Autor Wątek: Ogólnie o filmach.  (Przeczytany 101704 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline grzegorz.cholewa

Odp: Ogólnie o filmach.
« Odpowiedź #795 dnia: So, 18 Maj 2024, 02:27:40 »
Tańczący z Wilkami

Trudno o bardziej odpowiedni film gdy czyta się Buddy Longwaya. Oparty o niezbyt popularną książkę, która jest z tego co wiem niewiele więcej jak sprawnym czytadłem pokroju Karola Maya czy czymś takim, Costner zamienił w oscarowe widowisko z epickim zacięciem. A to w zasadzie niewiele więcej niż poprawna historia adresowana do całej rodzinki, która dziś jest nieco w cieniu większych oscarowych przebojów jak Milczenie owiec - tytuł głośny po dziś dzień i książka wielokrotnie popularniejsza od literackiego dzieła Michaela Blake'a czy w cieniu nawet Titanica - prostego romansidła z jednej strony i technologicznej pornografii z drugiej.

Choć raczej nie tak nieoglądane dzieło jak Angielski pacjent - 70 tysięcy głosów gdy tamte mają po pół miliona - ale Tańczący też nie jest aż tak popularny.

Jednak z dwojga - komiks o traperze czy film o oficerze, który wybrał życie wśród Indian wygrywa jeszcze ciekawszy komiks Deriba.

Offline Piterrini

Odp: Ogólnie o filmach.
« Odpowiedź #796 dnia: Pt, 24 Maj 2024, 11:50:12 »
Jedne produkcje sie sprzedaja a inne nie.
Na przyklad teraz klape zalicza Kaskader. Sterotypowy w stylu lat 90 film akcji. :) z mocna postacia meska.
Otwarcie rzeczywiście miał bardzo słabe, ale oceny są nie najgorsze:
IMDB 7.1,
Rotten Tomatoes powyżej 80%.
Zwiastun na Youtube pozytywnych do negatywnych 171k / 3,3k.
Na przyklad teraz klape zalicza Kaskader. Sterotypowy w stylu lat 90 film akcji. :) z mocna postacia meska.



Mocną postacią męską, ale według dzisiejszych standardów :)
Bo to jest film dla kobiet, taka prawda. Filmem dla mężczyzn w stylu 90s są The Expendables, zaś współczesnym badasem jest np. John Wick.

Dla kogo jest ten film to nie wiem, Gosling wciąż mógłby być "mocną postacią męską", Refn zresztą w tym kierunku budował jego wizerunek w swoich filmach, teraz po musicalach i Barbie oczywiście jest ten obraz zaburzony...
W każdym razie The Fall Guy dla mnie był ciężki w odbiorze, i nie dlatego że Gosling tam niby jest leadem ale główną rolę tak samo gra Blunt, raczej dlatego, że film na siłę stara się być meta, pastiszem tych dawnych filmów akcji, jednocześnie w pełni poddając się obecnym trendom teledyskowego montażu itp..
Szczerze to nie wiem jak to opisać żeby nie kłóciło się to z moją opinią o pozytywnym wykorzystaniu ww. teledyskowego montażu, po prostu w niektórych filmach to działa, w niektórych nie, tutaj zdaje się brakować spójnej wizji na ostateczny produkt - film zdaje się być chaotycznie zmontowany, czy miało to imitować kino klasy B z lat 80/90? Może, za dużo w tym jednak obecnych trendów żeby wyłapać z tego chaosu dokładne nawiązania...
Jak zacząłem od Refna i Goslinga, to przecież Drive był pastiszem na kino zemsty lat 80., teledyskowe ujęcia, ale niespieszne, właśnie mające imitować dawne kino (Mann itp.), postaci stereotypowe a jednak wszystko spójne i jeden z lepszych mainstreamowych filmów tego wieku.
Dla kogo więc jest The Fall Guy jeśli taki ja się "pogubiłem"? Sprowadzacie że to "dla mężczyzn", albo "dla kobiet", ja bym strzelał że po prostu dla młodzieży ogółem. Przyznam że nie oglądałem filmu z tzw. niepodzielną uwagą (zamierzałem, ale szybko montaż mnie odrzucił), więc mogły mi umknąć jakieś "smaczki", ale to jak ten film wygląda i brzmi spójne zdaje się być tylko z obecną kulturą "tiktokową"...

