Autor Wątek: Riverdale  (Przeczytany 2321 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

John_

  • Gość
Riverdale
« dnia: Wt, 12 Luty 2019, 19:59:05 »
Serial będący luźną adaptacją komiksów z Archie Comics, przedstawiający losy nastolatków w tytułowym mieście. Pierwszy sezon był bardzo dobrym serialem. Świadomym, luźnym, bez krępacji korzystającym z utartych schematów seriali o nastolatkach. Do czasu, aż w kolejnej serii twórcy zbyt do serca wzięli sobie kryminalną cześć serialu, robiąc z tego pretensjonalną papkę której targetu nie umiem określić. Zdecydowanie kryminał i teen drama nie są zbyt pokrewnymi gatunkami na dłuższą metę. Obiecałem sobie jednak ze będę oglądać dopóki Warner nie zabierze serialu z Netflixa.

Offline Piterrini

Odp: Riverdale
« Odpowiedź #1 dnia: Śr, 23 Październik 2024, 18:40:01 »
Półtora roku temu nawiązywałem do Riverdale przy premierze Gotham Knights (serial tej samej stacji):
(...) wnioskuję że Gotham Knights ma trafić do młodszego widza, i tyle - stąd konwencja przypominająca chociażby Riverdale.

Zestawienie z Riverdale zresztą nie jest bezzasadne, przyznam że byłem przez moment zaciekawiony tym serialem, na początku niejedno 'porównanie' do Twin Peaks widziałem, z tym że szybko okazało się to 'naciągane'. Przypomnę, że pierwszy sezon Riverdale był odmienny od późniejszych, 'na moje oko' dało się to oglądać, chociaż ja nie dałem rady, poza okazjonalnie miłymi dla oka ujęciami nic w tym serialu dla mnie nie było. Co ciekawe jak gdzieś 'trafiłem' na odcinki z późniejszych serii to serial poszedł w kierunku mało zobowiązującej 'guilty pleasure'(...)
I powiem Wam tak - po półtora roku znów z jakiegoś powodu natrafiłem na Riverdale, tylko tym razem podchodząc bez oczekiwań, tj. wiem z tzw. social mediów w jakim kierunku serial poszedł później, no i pamiętałem że nijak ma się on do takiego Twin Peaks jakim się inspirował... Więc ze świeżym podejściem odbierałem na bieżąco czym ten serial jest, chwilowo tylko pierwszy sezon, ale muszę przyznać że nie dziwię się, że tyle czasu serial przetrwał - postaci o ile nie są oryginalne (tj. oparte na komiksach Archie, ale na myśli mam też że są stereotypowe), to przyciągają do ekranu. Jest to teen drama z murder mystery w tle, łączy motywy z różnych innych seriali i filmów jakie zahaczały o te gatunki w przeszłości, i znów, to jest odtwórstwo, bo ciężko mówić o czymkolwiek oryginalnym w tym pierwszym sezonie, ale dzięki temu i wątkom jakie są "znane i lubiane" serial ogląda się jak dobrą teen dramę, tj. amerykańską teen dramę, więc wszyscy są atrakcyjni, scenografia jest sterylna i całość jest daleka od rzeczywistości ;) I tu kolejny plus, bo serial już w pierwszym sezonie balansuje miejscami na granicy surrealizmu, a przecież był to najbardziej realistyczny sezon tego serialu! Podoba mi się jak serial wygląda, szczególnie że widać tendencję jaka później będzie normą, czyli efekciarstwo, niby tanim kosztem, ale dobrze działające, mam na myśli oświetlenie, wszechobecne neony itp.. Trochę to przypomina to co często piszę o produkcjach dziecięcych - ma być głośno i kolorowo... Tyle razy odbiłem się od tego serialu że teraz wprost mogę napisać, że stał się dla mnie definicją "guilty pleasure", w znaczeniu pierwotnym tj. ogólnie mogę się wstydzić że to oglądam, ale nic nie poradzę że jest to przyjemne.

