Ostatnio obejrzałem:
Wojownicy (The Warriors z 1979) - film o ulicznym gangu usiłującym przebić się z powrotem do swojej dzielnicy, po tym jak na spotkaniu wszystkich gangów w mieście ktoś zabija przywódcę, który próbował ich zjednoczyć i podejrzenie padło na tytułowych Wojowników. Głupota goni głupotę, ale jaki to ma klimat! Jaka super muzyka i kreatywne pomysły! Cholernie podobają mi się unikatowe stroje różnych ekip, nieprzejmowanie się realizmem czy kiczem i zasady tego świata, gangusy mają swój kodeks, ale też są szumowinami i jak widzą samotną dziewczynę to nie przegapią okazji na zaczepkę (lub gorzej).
Jak to się człowiek zmienia, ~15 lat temu próbowałem to oglądać i wyłączyłem po 15 minutach myśląc "co to za tandeta?"

A dzisiaj gdyby było polskie wydanie tego filmu na Blu-ray to już bym zamówił (teraz się zastanawiam nad angielskim).
Fajnie też teraz wiedzieć ile innych filmów czerpało z tego pomysłów czy robiło nawiązań. Np. czarna prezenterka radiowa z Johna Wicka 4 czy Warframe to typowo z Warriors! Moja ocena
9/10.
W imię ojca (In the Name of the Father z 1993) - temat IRA jest mi obcy, teraz czuję że wiem coś więcej, szczególnie jak później o tym trochę poczytałem. Co samo w sobie jest już plusem, bo zostałem do tego zachęcony, choć miejscami są jednak spore przekłamania. Historia wstrząsająca, wymuszenia policji i prześladowanie konkretnych społeczności kojarzyło mi się głównie z traktowaniem czarnych w USA, a tutaj widać w Angli bywało podobnie. Pierwsze ~40 minut trochę przynudzało, potem już wciągnąłem się bardzo i na końcu poleciały łzy. Znakomity Daniel Day Lewis.
8/10.
Czarna Wdowa (Black Widow) - powolutku sobie dalej nadrabiam Marvela, po tym filmie z tego nie rezygnuję, ale muszę przed sobą przyznać, że to już podchodzi pod masochizm.

Co to było za gówno!? Nieinteresująca fabuła, wkurzające postacie (cała rodzinka Natashy), żenujące żarty w nieodpowiednich momentach, okropne efekty specjalne (green screen momentami wali tu na kilometr, bardziej niż gdziekolwiek indziej w MCU), główny zły z tektury jak zawsze. Florence Pugh też zaskoczyła mnie na minus, bo myślałem, że to dobra aktorka, a tutaj jej udawanego akcentu nie da się słuchać.
2/10
Moonlight (2016) - film o dorastaniu młodego homoseksualnego chłopaka w czarnej gansterskiej dzielnicy. Podzielony na 3 części, etap dziecka, nastolatka i na końcu młodego dorosłego. Świetnie zagrany, wyreżerowany, nakręcony i emocjonalnie też wciągnął mnie bardzo. I choć główny bohater był odgrywany przez wszystkich trzech aktorów bardzo dobrze, to film dla mnie skradł Mahershala Ali pojawiający się łącznie chyba tylko na kilkanaście minut. Jedna scena z nim rozłożyła mnie na łopatki.
Jedyne czego się przyczepię to trochę nie czaiłem jak od razu już na etapie chłopca wszyscy widzieli z miejsca tę jego "gejowatość", nie było sceny żeby bawił się lalkami czy coś, pod względem gestykulacji, wyglądu czy zachowania też wg mnie nic. Po prostu był bardzo nieśmiały, zamknięty w sobie. Ale reszta tip top.
8/10