Online michał81

Odp: Ogólnie o filmach.
« Odpowiedź #797 dnia: Pt, 24 Maj 2024, 14:24:37 »
Dla kogo więc jest The Fall Guy jeśli taki ja się "pogubiłem"? Sprowadzacie że to "dla mężczyzn", albo "dla kobiet", ja bym strzelał że po prostu dla młodzieży ogółem.
Jest dla wszystkich. Jest rewelacyjny. Jest samoświadomy czym jest, czyli komedią akcji połączoną z komedią romantyczną z metakomentarzem dotyczącym środowiska filmowego.

Problem jest taki, że marketing nie wiedział jak go ugryźć, stąd porażka finansowa. Ubawiłem się na nim jak prosie. Wątki romantyczne są bardzo dobrze wyważone. Gosling gra rewelacyjnie, tak samo Blunt. Chemia pomiędzy ich postaciami jest naturalna. Humor jest zabawny, nic na siłę wynikający często z akcji lub z metakomentarza. Przy czym ten metakomentarz nie jest wciskany na siłę, a jest raczej puszczaniem oka do widza
Spoiler: PokażUkryj
dam tu przykład, kiedy dwójka postaci (w tym postać Gosling, który gra kaskadera) rozmawia odnośnie kaskaderki i jeden z nich rzuca, że kaskaderzy nadal nie posiadają kategorii na oscarach, normalnie zabrakło, żeby spojrzeli w kierunki widowni ;) a tego jest dużo więcej

Zakończenie może za bardzo rozciągnięte, ale i tak jedno z końcowych gościnnych pojawień jest zaskakujące.
I na dokładkę film ustanowił nowy rekord w księdze Guinnessa dotyczący ilości koziołkowania samochodu (że robi beczkę)
Sceny akcji są rewelacyjne i pomysłowe. Polecam zobaczyć wszystkim, nie jest to tak przerysowane jak w Johnie Wicku, które bardzo lubię, ale też nie jest to tak gówniane jak w większości produkowanych akcyjniaków.
« Ostatnia zmiana: Pt, 24 Maj 2024, 14:29:47 wysłana przez michał81 »

Offline jotkwadrat

Odp: Ogólnie o filmach.
« Odpowiedź #798 dnia: Pt, 24 Maj 2024, 15:05:20 »
Również uważam ten film za udany. Bawi, nie drażni. Nie ma wciskanych na siłę obowiązkowych treści.

Offline grzegorz.cholewa

Odp: Ogólnie o filmach.
« Odpowiedź #799 dnia: Wt, 28 Maj 2024, 01:15:03 »
Wczesny Ridley Scott

Pojedynek - warto obejrzeć Pojedynek z kilku powodów.

1. Bo to spora ciekawostka zobaczyć film Scotta zaraz przed kręceniem Obcego. Choć gdyby to nie było jego film byłby jeszcze mniej popularny.
2. Bo to jeden z jego lepszych filmów, o głowę przerasta przeklamowane, Gladiatora i Helikoptera w ogniu ( dwa najbardziej u niego, są też z kolei niedoceniane jak jeden z nich na dole albo zupełnie niedawny Ostatni pojedynek ).
3. Udane przeniesienie Conrada na ekrany.
4. Choć nie jest to film tak wybitny jak Barry Lyndon to i tak dobry, I jak u Kubricka też malarskie kadry. Scott od początku zachwycał wizualnie i robi to dalej mimo kiepskich scenariuszy w swoich tytułach.
5. Bo Scott debiut miał udany co najmniej tak jak Tarantino. Dobre, acz nie wybitne filmy dwóch ludzi za niewielkie pieniądze. Zaraz po nich porobili swoje najlepsze dzieła. Tylko, że Scott podtrzymał passę Blade Runnerem, Tarantino skończył się w zasadzie na Pulp Fiction.
6. Scott na początku kariery był równy Kubrickowi czy Coppoli w latach 70-tych.

Osaczona

Kryminał ala Peter Hyams albo thrillery erotyczne, modne w tamtym czasie. Podobny poziom, podobny styl tylko Hyamsowi wychodziło to jednak lepiej ( Presidio czy Niewygodny świadek ). Można by się zastanawiać po co reżyser Obcego skręcił taką historyjkę i to taką skromną? No, ale Osaczona ma bohaterów, którzy są żywymi ludźmi a nie kukiełkami w scenariuszu a ja mam sympatię do takich skromnych dziełek kryminalnych. Swoje robi też oczywiście, że to film z dekady ejtisów - najlepsze lata dla kina rozrywkowego w historii. Średniak.

Czarny deszcz

Mocno stylowy, choć zwyczajny w treści kryminał. Top 5 lekką ręką zaraz obok Obcego, Blade Runnera, Thelmy & Louise oraz debiutanckiego Pojedynku. Porządny sensacyjniak rozrywkowy z dobrych dla tego kina czasów.
« Ostatnia zmiana: Wt, 28 Maj 2024, 01:48:59 wysłana przez grzegorz.cholewa »

Offline Danio

Odp: Ogólnie o filmach.
« Odpowiedź #800 dnia: Śr, 29 Maj 2024, 05:35:12 »
Wczoraj byłem w kinie na Furiosie. Słaby film, nie dorasta Fury Road do pięt. Przede wszystkim sztuczny w ciul, czuć green screena/cgi dużo, dużo bardziej niż w Mad Maksie, do tego fabularnie dziury i głupoty że zęby bolą. I pokazują więcej ze świata, np. zwyczaje tych różnych "odłamów religijnych", ale chyba aż za dużo bo wyszło to źle. Trochę jak Lucasowe midichloriany, goofy as fuck. Anya Taylor-Joy i Chris Hemsworth dobrze zagrali, ale też nie żebym się zachwycał. A, i dźwięk był nadal dobry, to muszę pochwalić.
Jeśli kolejne filmy w tym "uniwersum" miałyby być takiej jakości to dobrze, jeśli to już będzie koniec. Moja ocena 5/10.

Niedługo sobie powtórzę po raz enty Na drodze gniewu na odtrutkę bo aż smutno. :(

Offline Juby

Odp: Ogólnie o filmach.
« Odpowiedź #801 dnia: Śr, 29 Maj 2024, 08:48:09 »
Mogę się podpisać pod twoją opinią. Nie planowałem iść na to do kina już za sam debilny tytuł (Hollywood nie mogło zostawić samego Furiosa? nienawidzę tej mody na nic nieznaczące podtytuły), ale młodszy brat mnie wyciągnął, bo miał bilety za friko - i dobrze że się zgodziłem, bo za darmo nie ma czego żałować.

Film jest niezdecydowany (raz główną bohaterką jest Furiosa, innym Dementus, raz Miller kombinuje z jakimiś nowymi zabiegami - montażami wojny i wyskakującym jak Filip z konopi narratorem, innym to taki sam film jak Fury Road), kompletnie niepotrzebny (już po trailerze zastanawiałem się czemu Miller uznał tę historię za wartą opowiedzenia i miałem nadzieję, że nie będzie go korcić chęć opowiadania WSZYSTKIEGO, co jest typowe dla tych gorszych prequeli, a niestety film dokładnie tym się okazał) i zdecydowanie za długi (szczególnie ostatni rozdział mi się ciągnął).

Osobny akapit poświęcę stronie wizualnej. Poprzedni Mad Max był realizacyjnym majstersztykiem, a tutaj wszystko jest o klasę niżej, a vfx z 5 półek niżej. Już od pierwszej sceny, w której matka Furiosy zmienia się z CGI-animka żeby wskoczyć na konia widać, że Miller olał klasyczną kaskaderkę i to sztuczne animki będą zaliczać kraksy i spadać w przepaście. CGI często jest takie czyste i wypolerowane, że przypominało mi te najgorsze z X-Men: Apocalypse, a niektóre sceny w ogóle wyglądały na nieskończone jak w Czarnej Panterze (pierwsza scena pod Cytadelą - green-screeny odbijające od źle wyciętych postaci na pierwszym planie i malusie wstawione ludki na murach Cytadeli obok Joe i Rictusa walą po gałach). No źle to wyglądało, tak jak na zwiastunach.

Sceny akcji są w porządku, Anka zagrała dobrze, ale największym plusem jest karykaturalny Hemsworth, którego nie położył ani śmieszny akcent, ani doklejany nos. Całość niby ogląda się nieźle (chociaż na 1h przed końcem seansu poczułem, że muszę do wc, wytrzymałem do końca, bo nie chciałem nic stracić), ale na moją półkę na pewno nie trafi, a drugi raz obejrzę tylko jeśli żona będzie chciała obejrzeć, bo nie widziała. Sam z siebie? Po co, skoro jest Fury Road? :)
Juby - polski użytkownik, polska ksywa. Czytamy i odmieniamy po polsku (Jubemu, Jubego, itd.)

