"Zaginione Miasto" z 2022 roku - film, na który się wybrałem, jako swego rodzaju ,,towarzystwo" do obejrzanego w IMAXie w Łodzi "Morbiusa". Komedia szpiegowsko-romantyczno-przygodowa (tak, wiem, jest tu multum gatunków - ciężo określić, co to dokładnie jest; po prostu wyrósł z tak specyficznego połączenia świetny obraz! To może być nawet parodia komedii romantycznych) była trochę (ale na pewno nie o całe rzędy wielkości lepsza) wyrazista, płynniejsza, z tym czym prezentowała bardziej trafiająca do widza niż twór superheroes od SONY (SMU), ale o tym to już innym razem. W "Zaginionym Mieście" każdy z głównych hollywodzkich all-starów wypadł tak jak powinien, w tym sensie, że niekiedy ich role przypominały parodię samych siebie w typowych dla siebie gatunkach filmowych. Sandra Bullock zagrała jak za najlepszych lat kariery: świetne role w "Miss Agent", "Speed: niebezpieczna prędkość", "Człowiek Demolka". Tatum to samo - wyraziście i stylowo, wprost z "21 Jump Street"; "Brad Pitt" to... Brad Pitt, tu sprawa jest skomplikowana, ale jako super-hiper komandos okazał się bardzo dobry, ba!, dużo, dużo lepszy! Radcliffe i Oscar Nunez podobnie. Film perełka! Moja ocena "Zaginionego Miasta": 8/10
A no tak, byłbym zapomniał, to do ,,willsmithowego" tematu w wątku filmowym: