Chyba chciałeś parę osób obrazić:)
Jak to się mówi, oj tam, oj tam "misiokles"!
Sam plakat "Lud(w)ika" to przykład ,,artyzmu" bezguścia i kiczu: grafika przypomina mi klimat europejskiego serialu proto gangstersko-kryminalnego z drugorzędną obsadą; bułgarskie gangi czy jakieś francuskie, albo ruskie Wory. Nie ufam niektórym ,,oryginalnym" mproduktom Netflixa, których to jest z roku na rok więcej niż grzybów we wszystkich lasach świata.
Źle tam się dzieje, oj ,,Źle się dzieje w państwie duńskim!"
A wracając do tegoż to wątku tematycznego, 6 odcinków zostało mi do skończenia mej przygody z seriale "Upadek Królestwa". Akurat jestem na ostatnim z wyprodukowanych sezonów produkcji; oglądanie jej to czysta przyjemność a Uhtred z Bebbanburga, według którego ,,wszystko jest przeznaczeniem", jako syn równie wielkiego Uhtreda, to najmocniejszy punkt serialu. Aktor, który wciela się w tę postać, że tak się wyrażę: nieustannie jest w formie aktorsko-fizycznej. A efekty jego pracy widać na ekranie; nie wiem jak wielkie to jest aktorstwo, ale Alexandra Dreymona jako Uthreda... naprawdę da się oglądać. Sezon 5 to nie aż tak dobry sezon jak 3 czy 4, gdyż jest tu wiele wątków, które zaczynają dziwnie gmatwać fabułę, a sama postać Bridy to najsłabszy punkt, ot pięta achillesowa "Upadku Królestwa", wliczając wszystkie jego serie, wszystkie jego odcinki - od początku do końca... chyba, a to okaże się, jak zakończę oglądanie serii no. 5.
Efekty wizualne, np. reżyseria walk, efekty specjalne jak: kostiumy, charakteryzatorka, scenografia, set-upy etc., to pierwsza klasa w tym serialu; w ,,Upadku" te aspekty produkcyjne wyglądają pięknie - to jest bardziej naturalnie i surowo zrealizowane niż w "Vikings" od HC.
Na ten moment moja ocena dla serialu: 8,5/10 za obejrzaną do tej pory część całości "Upadku Królestwa".