Offline Gazza

Odp: Ogólnie o filmach.
« Odpowiedź #802 dnia: Śr, 29 Maj 2024, 12:28:04 »
To ja dla odmiany napiszę, że mnie się MEGA podobał! Nie był idealny ale nie musiał. Dla mnie to więcej Fury Road po prostu ale o Furiosie. Tyle oczekiwałem i tyle dostałem. Audio-wizualna uczta! Już od pierwszych scen gdy usłyszałem podkręcony ryk silników poskładanych z czego się dało motocykli wiedziałem, że będzie dobrze.
Film nie rozwija sagi Maxa bezpośrednio ( ;) ), ale opowiadając równoległą opowieść fajnie rozwija świat postapokaliptycznej Australii.
Przemawia do mnie nadal cechujący serię od początku pewien "niskobudżetowy" sznyt. Przejawia się to najczęściej w scenach intensywnej akcji gdy towarzyszące jej fx mają często taki "retro" vibe. Ogólnie jest to mega, że wszystkie filmy wyszły spod ręki tego samego człowieka - świetnie widać jak ewoluuje styl, choć zachowuje cechy szczególne tego co się sprawdziło i oczekują fani. Kwintesencją tego była dla mnie drobna acz piękna scena gdy dwóch typów na motocyklu w niemal leżących pozycjach dostrzegłszy pędzący z oddali w ich kierunku pościg, odpalili z rykiem (podkręconym do granic, a jakże! :D) motocykl, z piskiem opon ruszyli w kierunku (!) nadjeżdżającego pościgu by po stu metrach widowiskowo odwrócić motocykl na drodze i dopiero, z kolejnym rykiem silnika (!!! :D), salwować się ucieczką we właściwym kierunku (w stronę widza). K-A-P-I-T-A-L-N-E !!! Uwielbiam ten świat przedstawiony. Jak napisał Kamil Śmiałkowski (choć w innym kontekście) - rezerwat dla porypów!
Właściwie to oprócz bzdurnych zarzutów o milimetrowe ludziki gdzieś w drugim rzędzie trzeciego planu większość "zarzutów" w powyższych postach to dla mnie zalety Furiosy. Opowieść, świat, klimat filmu, dźwięk, obraz, postaci, aktorzy, kaskaderka, praktyczne fx, narrator, podział na rozdziały - wszystko dowiozło na wysokim oktanie!
Tak jak wspomniałem na wstępie - o ile pierwsze 4 filmy, co zrozumiałe, dość różnią się od siebie w wielu aspektach, tak Furiosa niewiele odbiega od Fury Road. To więcej tego samego ale gdzieś obok, odrobinę wcześniej, a nawet w tych samych miejscówkach, aż do...... ( ;) )
Ja jestem bardzo zadowolony! Wierzę i czekam, że Miller jeszcze dostarczy nam (o czym wspominał) kolejnego Maxa (tym razem z Maxem jako głównym bohaterem).

Offline starcek

Odp: Ogólnie o filmach.
« Odpowiedź #803 dnia: Śr, 05 Czerwiec 2024, 13:06:02 »
Również uważam ten film za udany. Bawi, nie drażni. Nie ma wciskanych na siłę obowiązkowych treści.

Ten film można puszczać jako konkurs na odgadnięcie nawiązań filmowych, bo jest tego w nim tego od groma.
Filmoznawcy też mogą byc zachwyceni, bo mają materiał do dyskusji o strukturze filmu i kuchni filmowej.

Miałem jednak wrażenie, że twórcy pogubili się w pomyśle na ten film, jakby nie mogli się zdecydować, co w tym filmie jest najważniejsze - modernistyczne wstawki, wątek romantyczny, czy może wątek kryminalny, a może to w ogóle po całości miała byc komedia?

Ale jeśli już ktoś nie będzie się dobrze cały czas bawił, to niech się przemęczy, bo ten końcowy zwiastun filmu, który kręcili zrekompensuje trud dobrnięcia do końca. Osobiście odbieram go jako zrobienie sobie beki ze Snydera i jego kosmicznych wyczynów. Oczywiście tylko dlatego, że świeżo mam w pamięci drugą część Rebel Moon, która jest dramatycznie słaba...
Za każdym razem, gdy ktoś napisze: 80-ych, 70-tych, 60.tych, '50tych - pies sra na chodniku w Tychach.

