Z bólem... niech będzie, że serca, bo wyłącznie z kronikarskiego obowiązku należałoby wspomnieć, że "najnowsza" odsłona (na skutek pandemicznych zawirowań połowa odcinków ukazała się z mniej więcej rocznym opóźnieniem) "
Billions" niestety jest również najsłabszą. I biorąc pod uwagę fabułę to nawet nie wiem czy dla mnie nie okaże się ostatnią (szósta zapowiedziana jest na styczeń). Wielka, wielka szkoda.
Za to z teoretycznie lepszych wieści na HBO pokazała się druga seria "
Wielka" do której przysiadam w najbliższej wolnej chwili, bo też pierwsza zrobiła dobrą robotę.
I na koniec: zaliczam debiutancką przygodę z podobno klasyką gatunku za jaką uchodzi "
Seinfeld". Niby jedna z lepszych produkcji w historii jankeskiej tv, porównywana do "Friends", ale będąc na etapie serii trzeciej dochodzę do wniosku, że jakkolwiek Elaine bywa urocza to jednak do Przyjaciół podejścia (jak na razie) to to nie ma. Jest w porządku na zasadzie lekkiego i zupełnie niezobowiązującego intelektualnie seansu obiadowego i tyle.
W każdym razie szło się uśmiechnąć na widok tego lekko profetycznego obrazka z początku serii 2: