W wątku o filmach polecany dokument LA 92 pokazujący rasowe bunty/zamieszki/protesty jakie 30 lat temu miały miejsce w tytułowym mieście, kilka komentarzy dalej poleciłem serial
The Shield w zbliżonym kontekście (bo w tle są podobne społeczne, polityczne, medialne, a może przede wszystkim moralne dylematy).
Serial polecam, serializowany dramat policyjny z epizodycznymi wątkami pobocznymi, postaci jakim kibicujemy żyją w szarej strefie starając się uporządkować okolicę jako policjanci, ale jednocześnie idąc na kompromisy z gangami, żeby wraz z progresem serialu starać się też mieć coś z różnych nielegalnych źródeł dla siebie. Brzmi trywialnie? Nie jest to oryginalny koncept, serial przede wszystkim rozrywkowy, w moim mniemaniu dobrze zrobiony (bardzo surowy wygląd serialu, praca kamery - dużo zbliżeń, mało szerokich ujęć, obraz nie jest perfekcyjny itd., - styl przypominający np. filmy osadzone w slumsach, co bardzo pasuje do tematyki serialu)...
O samym serialu to tyle, plus poniższe fragmenty, które może kogoś zachęcą (jeśli nie zna). To był serial FX, więc "z zasady" ustępował jakości HBO, dlatego stawiam go półkę niżej. Też jak komuś koncepcja (wygląd, tło serialu itp.) się nie spodoba, to potrafię sobie wyobrazić narzekania na prowadzenie głównej fabuły i szeregu pierwszoplanowych postaci - cały sezon może po prostu nic nie zmienić w status quo (chociażby ten z Glenn Close), a to zdecydowanie nie jest coś, do czego przyzwyczaiły najlepsze seriale typu Breaking Bad. Także jeśli ktoś miałby oglądać tylko po to, żeby wiedzieć jak potoczą się losy głównych postaci i nie czerpać przyjemności ze świetnych występów gościnnych czy ogólnego rozwoju postaci pobocznych, to nie byłby to serial jaki wprost polecam.
Na dole odniosę się do tego jednego niefortunnego odcinka jaki w poniższej wymianie zdań wyszedł na pierwszy plan.
A jak już piszę to polecę serial The Shield, niby są The Wire czy Homicide: Life on the Street, które z różnych perspektyw pokazują bolączki społeczne zurbanizowanego USA, to The Shield najbliżej dotyka samego LA, a dzięki osadzeniu w niesprecyzowanej lokalizacji/czasie w tle poprowadził fabuły nawiązujące do szeregu społecznych obaw czy nierówności, na tle rasowym, ale bez patronizowania czy wciskania idei itp..
Podesłałbym np. scenę drugą z odcinka 7, koncept prosty - na posterunek wchodzi zrozpaczona kobieta, nikt nie ma dla niej czasu, ale kilka rzeczy powiedziała skupiając na sobie uwagę. Taka nietypowa dla tego serialu scena, ale dobrze zagrana i nakreśla te problemy i niejako bezradność policji. Nie wstawię bo nie znajduję na Youtube, ale transkrypcję szybko znalazłem:
- I need someone to listen to me.
- I'm busy at the moment.
Maybe one of the uniforms...
- I said I need someone to listen to me.
- Okay.
Did you want to report a crime?
- I've lost track of all the crimes.
- I don't understand.
- I've lived in this neighborhood all my life, keeping my complaints to myself.
But no more.
My apartment has been broken into seven times in the last four years.
Seven times!
And you never catch anyone.
You have got graffiti and cuss words on every single wall that you see.
I've got needles on my sidewalk, beer cans on my lawn, and I stopped ducking at the sound of g*nsh*t years ago.
We can drop smart bombs down chimneys half a world away, but some sicko gets released from jail because of a computer screw-up and r*pes my niece!
How does this make sense?
I see that yellow police tape everywhere that I go, and it's all sirens and helicopters and search lights.
You've got mothers k*lling their children, children k*lling strangers, and maniacs flying airplanes into buildings, and I just want life to go back to the way that it should have been.
What are you doing to make us feel safe?
Tutaj cięcie. To nie jest procedural, więc scena się kończy i więcej tej postaci na ekranie nie widzimy. Ogólnie ten monolog jest chyba najbliższy patronizowania w całym serialu.
Więc problemy społeczne w tle, ze skorumpowaną policją, oraz ludźmi faktycznie chcącymi coś zmienić na pierwszym planie, przy tym całość to serializowany dramat postaci poruszających się w szarej strefie moralnej. Serial w którym kibicuje się "mniejszemu złu", nie jest to poziom Breaking Bad czy The Sopranos, ale tylko półkę niżej, co wciąż jest wysoko.
The Shield oglądałem całe, ogólnie podobało mi się, ale raczej postawiłbym go przynajmniej "dwie półki niżej" od Sopranos czy Breaking Bad.
Ma odcinki świetne ale są też i słabiutkie, aktorsko w większości bardzo dobrze, ale scenariuszowo to czasami są głupoty takie, że głowa mała. Najbardziej mnie irytowało, że Vic i ekipa powinni wpaść już przynajmniej 10 razy na tych różnych akcjach, to że się im ciągle udawało uniknąć kłopotów nie jest tu usprawiedliwione jego sprytem czy coś, tylko po prostu scenariusz tak chce. Jeden odcinek najlepiej pokazuje jak tam czasami "szli na żywioł" bez ładu i składu, dziewiąty 2 sezonu o nazwie Co-Pilot. Dzieje się on niby na chwilę przed sezonem pierwszym, ale to co tam pokazali zupełnie nie pasuje do realiów z pierwszego odcinka, od początku mamy pokazany posterunek w którym wszyscy od lat ze sobą pracują, "Strike Team" ma już swoją reputację, mieli różne wzloty i upadki, a tutaj nagle mamy uwierzyć, że wszystko to powstało na 5 minut przed startem 1 odcinka. Tak samo w tym prequelu Julien już tam dawno pracuje, a przecież w 1 odcinku był dopiero co przybyłym żółtodziobem.
Czasami w różnych serialach mogą się pojawić małe nieścisłości i zmiany (np. w pilocie Sopranos widać, że jeszcze nie mieli charakteru wielu postaci dopracowanych, Carmela nie biegałaby nigdy z karabinem po podwórku, a Adriana powinna być kimś więcej niż losową striptizerką), ale tutaj mamy sytuację odwrotną, 22 odcinek serialu, a takie błędy i głupoty pokazane. Trochę amatorszczyzna.
Konsensus taki, że faktycznie przywołany przykład (odcinek) jest niefortunny, zarówno dla mnie żeby "bronić" serialu, jak i dla samych twórców, to był taki "zapychacz" niezupełnie przemyślany. Różnica perspektyw, mnie się serial podobał bardziej to i patrzę łagodniej na wady, Tobie się podobał trochę mniej to i wady są ostrzejsze 
Serial nie był typowym komentarzem społecznym (jak napisałem wcześniej), ale i tak bym polecał komuś kto nie zna a jest zainteresowany np. tematem LA 92, pierwszy sezon mocno w tym kierunku ciągnął (żeby jakoś te rasowe bunty były w tle), a później też akcje typu polowanie na policjantów w wyniku zajmowania mienia itp.. Sam serial niewiele komentował, to była rozrywka, ale w tle jest wystarczająco dużo takich społeczno-moralnych dylematów, że jak ktoś jest zainteresowany to dobra perspektywa wyjściowa do przemyśleń.
Serial oglądałem przynajmniej kilka razy, powszechne opinie o serialu też znam, więc z mojej perspektywy ten odcinek "Co-Pilot" traktuję jako ciekawostkę, wiem że wielu fanów po prostu go ignoruje, to był odcinek niepotrzebny i jak piszesz @Danio wręcz pozostawił negatywne wrażenie w odniesieniu do całego serialu.
Twórcy twierdzili, że kwestia charakteryzacji (Ronnie) podyktowała takie prowadzenie fabuły, ale szczerze - nie wiem, jakoś chwilę później sobie poradzili np. z plastrem tymczasowo, to nie jest coś, czego nie dało się przeskoczyć, a tym bardziej żeby zaplanowane wydarzenie miało negatywny wpływ na pisanie serialu. Nie wiem jaki był faktyczny powód, ale wygląda na ograniczenia budżetowe, może personalne, a może nie było pomysłu co "ważnego" zrobić na tym etapie, wiedząc że finał musi być najbardziej znaczący...
Zauważ że poprzedni odcinek zamknął najbardziej angażujący wątek tego sezonu (Armadillo), a zaraz po Co-Pilocie widać, że sezon chce jakoś dociągnąć do finału, więc kolejny przerywnik (Gilroy) i zamknięcie wątku tej audytorki, nic więcej ciekawego (oprócz finału sezonu oczywiście) w odcinkach 9-13 nie było...
Przy okazji - serial wrócił jeszcze raz do przeszłości w prequelu sezonu 6, to był taki materiał promocyjny, więc technicznie nie jest reprezentatywnie dla serialu, a wstawiam w ten sposób bo sam tytuł to duży spoiler, także jak ktoś oglądał serial a nie widział dodatków to ten jest wartościowy:
https://www.youtube.com/watch?v=meeVWDf9mW4Mimo że serial oceniam na 9/10 (ocena lekko zawyżona dzięki roli Whitakera) to też widzę wady:
- zakończenie pilota wydarzeniem definiującym serial, słuchałem komentarzy i podcastów twórcy serialu i nawet on sam mówi, że było to za szybko, ale nie dało się inaczej (to było ponad 20 lat temu, telewizja musiała od pierwszego odcinka przekonać widza do siebie) - serial trzeba było jakoś sprzedać, i właśnie ten "szok" z pierwszego odcinka zaważył na tym, że ktoś go kupił;
- łatwowierność złoczyńców, o ile tych z najniższego szczebla rozumiem, bo logiczne że to mięso armatnie, ale ten czołowy Ormianin(?) z końca serialu... pretekstowe rozpisanie postaci aby stanowiły punkt do odhaczenia dla głównych bohaterów, przy tym Twój zarzut co do ich szczęścia wygodnego dla fabuły - jakby rozebrać "rzeczywistość" tego serialu na części, to sam koncept że Vic był w takiej relacji z Shanem, że jednocześnie traktował go nie jak równego sobie, a przy tym ufał w kwestiach, z jakimi był ekstremalnie ostrożny wobec innych postaci - widać było, że Vic jak coś chciał osiągnąć to działał też sam, Vic z późniejszych odcinków nie zaufałby Shane'owi z tym kluczowym wydarzeniem z odcinka pierwszego...
@Danio jak stawiasz The Shield dwie półki niżej, to jakie seriale stawiasz pomiędzy tym a np. The Sopranos (seriale dotykające podobnej tematyki: policjanci i/lub złodzieje

)?