"Crawl" z 2019 roku to solidny, trzymający w napięciu thriller. Produkcja ma w sobie zalążek gatunku filmu katastroficznego i rzecz jasna horroru. Co ciekawe nie jest jednak to horror, o którym możemy powiedzieć ,,z prawdziwego zdarzenia". Rozbudowana historia głównej bohaterki, od samego początku nakreślonej jako waleczna niezłomna jednostka, na co wskazywałoby splecenie scen bieżących z retrospekcją, nie znosi tej postaci do roli słabeusza, który koniecznie musi ulec swojemu oprawcy. Bohaterka nie jest więc ,,klasyczną" ofiarą wygłodniałych drapieżników; "Crawl", to nie klimatyczne, stopniowe rozwijane "Szczęki" Spielberga, lecz o wiele bardziej dynamiczny twór. Potężne aligatory - ci niezwykle skuteczni wodni drapieżnicy nie będą mieli z nią łatwo. W ograniczonej zaciemnionej przestrzeni, w zalanych korytarzach piwnicy, tam gdzie fundamenty domu trzymają się mocno zakotwiczone, bohaterka, zresztą zawodowa pływaczka, będzie musiała stawić czoła agresywnym bestiom.
Klaustrofobiczny ścisk, wodni łowcy, którzy w zalanych podziemiach domu czują się wręcz komfortowo i główna postać, która zrobi wszystko, by ocalić siebie i ojca z śmiertelnej pułapki. Gdybyśmy wyjęli aligatory, jako główne ,,zło" obrazu, a w ich miejsce wstawili ludzi, dostalibyśmy film katastroficzny z racji huraganu, który jest prowodyrem całej sytuacji, kontekstu fabularnego filmu.
"Crawl" oceniam więc na: 7/10. Nie zrażajcie się ocenami filmu na "filmwebie", "naekranie" i innych serwisach popkulturowych. Po prostu śmiało go zobaczcie. Widz europejski, głównie polski, nie przywykł do takiego typu kina, z takimi rozwiązaniami gatunkowymi, jakbyśmy byli wiecznie niezadowoleni, i z filmu na film poszukiwali coraz ambitniejszych produkcji.
Na "Rottentomatoes", ów film ma zaskakująco wysokie notowania, czyli tę tak zwaną ,,świeżość", czy jakkolwiek się to nazywa, co opiera się na specyficznej skali oceny. "Crawl" zyskał 82 % tomatometera i 75 % pozytywnego wyniku u oglądającej film widowni. Niesamowite!