"Dark" na przestrzeni swych trzech sezonów, przechodzi koszmarnie dziwną ewolucję. Niekiedy jest to proces dla tej produkcji dający coś dobrego a innym razem zupełnie przeciwnie, coś złego. Nie jest to rewolucja w kwestii fabuły tego obrazu, jego postaci, wdrażania nowych wątków, zmiany nierównomiernego przedstawiania wydarzeń - czyli coś, co miałoby się zmienić nagle. "Dark" ewoluuje od pierwszego do ostatniego swego odcinka; mamy trzy sezony, a ja aktualnie znajduje się w etapie jego oglądania dwa dni po obejrzeniu 3-ego rozdziału najnowszego serii. Mam równie mocne, pozytywne odczucia, te jakże wspaniałe fanowskie uniesienia, co i intensywne neutralne wrażenia z tego, co prezentuje trzeci cykl odcinków "Dark". Finalnie przekłada się to na spalenie moich neuronów mózgowych, ich zanikanie, czy, cholibka, ciągłe opadanie szczęki wraz z zawiasami na podłogę i jej nieustanne zbieranie - i tak przez trzy odcinki nowej serii, wydawałoby się.. bez końca. Jestem na równi usatysfakcjonowany tym, co rozgrywa się tu na małym ekranie, jak i nie. Jako widz i sympatyk produkcji "Dark" jestem fanowsko wewnętrznie rozdarty. Dzieje się tu tyle - mówiąc łopatologicznie - że Winden nie ma prawa istnieć, że kiedyś jakieś ,,pierwotne Winden" istniało, jednak doszło wtedy do pierwszej ,,praprzyczyny anomalii czasowej". Zaczęły powstawać, jedna za drugą, linie czasowe, każda jako inna rzeczywistość. Z czasem aberracji było na tyle dużo, że Wszechświat, w którym istnieje Winden został wyrzucony z Multiversum, lądując w ,,pustce" gdzieś poza Oceanem Wszechświatów. Wiem, brzmi to cholernie dziwacznie, wręcz groteskowo, ale tłumaczyłoby to (utwierdzam się w tym zdaniu, po oglądnięciu dopiero 3 odcinków 3-ego sezonu; do końca cyklu 7 rozdziałów), co ma miejsce w całej serialowej rzeczywistości "Dark". Nasze postacie nie przemieszczają się już w czasie i przestrzeni. To nie tylko klasyczne ujęcie podróży w czasie. "Dark" czerpie zarównych z klasycznego konceptu paradoksów przyczynowo-skutkowych i z wymiany metadanych pomiędzy nie tylko liniami czasowymi ale i równoległymi Wszechświatami. Teoretycznie struktura tego, co w "Dark" nazywa się Wszechświatem czy Multiversum powinna implodować, ulec z powodu tego jak psuje się tu czasoprzestrzeń, natychmiastowej implozji. Linia czasu z 1888 roku, czy w 2053, ale zaraz... z którego Wszechświata? A w kolejnym odcinku powrót do lat 50-tych XX wieku. To już nie jest fantastyczno-naukowa, typowo gatunkowa, kreacja aberracji w czasoprzestrzeni, ich doniosłych skutków. To zaprawiane metafizyką - co jest trochę melancholijne - dewastowanie archetypu podróży w czasie w popkulturze. Z drugiej strony jest to budowanie czegoś nowego, czego w historii gatunku fantastyczno-naukowego, w formach telewizyjno-filmowych, jeszcze nie było... Chyba, gdyż przede mną 7 odcinków do obejrzenia, i na samą myśl tego, co jeszcze przede mną, aż brwi z przejęcia i zdziwienia same mi się podnoszą do góry.
Ścieżka dźwiękowa w "Dark" - zróżnicowana, szeroka, anachroniczna, pełna mrocznych zgrzytów, pisków i tonów; operowanie kamerą, plener, i przede wszystkim technika montażu. Sztuka krutacznie dobrego minimalizmu. Dzięki "Dark" zapomniałem, co to znaczy doświadczać serialu pełnego wizualizacji komputerowych, budowanego w sztucznej atmosferze ,,hal studyjnych". "Dark", jako przedstawiciel popkulturowej dziedziny kreacji sci-fi, wykorzystuje z wszystkich technik i narzędzi realizacji po trochu, opowiadając swe wydarzenia głównie narracją. I to jest absolutnie, dla tej produkcji, na bardzo duży plus.
Tymczasowa ocena dla całości obejrzanych przeze mnie odcinków "Dark" - od początku serialu do trzeciego epizodu trzeciego sezonu - będzie następująca: 7/10.