Niezniszczalni 4 - Miałem kino odpuścić, ale że dzisiaj bilety były po 12 zeta to się wybrałem i...
Cóż, gadajcie co chcecie, jak dla mnie jest to pierwszy (i szkoda, że ostatni) udany sequel w tej serii.
Po raz pierwszy od czasu jedynki wyszedłem z kina z Niezniszczalnych usatysfakcjonowany tym, co zobaczyłem. Ten film po prostu jest tym wszystkim, czego oczekiwałem po kontynuacji Ex1 a czego nie dostarczyły poprzednie sequele. Jest utrzymane niezłe tempo, akcja się nie ślamazarzy, jest jej sporo (nie jak w Ex2) ale nie przynudza jak w Ex3 i sfilmowana z odpowiednią werwą (co oczywiście znaczy, że niektórzy będą narzekać na montaż) . Efekty co prawda niedorobione ale spodziewałem się pod tym względem wszystkiego co najgorsze, więc to co zobaczyłem już mnie nie szokowało, poza tym to w sumie normalny w tej serii poziom. Szkoda, że nie mieli Banderasa ale koleś, który robi za syna jego postaci też był spoko, w zasadzie z całej obsady najbardziej mdły i nijaki jest nowy murzyn - serio, nie mogli skołować Snipesa? Dolpha znowu niewiele i robi za comic reliefa ale jest go więcej niż ostatnio i jest zabawniejszy. Zwroty akcji dość przewidywalne, fabuła banalna, ale jest FUN. W końcu.
Ex1 - 10/10
Ex2 - 5/10
Ex3 - 5/10
Ex4 - 7... a niech będzie 8/10
No i dalej utrzymuje się ten trend, że z każdego z tegorocznych filmów wychodzę bardziej zadowolony niż z GOTG#3