Offline Danio

Odp: Ogólnie o filmach.
« Odpowiedź #804 dnia: Pt, 07 Czerwiec 2024, 15:04:40 »
Ostatnio obejrzałem:


LA 92 (2017) - dokument o protestach w Los Angeles po uniewinnieniu przez ławę przysięgłych policjantów nagranych na video podczas katowania Rodneya Kinga. W całości złożony z archiwalnych nagrań, pokazuje wszystko od początku do końca, napięcia rasowe, pobicie, proces, 5 dni rozróby i pokłosie. Nie czułem, żeby wybielano tu jakoś ani policjantów, ani hołotę wykorzystującą całą sytuację, po obejrzeniu po prostu czuję, że o całym wydarzeniu wiem teraz więcej. Szczególnie wątek napięć z Koreańczykami był mi obcy. Niektóre sceny wstrząsające i bulwersujące do dziś. 9/10


Młodzi Tytani: Akcja! Film (Teen Titans Go! To the Movies, 2018) - pełnometrażowa animacja z bohaterami jednego z moich ulubionych obecnie seriali CN. Świetny humor, tempo i głupkowata akcja z serialu zachowane, niestety średniej jakości piosenki też, bo o ile potrafią być śmieszne, to muzycznie wiadomo, nie jest to nic wysokich, ani nawet przeciętnych lotów. Szczególnie mi to tu przeszkadzało, bo każda piosenka była zaśpiewana 2 razy, gdyby za każdym razem była nowa to jeszcze bym przymknął oko, a tutaj mamy takie pójście na łatwiznę. Z minusów to jeszcze tylko trochę się zdziwiłem, że jakość animacji została dokładnie taka sama jak w serialu, nie żeby mi to mocno przeszkadzało, ale jednak wydawało mi się, że w pełnometrażówkach powinno być więcej kasy w to włożone, rysunki bardziej szczegółowe, dynamiczne sceny z większą ilością klatek czy coś, a tutaj jakbym oglądał 90 minutowy odcinek. Niemniej bawiłem się bardzo dobrze, bo ten odcinek był zajebisty! :) Dużo śmiania się z filmowego DC czy ogólnie klisz superbohaterskich, no i jak zawsze z tytanami cała masa durnych dialogów. 8/10


Darkman (1990) - superbohaterski Sam Raimi przed Spidermanem. Nadal trochę horrorowy, ten film to coś w rodzaju pomostu między bezpiecznym Marvelem, a odważnym Evil Dead. Bardzo lubię tu obecny humor i klimat, czyli zwariowane pomysły, różne nawiązania do popkultury i głupota goniąca głupotę, ale to wszystko w świecie filmu traktowane jest śmiertelnie poważnie, nie ma żadnego lamerskiego Tony'ego Starka co chwilę puszczającego oko itp. Wspomniałem Spidermana, ale na myśl przychodzi tu równie często Batman, bo mimo, że trzeba przyznać iż Danny Elfman wielkim kompozytorem jest, to tu tworząc muzykę zupełnie się nie popisał i jakby skopiował poprzednią pracę domową. Musiałem sobie przypominać, że to nie jest żadne Gotham City, a reżyserem nie jest tu Tim Burton.
Prócz głównego bohatera (Liam Neeson) podobał mi się jeszcze najważniejszy złol, bardzo stereotypowy, ale przy tym tak fajnie zagrany i unikalny z ryja (Larry Drake), że to zupełnie nie przeszkadza i obserwowanie go to sama przyjemność. Jednak sztampa to nie są same plusy i ja np. nie cierpię tego ogranego wewnętrznego konfliktu bohatera, że ukrywa swoją tożsamość i nie może nic nikomu powiedzieć, przez co jego związek się sypie i są inne nieporozumienia, dramaty, blablabla. I nie lubię też gdy love-interest jest tylko piszczącym obiektem do ratowania z nad przepaści (tak samo było z wkurzającą na maksa Kirsten Dunst jako Mary Jane).
Ogólnie dobra rozrywka, 7/10.


Killing Them Softly (2012) - gangsterski film ze świetną obsadą i fajnym (choć może trochę za bardzo walącym po ryju) przesłaniem o ameryce, dzisiejszej ekonomi, politykach i korporacjach odpowiedzialnych za cały ten burdel. Najważniejszą inspiracją jest tutaj kryzys finansowy z 2012 roku i odbywające się wtedy wybory prezydenckie w USA. Niby wszystko tu jest na miejscu, ale nic nie poradzę, że ta fabuła "podstawowa", nieliczne sceny akcji, postacie i ich dialogi są tak nudne i zupełnie bez pazura. :/ Niektóre widać jakby były specjalnie pisane jako coś rodem z filmów Tarantino, no ale nie wyszło bo ja na Tarantino nigdy nie ziewam... Daję 6/10 za aktorstwo i próbę powiedzenia czegoś ciekawego, trochę nieudana, no ale jednak próba. ;)


Za garść dolarów (A Fistful Of Dollars, 1964) - dawno temu (10-15 lat temu?) oglądałem Dobrego, Złego i Brzydkiego i całkiem mi się podobało, dlatego spodziewałem się czegoś podobnego, a tu taki zawód. Fabuła to wiadomo, klisza z klisz, trochę to wszystko za głupie, ale to się ogląda nie po to by myśleć, a by podziwiać Clinta Eastwooda w ponczo i kapeluszu przemierzającego piękny krajobraz na koniu przy muzyce Ennio Morricone... I wtedy którakolwiek postać się odzywa i czar pryska. :D Bo to jest największy problem tego filmu, że był nagrywany bez dźwięku, a dopiero potem dograno mu angielski / włoski dubbing i ten dubbing jest tu absolutnie tragiczny. Prócz Eastwooda niemal każdy tu brzmi okropnie, sztucznie i ma niedopasowane dialogi do ruchu ust. Najgorszy z nich wszystkich jest płaczący dzieciak, którego nagrywała chyba jakaś losowa stara baba z ulicy. Szczęście, że nie miałem żadnego gwoździa czy czegoś takiego pod ręką bo bym jeszcze uszkodził sobie uszy by od niej uciec.
Ogólnie złole są tu za głupi i niezbyt ciekawi, z pobocznych podobała mi się tylko postać starca sprzedającego trumny, kilka pojedynków i tekstów Clinta bardzo fajnych, no ale ten dubbing co chwilę zabijał mi tu cały klimat. 4/10
Jak złapię na jakimś vod obejrzę sobie Za kilka dolarów więcej i powtórzę Dobrego, Złego i Brzydkiego, oby były lepsze i już z akceptowalnym dubem i dźwiękiem.


Sieć (Network, 1976) - film o totalnym braku moralności w mediach, ale też o świecie ogólnie, jak to pieniądz rządzi, jak zwykli ludzie nie chcą tak naprawdę faktów, tylko chcą mieć podane to co chcą usłyszeć, jak nawet najwięksi "prawi wojownicy" potrafią się sprzedać itd. Dzisiaj go oglądając w pewnym momencie rozdziawiłem japę jak bardzo przewidział przyszłość z
Spoiler: PokażUkryj
arabami kupującymi media na zachodzie. :O
Tylko o ile przesłanie tego filmu całkowicie kupuję, to zwykłą fabułę nie za bardzo, np. nie wierzę w
Spoiler: PokażUkryj
romans podstarzałego bohatera z młodą, atrakcyjną dyrektorką stacji, totalnie nie czuć pomiędzy nimi chemii i wzięło się to jakby z "niczego".
I zdecydowanie za dużo w tym filmie jest natchnionych, wielkich przemów wykrzyczanych w twarz, rozumiem gdyby to było tylko przez tego obłąkanego prezentera, ale gdy pojawia się ~szóste takie darcie ryja w filmie i jest to scena
Spoiler: PokażUkryj
w której kochankowie mówią o swoim związku to tego już miałem dosyć.
Czy w tym świecie nie potrafią mówić normalnie? Choć może będę niekonsekwentny, bo inną taką scenę pochwalę, moment gdy
Spoiler: PokażUkryj
prezes korporacji sprzedaje prezenterowi swoją ideologię
jest absolutnie genialny, pomimo krótkiego czasu antenowego to właśnie rólkę Neda Beatty'ego zapamiętam na zawsze.
Pomimo paru zastrzeżeń film dalej uważam za bardzo dobry i ważny, oceniłem na 8/10.

Offline Martin Eden

Odp: Ogólnie o filmach.
« Odpowiedź #805 dnia: Pt, 07 Czerwiec 2024, 15:23:48 »
Propsy za "Network". Zapomniany, a świetny film o - w dużej mierze - współczesnych mediach. Mi w sumie końcówka się najmniej podobała, ale takie prawo autorów do własnego zakończenia.

"Za kilka dolarów więcej" obejrzyj - niezależnie od ocen zawiera on wg mnie najlepszy rewolwerowy pojedynek w historii westernu. Opinia może kontrowersyjna, najwyżej się nie zgodzisz.

Co do wydarzeń z LA 92, fajna fabuła jest z Kurtem Russellem. Tytuł "Policja" ("Dark Blue"). Wszystko dzieje się z tymi zamieszkami w tle. Dosyć rozliczeniowy obraz policji plus obraz relacji czarni-biali pokazany tak, że dziś chyba by nie przeszło.

