza efekt stratosferycznych doznań. To wszystko zamknięte jest w dynamicznym, przestrzennie ograniczonym układzie, i wygląda dużo lepiej niż każda inna ,,scena w windzie" w kinie gatunku sci-fi, akcji, czy adaptacjach Uniwersów komiksowych, jak w "Kapitan Ameryka: Zimowy Żołnierz". "Altered Carbon" wręcz eksterminuje filmowych i serialowych rywali w tym względzie. Coś niesamowitego!
Zresztą sami popatrzcie!
5 odcinków "Altered Carbon" obejrzanych; ocena dla tego serialu, na ten moment będzie bardzo wysoka. Nie spodziewałem się czegoś tak ekscytującego prawie w każdym aspekcie serialu, dlatego daję mu notę: 9,5/10.
Takeshi Kovacs goni Matta Murdocka z netflixowskiego "Daredevila"... Oj goni.