Na razie poprzestanę na pierwszym sezonie, ale z racji że postaci mnie kupiły (nie jest to stricte teen drama jakby co, swoje wątki mają postaci rodziców i to zdecydowanie na plus) a i bardzo lubię seriale, które wykraczają poza ramy gatunkowe (Riverdale już w drugim sezonie, z tego co kojarzę, miesza horror, seryjnych zabó1ców itd., nie wiem dokładnie co później, ale wiem że w którymś sezonie główny zły chce uciec diy rakietą pseudo-kosmiczną, w szóstym wszyscy mają supermoce i muszą zatrzymać kometę kierującą się ku Riverdale, a w siódmym owa kometa przenosi Riverdale do lat 50 i nikt nie pamięta poprzednich sezonów :o), przerysowane i "komiksowe" (a Riverdale zdaje się być bardzo komiksowy, z gatunku "telenowel" Marvel/DC, tyle że przez większość czasu bez supermocy), to pozostanie guilty pleasure na tzw. czarną godzinę, jak nie będę miał nastroju na cokolwiek sensowniejszego to do Riverdale na pewno wrócę.

Niekoniecznie polecam innym, raczej krótkie przemyślenie, bo sam się zdziwiłem że serial "zaskoczył" tym razem, a pamiętam że wspominany na forum był spin-off Riverdale...

Chilling Adventures of Sabrina właściwie miał być bezpośrednim spin-offem, ale z tego co się zorientowałem ostatecznie nie było nawet symbolicznych crossoverów za czasów "życia" tego serialu, dopiero po jego "zakończeniu" wątki zamknięto w Riverdale sezonie chyba 6.
Widzę że @ukaszm84 już na forum nie ma(?), a pisaliśmy ponad 2 lata temu o wizualnej stronie Sabriny właśnie:
Na szybko i z komputera, więc jakoś taka sobie, ale widać doskonale (postać wyraźna, tło całkowicie rozmazane) (...) I taki efekt jest prawie wszędzie na Netflixie, tylko nigdzie aż tak bardzo widoczny jak w tej przeklętej Sabrinie. A z tymi krawędziami to jest mniej widoczne, nie mogę teraz trafić, ale nawet w Sandmanie była jakaś scena, że dwie postacie siedziały obok siebie i jak jedna poruszała rękami, które były przy samej dolnej krawędzi to był jakiś taki blur na tym. I to na pewno nie jest kwestia TV, takie paskudne efekty widać na wszystkich urządzeniach.


Sprawdzając z ciekawości czym jest ten serial faktycznie nie sposób było przeoczyć tego efektu, z tym że to było ekstremum, celowo zniekształcony obraz, wcześniej była scena z jakimiś czarownicami(?) napastującymi główną bohaterkę w lesie, tam to wygląda jeszcze gorzej, ewidentnie miało to wprowadzić nastrój osaczenia, sceny wyglądają jakby nakręcone bardzo-szerokokątnie z użyciem zniekształconego obiektywu, ale to oczywiście można replikować cyfrowo, tj. nakręcić normalnie, uciąć górę i dół ramki, pobawić się rozszerzaniem i ściskaniem w różnych miejscach i tak stworzony filtr nałożyć na obraz imitując właśnie możliwe że nieistniejący obiektyw (szczerze jest to bardziej prawdopodobne, bo Sabrina nie wygląda jakby miała duży budżet, a Netflix nie daje pola do eksperymentowania przy samym filmowaniu).
Jw. ten przykład to ekstremum, i był zamysłem twórców, bo powszechne rozmycie przy samych krawędziach akurat wynika z obiektywów i jest... faktycznie powszechne, ale w zestawieniu z powyższym przykładem jest bardzo subtelne i jak pisaliśmy później nie każdy zwraca na to uwagę.

No dobrze, ale czym jest ta nowsza Sabrina? Nie jestem pewien, wiem tyle że postaci mnie do siebie nie przekonały, widzę motywy ze starszego sitcomu, ale tutaj ewidentnie ton jest mroczniejszy, jednocześnie pozostając "młodzieżowym", może to coś w stylu Wednesday? Nie wiem, i jeśli tutaj ktoś nie rozwinie (a jaka szansa że ktoś Sabrinę oglądał?) to jeszcze długo pozostanę nieświadomy, bo wracać do Sabriny raczej nie będę, Riverdale przyciągnął mnie tym jaką prezencję ekranową mają bohaterowie, nie mam tu tylko na myśli ładnych twarzy, a taką "charyzmę" postaci, i piszę postaci, bo widziałem jakiś wywiad z czasów pierwszego sezonu, jak aktorzy byli mało/nierozpoznawalni, to dużo nieśmiałości, zupełne przeciwieństwo tego co widać na ekranie np. w przypadku rudej quasi-antagonistki głównych bohaterów... Tego w Sabrinie nie widzę, to jest magia, może coś na pograniczu fantasy...?