Offline Piterrini

Odp: Ogólnie o filmach.
« Odpowiedź #806 dnia: Pt, 07 Czerwiec 2024, 18:20:08 »
Nie wiem czy Network jest zapomniany, to że nie jest wymieniany w pierwszej dziesiątce filmów z lat 70. znaczy niewiele, po prostu silna dekada w kinie to była :)
To co @Danio Tobie się niezbyt w filmie podobało to chyba ten teatralny styl w jakim sporo filmów z tamtych lat było pisane/grane/kręcone, myślę że to nawet poza reżyserskimi decyzjami mogło być (bo jednak Lumet bardzo różne kino robił, chociaż fakt, często z takim teatralnym sznytem), taka estetyka miała najpewniej wzmacniać wydźwięk scen/filmu.

Odnośnie 1992 w LA i użycie słowa protesty... Sam mam nierzadko problem jak riots przetłumaczyć w zależności od kontekstu, bo ogólne tłumaczenie to zamieszki jw., a to słowo z kolei nie do każdej sytuacji pasuje... Tutaj raczej bunty rasowe/na tle rasowym bym powiedział.
Dark Blue też polecam, mimo że z filmów Davida Ayera (czy scenariusz czy reżyseria) osadzonych w przestępczym LA ten nie jest najmocniejszy. Szczególnie poleciłbym więc Training Day i Harsh Times, co prawda nie osadzone w tych wydarzeniach, ale pokazują podobne LA i robią to mniej "klaustrofobicznie" (tak zapamiętałem przynajmniej Dark Blue, jako grzeczniejszy Bad Lieutenant), mimo że równie, lub nawet bardziej dosadnie.

A jak już piszę to polecę serial The Shield, niby są The Wire czy Homicide: Life on the Street, które z różnych perspektyw pokazują bolączki społeczne zurbanizowanego USA, to The Shield najbliżej dotyka samego LA, a dzięki osadzeniu w niesprecyzowanej lokalizacji/czasie w tle poprowadził fabuły nawiązujące do szeregu społecznych obaw czy nierówności, na tle rasowym, ale bez patronizowania czy wciskania idei itp..
Podesłałbym np. scenę drugą z odcinka 7, koncept prosty - na posterunek wchodzi zrozpaczona kobieta, nikt nie ma dla niej czasu, ale kilka rzeczy powiedziała skupiając na sobie uwagę. Taka nietypowa dla tego serialu scena, ale dobrze zagrana i nakreśla te problemy i niejako bezradność policji. Nie wstawię bo nie znajduję na Youtube, ale transkrypcję szybko znalazłem:
Spoiler: PokażUkryj
- I need someone to listen to me.

- I'm busy at the moment.
Maybe one of the uniforms...

- I said I need someone to listen to me.

- Okay.
Did you want to report a crime?

- I've lost track of all the crimes.

- I don't understand.

- I've lived in this neighborhood all my life, keeping my complaints to myself.
But no more.
My apartment has been broken into seven times in the last four years.
Seven times!
And you never catch anyone.
You have got graffiti and cuss words on every single wall that you see.
I've got needles on my sidewalk, beer cans on my lawn, and I stopped ducking at the sound of g*nsh*t years ago.
We can drop smart bombs down chimneys half a world away, but some sicko gets released from jail because of a computer screw-up and r*pes my niece!
How does this make sense?
I see that yellow police tape everywhere that I go, and it's all sirens and helicopters and search lights.
You've got mothers k*lling their children, children k*lling strangers, and maniacs flying airplanes into buildings, and I just want life to go back to the way that it should have been.
What are you doing to make us feel safe?


Tutaj cięcie. To nie jest procedural, więc scena się kończy i więcej tej postaci na ekranie nie widzimy. Ogólnie ten monolog jest chyba najbliższy patronizowania w całym serialu.

Więc problemy społeczne w tle, ze skorumpowaną policją, oraz ludźmi faktycznie chcącymi coś zmienić na pierwszym planie, przy tym całość to serializowany dramat postaci poruszających się w szarej strefie moralnej. Serial w którym kibicuje się "mniejszemu złu", nie jest to poziom Breaking Bad czy The Sopranos, ale tylko półkę niżej, co wciąż jest wysoko.

Odnośnie takich polityczno-medialno-społecznych komentarzy podanych w rozrywkowy sposób - oglądaliście może God Bless America z 2011? Dawno nie oglądałem, ale czuję że może się Wam spodobać w kontekście powyższych tytułów. Tylko to jest czarna komedia jakby co.

Offline Danio

Odp: Ogólnie o filmach.
« Odpowiedź #807 dnia: So, 08 Czerwiec 2024, 13:43:19 »
Odnośnie 1992 w LA i użycie słowa protesty...
Racja, słowo "protest" nie oddaje chaosu i skali wydarzenia tak jak np. zamieszki czy bunty, używając go nie miałem na celu jakoś zakłamywania rzeczywistości, po prostu pierwsze przyszło mi do głowy jak pisałem. No i też nie sądzę by było w tym przypadku do końca błędne, po prostu ten protest tutaj był wyjątkowo duży, brutalny, niszczycielski itd.

The Shield oglądałem całe, ogólnie podobało mi się, ale raczej postawiłbym go przynajmniej "dwie półki niżej" od Sopranos czy Breaking Bad. :P Ma odcinki świetne ale są też i słabiutkie, aktorsko w większości bardzo dobrze, ale scenariuszowo to czasami są głupoty takie, że głowa mała. Najbardziej  mnie irytowało, że Vic i ekipa powinni wpaść już przynajmniej 10 razy na tych różnych akcjach, to że się im ciągle udawało uniknąć kłopotów nie jest tu usprawiedliwione jego sprytem czy coś, tylko po prostu scenariusz tak chce. Jeden odcinek najlepiej pokazuje jak tam czasami "szli na żywioł" bez ładu i składu, dziewiąty 2 sezonu o nazwie Co-Pilot. Dzieje się on niby na chwilę przed sezonem pierwszym, ale to co tam pokazali zupełnie nie pasuje do realiów z pierwszego odcinka, od początku mamy pokazany posterunek w którym wszyscy od lat ze sobą pracują, "Strike Team" ma już swoją reputację, mieli różne wzloty i upadki, a tutaj nagle mamy uwierzyć, że wszystko to powstało na 5 minut przed startem 1 odcinka. Tak samo w tym prequelu Julien już tam dawno pracuje, a przecież w 1 odcinku był dopiero co przybyłym żółtodziobem.

Czasami w różnych serialach mogą się pojawić małe nieścisłości i zmiany (np. w pilocie Sopranos widać, że jeszcze nie mieli charakteru wielu postaci dopracowanych, Carmela nie biegałaby nigdy z karabinem po podwórku, a Adriana powinna być kimś więcej niż losową striptizerką), ale tutaj mamy sytuację odwrotną, 22 odcinek serialu, a takie błędy i głupoty pokazane. Trochę amatorszczyzna.
« Ostatnia zmiana: So, 08 Czerwiec 2024, 13:50:13 wysłana przez Danio »

Offline Piterrini

Odp: Ogólnie o filmach.
« Odpowiedź #808 dnia: So, 08 Czerwiec 2024, 15:08:42 »
Nie czepiam się, wiadomo co miałeś na myśli :) po prostu zabawnie to wybrzmiewa w kontekście jakim są współczesne protesty - np. za Covida kobiety z błyskawicami (a prezes i tak z obawy przed ich "skalą" wystosował orędzie do narodu, po którym kibole poszli bronić kościołów - ... - chyba pierwszy raz piszę opisując tamte groteskowe wydarzenia, jak ktoś nie jest z Polski to musi to brzmieć... nie mam słów, wybacz dygresję).

Do The Shield chętnie się odniosę, ale przeniosę tą kwestię do wątku serialowego jakby co.
Konsensus taki, że faktycznie przywołany przykład (odcinek) jest niefortunny, zarówno dla mnie żeby "bronić" serialu, jak i dla samych twórców, to był taki "zapychacz" niezupełnie przemyślany. Różnica perspektyw, mnie się serial podobał bardziej to i patrzę łagodniej na wady, Tobie się podobał trochę mniej to i wady są ostrzejsze :)
Serial nie był typowym komentarzem społecznym (jak napisałem wcześniej), ale i tak bym polecał komuś kto nie zna a jest zainteresowany np. tematem LA 92, pierwszy sezon mocno w tym kierunku ciągnął (żeby jakoś te rasowe bunty były w tle), a później też akcje typu polowanie na policjantów w wyniku zajmowania mienia itp.. Sam serial niewiele komentował, to była rozrywka, ale w tle jest wystarczająco dużo takich społeczno-moralnych dylematów, że jak ktoś jest zainteresowany to dobra perspektywa wyjściowa do przemyśleń.

Offline Fernando Po

Odp: Ogólnie o filmach.
« Odpowiedź #809 dnia: Cz, 20 Czerwiec 2024, 21:43:10 »